spacer poety
Co cię tak naprawdę wkurwia, pytałem poety
w cafe bistro. Życie - odpowiedział.
Wypiliśmy po piwie, w tym czasie inny poeta
kiwał się na krześle, publiczność jakby
z konieczności żywa. Poznań nasz się kurczy,
na Wildzie opada kurtyna, żeby jeszcze Dębiec
się uchował z nami, dalsze okolice milczą
w centrum już nie pojawi się orkan o imieniu Andrzej.
Moje myśli zebrały do kupy to wszystko,
kolega zniknął ze swoim wkurwem,
długo kluczyłem ulicami aż zjawiła się mgła,
okryła łęgi dębieckie czule jak matka.
Szedłem wbrew świadectwu, nagi
pokryty kurzem a Warta płynęła na prawym
policzku miasta. Jak łza.
29.11.2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz