środa, 30 listopada 2022

                            Gala Literacka w Zielonej Górze



Podczas piątkowej (25 listopada 2022 r.) Gali Literackiej w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze wręczono po raz trzynasty Nagrodę Literacką im. Andrzeja K. Waśkiewicza i po raz siódmy Zielonogórską Nagrodę Literacką „Winiarka”, przyznawane przez zielonogórski Oddział Związku Literatów Polskich i Towarzystwo Miłośników Zielonej Góry „Winnica”.

Kapituła pod przewodnictwem prof. Małgorzata Mikołajczak przyznała Nagrodę Literacką  im. A. K. Waśkiewicza Zofii Mąkosie za dwutomową powieść "Makowa spódnica". Obok pisarki z Kargowej nominowani do Nagrody byli: Beata Patrycja Klary (Gorzów Wlkp.) i Czesław Markiewicz (Zielona Góra). Na konkurs napłynęło 31 książek: 20 tomów poezji i 10 powieści oraz antologia wierszy. Z kolei Jury pod przewodnictwem prof. UZ dr hab. Ryszarda Zaradnego postanowiło uhonorować Zielonogórską Nagrodą Literacką „Winiarka” reportażystę i eseistę Mirosława Kulebę, a w kategorii zespołowej wydawnictwo Pro Libris działające przy zielonogórskiej Miejskiej i Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. C. Norwida.

Oddział ZLP już po raz czwarty przyznał także Laury Literackie im. Janusza Koniusza, które tym razem powędrowały do Agnieszki Moskaluk – prezeski Oddziału ZLP w Gorzowie Wlkp. i redaktorki naczelnej „Pegaza Lubuskiego” i Jerzego Beniamina Zimnego – redaktora naczelnego kwartalnika „ReWiry” i wiceprezesa Oddziału ZLP w Poznaniu. Rozstrzygnięto ponadto Konkurs Literacki o Tematyce Zielonogórskiej organizowany przez TMZG „Winnica”, któremu przewodniczył pisarz i publicysta Alfred Siatecki. Jury nominowało trzy osoby, a laureatem został Marcin Mielcarek z Zielonej Góry, który w nagrodę otrzyma możliwość wydania książki. 

Podczas Gali Literackiej wicewojewoda lubuski dr Wojciech Perczak wręczył odznaczenia państwowe – Srebrny Krzyż Zasługi otrzymał dr. hab. Ryszard Zaradny – wiceprezes TMZG „Winnica”, Brązowe Krzyże Zasługi – Alicja Błażyńska i Katarzyna Rabiej, medal brązowy Zasłużony dla Kultury Gloria Artis otrzymał prezes TMZG „Winnica” Ryszard Błażyński i Odznaki Honorowe Zasłużony dla Kultury Polskiej otrzymały Halina Bohuta-Stąpel i Maria Szafran.

Odbyła się również promocja najnowszych numerów czasopism „Na Winnicy” pod redakcją Alfreda Siateckiego i „Pasje Literackie” pod redakcją Marcina Radwańskiego, promocja almanachu literacko-fotograficznego ZLP „Zielona Góra w poezji i prozie” pod red. Haliny Bohuty-Stąpel i Roberta Rudiaka oraz książki „Maszyna snów” Igora Myszkiewicza, a także kiermasz książek. Wystąpił zespół muzyczny „Czwórka z Piątki”. Patronat honorowy nad wydarzeniem objął prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki. Wydarzenie współorganizowali: Związek Literatów Polskich, oddział w Zielonej Górze, Towarzystwo Miłośników Zielonej Góry "Winnica".

Robert Rudiak


niedziela, 20 listopada 2022

Wiersz dokument czasu

                   Bilioteka Powiatowa w Wągrowcu 18.11.2022

                                                                   Poetka i Recenzent

    Wicestarosta - Michał Piechocki 
 

       
                          Małgorzata Osuch z mężem Wojciechem i córką Katarzyną Osuch-Leniec


W poetyckiej koronie

 Poetka z Gołańczy, Małgorzata Osuch wydała swoją trzecią książkę poetycką pod znamienitym tytułem Bilety czasu. Dwa rzeczowniki powiązane ze sobą nicią życia.  Czas jak wiadomo promuje, czas rozdaje bilety na wielki spektakl egzystencjalny, podczas którego rodzą się wielkości artystyczne, polityczne, społeczne a także na miarę odkryć wiekopomnych. Czas wystawia również rachunki i prowokuje nekrologi, weryfikuje ludzką pamięć, zatrzymuje na jakiś okres w zdumiewającej stopklatce, albo szybko przechodzi do swoich „zajęć”. 

