MATEUSZ DWOREK
Rocznik 1990. Absolwent UAM w Poznaniu prowadzi Zespół Fundacji Kultury Akademickiej. Nie posiada wielkiego dorobku ale ma wielki talent. Prowadzi w Poznaniu cykle spotkań poetyckich pod hasłem: "Literufka".
„wiersz
pomiędzy nocą a porankiem”
niebo
było niewidzialne jak powietrze w balonikach
czyste
koszule jaśniały niczym żagle albo duchy, patrzyło
niebieskie
drewno, dookoła roiło się od jeży i śmieci
wszyscy
słyszeli dyszącego psa.
pod
drzewami stały plastikowe krzesła i stoły
wyglądały
jak wierne psy w pustych izbach
cała
pustka świata zebrała się właśnie tam.
zbliżał
się poranek,
niebo
otwierało skubiąc wątłą zieleń.
„mokry
żużel kleił się do nas”
na
skraju piaskownicy czuliśmy ostrą krawędź życia
w
rogu mrówki turlały w pocie czoła
różowego dropsa,
białe
strużki światła nakłuwały spocone ciała, każdego dnia
nabijaliśmy
tuzin siniaków od biedy, my chłopcy z placu zbawiciela
tropiliśmy
lody śmietankowe jak pocisk termolokacyjny
namierza
asteroidę, na dorosłość nie było czasu chyba że
posłuży
za podpałkę. sentencja tego wiersza: nieśmiertelność
choć
naklejka na samochodzie wskazywała wręcz przeciwnie.
„chłodniej”
tutaj jest zawsze chłodniej
pozwolisz, że zostawię ciebie za oknem
i odwrócę nocną lampkę, popatrzę na ścianę
o czym myślisz gdy patrzysz na mnie zasypiającego,
który właśnie nerwowo
przewrócił się na bok?
niech małe piekiełko zrobi się tobie na twarzy
podeprzyj podbródek, aż przyjdzie dzień
następny aż rzeczy poprzestawia, miejscami dotkliwie
i dźwięk będzie nieznośny w w tym pustym pokoju
ale go nie usłyszysz
i nie oderwiesz wzroku
moje ciało nie jest tu po to
żeby zakumplować się z twoim
Kinga Weronika de Walla
Kinga Weronika de Walla – poznanianka, absolwentka kulturoznawstwa i psychologii społecznej. Ukończyła Państwową Szkołę Muzyczną I stopnia w klasie skrzypiec i fortepianu. Realistka z odchyleniem romantycznym i nieustającym zachwytem światem, który przekłada się na twórczość. Należy do Koła Młodych przy poznańskim oddziale Związku Literatów Polskich. Uczestniczka wieczoru debiutów w ramach Festiwalu Poznań Poetów w 2013 roku. Jej wiersze były nagrywane dla audycji internetowego Radia Liryka. Debiut prasowy odnotowała na łamach kwartalnika „Okolica Poetów” (czerwiec 2013). Laureatka II nagrody w OKP „Erotyk na krechę” (luty 2014) oraz I nagrody w OKP wiersza klasycznego „O Buławę Marszałka” (październik 2014). Publikowała na stronach internetowych „Odry” oraz Polskiego Kulturalnego Podziemia. W wolnych chwilach gra na skrzypcach, rysuje pastelami i czyta książki.
zbyt cicho na iluminację
gdyby nagle wszystkie latarnie
za oknami knajpy wybuchły
całą mocą światła, kłębiącego się
pod skorupą szkła grubego jak ta noc,
nikt nie pytałby o wartość energetyczną wyleczonej właśnie depresji.
Gdyby teraz zapadła ciemność, facet z naprzeciwka nie zdążyłby
poderwać kelnerki. Jeszcze nie wie, że przypadek to nie wszystko,
a psychologiczna głębia kolorów jest co najwyżej wątpliwa.
