piątek, 18 grudnia 2020

"GDZIE JESTEŚCIE PRZYJACIELE MOI" ?

 

   Znicze pamięci


 Tadeusz Stirmer                                              Sasza Wacław Tylenda  Tadeusz Wyrwa-Krzyżański      Jerzy Szatkowski  Dobiesław Wieliński    Mariusz Rosiak




Grób Andrzeja Babińskiego na Junikowie




Kwatera Lotników, Cmentarz Miłostowo w Poznaniu
 miejsce spoczynku  komandora Wacława Tylendy. 



R.I.P


czwartek, 5 listopada 2020

36. Konkurs im. Kazimiery Iłłakowiczówny

 


PROTOKÓŁ

 

z posiedzenia Kapituły 36. Konkursu im. Kazimiery Iłłakowiczówny na debiut roku 2019, w dniu 12.09.2020 w Poznaniu

Kapituła w składzie:

       1. Jerzy Beniamin Zimny – przewodniczący Kapituły, poeta, krytyk, wiceprezes ZLP Oddział  w  Poznaniu

       2.  Zbigniew Gordziej – członek Kapituły, poeta, prozaik, krytyk, publicysta, felietonista, prezes ZLP  Oddział w Poznaniu

       3. dr Karol Samsel – sekretarz Kapituły, poeta, krytyk i historyk literatury polskiej,  dr nauk humanistycznych na UW;

           po rozpatrzeniu zgłoszonych do konkursu 15 książek poetyckich postanowiła przyznać:

          Nagrodę Główną 36. Konkursu im. Kazimiery Iłłakowiczówny:

Monice  Lubińskiej z Katowic za tom poezji pt. „ Nareszcie możemy się zjadać” Wyd, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, Dom Literatury w Łodzi, 2019.  

oraz Piotrowi Jemioło za tom poezji pt. „ NEKROTRIP”  Fundacja KONTENT w Krakowie, 2019.

Ponadto Kapituła postanowiła wyróżnić:

Kaspra Pfeipera  z Katowic za tom poezji pt. „Adblock” Wydawca: Dom  Literatury  w  Łodzi, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, 2019

podpisy: Jerzy Beniamin Zimny, Zbigniew Gordziej, Karol Samsel 



Wyróżnić, czyli wyłączyć.

 

Laudacja 36. Konkursu im. Kazimiery Iłłakowiczówny

na debiut poetycki 2019 roku: P. Jemioło, Nekrotrip,

M. Lubińska, nareszcie możemy się zjadać

 

            Na początku, jeżeli Państwo oczywiście pozwolą, słowo o idei oraz – jeśli mogę się tak wyrazić – etosie Konkursu im. Kazimiery Iłłakowiczówny na debiut poetycki. Ażeby ów etos wiernie odzwierciedlić, odwołać pragnąłbym się do nietypowego (i nieoczekiwanego) tutaj z pewnością cytatu, albowiem cytatu z Michela Houellebecqa, skandalicznego artysty-pisarza, autora Uległości oraz Serotoniny. Odbierając Nagrodę Oswalda Spenglera za rok 2018 w Brukseli, pisarz, zupełnie nieoczekiwanie dla swoich słuchaczy, wyraźnie się bowiem odsłaniając, odniósł się do własnego rozumienia literatury. Cóż, nie muszę zapewne tu zaznaczać, że było to rozumienie na wskroś oryginalne i swoiste – że Houellebecq nie mógł nie zaskoczyć, utrzymując, że wierzy w ist-  nienie… doskonałości pisarstwa poza wszelkimi estetyczno-artystycznymi konkurencjami i agonami, uznając je jedynie za wyjątkowo prymitywną biologiczną funkcję gatunku ludzkiego. Wyrafinowanie w wymiarze przetrwania oznaczać powinno zaś coś dalece bardziej złożonego niż stawanie w szranki z reprezentantem tego samego gatunku, bo zdolność ominięcia pułapki ślepego współzawodnictwa. Houellebecq tłumaczy:

            Jeśli chodzi o dobrobyt narodów: najlepszy sposób przeżycia nie sprowadza się do tego, by produkować to samo, co wszyscy i być bardziej konkurencyjnym – najważniejsze, by wytwarzać coś, czego nikt inny nie potrafi. W dziedzinie kultury: jeżeli moje książki przetrwają, nie stanie się tak dlatego, że są lepsze niż inne, ale dlatego, że się od nich różnią. W zapomnienie nie popada ten autor, który pisze książki, jakich nikt inny nie mógł napisać [podkr. moje – K. S.] .

            „Nie dlatego, że są lepsze niż  inne, ale dlatego, że się od nich różnią”, to słowa istotne o  książkach,  mogłyby    z powodzeniem stać się dewizą ambitnego konkursu na debiut. Dodajmy, to zarazem słowa dla debiutanta niezwykle wymagające, o wiele trudniej w mojej opinii wypatrzeć bowiem w debiutach (szczególnie już w debiutach poetyckich, silnie zdominowanych przesłaniem „uprzemysłowionego” rynku nagród) inność artystyczną... aniżeli artystyczną doskonałość. Czy tegoroczni laureaci 36. edycji Konkursu im. Kazimiery Iłłakowiczówny, Monika Lubińska za tom nareszcie możemy się zjadać oraz Piotr Jemioło za tom Nektrotrip spełniają ten wyśrubowany wymóg? Czy udało im się mimo wszystko wyłamać poza pewien „przemysłowy” (utrzymam tę metaforę) próg osiągania stylistycznej doskonałości?

             Zacznijmy od erudycji. I Lubińska, i Jemioło mają na nią dość sprecyzowany pogląd – nie da się ich w tym względzie pogodzić: w żadnej mierze. Jemioło to młodociany trickster i starzec-ironista o twarzy dwudziestokilkulatka, znakomity w partiach lirycznych, nazbyt łatwo natomiast poddający się w mojej opinii strumieniowi łotrzykowskiej kreacji. Jest zdyscyplinowany, w o wiele mniejszym stopniu grozi mu tautologia artykulacji czy też logorea wypowiedzi aniżeli groziłaby Lubińskiej, dziś świetnej, ale w przyszłości – mogącej łatwo zboczyć na mielizny tzw. transhumanistycznej traktatowości. Co do Jemioły: fraza o młodocianym starcu nie wzięła się u mnie znikąd, to część zeznania podmiotu lirycznego wiersza katastaza w pętli: „wprawiono w ruch za 20-letnim starcem / elejską strzałę ” (gwoli precyzji dodajmy, że w momencie przyjmowania nagrody Iłłakowiczówny – co nie dokona się w swojej zwyczajowej formie z racji trwającej pandemii – Jemioło ma już lat 31).

            Figura „20-letniego starca” jest tu zresztą niezwykle symptomatyczna.  Odsyła bowiem do mitu o puer senex,    a więc legendarnym „chłopcu starcu” przychodzącym na Ziemię w momencie największego jej tragicznego apogeum (to tytułowa „parastaza” Jemioły). Puer senex reprezentuje mityczną nadzieję na nadejście, niejako deux ex machina, pokolenia młodych doświadczonych w cudowny zupełnie sposób ratujących zmartwiały ustrój chylący się z winy starych ku upadkowi (nieprzypadkowo mit ten narodził się w upadającym Imperium Rzymskim). Cóż z młodziutkiego mesjasza jednak, jeśli ten z wiersza Jemioły uchodzi z przeznaczonego sobie planu mesjańskiego, wykorzystując pierwszą nadarzającą  się  ku  temu sposobność? Tak, jak prometejska, zostaje u Jemioły również skompromitowana    i odyseuszowa wizja losu, katabaza poznania, odyseja umysłu poznającego w wierszu Katabaza jako forma joggingu. „Pikować po spirali aż do barysfery: / z dumą pionierów zatknąć flagę na dnie” , sprawozdaje złośliwie podobne ofiarnicze wyprawy Jemioło, ale i ja wobec niego będę złośliwy, odwdzięczając się tym samym.

            „Katabaza jako forma joggingu”, powiadałby z przekąsem poeta? A może jest całkiem odwrotnie? Może „jogging jako forma katabazy”? Frapujące jest u Jemioły to łączenie trasgresyjnych greckich kategorii (wielkich w swoim pierwotnym zamyśle) z bieganiem, tym bardziej, że autor Nekrotripa gotuje nam również „joggingowy” koniec całości książki: „epifanie spaliły się // w słońcu, biegłem” . Trudno uwolnić się od skojarzeń z wierszami Marcina Orlińskiego z tomu Tętno. Jemioło, można by tak chyba powiedzieć, chwytliwie (ale i nieco nazbyt jaskrawo) przepisuje Tętno Orlińsiego na język estetycznej metafizyki: „jogging” jest dla niego odpowiednikiem równie ironicznego stosunku do narzędzi greckiej tragedii – katabazy, katastazy oraz epifanii, co dla romantyka ironicznego „szybowanie”, kpiarskie unoszenie się nad tekstem, „permanentna parabaza” stylu, ujmując rzecz już zupełnie precyzyjnie, jak ujęli to swego czasu  Friedrich Schlegel oraz Paul de Man.

            Lubińska stawia w tomie zaporę wszelkiej intertekstualności, nie tylko tej klasycznej lub śródziemnomorskiej. Gdy pisze w wierszu czym jestem, że „w odróżnieniu od kulistych skupisk / materii zdegenerowanej / świec(i) światłem odbitym / od języków palców mózgów przepon, / innych małych planet” , jest w tym pewna ontologiczna rozrzutność, tak charakterystyczna dla transhumanistycznego artyzmu, mogąca się świetnie kojarzyć z pewnymi dziełami przeszłości, choćby – Pieśniami Maldorora Lautréamonta. Przypomnijmy, Maldoror na pełnym morzu dziko, upajająco i we wzbudzającym przerażenie, niekończącym się zespoleniu spółkował z samicą rekina, pod postacią ośmiornicy zaś oddał się ostatecznej walce –  na śmierć i życie –  z samym Bogiem. Pod  postacią  ośmiornicy,   która  z „serajem czterystu ssawek” stanowić miała dla Lautréamonta istotę doskonałą Ziemi w ogóle („jej dusza jest nierozdzielna z moją , zwykł powtarzać poeta w uniesieniu).