To wszystko odczytuję w wierszach Małgorzaty Osuch, które są jakby przedłużeniem cyklu dobrej poezji zapoczątkowanej przez Jolantę Nowak-Węklarową, której podmiot liryczny można utożsamiać z własnym ego poetki. Natomiast podmiot liryczny Małgorzaty Osuch wychodzi naprzeciw wszystkiemu, dostrzega jego charakterystyczne związki z otoczeniem, ludźmi – więc jest uniwersalny – i tak należy go rozpatrywać w dalszych rozważaniach nad tą poezją.

Poszczególne rozdziały książki to niezwykłe bilety – czasu, jak przekonuje nas poetka, bilety do wspomnień, bilety na spektakl o nazwie życie, bilety-nekrologi, bilety a raczej rachunki za wszystko dobre, co ją spotkało, teraz próbuje się odpłacić nie tylko dobrym wierszem. Stąd w omawianym tomie jest tyle wierszy poświęconych ludziom, którzy byli, lub są obecnie, bardzo  blisko poetki. Nie tylko w środowisku literackim.

Poezja dedykowana, poezja o kimś lub dla kogoś, poezja w podzięce za coś, za konkret, lub zwykła sympatia wyrażona w strofach, które muszą tworzyć artystyczną formę, kolidującą z prozaicznym wyznaniem nie zawsze budzącym zachwyt. Dla większości poetów jest to przeszkoda nie do pokonania, zwłaszcza w warunkach długiego obcowania z określoną osobą, w dłuższym okresie czasu. Więzi w tym przypadku kumulują pewne przeżycia i doznania, które poeta zapamiętuję i w konsekwencji, stają się kanwą utworu poetyckiego. Różnorodność więzi rodzi bogactwo wyrażonego przekazu, amplituda uniesień, wzruszeń i wyznań jest bardzo szeroka, poetka buduje „liryczny dom” w którym czytelnik znajduje bliskie mu osoby, niezależnie od wszelkich uwarunkowań teraźniejszości. Dlatego Bilety czasu należy oceniać podług reguł wyznaczonych przez Allena Ginsberga i po części przez Tadeusza Peipera? Autorka tych wymownych biletów musiała przeżyć, doświadczyć to wszystko, co czytelnik znajdzie w jej wierszach. Ile wierszy tyle konkretnych, prawdziwych podmiotów lirycznych, stanowiących „zawartość tej książki” nierzadko z bogatym inwentarzem ich dokonań. W pewnym sensie konfesyjność tej poezji, ma związek z doświadczeniem materialnym, a więc czymś żywym, w myśl: czego nie dotknę to nie doświadczę, pewien rodzaj neopozytywizmu ale w ryzach Paiperowskich dyrektyw o nieograniczonych możliwościach języka. Tutaj miejscowię poezję zawartą z Biletach czasu?

Możliwe że jest to bardzo odważna ocena, ale daleki jestem od szufladkowania poezji, dlatego pozostaję przy swojej tezie, którą potwierdzi sama poetka, w najbliższej przyszłości.  Albo nie.