To tylko martwa gra. co z tego, że nie patrzysz mi w oczy,
kiedy mówię o miłości do dziwaków.
Niech coś pęknie, niech spełznie i rozwrzeszczy się
do białości, póki świat nie należy do nikogo.
Krzysztof Bielaszka
Krzysztof
Bielaszka – rocznik '83, bloger i poczatkujący poeta,
aktywista społeczny i kulturalny, żyje i pracuje we Wrocławiu. W swoich
tekstach zajmuje się głównie opisywaniem relacji międzyludzkich w kontekście
globalnej kondycji społeczeństwa oraz przemian, które w nim zachodzą. Prywatnie
pasjonuje go sztuka miejska oraz jej wpływ na przestrzeń publiczną.
Katabaza
Jak
wygląda słowo, o którym zapomniałem?
Na
zewnątrz dzieciaki spadają z huśtawek,
ja
pamiętam teledysk o bardzo chorej pani,
podeszła,
zapytała o papierosa, odeszła,
na
zewnątrz dzieciaki spadają z huśtawek.
Kostium
Iron Mana powinien być przeźroczysty,
pokazywać
wszystkie fragmenty mechanizmu,
jak
w zegarku w pudełku obok worka szronu.
Jak
wygląda słowo, o którym
zapomniałem?
Na zewnątrz
dzieciaki spadają z huśtawek.
Madryt Atocha
Pepa usiadła na kanapie, włączyła telewizor, odczekała
do końca wiadomości, wyłączyła telewizor i zaczęła krzyczeć.
Pepa nie usiadła na bombie, ona w nią wsiadła i teraz czeka
aż pociąg się zatrzyma, drzwi się otworzą, ludzie zginą.
Na trzy sekundy przed
Oto mężczyzna zabija swoje
sumienie i zjada je nad
studnią z tacki pełnej owoców.
W oczku wodnym dziewczynka
drapała od spodu lustro,
wirowała po skałach z pięści
nie wytrzymała prania.
Mikołaj Plank zmywa z siebie Babilon
I
Mikołaj ma trzy złote na karcie i to mu wystarczy
na wschód słońca, natręctwa oraz na bochenek chleba.
Na odpuszczenie sobie tego kraju to stanowczo za mało.
II
Przypomina mi rzewną piosenkę o starych butach i gitarze
ze szczęściem w tle. Mówi mi, że ją razem śpiewaliśmy,
dziś razem robimy niewiele, głównie palimy i pijemy.
Wspomina jeszcze wspólne rozmowy, potem tylko wspólne
milczenie, wreszcie wspólne nic, przez które przedzieramy się
jak przez wielkie morze, które się nam nie rozstępuje.
III
Mikołaj ma na koncie zbrodnię lecz on już się prawie wybaczył,
uwaga, on już się prawie wybaczył, odpuścił, wyczyścił i teraz
czeka na dzień kiedy to wstąpi w las, a las wstąpi w niego.
Na trzy sekundy po
Mówią, że śmierć przybyła:
trakcje złamały traktory,
nie szemrzą już telefony, w
oknac nie było nikogo.
Wpisz w wyszukiwarkę: miasto
jak lej po bombie grzmi niczym
paciorki – kolorowe drony.
Fragmenty z cudzego dysku
Ostatnio Bydlę się rozsiada
wszędzie.
Czy niebo nad nami jest czyste?
bo prawie nie widać słońca
Czy niebo nad nami jest czyste?