            Tak, Lautréamont mógłby być znakomitym patronem pisarstwa transhu- manistycznego. Czy jednak młodzi transhumaniści, w szczególności młodzi poeci transhumanistyczni – Lautréamonta czytają? Czy czyta lub czytała go  Lubińska? Nie wiem, nie mam pojęcia. Wiem natomiast, że bez Pieśni Maldorora nie byłoby współczesnych arcydzieł literatury transhumanistycznej chociażby w rodzaju Możliwości wyspy wspomnianego tu Houellebecqa. Lubińska tymczasem potrafi odnaleźć się zadziwiająco blisko intuicji Lautréamonta, bo jeżeli ośmiornica jest w Pieśniach... symbolem transhumanistycznego uniesienia człowieka, uniesienia, które kosztuje go całą rozkosz autodestrukcji, to czym są u Lubińskiej „ślimaki achatina” pochłaniające u poetki „wiele bibliotek” świata ? Tu właśnie docieramy do istotnej kwestii erudycji Lubińskiej. Zaryzykuję tezę, że ośmiornica Lautréamonta pokonująca Boga, a także ślimaki Lubińskiej zjadające biblioteki świata to jeden i ten sam, w rzeczy samej, gest zanegowania i sprzeciwu względem tradycji humanistycznej w dwóch wariantach oddalonych od siebie w czasie. I doprawdy – nie interesuje mnie, czy Lubińska Lautréamonta zna czy nie. Jej oko nie jest moim okiem, a jej dzieło nie jest moim dziełem, dzisiaj zresztą – czas pewien po jego stworzeniu – Lubińska jest w tym samym stopniu odbiorcą swojego tekstu, co ja.

            Myślę do tego, że dobra laudacja jest krytyką. Jeśli pozostaje afirmacją, widomie dokłada się do „uprzemysłowionego” status quo współczesnej literatury. Co do krytyki Lubińskiej zatem – nie jestem pewien, czy reprezentuje ona model współczesnej poezji transhumanistycznej, raczej widzę w niej poetkę transsomatyczną, neutralizującą i dekonstruującą odyseje, doświadczenia, przygody ciała. Owszem, zabawia się Poświatowską, choćby wówczas, gdy zaświadcza, że „dostała wąskie pęciny umierających saren” , ale to zaledwie kroniki przelotnych literackich znajomości, o wiele więcej w jej tomie Justyny Bargielskiej, a niektóre wiersze, choćby takie, jak ***[urodziłam synka, który jest niezbędny...] równają poziomem do głośnego Dziecka z darów tej autorki, chociaż Lubińska tomu  Bargielskiej nie mogła  zapewne  znać przed wydaniem swego debiutu: nareszcie możemy się zjadać  i Dziecko z darów to równolatkowie, książki z tego samego 2019-ego roku.

            Można ich nazwać za pomocą powszechnie znanych terminów dzisiejszych humanistyki. Ona jest „liberalną ironistką , a jej „liberalny ironizm” dobrze widać w wierszach, takich jak np. niepokalane poczęcie zaświadczające o osobliwym przeżyciu „znalezienia się w ciąży z fasolką szparagową”. On zaś to złośliwy trictkster sięgający o wiele dalej niż do repertuaru ogrywanych chwytów intelektualno-retorycznych. Mimo wszystko wciąż poruszają się po zastanej matrycy odniesień kulturowych, należy ich toteż demaskować, do tego (m.in.) powinna posłużyć również niniejsza laudacja. W sprawie Jemioły, dajmy na to, nieco drażni mnie łotrzykowska maska jego poetyckiego porte parole w Nekrotripie. Niełatwo mi zgodzić się z Jerzym Jarniewiczem, który zachwala wiersze Jemioły jako literaturę złego i brudnego smaku, tzw. mondo poems . Nie, wedle mojej oceny Jemioło jest daleki od przesady kampu, to zaś, co jest brane w Nekrotripie za kamp, jest typem pewnego dość zwyczajnego łotrzykostwa, czy też – awanturnictwa, dość zwyczajnego jako postawa, nastawienie, ukierunkowanie na świat, artystyczny światopogląd. Nie warto mylić jednego z drugim – szkodząc być może w ten sposób autorowi.

            To zresztą za sprawą pewnych łotrzykowskich ciągot przekaz tekstów Jemioły ulega gdzieniegdzie wykolejeniu, do podobnego wykolejenia, przede wszystkim do infantylizacji imaginarium – kamp by nie doprowadzał, redukcja podobnego rodzaju nie leży w jego naturze. Infantylne są u Jemioły np. kolejne multiplikowane peryfrazy, „karawan / krążownik polskich szos / ulubiony resorak grabarzy”  z Instrukcji dla aspirujących grabarzy bądź też wyliczenia w rodzaju „coaxin, zomiren, perazyna, asertin, inne bobofruty”  z mapy punktów węzłowych. To już zdecydowanie potknięcia, potknięcia poety, któremu trywialna, niezdyscyplinowana swada przesłania w pewnym istotnym jednak stopniu zgoła niebanalny warsztat. Jemioło oczywiście zwycięża, ale dopiero wówczas, kiedy swoje łotrzykowstwo potrafi pożenić z wartościami łotrzykowstwu przeciwstawnymi, dla przykładu – z liryzmem. I gdzieniegdzie, owszem, klimat mondo czytelnikowi się udziela, jak w znakomitym, skatologicznym wierszu Literaturo, o „pewnym” numerze „Literatury na Świecie”, ale to za mało, aby cały tom szczodrze mianować określeniem mondo book. Owo połączenie mondo, liryzmu i łotrzykowskiego nastawienia wybija się na tle innych jakości niezwykle poza tekstem Literaturo, rzadko, i to raczej w pojedynczych wersach, takich jak „posłyszcie swąd wyściółki pod cielskiem spaślaków”  aniżeli w poszczególnych lirycznych całościach.