 W każdej poetyckiej książce próbuję coś odkryć /odkrywczego/ coś, czego dotąd nie spotkałem w minionym półwieczu. Tak półwieczu, a więc można przypuszczać że w mojej percepcji wszystko już było. Fakt. Ale poezja, zwłaszcza język poetycki, ulegają ciągłemu rozwoju, a co za tym idzie, zmianom ulega składnia i sposoby budowania metafor. Metafora musi komponować z treścią, nie może być oderwana od składni, co obserwujemy w utworach początkujących autorów. W tomie Małgorzaty Osuch znalazłem jedną, ale jakże wartościową i odkrywczą metaforę sytuacyjną, pozwolę sobie zacytować:

/../ten dzień nie przebiegł na drugą stronę ulicy

czarną dziurę przygwoździł do nocy bez snu

kobieta kawałki zbłąkanych promieni próbuje

skleić w ramach okna bez widoków na jutro/../

/Okno bez widoku/

 

Takich fragmentów liryki najwyższych lotów w tomie Bilety czasu jest więcej:

widziałam jak miłość

zmienia dom

w zgliszcza./…/

/Odcienie miłości/

 

na brzegu chmur wiatr wszystkich

złych i dobrych zdarzeń

ona i on objęci z ostatnim

biletem czasu w dłoniach

/nie/powracają do domu.

/Wizja/

 Granice mojego języka są granicami mojego świata. A więc, tyle światów ile poetyckich osobowości, tysiące światów z których tych największych jest bardzo mało, albowiem tylko nieliczni przechodzą do historii swoimi frazami, wersami, całymi utworami. Ale pośród tych mniejszych można mnożyć doskonałości, bez których ten wielki świat poezji nie mógłby istnieć.  Do takich należą lokalne społeczności gdzie rodzą się poeci ugruntowani bogactwem kulturowym, duchowym i historycznym: Zaosie, Nowogródek, Krzemieniec, Głuchy, Kórnik, Mosina, czy Wągrowiec, Damasławek, Gołańcz, Kuźnica Czarnkowska.

Ale jest jeszcze coś, co niezależnie od determinizmu środowiskowego, wyróżnia poetę. Jego wyobraźnia, z której potrafi wydobyć własne spojrzenie na rzeczywistość i przeobrazić językiem na własny utwór odróżniający się od innych, poeta widzi to samo, ale nie to samo co widzą inni, nawet gdy narzuca sobie temat w znacznym stopniu utrudniający pisanie liryki, stąd wniosek, że poeci piszą książkę poetycką albo piszą wiersze, a nawet jeden niekończący się wiersz, jak to obserwujemy u Różańskiego i Tkaczyszyna-Dyckiego.  Jest oczywiste, że znacznie trudniej jest napisać książkę poetycką, jednolitą tematycznie albo różnorodną, taką są Bilety czasu. Trudność w napisaniu książki powoduje, że większość dzieł przepada pomimo, że stanowią spójną całość. Gdy zetknąłem się z tomem Małgorzaty Osuch wiedziałem, że poetka podjęła się trudnego zadania,  wyszła jednak z tego obronną ręką, zaprzęgając język do pracy w sposób pozbawiony ograniczeń, wynikających ze słownictwa, utartych zasad frazeologicznych, stylistyki sztucznej, a i kanony dobrych praktyk poetka opatrzyła nieufnością, co przyniosło znakomity skutek w ostatecznym rozrachunku.  Utartym znaczeniom nadała nowy sens, w książce jest takich momentów bardzo dużo. Dlatego warto je cytować w osobnym miejscu, przedłużać ich żywot, tak jak to robili poeci w każdej epoce literackiej i przedstawiciele większości nurtów.

Na koniec pragnę uzmysłowić czytelnikom, także poetce z Gołańczy, że przyszła na nią kolej aby na stałe zaistnieć, niekoniecznie jako spadkobierczyni dokonań swoich starszych kolegów i koleżanek, którzy wznieśli Pałuki do rangi regionu poezjo-twórczego. Bo potencjał twórczy Pani Małgorzata ma bardzo duży, i już teraz skutecznie deklaruje swoją odrębność twórczą pozwalającą jej wyjść daleko poza własne środowisko. Życzę dalszych sukcesów, kolejnych tomów poezji i przede wszystkim zdrowia, bo zawsze jest coś do zrobienia, twórczość jest dziedziną życia, w której można się spełnić dla życia, dla najbliższych, dla społeczności szeroko pojmowanej.