Ziemia pod niebem jest brudna
pełna wirusów i błędów
ziemia pod niebem jest brudna
Dziś trzeba wywiesić koszule
i stracic ostatnią szansę,
doczekać pory monsunów
Dziś niebo nad nami pochmurne
system się zbiera na burzę
O czym się nie mówi
W nocy miałem sen o Heraklesie,
o dwunastu pracach, które miał wykonać
Gdzie nastąpiły wydarzenia prowadzące do chorób?
na wyspie
Honsiu, w regionie Chūgoku, nad zatoką Hiroshima
w mieście w
Japonii, regionie Kiusiu, prefekturze Nagasaki
w mieście w
Indiach, w stanie Madhya Pradesh, na wyżynie Dekan
na wyspie w
USA, w stanie Pensylwania, na rzece Susquehanna
w mieście
Seveso, regionie Lombardia, prowincji Monza Brianza
w mieście w
USA, stanie Nowy Jork, nad rzeką Niagara
w mieście
na Ukrainie, obwodzie kijowskim, przy ujściu rzeki Usz
w mieście
Tōkai, powiecie Naka, prefekturze Ibaraki
w USA, na
wschód od Półwyspu Kenai, w zatoce Księcia Wiliama
w mieście Ōkuma, powiecie Futaba, prefekturze
Fukushima
Wymykam się
Wymykam się na oszronione pole:
tam ktoś mieszka bądź bywa,
trudno określić czy rzeczywiście
nigdy się nie dowiedziałem,
że faktycznie istnieje.
Patryk Nadolny
Nie ma zdjęcia poety i póki co nie będzie. Niech zaistnieje moja poezja- mówi- daję jej pierwszeństwo bo ma więcej do powiedzenia aniżeli ja. Patryk Nadolny odmówił mi bliższych danych o sobie, wiem tylko, że mieszka w Stargardzie Szczecińskim, ma 20 lat i pisze poezję i prozę. Tyle informacji o młodym poecie, zdecydowanie więcej mieści w sobie jego liryka, rzadki to przypadek dzisiaj kiedy celebrowanie własnego wizerunku jest środkiem do celu. Wątpliwego jak wszystko mierne wymagające medialnego natręctwa. Patryk Nadolny o sobie pisze tak:
Pewnego razu znalazłem w piwnicy zbiór wierszy i piosenek Edwarda Stachury (z taką niebieską okładką, tam też były jego przekłady)i zacząłem czytać. Z czasem postanowiłem popróbować własnych sił w materii słowa. Innym razem przed świętami Bożego Narodzenia 2008 roku coś mnie (ni z gruchy i pietruchy) tchnęło i napisałem swoje chyba pierwsze tekścidło w życiu. Jego treść i forma pozostawiają wiele do życzenia, zresztą rękopis dawno zagubiłem. Wydaje mnie się, że można zaszufladkować moją osobowość artystyczną w kategorii: wiecznie poszukujący szczęścia w literaturze rozbitek albo początkujący (całe szczęście) wagabunda. Poza tym nazywam się Patryk Nadolny i na chwilę obecną mam 20 lat.
|
Patryk Nadolny
Mistrzowie nie wrócili po arkusz papieru
1.
Noc dłuży się na długość co najmniej rękawka,
ubrana w mięso w rzeźniach i hałdy powietrza.
Światło z lampki i głoski odchodzą w zaświaty,
zbiegają po języku jak piętro po piętrze.
Styks formatu A4 przepływa przez biurko -
ta konkretna, pod dachem, w tym akademiku,
chociaż znacznie ich więcej wybija tej nocy,
w klubach go-go, burdelach i ze szklanek z wódką.
Chłopak ślęczy nad kartką i trzyma długopis
zamiast wiosła, przewozi pety w popielniczce,
to co pisze jest ruchem pękającym w wiośle.
2.
Chłopak wgryza się w światło, obgryza paznokcie,
nieco później znajduję go we własnym ciele,
skulonego jak kundla, gdy na deszczu moknie,
w formie rzeźby, ogrodów, fotografii z duszą.
Nawet Charon powstydziłby się na pokładzie
metafor, słów, na których osadza się nałóg.
3.
Duchy przodków wyrzucam nad ranem do śmieci
i czekam do dwudziestej na nadejście nocy,
kiedy pytam sam siebie jak długo rozwijać
się będzie w białych plamach własna mapa ciała,
czy na niej znajdę przejścia graniczne, czy lekyt
to tylko moja głowa z myślami jak winiacz
i jak daleko dojdę wiedziony tę mapą?