            Tymczasem Jemioło – jeżeli tylko tego chce – potrafi być niebywale liryczny, lirykiem à rebours jest dla przykładu dedykowany przedwcześnie zmarłemu Mirosławowi Nahaczowi wiersz 89 nie tylko o niepokojącej predylekcji nekrotycznej, lecz już – tej nekrofilskiej, jak mniemam. Wielka szkoda, że owe nekroza, pod pewnymi warunkami już nekrofilia obrazowania muszą w dalszych partiach książki ustąpić funeralizmowi ujęć – jest w tym co prawda jakiś zamysł poetyckiej syntezy, jakoby przemysł pogrzebowy i przemysł literacki stanowiły tu awers i rewers tego samego zdezawuowanego oraz skorumpowanego środowiska, lecz – nieco szkoda konceptu wstępnego.

            Przy Lubińskiej wspominałem o poezji Bargielskiej jako istotnym dla wyzewnętrznień tej akurat autorki literackim intertekście. Przy Jemiole – intertekstualność jest bodaj najważniejszym sposobem spełniania się wszelkich funkcji tekstu poetyckiego, a zatem – najkrócej mówiąc – bez intertekstualności nie ma w Nekrotripie jakiegokolwiek imaginarium: imaginarium jest czymś w rodzaju nie tyle przedstawienia, co raczej – przedstawiającego, międzytekstowego odesłania. Prześledźmy, do jakich tekstów literatury i kultury poeta się odwołuje: mamy jaskrawo widoczne aluzje, czyli Matkę Boską płatnych morderców Fernanda Vallejo, „południowoamerykańskiego Robin Hooda”, Jesúsa Malverdego, Ołeksandra Irwanecia, autora Choroby Libenkrafta, Gombrowicza, czyli w „łotrzykowskiej lekcji” Jemioły, „świętego Witolda herbu Kościesza” . Mamy Europejskiego Poetę Wolności z 2012 roku – Dursa Grünbeina, „tą od mądrości krwi, nie tą łysą , czyli Flannery O’Connor (nie Sinnead), mamy artystów polskich wpisanych w zjadliwe Jemioły etiudy, a także etiudki z życia polskiego przemysłu literackiego: Podgórniego, Sadulskiego, Taranka bądź Kulikowską, mamy w końcu kpiny z artystycznych, dość sezonowych mód polskich poetów na poliamorię.

            Wiele tego, a to przecież nie koniec, bo poza aluzjami widomymi są jeszcze narzucające się sugestie historyczno- i  krytycznoliterackich odniesień  Jemioły.  Przykładowo: „Poznasz po wylince  moje  prawdziwe  imię”  z wiersza PIG, czy to nie pewna złośliwość lub przynajmniej dwuznaczność sformułowana w kierunku autorki Wylinek, Joanny Mueller? Z kolei refrenicznie ponawiana w wierszu Pionierzy formuła „i szli całą noc”, „szli całą noc”, „nie byli już dziećmi” (w którymś z wierszy pojawi się już wprost motyw krucjaty) – czy nie jest to zakamuflowane odniesienie do ostatniego zdania Bram raju – najsłynniejszej może polskiej antypowieści Jerzego Andrzejewskiego (poza Miazgą tego samego autora), utworu o krucjacie dziecięcej złożonego z jednego ciągnącego się przez cały tom okresu zdaniowego, a także z drugiego esencjonalnego zdania „I szli całą noc” wieńczącego całość strumienia narracji Bram raju, niejako akcentującego i zatrzymującego tej narracji rytm.

            Gdzie Jemioło-erudyta mówi o sobie samym jako poecie? Co do jego samego jako twórcy, poeta nie zgadza się na słynne równanie Arthura Rimbauda „Ja to ktoś inny”, tak jak nie godzi się na bezmyślnie, nowinkarsko przyjmowany pakt antymimetyczny: „ja to nie ja ani nikt inny”, tłumaczy, dodając, „nie wierzę   w nieprzystawalność słów do rzeczy / choć nie chcę skończyć jak czarny strecz / wokół kartonu o podejrzanej zawartości” . Cóż, nie wierzyłbym jego zarzekaniu się przeciwko formułom Rimbauda, w wierszu PIG czytamy już bowiem coś bardzo              z ducha autora Sezonu w piekle: „będąc naraz mordercą, śledczym, ofiarą – / rdzawy rekwizyt wywabiam z luminolem” .

            Przenieśmy się  w  obszar liryki Lubińskiej. Wielkim  atutem jej  pisarstwa jest  jego  językowy  obraz świata,  a właściwie konsekwentne uzyskiwanie efektu rozpadu owego obrazu świata wraz z pogłębianiem się transhumanistycznej perspektywy podmiotu. „Tkanka dla wzrostu / rozłogi dla wzrostu / wszystkim byliny / obojgu zielne / jednemu trawa” , zapisuje poetka w puencie wiersza wiechlinowaci. „Kobieto mężczyzno / poskładajcie wasze łokcie / klik klik do pokrowca i w kosmos” , czytamy z kolei w festiwalu latających ryb. To język naturalnie opuszczający swojego humanistycznego nadawcę. Opuszczenie owo, owa secesja, można rzec, dokonuje się spolegliwie, bez jakiegokolwiek wybiegu, tricku, wymuszenia. Czytając tomy takie, jak nareszcie możemy się zjadać, rzeczywiście przyłapać można się na odczuciu, że na nic wszelkie formalne, pozaformalne eksperymenty, że czasami przeminąć musi kilka pokoleń, aby językowy obraz świata, którego niewolnikiem jest nasz sposób opowiadania, ustąpił  pod  naporem innego  opisu  świata,  np.  mniej  antropocentrycznego. To   bowiem,  co Italo  Calvino  osiąga  z pomocą eksperymentu narracyjnego w Opowieściach kosmikomicznych z 1965 roku (m.in. nakazując przemawiać odnarratorsko pyłowi kosmicznemu), w 2020 roku Lubińska osiąga bez sięgania po jakiekolwiek koncepty, rusztowania czy innowacje. Jej skala depersonalizacji konfesji lirycznej zdecydowanie przewyższa możliwości depersonalizacji opowiadania, którymi jeszcze pół wieku temu dysponował, legitymował się genialny i pomysłowy Calvino. I to nie kwestia warsztatu, bo w nim Calvino Lubińską przekracza po wielokroć, a wrażliwości, świadomości, m.in. tej ekologicznej i czujnej spostrzegawczości. W 2019 roku Lubińska może spostrzec już o wiele więcej aniżeli jeszcze  pięć  lat  wcześniej  Bronka  Nowicka, autorka  nagradzanego  Nakarmić  kamień. I  z  tego  naddatku wiedzy  i czasów – Lubińska czyni stosowny użytek.

            Tym bardziej mam do niej żal o promocję pewnego naiwnego punktu widzenia podmiotu. Z braku lepszego określenia nazwę go russowskim. „Wywlecz z siebie szkielet / kilka układów / z własnych zewnętrzności / zrób sobie dom / taki do którego nikogo nie można zaprosić”, notuje poetka w wierszu ślimaki, brzuchonogi. Owo zbycie się siebie, własnych organów, wnętrzności, hormonów, genów, a także genomów, zbycie się przypominające zeświecczoną formę dawnego religijnego askesis – to przecież utopia, całkowite pomylenie zbywalnego z niezby- walnym, maski z twarzą, kostiumu z ciałem etc. Lubińska tkwi w wielkiej trans- somatycznej utopii, upojona wizją własnego upragnionego askesis, lecz jej tęsknota za przedustawną nieomal jednością świadomości ludzkiej z naturą zdaje mi się tylko sublimacją głębokiej melancholii, reprezentowanej oczywiście nie wprost, przez podmiot liryczny tomu. Ta melancholijna wiara w powrotną, russowską jedność wszystkiego ze wszystkim, w organiczną całość ludzko-zwierzęcych i zwierzęco-ludzkich stopów owocuje liryką – jak już podkreślałem – transsomatyczną, ale nie transhumanistyczną, bowiem do transhumanizmu, takiego, jaki na gruncie polskim reprezentuje Olga Tokarczuk książką Prowadź swój pług przez kości umarłych, na gruncie europejskim natomiast Houellebecq z wymienioną Możliwością wyspy – brakuje Lubińskiej dobrze sformułowanych pytań etycznych i płaszczyzny wewnętrznego dramatu zdolnego przełamać wytworzoną przez autorkę, melancholijną, ale także jednostajną niestety – snutą przez siebie transsomatyczną utopię. Wszystko jednak jeszcze przed nią, tak jak wszystko przed nie gorszym od niej, chociaż chyba bardziej świadomym literacko i tekstualnie Jemiołą.

            „Nagroda za ciałokształt” . Być może ta właśnie metafora Lubińskiej przede wszystkim powinna znaleźć się w finale niniejszej laudacji. Wyraża ona niebywale wiele. Przede wszystkim: perspektywę zwątpienia oraz rozczarowania młodych poetów przemysłem nagród literackich. Po nich: pogardę i protekcjonalność wielu z nich wobec tego, co  uprzemysłowione.  Również  z tego  powodu  niniejsza laudacja  stała  się – poza sobą  samą  – także  i regularną krytyką nagrodzonych tomów. W całkowitej zgodzie z intuicją Michela Houellebecq’a uważamy bowiem, że zadaniem konkursowej kapituły jest / winno być wyłączyć debiutanta z cyrkulacji literackiej rywalizacji oraz współkonkurencji, wyróżnić, czyli wyłączyć – nie zaś w ów obieg włączać, zasilając nim nader ponurą kolejkę następnych darwinowskich widm”, „widm” literatury. A czy podobnemu zadaniu jesteśmy w stanie sprostać, i to nie jako teoretycy, praktycy, czy też ktoś pomiędzy – lecz jako kapituła określonego, ograniczonego możliwościami konkursu? Pewnie nie, wyzwanie podobnego rodzaju przekracza nieraz ludzkie siły, możliwości, a także kompetencje. Dobrze będzie, jeśli podobną wizją uprawiania literatury, wizją usiłującą ominąć darwinowskie pułapki całej twórczej biologii, chociaż  w pewnym stopniu zdołamy zaintrygować (bo przecież nie ją upowszechnić). Paradoksalnie rzecz biorąc… to także rodzaj transhumanistycznego heroizmu.