JBZ, Poznań, 14 listopada 2022 

 

 

 

 

 

 

 


wtorek, 6 września 2022

poznański Targ Dobra

POECI W STARYM ZOO


 

Słoneczna niedziela, na terenie Starego ZOO przy ulicy Zwierzynieckiej odbędzie się Poznański Targ Dobra, jadę na Śródkę odebrać z pętli autobusowej Zygmunta Dekierta, prosił mnie o podwiezienie docentrum. Docieramy na miejsce, przed bramą tłok, sporo pojazdów, ludzie z bagażami kierują się do swoich stoisk. Otrzymaliśmy „szczęśliwą siódemkę” stoisko usytuowane pomiędzy Wydawnictwem Literackim Atena i Fundacją Otwartych Na Twórczość. Na stolikach sporo książek, Atena wydaje głównie prozę, FONT skupia się na poezji.  Zjawiają się Elżbieta Tylenda i Marek Słomiak, wkrótce dociera do nas Barbara Wodniczak. W tak doborowym składzie dyskutujemy o literaturze, i nie tylko, pojawiają się tematy z tzw. „giełdy nowinek”, wspominamy Romualda Grząślewicza i Elżbietę Stankiewicz-Daleszyńską, niedawno zmarłych. Trudno bez refleksji przejść do rzeczywistości, są ludzie niezastąpieni dlatego już teraz odczuwamy ich brak.

Coraz więcej poznaniaków w alejkach Starego ZOO, idealne miejsce i jeszcze lepsza sceneria do tego typu wydarzeń, mam okazję przekonać się o zainteresowaniach czytelników. Poezja nie ma szans konkurowania z prozą, nasze "Generacje" szybko znikają  ze stolika, podobnie ReWiry i szkice w Nurcie OdNowy, czytelnicy pytają o kryminały, książki sensacyjne, jest duże zainteresowanie książkami historycznymi. W sumie wiele cennych spostrzeżeń wynosimy z Targu, trzeba respektować strukturę popytu na rynku czytelniczym.

Na stoisku odwiedził nas "esperantysta", rozmawialiśmy o przekładach poezji, nawiązaliśmy  kontakt w tym  zakresie, rozmówca jest skłonny z nami współpracować, pragnie także współpacować z redakcją ReWirów. Pojawiła się przy naszym  stoisku  sympatyczna Pani profesor jednego z poznańskich liceów. Rozmawialiśmy na temat wydawnictw historycznych, wydawnictw z zakresu literatury, Pani zaprasza do stałej współpracy, nasze ubiegłoroczne pozycje wydawnicze wpisują się w obszar jej zainteresowań.   

Na koniec, kilka uwag na temat Targu dobra. Bardzo dobra organizacja, można było wypić kawę, coś zjeść, kupić wiele ciekawych rzeczy. Bardzo skuteczny wolontariat, sporo niespodzianek, w tym nasze miłe zaskoczenie suwenirami, jakie przypadły nam w udziale podczas losowania nagród. Z przyjemnością przybędziemy tutaj za rok. 


czwartek, 18 sierpnia 2022

ZOFIA GRABOWSKA-ANDRIJEW

 

ZAPROSZENIE

DO ŚWIATA WYBITNEJ POETKI KRYSTYNY MIŁOBĘDZKIEJ

Wczoraj, tj. 10 czerwca 2022 roku Chodzież obchodziła 90. rocznicę urodzin swej Honorowej Obywatelki Krystyny Miłobędzkiej – wybitnej poetki i bardzo skromnego człowieka. Zbiegł się on z 5. rocznicą nadania jej tego tytułu.  Organizatorami uroczystości zatytułowanej  Życiu powiedziećtak   były trzy instytucje - Miejska Biblioteka Publiczna im. S. Michalskiego w Chodzieży, Urząd Miejski w  Chodzieży i Liceum Ogólnokształcące im. Św. Barbary w Chodzieży; jej  sprawnym gospodarzem – Biblioteka a bohaterem – Poezja.

Nie obyło się jak zwykle bez przemówień, ale nie były to mowy oficjalne a te „od serc  a”. Burmistrza Jacka Gursza, który wyrósł przecież wśród książek księgarni mamy, i tą księgarnią później jakiś czas zarządzał i Przewodniczącej RM Mirosławy Kutnik, polonistki, Margoninianki, pamiętającej poetkę ze swego dzieciństwa – jednej z inspiratorek zdarzenia.

