czwartek, 25 grudnia 2014

wiersz wigilijny - 2014

Cicha noc, pogodna noc, zjedzone karpie.
Wiersz jak sernik z rodzynkami,
moje myśli przeniosły mnie do wybranki,
moje nogi poszły w danse macabre.

Fejsbuk huczy od przypraw pikantnych,
ucz się synu łaciny, synogarlica skruszała
w brytwannie. Zanim dopiję metaxę
bedę u niebieskich wrót, anioł - mój podmiot
zjawi się w izbie wytrzeźwień.

Graj mi lulaj i inne stada na warcie,
kiedy nie pojawił się mróz
poleżę w lodówce, aż się zjadą żałobnicy.

Cud w kanie lejdejskiej, uzdrowienie
Łazarza z Wildy przez pewną damę?

Imię jej jest odtąd - Dafne,

24.12.2014

wtorek, 23 grudnia 2014

wiersze dzieci















Wszystkie drogi prowadzą do ciebie, nie idę a biegnę,
krwawię. Pozostaje mi tylko wierzyć, że będzie
cudowne umieranie, w tobie.
                                                        Poeta nie potrafi
być pokornym przy kobiecie, poeta zastyga w cieple,
zasięg swoich ramion powiększa najdłuższym wersem
o kochaniu, skraca dystans, stosuje przerzutnie, nawet
lekceważy interpunkcję. Zapomina o kropce kiedy
trwa ekstaza. Dalej to już tylko pustka do wypełnienia.

Wtedy dopiero zjawiają się wiersze- dzieci. Smutne.



niedziela, 21 grudnia 2014

wiersze poety















Najbardziej wkurza mnie brak musztardy przy kolacji.
Wszystkie inne niedobory mogę znaleźć w wierszach
letnich. Pisałem je na fali jak surfista w skafandrze,
z zaszytymi na końcu rękawami. Były dobre jak wiśnie
soczyste, trafiły do słoików.
                                   
                                      Pestki trafiły do wierszy.

Obsiadują je wróble, zrzucają piórka puszyste, nie
lotne, dlatego nie mogą ruszyć się z miejsca. Byłem
w altanie stróżem, w domu jestem więźniem. Zimą
kiedy żaden wiersz mnie nie ogrzeje, ani wasze uwagi
ciepłe i wrzące czas mi śniegi powitać. Bo wiersze
tego nie zrobią, zawsze z twarzą zwróconą do dziewcząt.


piątek, 19 grudnia 2014

sen warszawskiego poety

Moje sny coraz barwniejsze; Warszawa da się lubić.
Poeta z Ochoty zgubił kluczyki samochodowe,
ale się przebudziłem kopnięty w głowę
podkutym butem. Nie wiem czy znalazł klucze,
nie wiem czy byłem jakiś czas maltretowany
przez szkopa.
                       Sobota rano: dzień zapomnienia
krzywd, odtwarzam kadry kręcone przez zmory,
Warszawa Ochota: dom po domu, barykada,
samochód poety, brak kluczyków, szpic buta.

Jednak wyszedłem z czegoś co przypomina kanał.

Prowadzący wprost do śródmieścia, burzowy.

Poeta w kanale, bo tylko tam są kwiaty i brawa.
O kluczykach i butach o Warszawie w Poznaniu.
Piszę nocą, bo tylko w mroku widoczna jest chwała.


piątek, 12 grudnia 2014

testament poety




Bywa że pragnienie śmierci jest większe
od pragnienia miłości, wtedy
piszę wiersze.  Golgota nie była wysoką skałą
a śmierć była tam pierwsza, u mnie
równina szeroka jak otwarta księga,
zaprasza czarnymi literami,
a jest białym krukiem.
                                     Zabawa
w berka kończy się złapaniem,
pozostanę przedramieniem w czyichś rękach.
i czaszką zamiast pucharu do wina.

Po kręgosłupie bluszcz będzie wędrował
a na piszczelach wiatr zagra kołysankę.


środa, 10 grudnia 2014

miłość poety



Moje cierpienie twoim nie będzie, boś anioł.
Moje marzenia nie wracają od ciebie,
moje wiersze nigdy nie będą piękne.

Jest w mężczyźnie miejsce kobiecych wypraw,
jest brzeg na którym może spokojnie usiąść
i ogladać gwiazdy. Jest też piekło.

Więc połóż dłoń na tym ołtarzu
z rozbitych skrzynek, butelek i puszek.