Zwłaszcza kiedy sny biją pod kołdrą na alarm.
4.
W wyobraźni buduję jaskinie przy kawie,
chociaż gwiazdy nie spalą się niebem ze wstydu,
odkąd wziąłem za trwałe, bezpieczne ogniska.
Kiedy stoję na moście przepływam jak wyrzut,
ale z rzeką, samemu nie jestem wart wiele,
a tempus fugit krzepnie na rozciętym palcu.
Gdy piszę – wmawiam sobie, że jestem przy berle,
choć żebrzę, aby kiedyś mistrzowie wrzucili
pod język frazy, które powrócą jak ptaki
z zimnych wierszy, dalekich i pustych pałaców.
5.
Gdy piszę – wers z osobna piętrem Wieży Babel,
pisać nie ma własnego powrotu: wypisać,
jako odejść, wyczerpać, odwrócić bieg zdania?
Zwłaszcza kiedy zatrzaśnie się między piętrami
źródłosłów – winda język wioząca w otchłaniach.
Maciej
Filipek
Maciej Filipek i pochodzi z Lubelszczyzny. Mieszka w delcie rzeki Wisły i Wieprza- miejscowość Dęblin, słynącej z lotniczej szkoły. Ma 30 lat, na co dzień zajmuje się pracą związaną z lotnictwem, studiuje również na Akademii Wychowania Fizycznego (nauczyciel wychowania fizycznego). Ma żonę i synka. Z poezją jest związany odkąd ukończył szkołę średnią, czyli jakieś 12 lat. Pierwsze teksty jednak się nie zachowały- ich miejsce było w koszu na śmieci, a pisanie po prostu porzucił. Do pisania powrócił ok. roku 2010, ale również nie było to nic poważnego, do momentu kiedy: jak wyznaje:, przypadkiem wysłałem swój tekst na ogólnopolski konkurs “Czerwona Róża dla Niej” im. Ireny Golec, dostałem wówczas wyróżnienie. Nie wiem, czy jest się czym chwalić, bo na drugi z konkursów wysłałem wiersz jako…moja żona (sic!). Był to konkurs na Jej uczelni, ale stawka uczestników i jury było przyzwoite. Małżonka, czyli ja, zajęła III miejsce i otrzymała niemałą nagrodę za to :) Jak widać, widocznie moje własne nazwisko jest jakieś niefartowne i dlatego postanowiłem publikować jako Krzysztof Grzebiliszewski (moje imię z Bierzmowania, a nazwisko panieńskie żony) :) Oprócz poezji interesuję się historią, szczególnie tą od III zaboru do końca II wojny światowej. Z racji tego, że moja żona jest prapraprawnuczką błogosławionego i pochodzi z bogatej, jeśli chodzi o kontekst historyczny, rodziny- ja mogę się dodatkowo napawać wydarzeniami sprzed kilkudziesięciu lat. Mamy pełno pamiątek, listów- np. bogata korespondencja babci mojej żony z jej ówczesnym narzeczonym Zbigniewem Safjanem (napisał scenariusz do “Stawki większej niż życie”), czy chociażby kilkadziesiąt listów z Auschwitz (żony pradziadka) . Mogę więc namacalnie uczestniczyć w tamtym życiu, co również wykorzystuję w swojej wyobraźni, twórczości
Tam ich nie szukaj, tam lecą żurawie,
Powinienem był wywróżyć z dłoni- dokąd
możemy dotrzeć na liściu. Mówiłaś,
te z wierzby są najdłuższe. Wystarczy, że
dmuchniesz, a dotkniemy brzegu. Albo
wnikniemy w kałużę tak głęboką jak stąd
i z powrotem. Jeden po drugim znikają psy.
Ptaki boją się pić, przykładam ucho- cisza.