Clou programu było wystąpienie dr Jarosława Borowca historyka literatury, od lat zaprzyjaźnionego z poetką, ostatnio wydawcy jej prac, który z pełną znajomością przedmiotu omówił „Kształt całości”,  ilustrując swe stwierdzenia twórczością Krystyny Miłobędzkiej . Zakończył krótkim filmem dokumentalnym, przybliżając licznie zebranym sylwetkę i dzieło nieobecnej poetki i wywołując wrażenie jej bliskości i uczestnictwa w spotkaniu.

Uczestnicy zdarzenia mieli okazję nabyć  „ jest / jestem”  – wiersze Krystyny Miłobędzkiej z lat 1960/2020 wybrane i opracowane przez Jarosława Borowca wydane   pięknie - jak wszystko, co wychodzi z młodego wydawnictwa Wolno. Projekt graficzny i kolorystyka doskonale korespondują z charakterem dzieła poetki a złocisty kolor wschodzi i zachodzi jak słońce przy każdym odwróceniu kolejnej strony. Opracowanie obejmuje wszystkie pojawiające się w sześćdziesięcioleciu tytuły od Anaglifów” po  „więcej nic” .

 Tym razem Poezja jubilatki wyszła do mieszkańców w plener i słońce. I tam już zostanie.

Słowami samej poetki przemówił z zewnętrznej ściany biblioteki, łączącej  ją z niedawno urządzonym parkiem „Odpoczywaj z kulturą”, nowiusieńki mural, prezentujący  króciutki tekst pełen znaczeń wpisanych pomiędzy słowa. To równoczesne „mam” i „mnie ma” odsłania ważną cechę jej poezji - przenikanie się światów - zewnętrznego i wewnętrznego oraz dążenie do otwarcia się na świat.

Czytasz go szybko, nawet biegnąc ulicą, długo rozmyślasz  –  uczestniczysz w procesie tworzenia.Krystyna  Miłobędzka zachęca do tego uczestnictwa na różne sposoby. Jeden z nich zaprezentowano w wierszu umieszczonym na skrzydełku programu uroczystości. Autorka, gwiazdkami w nawiasach, zaprasza czytelników, by sami sformułowali przypisy.  Zachęcam.

W jakim ty świecie żyjesz? / w pędzącym / prędzej widzę niż powiem / (prędzej powiem niż widzę ) / (****) / (***) / (*)

Napisałam : w wierszu. Wiersz? A może podzielony na wersy „wykonany” zapis jej głębokich egzystencjalnych doświadczeń i relacji ze światem? Miłobędzka przygląda się światu, usiłuje uchwycić to, co wymyka się wszelkim słowom. Niedowierza im. Poszukuje własnych. Używa ich bardzo oszczędnie. Pomiędzy nimi pozostaje to, co nienazwane, więc domaga się „przystającego” słowa. I ona  je tworzy, czasem znanym nadaje nowy sens. Potrafi być „współpłynna” z rzeką, pisać o swym nieustannym kłopocie : „jak by się tu wyjęzyczyć”, nawet uaktywnić czytelnika tym,  „ Co  milczę?”.  Właśnie w tym „niezapisanym” w magiczny sposób otwiera przed nami cały kosmos tworzenia własnych możliwości, które  nagle spostrzegamy, myśląc, że  są autorstwa Miłobędzkiej.

Porządek życia splata się u Krystyny Miłobędzkiej z porządkiem pisania, w którym chodzi o „przyleganie” języka do świata. Pisze o swej nieporadności : „nie potrafię” albo: „Te zapisy. No takie są, nie takie jakie bym chciała./ Zawsze słabsze od tego co właśnie jest.” Braki słów wypełnia poetka tworzeniem własnych, np. „te cości”, „wszystkowiersze”, „po / samo po zostanie”. Posiłkuje się metaforą, metonimią, anakolutami, przywoływaniem prawd potocznych. Unika wielosłowia, jej fraza sprawia wrażenie kalekiej, jest pocięta. Niezbędną czynnością w trakcie pisania przez nią wiersza jest skreślanie. Pozostają wyłącznie słowa niezbędne, by odsłonić prawdę istnienia, bo sam wiersz jest tylko przejściem z rzeczywistości do jej zapisu, a to wymaga nazwania. Właśnie stąd nieustanne zmagania Poetki ze słowem.