Twoją modlitwę niech podejmą ptaki
i tam gdzie krzywda - poniosą.

niedziela, 7 grudnia 2014

Noc poety




Dobranoc kochani, nie zasnę, nie napiszę o tym
rano, bo sen mnie ogarnie nazbyt jasny,
tak oślepiający jak jaśmin w fazie najwyższego
kwitnienia. Jestem obcy w swoim, jestem żywy
w martwym, czas pogardy fermentuje jak wino;
drożdże nienasycone - to są zjadane krwinki
a krew przypomina wodę. Jutro się nie zapali
ranek nawet nie błyśnie, będzie jak wilgotna
zapałka w ręku dziecka kiedy pragnie choinkę
ożywić. Dobranoc kochani, wasze jutro moim
nie będzie,  a wasze rano moją czarną kotarą.

sobota, 6 grudnia 2014

boczny tor



Poeta na parkingu samochodowym,
w nocy dorabia i pisze ten jeden jedyny wiersz
długi jak jego pasmo niepowodzeń,
walczy ze snem, który mu wciąż przynosi
ścierwo psa, symbol wędrówek za chlebem.

Poeta w nocy pilnuje drogich samochodów
a pod dachami mnożą się ambicje
a w snach kwitną orchidee i gasną paprocie.

Czasem ktoś z drogi błędnej zawita jak kamień.
Nic nie powie, nie zaprzeczy;
bo trudno nocą słowom mieć oczy.

środa, 3 grudnia 2014

Duży Format 2014




Wybić się ponad przeciętność    

Niniejszy almanach jest pierwszym wydaniem książkowym wierszy nadesłanych na drugą edycję konkursu poetyckiego Fundacji Dużego Formatu - 2014.  Wybór wierszy stanowi przekrój autorskich propozycji zróżnicowanych warsztatem, rodzajem prezentowanych poetyk, formą, językiem, oraz dykcją. W odróżnieniu od większości almanachów, ten wyróżnia się brakiem ograniczeń natury regionalnej, środowiskowej, tematycznej. Nie posiada żadnych cech wiążących autorów, jedynym wspólnym mianownikiem jest idea będąca podłożem przyjętej przez Fundację misji wspierania literatury i sztuki. 
    Tegoroczna edycja konkursu nie była czymś wyjątkowym - jeśli chodzi o poziom artystyczy nadesłanych zestawów. Jak zawsze "pokutuje" tzw. zbiorowość, niby głosy własne a jednak w chórze obowiązujących kanonów, utartych szlaków poetyckich. Jeśli trafił się osobny głos, to był widoczny zaledwie w kilku tekstach obszernego zestawu. Jakby na potwierdzenie tego, że trudno jest uciec od pewnych nawyków językowych, trudno utrzymać własny styl nacechowany czymś na pozór nowym, rokującym na dłuższą metę odrębność. Dlatego wybór do nagród był bardzo trudny a w końcowym bilansie po nadesłaniu przez autorów projektów tomików, zaczęły się schody podczas selekcji tekstów do druku.  Potencjał liryczny obserwowany w ostatnich latach jakby się wypalił, nic dziwnego, tak bywało w przeszłości i tak będzie to przebiegać, przeplatane pojedynczymi deklaracjami odmienności, które nie tak łatwo rozstają się z obowiązującymi kanonami.  
     Mariusz Cezary Kosmala zaimponował jurorom elegancją, spójnością i konsekwencją swoich tekstów, tomik zdecydowanie wyróżnia się spośród pozostałych propozycji. Podobnie Radosław Sobotka poeta z Wrocławia, zaryzykował nadsyłając zestaw wierszy opartych na języku trudnym, popadającym w neologizmy, zwroty środowiskowe, korzystając z tropów typowych dla środowiska, w którym dorastał. Przebija w jego wierszach kult człowieka doświadczonego żywiołami cywilizacji.      
   Tomasz Smogór poeta z Kłodzka zbyt długo "przebywał" w poczekalni rzeszowskiej Frazy? Zauważony przez krytykę kilka lat temu dopiął wreszcie swego, nagrodzony tomik wyróżnia się rozpoznawalną dykcją, nie jest jednak czymś wyjątkowym w porównaniu z innymi tomikami tegorocznych debiutantów, ale wybija się ponad przeciętność debiutów ostatnich lat. Pozostali poeci nominowani i wyróżnieni drukiem w almanachu - prezentują ciekawe zestawy wierszy. Na pierwszy plan wybijają się takie nazwiska jak: Gabriela L. Cabaj, oscylująca w kierunku rustykalizmu, Michał Kiliński operujący krótką frazą, preferujący metajęzyk, poeta na dorobku zaangażowany czynnie w muzykę. Przemysław Janiszko, znajdujący się w kręgu poetów rokujących, bardzo bliski Poetyckiego Połowu. Kacper Pietrenko, młody chłopak mieszkający na Środkowym Nadodrzu, anglista, eksperymentujący kompozytor i instrumentalista, próbujący swoich sił w tworzeniu cyber-poezji.   Godna uwagi w najbliższej perspektywie jest Dominika Baraniecka z Podlasia, mimo młodego wieku pisze bardzo ciekawą poezję pokrewną obszarom rustykalizmu. W jej wierszach czuje się atmosferę rodzinnego domu, kreacje są niebanalne, podobnie język- lekki, nienaganny stylistycznie, sporo w nim odkrywczych metafor. Niewątpliwie ma szansę wczesnego debiutu.  Z nominowanych do debiutu warto przedstawić sylwetkę Krzysztofa Konrada Kurca z Pruszkowa, poetę, który nadal czeka na swoją pierwszą książkę. Nadesłany przez niego zestaw znalazł się wśród nominowanych, mamy nadzieję, że Krzysztof Kurc niedługo zadebiutuje?     To nazwiska najważniejsze w almanachu, tutaj warto wymienić jeszcze Grzegorza Łączyka z Brzegu, bardzo dojrzałego poetę przed debiutem, także poetkę ze Śląska- Ewę Kaczówkę. Z nowych twarzy warto wymienić poetkę z Nowego Tomyśla, Kingę Weronikę de Walla. Jest na dobrej drodze w kierunku własnego języka, przed nią wiele pracy, a czas może być jej sprzymierzeńcem jeśli pragnie zaistnieć dobrym debiutem.  Z poetów po debiucie bardzo dobrze zaprezentował się Marcin Sztelak z Wrocławia, nadesłane teksty pretendowały do nagrody głównej, gdyby była taka możliwość kolejny tomik tego poety ujrzałby światło dzienne w oficynie Dużego formatu? 
    Premierowy almanach poezji Dużego formatu zapoczątkuje wieloletni projekt promocji i wspierania twórczości literackiej, przyjęty do realizacji w ramach działalności Fundacji. Działalność statutowa obejmuje także edukację artystyczną dzieci i młodzieży, wspieranie sztuk wizualnych i medialnych. Literatura jest trzonem działalności, a oficyna wydawnicza fundacji skupi się na poetyckich debiutach. W drugiej kolejności wydawani będą autorzy z dorobkiem oraz tematyczne  serie wydawnicze ze szczególnym uwzględnieniem dziedzictwa narodowego. Poezja płynie szeroką strugą, piętrzy się, rozlewa jak rzeka na wiosnę, jedna jaskółka niczego nie zwiastuje, pewne regulacje są konieczne, o czym świadczą wielorakie inicjatywy podejmowane przez środowiska artystyczne, integracje, skupianie wokół instytucji ludzi z talentem, udane próby zaistnienia na skalę ogólnokrajową. Duży Format  jest już w tej grupie, nazwijmy awangardowej, wyróżniając się otwartością na wszystkich, którzy mają ambicję dokonać czegoś szczególnego. W tych niełatwych czasach dla kultury.