Najwidoczniej zawyło tuż przedtem.
Państwo Stelmaszkowie powinni być bezpieczni
w pudełku po zapałkach z czarnym kotem.
Nie ma śladu, kręgi się rozeszły.
Zapachniało siarką.
Marta Raczyńska
Marta Raczyńska pochodzi Z Gąsawy na Pałukach, ma 22 lata. Drugim domem dla niej jest Kraków, gdzie studiuje archeologię i etnologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze próby pisarskie (które zresztą uważa za niewarte uwagi) miały miejsce
około 5 lat temu; po niedługiej przerwie do poezji wróciła wraz z rozpoczęciem
studiów, a więc przed trzema laty. Inspiracje czerpie z malarstwa, filmu,
kultury ludowej, starożytności; większość jej tekstów stanowi
odzwierciedlenie tego, czym pasjonuje się na co dzień. Miłość do czasów
zamierzchłych, fascynacja folklorem, mitologią – między innymi to właśnie one sprawiają,
że chwyta za pióro. Ogromny wpływ wywierają na nią również wspomnienia z
dzieciństwa, spędzonego w malowniczej wsi – do dziś pamięta odkrywanie
otaczającej ją przyrody; lasów, podmokłych łąk wraz z ich mieszkańcami.
Doskonale pamięta dom rodzinny, ze wszystkimi jego zakamarkami i pełnym
tajemnic strychem. Cieszy się, że udało jej się znaleźć sposób na to, by obrazy
zapamiętane z najwcześniejszych lat nie umykały w prozie codziennego życia.
W wolnych chwilach zajmuje się
rysunkiem, gra na gitarze, poczytuje poezję i prozę. Z ulubionych autorów: Bursa,
Bryll, Grochowiak, Brodski, Iwaszkiewicz, Myśliwski, Schulz, Witkacy, Gogol…
Nie ukrywam, że Marta Raczyńska jest jednym z największych talentów jaki pojawił się w ubiegłym roku. Skromna, pracowita, pisze poezję najwyższych lotów. Nie wątpię że jej debiut będzie zauważony, czytałem kilkanaście tekstów i jestem pod wielkim wrażeniem.
Kompozycja z otwartym oknem
Zresztą to nie był
finał, to była uwertura. *
Słońce
zlizało zimę z dachów. Nic więcej.
Mieliśmy
parę gwoździ i drewno kruche niczym
czerstwy
chleb. Tak mało nas było, choć każdy wieczór
zbierał
czyjeś cienie z poszycia. Nie uwierzysz, tatku,
mijał rok, a
modlitwy wciąż niosły zapach krochmalu.
O świcie
sen-jaszczurka wpełzał pod kamienie;
ciążył na
skroniach, niedośniony jeszcze.
Kiedy
nadszedł maj, koła wrzynały się w błoto,
w żywą ranę.
Dwie mile, droga u stóp miasta, twierdzy.
To w maju
przyjechał stryj. Prosto z Davos. Wiecznie
z papierosem
w ustach. Całował piersi Maliny i moje
włosy.
Trzeciego dnia zwieźli fortepian, czarny jak śmierć,
mogiła matki
po roztopach. Brzezina pęczniała w deszczu.
Nie wiem, co
dalej. Baby mówią, że pogoda.
Mamy dwa
krzyże i okno otwarte na oścież; powiało
od wschodu i
mówią, wyschnie – gościniec, ściana,
grób.
Jeszcze sny nie te. Ale kiedyś zelżeją.