Tego świątecznego dla Chodzieżan dnia jej Honorowa Obywatelka jeszcze raz przemówiła własnymi słowami. Goście uroczystości i liczna publiczność w parku na żywo, a także za pomocą transmisji, obejrzeli piękne poetyckie widowisko „Jestem jednym z kolorów świata” zbudowane przez trzy nauczycielki LO : Marlenę Michnę, Izabelę Kostrzewę i Katarzynę Rybacką eksponujące nie tylko słowo, także ruch wpisany w tę poezję.

Mówiąca do nas wierszami Honorowa Obywatelka Miasta Chodzieży Krystyna Miłobędzka to Indywidualność – Poetka Osobna. W 90. urodziny życzymy jej deszczu wierszy takich, jak ten jej Wiersz doskonały co to

„sam z siebie się biorę

sam z siebie się piszę

sam z siebie się skreślam 

Zofia Grabowska-Andrijew




wtorek, 2 sierpnia 2022


 

Poeta jest wszędzie

Na Ziemi Lubuskiej w ostatnim ćwierćwieczu było ich dwóch, poetów spoza poetyckich salonów. Od trzech lat, pozostał jeden w roli wskazującego palca. Pierwszy postawił siebie w pozycji Persona non grata, drugi nie miał możliwości wyboru, ponieważ brał życie za pysk i stawał w szranki wszędzie, gdzie coś kurewskiego się dzialo, w obronie godności, w obronie zagrożonych wartości, pracowitszy od mitycznego Syzyfa. Głęboka prowincja, rzekłbym zadupie, było dla pierwszego poety codziennością, a wykonywane przez niego zawody, praca, stanowiły sporą listę czynności zarobkowych. W tym względzie Mieczysław Warszawski /ten pierwszy/ przebił swoich wielkich kolegów: Milczewskiego-Bruno i Edwarda Stachurę. Należeli oni do tych, których praca szuka sama, nie wybrzydzali, jedynym warunkiem jej akceptacji, były kontakty z ludźmi spoza środowisk dużych aglomeracji. Tam gdzie panuje jeszcze dziewiczość kulturowa, gdzie trzeba naginać karku aby podołać wyzwaniom rzeczywistości. Mieczysław Warszawski z Lasek Odrzańskich, potrafił w swoich wierszach lokować wartości uniwersalne i ponadczasowe, jego wieś była bardziej miejska, niż miasto Wincentego Różańskiego – takie lustrzane odbicia obu znakomitych poetów. Wierzbicki, poeta z Dłużka, małej wioski położonej nieopodal Lubska, potrafi interdyscyplinarnie ogarnąć wszystko dla swojego podmiotu lirycznego.  Dwie różne szkoły poetyckie, Warszawski bardzo przybosiowski, Wierzbicki bliski pomodernie, zafascynowany liryką Andrzeja Sosnowskiego, /mam wątpliwości czy jest tego świadomy?/. Jego osobowość twórcza kształtowała się przecież w minionym dwudziestoleciu, tak bardzo zdominowanym przez „sosnowszczyznę? /określenie Karola Maliszewskiego?, oraz przez  „szkołę Romana Honeta” /określenie moje/. 