Książki Dużego Formatu 2014











niedziela, 30 listopada 2014

Drzwi do wyobraźni

Teksty nadesłane na Konkurs Literacki Amici, podbudowały moją wiedzę o stanie twórczości uczniów szkół gimnazjalnych i licealnych. Przyznam, że mimo stałych kontaktów ze środowiskami literackimi nie przypuszczałem, że w najmłodszych grupach wiekowych znajdują się twórcy prezentujący wysoki poziom artystyczny, zarówno w poezji jak i prozie.  W przeciwieństwie do zorganizowanych środowisk literackich, młodzi twórcy wywodzący się ze szkół zaskakują naturalnością, czystym płynnym pisaniem, oryginalnością w kreowaniu postaw lirycznych, trudno doszukać się u nich epigonizmu, chociaż w prozie fascynacje literaturą fantasy, są bardzo częste. To oczywiste, sporo książek tego gatunku literackiego od wielu lat pojawia się na rynku, każde pokolenie ma swoją „obowiązującą” literaturę, swoich bohaterów do naśladowania. W miarę dorastania zmieniają się upodobania, aż do procesu autokreacji przy wykorzystaniu własnego talentu. 
   Tegoroczny konkurs przyniósł wiele ciekawej lektury, pojawiło się (moim skromnym zdaniem) kilka talentów na miarę krajową. Bo jak inaczej nazwać autorkę kilku wierszy, w których błyszczy czyściutki rodzimy język liryczny? Talentem można określić autora wierszy, w których znajdują się elementy surrealizmu, obrazujące w sposób zrozumiały rzeczywistość przez niego postrzeganą. Talentem można nazwać autora, który próbuje w dość udany sposób posługiwać się metajęzykiem, Udane konfabulacje, próby pisania ekfraz, udane próby prozy poetyckiej- to wszystko dostrzegłem w tekstach konkursowych. 
   Wybór najlepszych tekstów nie był sprawą łatwą, dlatego wszyscy uczestnicy konkursu spisali się na medal, dlatego almanach pokonkursowy jest także sukcesem organizatorów, a szkoły prezentowane przez laureatów mogą być dumne ze swojej pracy z młodzieżą. Literatura jest papierkiem lakmusowym tego wszystkiego, czego dokonuje się w szkołach. Nie zawsze to jest widoczne, na co dzień, takie konkursy wyzwalają w uczniach drzemiące talenty, zachęcają do dalszych prób pisania.  Jest w tym też, jakiś splendor.



