sobota, 16 marca 2019

W samo południe




Wypić kawę, podaną w papierowym kubku, z Markiem Słomiakiem na Dworcu Zachodnim w Poznaniu, to znak, że coś się dzieje w środowisku poetyckim miasta Merkurego. Marek jak zawsze barwny w wypowiedziach, snujący ciekawe projekty do realizacji. Słucham i analizuję, nie komentuję ponieważ w określonym wieku, każdy może mieć świadomość nieograniczonych predyspozycji do wielkich czynów. Nie należy się temu sprzeciwiać, przynajmniej choć przez chwilę ktoś ma wrażenie swojej niezbywalności i ważnej pozycji w otoczeniu.  Za słowami zawsze idą czyny. Byle szybko, bo z czasem zapał wygasa, człowiekowi przychodzą do głowy nowe pomysły i zaczyna je słownie rozprzestrzeniać. Niekiedy to go zadowala, ale najczęściej poszukuje wsparcia finansowego i nie znajduje odzewu, więc odchodzi z kwitkiem.  Od pewnego czasu, coś takiego obserwuję w bezpośrednim moim otoczeniu.

W połowie marca wykaraskałem się z dokuczliwej choroby, trzy tygodnie zażywania antybiotyków, próby charakteru, odporności na bolesne skutki przewlekłej choroby. Nie takie próby przechodziłem w przeszłości, niedalekiej zresztą, więc teraz ze stoickim spokojem realizuję wszystkie zaległości, w tempie zawrotnym. Z dwa tygodnie ukaże się moja powieść ”Róże z Montreux”, zredagowałem kolejny debiutancki tom poezji, przyglądam się nowym tekstom, powstałym w okresie zimy z doskoku. Kształtuje się kolejny mój tom.  Mimo wszystko poezja jest mi bardziej przyjazna, proza wypruła ze mnie wszystko, co było możliwe. Czuję ulgę, jakby zdjęto ze mnie uprząż i puszczono wolnym w sam raz na wiosnę.

Jak długo można społecznie pracować?  Otóż jest pewna granica wytrzymałości fizycznej i psychicznej, w sytuacji kiedy brakuje wsparcia merytorycznego, gdy człowiek wykonuje wszystko od początku do końca, ponosząc za swoją pracę pełną odpowiedzialność. Na dłuższą metę jest to niemożliwe. To co miało sprawiać przyjemność staje się uciążliwością i zmusza do przedkładania obowiązków społecznych nad własne zdrowie i życie rodzinne. Tak być nie powinno. Nadszedł moment przestawić zwrotnicę.

Od początku marca jestem w cywilu. Poetyckie wojsko odsłużyłem. Bez awansu i blach, których aż zatrzęsienie w środowisku literackim, ale za to, z konkretnymi osiągnięciami, które mnie w pełni satysfakcjonują. Poznań mój zawsze był inny, w każdym okresie, i ludzie mający ze mną kontakt reprezentowali sobą coś ważnego, społecznie akceptowalnego. Co pozwoliło mi przetrwać najgorsze. 

Sobota, 16 marca 2019