* J. Iwaszkiewicz, Brzezina
Gabriel Ojrzanowski
Gabriel Ojrzanowski pisze o sobie tak: właśnie jestem w trakcie wydawania debiutanckiego tomiku, który niebawem ukaże się w Miniaturze, a i szykuje mi się nowy materiał, ale o tym będę myślał później. Cóż, nazywam się Gabriel Ojrzanowski, hehe, mam 21 lat obecnie mieszkam w Krakowie, aczkolwiek urodziłem się na Mazurach a wychowałem w małej, prowincjonalnej mieścinie na południu Polski, ściślej w Muszynie, co zresztą bardzo sobie cenię. W przyszłości chciałbym zostać Cyganem. Tyle młody poeta. Pragnie w przyszłości zostać innym etnicznie człowiekiem, poeta może wcielić się w każdą osobowość, Gabriel, co nie jest wykluczone, swoim lirycznym wędrowaniem znajdzie się w obszarach do których poezja jeszcze nie dotarła, albo ma ograniczony dostęp. Zwodniczy Cygan Gabriela przybliży nam klimat jakiego dotąd nie poznaliśmy, nie jest to deklaracja na wyrost, takie pierwiastki dostrzegam w jego pisaniu.
Oscillococcinum
Najbardziej wyszukane słowa kryją się pod językiem,
lecz nie sposób wydobyć ich znaczenia na wierzchnią
stronę mowy. Choćbyś przewracał oczami, gryzł zęby
i lizał, lizał użebrzone sklepienie nieba, najbardziej
wyszukane słowa, zawsze pozostaną w ukryciu
najgłębszych zaciemnień języka.
A nawet, gdy przyjdzie ciekawski pan doktor i powie:
"zrób aaaa, koniuszkiem języka zestrzel czerwień wargi"
(bo po pracy zajmuje się czynnie poezją i to tak na poważnie
-więc nie ma z czego robić sobie podśmiechujek)
A nawet, gdy przyjdzie ciekawski pan doktor i nic nie powie
tylko ten język ci, mówiąc brzydko, upierdoli, ( bo, właśnie
jest w pracy, więc na próżno szukać metafor) i tylko cmoknie,
mlaśnie, kąt ten obróci- to nic nie zobaczy prócz piany,
bo, słowa z głębin języka rozpuszczają się szybciej,
niż przekonanie, wiara, ciekawość w oczach ofiary,
niż wszystko inne.
Arkadiusz Kwaczek
Pisze o sobie krótko: mam 23 lata, szukam wiedzy, poezji, inspiracji i czytelników. Jest przed debiutem książkowym, publikuje głównie w internecie, zdradza nieprzeciętny talent, wgłębia tajniki wiedzy przy boku starszych kolegów. Wzorów do naśladowania unika, pragnie na swój sposób ogarnąć poetycki warsztat, dotychczasowe próby wyartykułowania własnego stylu przynoszą efekt. Czytałem niedawno teksty które znajdą się w debiutanckim tomie, i mogę powiedzieć, że jest to poezja nacechowana polotem, mimo niedużego doświadczenia podmiotu, emanuje dojrzałym spojrzeniem na wszystko będące przedmiotem dociekań. Podmiot zachowuje dystans, niekiedy wciela się w inną postać aby uwiarygodnić swoje położenie, zarówno w czasie jak i miejscach obcych, nigdy dotąd nie poznanych. To zrozumiałe. Poeta z Warszawy, ma szansę zaistnieć także jako prozaik, dał już temu dowód pisząc małe formy nacechowane liryzmem, niebanalne w przekazie
Dziewczynka z shamisenem
dziewczynko z shamisenem, nie zaciskaj zbyt mocno
plektronu w swojej drobnej dłoni. niech trzy struny
nie redukują jeszcze świata do dźwięków płaczliwych
jak skrzypce, a skrywanej miłości do głodu
kiedyś będziesz jakby czwarta żyła instrumentu
- cała z nylonu, lecz dźwięk, który wsiąknie w skórę
nie wypłucze cię z dokonanego wyboru
dziewczynko z shamisenem, popatrz na morwę w ogrodzie
kiedyś jej owoc ubierze cię w kimono, a ty oddzielisz
ciało od kobiety, naprężysz struny, zaśpiewasz o miłości
o tym jak czarne włosy dojrzewają nocą