   Piątkowy wieczór na długo pozostanie w mojej pamięci. Finał konkursu literackiego w którym uczestniczyli uczniowie szkół gimnazjalnych i licealnych z terenu województwa Wielkopolskiego, miał znakomitą oprawę teatralną. Wystąpili uczniowie- aktorzy miejscowego Zespołu Szkół Ogólnokształcących.  Na spektakl słowno - muzyczny, złożyły się teksty laureatów konkursu literackiego( poezji i prozy). Znakomicie skomponowane widowisko, dramaturgia w oprawie muzycznej a także nowoczesny taniec, przeplatany pantomimą- dało w sumie wielobarwny obraz  który widownia przyjęła z  olbrzymim aplauzem.
  "Teatr w przejściu", teatr szkolny w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Poznaniu działa od sześciu lat. Ma w swoim dorobku wiele przedstawień, inscenizacji, uczestniczy z powodzeniem w przeglądach na terenie kraju. Założycielką teatru, i prowadzącą zespół aktorski jest Hanna Szeląg, znana poznańska poetka, kierująca także Stowarzyszeniem pomocy dzieciom i rodzinom - Amici.  
  Po spektaklu odbyło się ogłoszenie wyników konkursu, laureaci otrzymali cenne nagrody, dyplomy i upominki. Wręczono także dyplomy i pamiątkowe statuetki opiekunom artystycznym młodych twórców. Jurorzy dokonali podsumowania a na koniec każdy z laureatów mógł podyskutować z wybranym jurorem na temat swojej twórczości.

Wyniki konkursu:

Poezja

I   miejsce -  Szymon Wieczorek, II LO w Poznaniu
II  miejsce – Aniela Walkowiak, Gimnazjum Dwujęzyczne  im K. Marcinkowskiego w Poznaniu.
III miejsce – Julianna Maj,  III LO w Ostrowie Wielkopolskim

Wyróżnienia –Klaudia Daszkiewicz, XI LO w Poznaniu. Zofia Marek, Gimnazjum nr 26 w Poznaniu ,Kinga Kasprzak, XVII LO w Poznaniu. Paweł Ślosarczyk, III LO w Lesznie.  Julia Bacik          Zespól Szkół Urszulańskich w Poznaniu.

Proza

I   miejsce – Adrianna Cieślińska, ZSO Gimnazjum Dwujęzyczne w Śremie
II  miejsce – Gabriela Michor, XVII LO w Poznaniu
III miejsca -  Zofia Janicka, VIII LO w Poznaniu
                   Joanna Witkowska Zespół Szkół Urszulańskich w Poznaniu.

Wyróżnienia - Barbara Janicka, VIII LO w Poznaniu. Paulina Piątek, LO im Marii Magdaleny w Poznaniu. Kinga Kolenda, LO XVII Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr4 w Poznaniu. Julia Paterczyk  Gimnazjum Dwujęzyczne Im, J.Wybickiego w Śremie. Klaudia Rodziejczak, VI LO w Poznaniu.  Jakub Garbala, II LO w Lesznie. Dagmara Torlop, Gimnazjum nr 26 Zespół Szkól nr 4, w Poznaniu. Iga Chrzanowska Gimnazjum Dwujęzyczne w Śremie.                                                                                                                                                                       
Jury pracowało w składzie:
            Jerzy Beniamin Zimny, przewodniczący.   
            dr. Irena Jezierska, członkini jury
            dr. Olga Soporowska-Wojtczak, członkini jury


GALERIA 
               


                                                           omówienie konkursu
                                                       sympatyczni konferansjerzy
                                                         kawiarenka w kuluarach teatru
                                                      zespół "Teatru w przejściu"
                                                            nagrody dla laureatów konkursu
                                          w rozmowie z Kingą Kolendą, autorką ciekawego eseju
                                                                         Jury

Poznań, 28 listopada 2014 r. 

sobota, 29 listopada 2014

spacer poety





















spacer poety


Co cię tak naprawdę wkurwia, pytałem poety
w cafe bistro. Życie - odpowiedział.

Wypiliśmy po piwie, w tym czasie inny poeta
kiwał się na krześle, publiczność jakby
z konieczności żywa. Poznań nasz się kurczy,
na Wildzie opada kurtyna, żeby jeszcze Dębiec
się uchował z nami, dalsze okolice milczą
w centrum już nie pojawi się orkan o imieniu Andrzej.

Moje myśli zebrały do kupy to wszystko,
kolega zniknął ze swoim wkurwem,
długo kluczyłem ulicami aż zjawiła się mgła,
okryła łęgi dębieckie czule jak matka.