                                                                                                                                Karol Samsel

1.M. Houellebecq, Zachód jest w stanie zapaści [Wystąpienie Michela Houellebecqa z okazji otrzymania Nagrody Oswalda Spenglera za rok 2018, Bruksela, piątek, 19 października], tłum. D. Zańko, „Znak” 2019 nr 5 (768), s. 10.

2. P. Jemioło, katastaza w pętli, [w:] tegoż, Nekrotrip, red. poetycka R. Jurczak, Kraków 2019,

3.Tegoż, Katabaza jako forma joggingu, tamże, s. 20.

4. Tegoż, katastaza w pętli, tamże, s. 40.

5.M. Lubińska, czym jestem, [w:] tejże, nareszcie możemy się zjadać, redakcja serii i tomu: R. Gawin, Łódź 2019, s. 29.

6.Comte de Lautréamont, Les Chants de Maldoror, [w:] tegoż, Oeuvres complètes, edité par J. Corti, Paris 1953, s. 215. Cytuję za: G. Bachelard, Bestiarium Lautréamonta, przeł. H. Chudak,

„Pamiętnik Literacki” 1971 nr 2, s. 196-197 w przekładzie tłumacza Bachelarda.

7. M. Lubińska, ***[pod waszą nieobecność wiele bibliotek…], dz. cyt., s. 62.

8.Tejże, hipoteza braku brzegów, [w:] tamże, s. 41.

9.W rozumieniu Richarda Rorty’ego, autora Przygodności, ironii i solidarności, „liberalna    ironistka” jako projektantka (wyłącznie projektantka, jeszcze nie architektka) „liberalnej utopii” jest przede wszystkim „osobą stawiającą czoła przygodności własnych przekonań i pragnień oraz żywiącą pośród nich nadzieję na to, iż zmaleje cierpienie – i można będzie uniknąć poniżania jednych istot ludzkich przez drugie”. Zob. więcej: M. Kwiek, Richarda Rorty’ego postmodernistyczny świat ironii, „Kultura Współczesna. Teoria – Interpretacje – Krytyka” 1996 nr 1, s. 56-57.

10.M. Lubińska, niepokalane poczęcie, [w:] nareszcie możemy się zjadać, dz. cyt., s. 15.

11.„Piotr Jemioło, orfejski kinofil i amator slasherów, powołuje do życia nowy gatunek wiersza: mondo poems”. Zob. J. Jarniewicz [blurb], [w:] P. Jemioło, dz. cyt., skrzydełko czwartej strony okładki.

12.P. Jemioło, Instrukcje dla aspirujących grabarzy, tamże, s. 16.

13. Tegoż, mapa punktów węzłowych, tamże, s. 31.

14.Tegoż, Instrukcje…, tamże, s. 16.

15.Tegoż, Angażuję się, gdy nie patrzysz – , tamże, s. 19.

16.Tegoż, Żeby nie było dziecka, tamże, s. 24.

17.Tegoż, PIG, tamże, s. 33.

18. Tegoż, Pionierzy, tamże, s. 21. Intrygująco zapowiada ów wiersz puenta wiersza go poprzedzającego, już cytowanej Katabazy jako formy joggingu: „z dumą pionierów zatknąć flagę      na dnie”. Zob. przypis 3., a także jego kontekst.

19.Tegoż, en face, tamże, s. 30.

20.Tegoż, PIG, tamże, s. 33.

21.M. Lubińska, wiechlinowaci, dz. cyt., s. 18.

22.Tejże, festiwal latających ryb, dz. cyt., s. 25.

23.Tejże, ślimaki, brzuchonogi, dz. cyt., s. 45.

24.Tejże, ***[pod waszą nieobecność wiele bibliotek…], dz. cyt., s. 62.

                                                                                                               

piątek, 24 lipca 2020

Wiersze nie moje


Jeszcze można 
zatrzymać się w biegu 
spojrzeć na kobietę nieznajomą, 
mieć oczy zamknięte na jawie 
po to, aby słowo
stało się ciałem.   


ile można czekać na Godota

Wybieram jakąś drogę a tam gęsto od moli.
Książki wiedzą wszystko powiedzą czego
nie wiedzą a ty jesteś pestką tej wiśni, która
się kręci na gałęzi coraz czerwieńsza ze
wstydu. Byłeś zielony i jesteś zieleńszy
aż do butelkowej odmiany, ktoś cię wychylił
duszkiem, połowa twojej duszy jest bezradna
i połowa arkusza książki, której nie wydasz
przed śmiercią. Nie spłonie zimą stulecia.
I zmarzną dzieci w drodze do  E M A U S.

24.07.2020 


Pogrzeb poety, bez płaczek i spluwaczek,
bez gawędy nad trumną. Kto chciałby zaglądać
zmarłemu do życiorysu nie sięgając mu do pięt.
Poezja na kolanach będzie się czołgać
do każdego progu i prosić o nocleg.
Spłonie niejedna katedra zamilkną organy,
śpiew spłynie krwią aż do morza martwego.
Wszystko wróci do punktu skupu odkupienia,


26.07.2020

czwartek, 23 lipca 2020

Nowy numer ReWirów

 W najnowszym numerze   ReWirów:


POEZJA
Józef Baran Jerzy Beniamin Zimny, Tomasz Dalasiński, Tadeusz Zawadowski, Karol Samsel, Andrzej Sikorski, Jakub Pszoniak, Jerzy Grupiński, Kacper Płusa, Czesław Kuriata, Emanuela Czeladka, Ludmiła Janusewicz, Patryk Nadolny, Anna Musiał. Krystyna Grys, Hanna Szeląg, Krystyna Mazur, Jadwiga Żonko, H. Dziszyńska-Błachnio, Jolanta Karasińska, Piotr Gajda i inni.

PROZA
Elias Huber, Zbigniew Gordziej, Piotr Prokopiak, Jerzy B. Zimny, Wanda Wasik, Karol Samsel, Anna Andrych, Elżbieta Tylenda, Maria Magdalena Pocgaj.

KRYTYKA  LITERACKA
Andrzej Walter, Jerzy Beniamin Zimny, Poetycki labirynt, Michał Piętniewicz,  Paweł Kuszczyński, Robert Rudiak, Maria M. Pocgaj,  Anna Andrych,

SZKICE
Urszula M. Benka, Zofia Grabowska-Andrijew,  Anna Andrych, Andrzej Walter.

HISTORIA
Grupa poetycka Swantewit /jbz/, Czesław M.Szczepaniak, Wspomnienia  Jerzy B.Zimny, Odkrywanie archiwum,

REWIRY REGIONALNE
ReWiry poznańskie, ReWiry łódzkie, ReWiry szczecineckie,  ReWiry lubuskie,  ReWiry koszalińskie

DZIENNIKI
Karol Samsel, Z notesu /2019-2020/, E. Stankiewicz-Daleszyńska, Trzecie oko Eguckiej:  Monodram na pandemię

WYWIADY
133. Dominik Górny, Aktorstwo jest poszukiwaniem

POCZTA  LITERACKA
Jerzy B. Zimny, Czarne książeczki bez inwokacji,  „Martwia” Beaty P. Klary  i „Mamidło” Barbary Janas-Dudek

MIĘDZY WIERSZAMI
Jerzy B. Zimny, Czyli o sławie podupadłej jak historyczne tynki

LISTY
List Kazimierza Rinka

GALERIA ReWirów
Helena Gordziej

POETKA WARTA POZNANIA
Dagmara Kacperowska

POEZJA NA ŚWIECIE
Gu Cheng w przekładzie Jakuba Sajkowskiego

Zapraszamy do lektury.

Redakcja         
                                               


środa, 20 maja 2020

ReWiry nr 1/2020

ReWiry- nowe pismo literackie o zasięgu ogólnokrajowym. Wydawany będzie kwartalnie i adresowany do czytelni bibliotecznych, czytelni przy bibliotekach uczelnianych, oraz do wszystkich czytelników zainteresowanych literaturą współczesną.
W piśmie znajdą się bloki regionalne prezentujące twórczość miejscowych autorów.

Znajdą się również bloki tematyczne:
  - proza i poezja,
  - krytyka literacka,
  - szkice,
  - wywiady i felietony,
  - reportaże i relacje z imprez literackich,
  - opracowania naukowe, historyczne,
  - stały blok - poetka/ta pod piórem,
  - poczta literacka,
  - poezja warta poznania,
  -  konkursy Biblioteki  ReWirów,
  - Pióra i piórka - młodzi piszą. 
  - Poezja na świecie 

W pierwszym numerze:
====================================================================