Szedłem wbrew świadectwu, nagi
pokryty kurzem a Warta płynęła na prawym
policzku miasta. Jak łza.

29.11.2014


piątek, 28 listopada 2014

Najlepsza książka XXXVII Międzynarodowego Listopada Poetyckiego 2014

                                                                    PROTOKÓŁ
z posiedzenia kapituły Konkursu „Na najlepszą Książkę Roku 2014”
          odbytego w dniu 17.10.2014 w Oborach k. Warszawy.
Kapituła  w składzie:
1. Marek Wawrzkiewicz, przewodniczący – poeta, krytyk, prezes Związku Literatów Polskich
2. Paweł Kuszczyński, członek – poeta, krytyk. prezes Oddziału ZLP w Poznaniu
3. Jerzy Beniamin Zimny, sekretarz – poeta i krytyk literacki.
po rozpatrzeniu zgłoszonych do konkursu 59 książek poetyckich  postanowiła przyznać tytuł najlepszej książki XXXVII Międzynarodowego Listopada Poetyckiego, tomikowi poezji pt. Wiersze na kartki, autorstwa Agnieszki Tomczyszyn- Harasymowicz z Głuchołazów, wydanej przez Zaułek Wydawniczy Pomyłka w Szczecinie.

Ponadto, kapitula postanowiła wyróżnić następujące książki:
            „Chwile siwienia”, Jerzego Fryckowskiego, z Dębnicy Kaszubskiej
            „Kiedyś”, Tadeusza Zawadowskiego, ze Zduńskiej Woli.

Uzasadnienie:

Książka Agnieszki Tomczyszyn-Harasymowicz zaskakuje przemyślaną spójną kompozycją. Od początku do końca poetka konsekwentnie prowadzi tematy ujęte w sposób niekonwencjonalny,  daleki od panującego koniunkturalizmu, kreuje swój świat wewnętrzny, świat uczuć, postrzegań - w konfrontacji z przeszłością nie wykraczając po za ramy realizmu. Zaskakuje językiem świeżym, trafnym, w którym dominują odkrywcze skojarzenia faktów i obrazów z przeszłości wprowadzanych w przyszłość. Odmienne, osobne metafory sytuacyjne  układają się jakby w filmowe kadry tworząc barwną dramatyczną opowieść podmiotu lirycznego, z którym bez trudu utożsamia się czytelnik. Jest to książka ważna, jest to książka uciekająca od utartych kanonów językowych,  znakomicie wykreowana.








czwartek, 27 listopada 2014

śmierć poety





Wiersz ten będzie miał tragiczny koniec.
Dlatego, że widziałem dzisiaj krew na ulicy,
dlatego że słyszałem syreny.

Wiersz będzie miał środek kosmiczny,
wystartują rakiety, spadną komety ogniste.
Wszyscy będą rozebrani i wyjdą na mróz
aby zrozumieć nagie dzieciątko w kołysce.

Krzemień potarty kamieniem błyszczy,
w wierszu jest polana a na niej lotnisko,
będziemy lądować na plaży twarzą w poduszce.
I tak warto było wszystko od kołyski.

Noc to piernik lukrowany mgłą,
sen nie to samo co czapka niewidka.
Aby koniec miał drzwi poeta wisi na sznurku,
śpiewa głosem zawiasów, milknie mysim piskiem.


Nie ma ja, jest ja - pień z liczbą słoi odpowiadającą śmierci, ona nie znosi rdzenia woli spiralę rozgrzaną do czerwoności, gdzie mech tam korzenie, gdzie korzenie tam gleba rozsmakowana w kościach, gdzie kości tam droga do nich, a na tej drodze ubiegłoroczne liście mirabeli, maleńkie listki które nie zdążyły owoców ocalić.























wtorek, 11 listopada 2014

Na lirycznym odwyku


Piotr Bagiński pochodzi z Ciechocinka, był uczniem Janusza Żernickiego, Nasze spotkanie po latach skwitował takim oto wywodem:  "Doszedłem kiedyś do wniosku, że imprezy literackie, a szczególnie konkursy, których laureatem byłem ,nota bene, ok. 70 - 80 razy, były pretekstem do "nachlania się". Mam wrażenie, że już mi napicie się nie grozi, natomiast... kilka lat temu eksperymentalnie wysłałem wiersze na pewien konkurs. Wygrałem. Pojechałem i...upadł mit o  tym że środowiskowe rozmowy są wartościowe i rozwijają intelektualnie. Byłem jedyną trzeźwą osobą przysłuchującą się bełkotliwym monologom kilku niesłuchających się nawzajem, skondinąd dobrych, wartościowych, poetów. Poza tym nie jestem pewien, czy chce mi się przeciskać przez tłum literackiej szmiry. Dużo złego można powiedzieć o czasach komuny, cenzurze itd. itp. ale trzeba przyznać, że kryterium "drukowalności" zalewowi szmiry i  grafomanii  zapobiegało...a może to tylko moje lenistwo...Piszę powieść autobiograficzną. Zmotywował mnie argument użyty przez kilka osób, że "trzeba dać świadectwo".
Życie na marginesie społeczeństwa literackiego wcale nie jest takie złe. Poeta który wcześniej zaistniał nie musi bez przerwy publikować".

     Nie musi, ale większość poetów chce  wydawać, tylko nieliczni na marginesie społeczeństwa literackiego próbują przetrwać okres papierowego potopu. Świadomie, z premedytacją, w nadziei że wyjdą z twarzą nieskalani epigonizmem.  Paczka poetów wywodzących się z robotniczych dzielnic Poznania jest coraz mniej liczna. Nie pojawiają się nowi, tradycja poezji pisanej na kamieniu dobiegła końca. Są poeci młodego pokolenia ale gustują w salonach, każdy na swój sposób próbuje koegzystować w środowisku zwanym umownie- literackim? A w konsekwencji jest to wędrówka w osamotnieniu mimo, że kontakty są bardzo częste. Nie przekładają się  jednak na zbiorowy proces konsolidacji zwany kiedyś szkołą poezji. Była szkoła poznańska, wroclawska, krakowska, dzisiaj tak można określić działalność promocyjno-edytorską stowarzyszeń, klubów, organizacji kulturalnych, ale żeby skupiały one twórców według określonego klucza, tego nie można powiedzieć. Obecnie po transformacjach  społeczno-gospodarczych,  o sile poezji decydują jednostki, i dobrze, bo to normalność, przy czym inaczej wygląda podział środków na finansowanie sztuki, ich dystrybucja ma charakter indywidualny, są określone priorytety, a beneficjentami nie zawsze są autorzy na to zasługujący. Dotyczy to głównie dotacji pochodzących z samorządów i innych organizacji pozarządowych.  Tylko w nielicznych przypadkach istnieją ogniwa oceniające jakość projektów, kwalifikujące do finansowania ze środków publicznych. 

       W ubiegły piątek odbył się w Poznaniu turniej jednego wiersza "O pierścień Dąbrówki" Piotr Bagiński zdobył jedno z wyróżnień w postaci "kromki chleba" - płaskorzeźby. Organizatorem konkursu jest Jerzy Grupiński, prowadzący od wielu lat klub literacki. Frekwencja była dla wielu zaskoczeniem, przyznam- tylu uczestników biorących udział w turnieju, dawno nie widziałem. Dlatego Jury pod przewodnictwem Ewy Najwer miało niełatwe zadanie. W rezultacie, jednogłośnie wybraliśmy wzruszający wiersz autorstwa znanego poznańskiego poety Andrzeja Sikorskiego, poświęcony pamięci "cichociemnego" Przemysława Bystrzyckiego. Wśród wyróżnionych znalazł się Marek Słomiak były prezes Koła Młodych przy ZLP. Przez moment miałem wrażenie, że znajduję się w Kawiarni Literackiej przy Starym Rynku, gdzie trudno było wcisnąć szpilkę podczas organizowanych tam corocznie turniejów wierszy o Poznaniu? Łucji Danielewskiej już nie ma wśród nas, ale Jerzy Grupiński działa nadal, a w Dąbrówce pojawiają się ostatni z paczki - co tak miastem wstrząsałi znakomitą poezją. Idzie ku dobremu (może wracają do dawnej świetności) kontakty poetów środowiskowych miasta.  Szczególnych poetów związanych z miejscami o znaczeniu historycznym dla poznańskiej liryki. 



w dolnym rzędzie drugi od lewej Piotr Bagiński, obok niego Edward Popławski. Wśród stojących "rodzynka" paczki- Dagmara Zimna.

Piotr pisze obecnie prozę o tamtych latach. Trzymam kciuki i życzę wytrwałości.

Jerzy Beniamin Zimny 



czwartek, 6 listopada 2014

Spotkanie w Komornikach w ramach XXXVII MLP


Spotkanie z literatem Jerzym Beniaminem Zimnym


GOK Komorniki organizuje spotkanie z literatem Jerzym Beniaminem Zimnym. Spotkanie odbędzie się w bibliotece szkolnej Gimnazjum w Komornikach. Jerzy Beniamin Zimny
to poeta, krytyk literacki, urodzony w Kargowej w 1946 r. Absolwent Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Poznaniu. Laureat wielu konkursów, m.in. „Zielonej Wazy”, „Milowego Słupa”, „Turnieju Wierszy o Poznaniu i Wielkopolsce”. Publikował wiersze w „Nadodrzu", „Nurcie”, „Literaturze”, „Frazie”, „Znaj”. oraz w almanachach i antologiach. Współpracuje z portalem: Poezja-Polska.







W dniu 6 listopada spotkałem z młodzieżą w podpoznańskich Komornikach. Przyznam, jechałem tam pełen obaw, ponieważ nigdy dotąd nie miałem okazji występować przed młodymi ludźmi z gimnazjum? To nie to samo, co wieczór autorski, to zupełnie inna płaszczyzna kontaktu, wiedziałem, że najłatwiej jest młodych ludzi zrazić do siebie mówieniem na tematy im obce. Postanowiłem wcielić się w lektora, który czyta komentarz do niemego filmu. Scenariuszem były obrazy i fakty z mojej powieści Gromnica. I wyszło, nawet nie wiedziałem jak minęła programowa godzina. Jeszcze podczas przerwy odpowiadałem na pytania młodzieży, a książki –prezenty, mimo że zabrałem ich sporo, zniknęły ze stolika. Było mi przykro - pierwszy raz znalazłem się w takiej sytuacji, obiecałem uczniom za pośrednictwem biblioteki dostarczyć więcej egzemplarzy, jak również, w niedalekiej przyszłości, częściej odwiedzać Gimnazjum w Komornikach.

  Początek spotkania był dla mnie olbrzymim zaskoczeniem, odczytano kilka moich wierszy wyłowionych z Internetu. Młodzi ludzie czytali a ja zastanawiałem się czy są to moje wiersze? Z dawnych lat, wiersze niektóre bardzo odległe, zapomniane, docierały do mnie z taką mocą, że w moich oczach pojawiły się łzy? Rzadko zdarza mi się coś takiego. A jednak.  Wiersze wychodzą z domu i nigdy nie wracają? A jeśli wracają to w ustach innych. Te wiersze, które nie znalazły u mnie należytej oceny, rzadko drukowane - dzięki internetowi trafiają do czytelnika?  Jeszcze raz potwierdziła się stara prawda-, że poeta nie powinien sam podejmować decyzji, które teksty mają trafić do druku. Niestety, wiele wierszy wklejanych przeze mnie na poetyckich portalach nigdy nie trafiły do książek. W Komornikach młodzież udzieliła mi srogiej lekcji jak należy podchodzić do własnej twórczości.

     Uczestniczyłem w różnych środowiskach, spotkania autorskie udane i mniej udane, jednak nigdy nie zdarzyło mi się, aby uczestnicy spotkania byli tak dobrze zorientowani w tym, co robię. Młodzież takie spotkania traktuje poważnie, potrafi się do nich przygotować, potrafi lepiej korzystać z Internetu, potrafi wykorzystywać teksty poetów do celów szkoleniowych. Jak dotąd tylko w Bibliotece Darłowskiej, tamtejsi członkowie klubu literackiego w podobny sposób traktują zaproszonych autorów. Nawet są osoby piszące na te okazje krótkie szkice krytyczne.
  
     W tym tygodniu, trudnym dla mnie, spotkanie w Komornikach było wydarzeniem, które na długo zapadnie mi w pamięć. Przy okazji chcę podziękować władzom Gminy Komorniki, Dyrekcji tamtejszego Gimnazjum, i kierownictwu szkolnej biblioteki. Jechałem tam z duszą na ramieniu, a wyjechałem uskrzydlony empatią młodych ludzi, uczniów klas gimnazjalnych. Chylę czoła przed ich wychowawcami, przed ich postawą liryczną, tak liryczną, bo taka panowała atmosfera na sali. Życzę sukcesów w nauce, sukcesów zawodowych, i dziękuję za tak miłe przyjęcie.

Jerzy Beniamin Zimny  















czwartek, 9 października 2014

koniec postmoderny



Ciało trzeba utopić, jest niepotrzebne poecie.
Z ciałem trzeba jak z opakowaniem po butach.
Bez ciała można pójść na autorski wieczór.
Wiersze nie lubią ciała bez względu na płeć.

Ciało pachnie, ciało śmierdzi, z ciałem się idzie
po chleb. Po głód nie trzeba iść, głód liryczny
ciała nie obchodzi, ciało trzeba utopić. Niech
tęskni za poezją, w której panuje język języków.




Mój ostatni dylemat co zrobić z własnymi nogami,
obciąć - ale ból, połykać pigułki w nadmiarze, czy
może lepiej alkohol rozcieńczany. Dłonie nie przyjmą
do wiadomości tego sygnału, mózg może wydawać
inne rozkazy, do czasu, bo sam odbiera sygnały
z podświadomości: wskaż mu drogę do własnych
nóg, powiedz co trzeba zrobić z bólem, nadmiarem
alkoholu. Wyjściem jest zegarek a rozwiązaniem
trwoga, bo już niewiele dzwonów bije dla nas.

Mój ostatni dylemat to jak przekroczyć próg
bezsilności, coraz wyższy mimo, że ciągle ten sam.
Łatwiej wynieść w trumnie nogi przy pomocy
obcych rąk. Nie ma pytań zawsze jest droga, nie
ma odpowiedzi zawsze jest język gotowy coś zmienić.
Tak - język nowomowy, Tak - mowa nowego języka.
Wtedy wiadomo co zrobić z własnymi nogami.  