4       Jerzy Beniamin Zimny - Pożegnanie Jerzego Szatkowskiego, wiersz      
5       42 Międzynarodowy Listopad Poetycki 2019     
8       Zbigniew Gordziej - Syzyf tej ziemi, wiersz     
9       Elżbieta Tylenda - Księga dusz wędrujących, wiersz     
10     Edmund Pietryk -  Przeznaczenia, wiersz     
11     Jerzy Beniamin Zimny -  Munchhausen z Czarnkowa     
16     Małgorzata Osuch - List do Anny     
20     Piotr Prokopiak - Autystyczny las, opowiadanie    
26     Jan Kanty-Pytel  (1929-2019)
30     Anna Landzwójczak -  Córki synowie ulic, 2019, recenzja
32     Wywiad Anny Andrych z Hanną Szeląg, założycielką „Teatru w przejściu”
36     Zdzisław Antolski -  Róże z Montreux, recenzja
39     Maciej Bobula - nagroda im. Kazimiery Iłłakowiczówny 2018
40     Justyna Kulikowska  – nagroda im. Kazimiery Iłłakowiczówny 2018
41     Michał Domagalski – nagroda im. Kazimiery Iłlakowiczówny 2018
42     Jerzy B. Zimny - Pępek świata w szkolnym ogródku, recenzja
44     Jerzy Grupiński - w XX-lecie Protokołu Kulturalnego
47     Jerzy B. Zimny - A jednak żyję, twórczość Joanny Drażby
52     Karol Samsel -  nie jestem moralistą niewolników
56     Karol Maliszewski -  Cervenka, Biron i inni, o poezji czeskiej 
63     Jerzy Fryckowski -  wiersz
65     Jerzy B. Zimny -  Powrót z Ziemi Obiecanej, recenzja
67     ReWiry Stanisława Neunerta
70     Anna Andrych - W podróży, opowiadania
74     Maria M. Pocgaj - pod urokiem Dylana Thomasa, szkic
78     Maria M. Pocgaj - Inspiracje bretońskie, szkic
84     Dominik Górny- wiersze
87     Tadeusz Zawadowski - wiersze
89     ReWiry poznańskie - wiersze poznańskich poetów
91     Zofia Grabowska-Andrijew - lektury w czasie zarazy
96     Cz. M. Szczepaniak - Trzeci alfabet
102   Maciej Ryfa -  proza i poezja
110    Maciej Ryfa - rzecz o Babińskim
114    Marek Słomiak - wiersze
118    Wanda Wasik - opowiadania
124    ReWiry wrocławskie - Natalia Dziuba, wiersze
126    Jerzy B. Zimny - Poetycki całun
130    Andrzej Sikorski - proza i poezja
133    Michał Piętniewicz-  O „Fado” Stasiuka
135    Michał Piętniewicz - O Janie od Krzyża
137    ReWiry szczecineckie
140    Historia, pięćdziesiąt lat temu /jbz/
142    Irena Kaczmarczyk - Eric Karpeles o Józefie Czapskim
147    Paweł Kuszczyński -  Nie tylko rzeczywistość, recenzja
151    Jerzy B. Zimny- Gry wstępne, fragment powieści
158    Robert Rudiak - Biała dama, legendy i podania z Regionu Kozła
156    Urszula M. Benka - pocztówka z oddziału onkologii psychicznej, recenzja
162    Robert Rudiak - Niesforny człowiek, niespokojna dusza, szkic literacki
171    Janusz Sauer  (1936-2018)
175    Krzysztof Grzechowiak - Cappucino w Cafe Greco, proza
177    ReWiry podlaskie
179    Poeta wart poznania - Wojciech Przybylski

w następnym numerze jeszcze więcej ciekawych publikacji, numer ukaże się na początku sierpnia. Zapraszamy do lektury.

Jerzy Beniamin Zimny 

poniedziałek, 6 stycznia 2020

Bilans 2019


Bilans roczny

Jak zasobny był miniony rok 2019

Bez euforii jeśli chodzi o środki finansowe niezbędne do realizacji projektów, ale bogaty w efekty z tych środków. Zatem po kolei:

- rok pod znakiem IŁŁY, patronki konkursu na debiut poetycki. To już 35 edycja jak zawsze bardzo interesująca. Tym razem projekt rozciągnięty w czasie, pięć edycji "KONSTELACJI", w tym "Dialogi Kontrolowane" i "DZIEŃ ODDZIAŁU",  w ramach którego przyznaliśmy trzy nagrody, w tym dla Edmunda Pietryka, i Michała Banaszaka, poety z Zielonej Góry, laureata konkursu im.. Ratonia w Olkuszu. W ramach promocji konkursu im. K. Iłłakowiczówny odbyły się trzy edycje "Ławeczki poetyckiej" pt. "Ogród Iłły" , Maria M. Pocgaj zaprezentowała twórczość tej wybitnej poetki poznańskiej, zaproszono laureatów z lat ubiegłych. Obecni byli m.in. Kacper Płusa i Michał Domagalski. Spektakle promocyjne uświetniła młodzież poznańskich szkół muzycznych i Szkoły Baletowej. 
-Najwięcej satysfakcji przyniosła nam organizacja 42 Międzynarodowego Listopada Poetyckiego. Rozmach imprez ogarnął kilka powiatów, rzesze widzów i czytelników, wydawnictwa okazjonalne, wydanych na tę okoliczność kilka ciekawych tomów poezji. To wszystko  składa się na okazały dorobek organizacyjny w minionym roku. Wszystko zagrało jak w orkiestrze, na koniec roku, jeszcze w grudniu, mieliśmy okazję przedstawić sympatykom poezji program biograficzny, w którym przypomniano sylwetki poznańskich poetów.
-Dwie pozycje wydawnicze, trzy pozycje wydane przez Wydawnictwo Miejskie Posnania, kilka książek naszych koleżanek i kolegów. Po raz pierwszy w historii Listopada - do Leszna, Kościana, Śremu, Chodzieży i Wągrowca, zawitali poeci, którzy nie uczestniczyli dotąd w poznańskiej imprezie. Nowe twarze ale bardzo znane nie tylko w kraju. Tego oczekiwali od dawna czytelnicy, co podkreślano podczas spotkań autorskich, w bibliotekach i szkołach. Rok 2019 zamykamy na plusie.w wymiarze rzeczowym i finansowym.

Prywatnie czeka mnie w nowym roku duże wyzwanie - Złote gody rodzinne zbiegające się z jubileuszem debiutu zmusiły mnie do intensywnego wysiłku, i oto w przyszłym roku ukażą się trzy moje nowe pozycje: poezja, proza, szkice literackie. To wszystko począwszy od maja. Tyle planów, jak dopisze zdrowie i okoliczności - do zrealizowania.

Korzystając z okazji składam wszystkim moim znajomym Do Siego Roku, czytelnikom miłej lektury, poetom i poetkom życiowych sukcesów. 

JBZ