środa, 1 października 2014

Nowe wiersze

Dylemat


Mój ostatni dylemat co zrobić z książkami. Inne rzeczy
trafiły pod strzechy, książki trafią innym trafem,
przypadkowym kanałem. Nie mam wizji co dalej, jestem
na wizji w niebieskim kanale, co zrobić z książkami
co zrobić z sobą, z tyloma tytularnymi grzbietami.

Książki jak wypełnienie przestrzeni, w której życie
i śmierć panują nad ładem wszechrzeczy. Panują
nad moim nieładem, podzielnie a jednak są momenty
nierównowagi. Ważą się słowa o przyszłości, małe
rzeczy urastają do wyższych form, wielkości w niebyt
odchodzą. Mój ostatni dylemat – co zrobić z sobą.






Jesień 1997



Niech ci glina lekką będzie
w dębowej trumnie, bo inne zgniją.

Glina zatrzymuje wodę,
ojciec kiedy przesadzał brzoskwinię
powiedział: w te piachy trzeba dać
tłuste podłoże. Owoce potem
były dorodne, ale ojciec umarł.

Umarła mama świadek wyczynów
ojca, wszystkie psy poszły do gleby
inne drzewa też szlag trafił,
sąsiadów żegnałem co roku,
koledzy wybierali zimowe terminy.

Jesień otwarła swój sekretarzyk;
w nim gęsie pióro i pełno liści,
zaczyna na nich pisać imiona:
klon, dąb, jesion- pseudonimy
przyjaciół- już nie ma przyrostu
słojów, rdzeń pamięta nasiona.






z albumu



Babcia umarła na polu:
podwójne żniwa mówiono we wsi.
Zabrałem babcię do wiersza,
wtedy jeszcze kapało mi z nosa mleko
wiersze były z masła i chleba.

Dzisiaj jest w nich cierpliwość,
sierp i fotografia ojca
kiedy uschła śliwa.

Jutro będzie zrezygnowanie
nasycone szkliwem,
aby słońce miało od czego
się odbić,
jeśli trumna będzie z desek

przydrożnego drzewa.






Czerwone szpilki


Nie musiałem daleko szukać, szczęście leżało na ulicy,
ślad damskiej szpilki, wyraźny jak szkarlatyna
urwał się  w pobliżu tramwajowej pętli. Co było robić

wsiadłem do ósemki mając nadzieję że spotkam
właścicielkę czółenek. Jeszcze tego dnia jeździłem
numerami po mieście aż zrobiło się ciemno. Zrobiło

się granatowo w wejściu do jednej z kamienic,
na klatce schodowej jarzył się ognik. Czyjeś serce
w czymś ręku -  pomyślałem wypatrując czółenek.

Tej nocy spałem na klatce schodowej
owinięty muzycznym szalem śniąc czerwone szpilki.







koniec lata w Bobolinie


Długo jeszcze będę czekał na Godota
albo on czeka na mnie cierpliwie od lata.
Było miło pod parasolami, deszcz
wszystkich bratał w pasażu apollo.

Bratali też grajkowie na deptaku,
i podwórkowa kapela przy molo,
a Godot się opalał w czyimś wcieleniu.

Pewnie za kilka dni usłyszę o morzu
że się przewala, dokąd wyjechał Godot
w damskim wcieleniu, daleko mi do
ciebie pani od nastroju, jeszcze dalej
mi do siewcy snów różowych, a już
całkiem niedostępne obszary zalesione
spokojem - gdzie można zbierać runo
i nazywać je kobiecym łonem.



Jesień



Bezdomne koty szykują się do zimy,
poeci przez całe życie wychodzą z zimy.

Nie zaprzeczaj historio, że jest inaczej
tobie zmieniano buty i szynele, poetom
zmieniano prycze, a dzisiaj zmiany
dotyczą stanu choroby. Poeci siedzą
na miedzy a jest to granica martwego.
Tu żadne zboże piasek nie urodzi
rzucany w oczy. Schowaj się i nie wychylaj
głowy, jutro spadnie śnieg, pojutrze
zamknie oczy rumianek. Za tydzień
nic nie zaskrzeczy, za miesiąc plama

jak plazma rozlana. 





kopcowanie milości


Dziewczęta wkładają cieplejsze pończochy,
chłopi prostują grzbiety po żniwach,
a ja w swojej norze gromadzę zapasy

na zimę. Od południa dzieli mnie śląska
pokrywa, od północy wzgórza morenowe,
byłem w piekle dojrzewać dla takiej jednej
z osiedla, wyszło jak zawsze krzywo.

Pozostanie bezlistnie. Tylko wiosna może
coś zrobić, ale też nie za bardzo jest żywa.