Do niedawna sądziłem, że nurt „życiopisanie” /zdefiniowany swego czasu przez Stefana Chwina/, przeszedł do historii po śmierci Jerzego Szatkowskiego i Mieczysława Warszawskiego, tymczasem na Ziemi Lubuskiej zaistniał Adam Bolesław Wierzbicki, który najpierw powoli, a później z dużym przyspieszeniem wdarł się do grona „poetów przeklętych”, lecz z mniejszą dozą samozatracenia, i  z głębokimi korzeniami jestestwa. Odporny na życie i wolny za życia, w przeciwieństwie do swoich wielkich poprzedników.   Na czym więc polegała walka poety z tym, co nazywamy powszechnym ładem, z hipokryzją na usługach moralności, z ogładą towarzyską, z utartymi kanonami sztuki i „społecznego rzemiosła”, od kuchni do sypialni, z pominięciem wytwornych salonów, bez gierek towarzyskich pod publiczkę. Poeta Wierzbicki lubi świeże powietrze i świeżą krew prowincji, jak twierdzi jest po przejściach, ale nic nie mówi o swoich doświadczeniach, to pozostawia nam czytelnikom, zarówno w wierszach jak i w prozie, która jest jego mocną bronią w zmaganiu się z konkurencją literacką. Nie znam takiego drugiego, nie tylko w naszym środowisku, nie mam zamiaru szukać dla niego odpowiedników po piórze, chociaż byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, że jego „Chłopcy”, mogą być podobni do bohaterów Marka Hłaski. I co najważniejsze, Wierzbicki w swojej prozie odnalazł dla siebie wolność, otwarty, przestrzenny, szybki w wyrazie, bogaty w barwy codzienności. W poezji w jakimś stopniu zniewolony formą, składnią, co upatruję jako skutek uboczny licznych udziałów w konkursach poetyckich, gdzie jak wiadomo utarły się jakieś normy w zależności od specyfiki konkursów i preferencji Jurorów. Mam nadzieję, że poeta z Dłużka ten okres ma już za sobą, i wspólnie z żoną, Renatą Diaków, będą nas zaskakiwać ciekawą prozą. 

Jerzy Beniamin Zimny 

wtorek, 5 lipca 2022

KLENCZONOmania w Poznaniu


  • Od wielu lat w kilku miejscowościach (Szczytno, Pułtusk, Sopot, Pruszcz Gdański) organizowane są muzyczne koncerty wspominające twórczość Krzysztofa Klenczona. Wpisane są najczęściej w miesiąc lipiec, a to za sprawą Imienin Krzysztofa przypadające na dzień 25 lipca. Do lokalizacji koncertów klenczonowskich w tym roku dopisano Poznań, w którym od kilku nastu lat mieszka jego siostra Hanna. Zapraszając takich, a nie innych wykonawców zadbała ona o wysoki poziom artystyczny i zapewniła dobrą frekwencję.

Początek koncertu był sygnałem, że w tonacjach dur i moll będziemy mogli mostem wspomnień czyli resentymentem wspaniale powędrować przez znane i lubiane kompozycje Krzysztofa Klenczona. I nie tylko, gdyż pojawiały się w mniejszym zakresie utwory Niemena i włoskich kompozytorów. Na początek pojawili się .GITARZYŚCI , którzy spontanicznie - taka oddolna inicjatywa - wykonali ważny utwór z leksykonu polskiej muzyki rozrywkowej BIAŁY KRZYŻ
Pierwsze zapowiedzi Hanny Klenczon i Andrzej Błaszczaka. z których dowiedzieliśmy się dlaczego ten koncert ma miejsce w Poznaniu. Hanna Klenczon przyznała, że inicjuje wiele imprez tematycznych związanych z dorobkiem muzycznym brata Krzysztofa. Zaproszono na estradę 1/2 duetu Anno Domini  Annę Hetmańską, która ucharakteryzowana była na okres polskiego big bitu. Zaśpiewała dwa utwory Nikt na świecie nie wie i Tak bardzo się starałem.
Przewodniczący Oddziału Wielkopolskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy  RYSZARD BĄCZKOWSKI zaprosił  na scenę Muszli koncertowej Parku Wilsona włoską piosenkarkę FARIDE , by wręczyć jej medal Mediom Przychyli. W podziękowaniu FARIDA zaśpiewała dwa utwory Pensa mi Stasera ( Pomyśl o mnie tego wieczora) i DZIWNY JEST TEN ŚWIAT.
Po zapowiedzi kolejnego wykonawcy - pojawił się. MACIEJ WRÓBLEWSKI zadedykował FARIDZIE  włoski utwór Gitaro, potem wrócił do repertuaru KLENCZONA I zaśpiewał Biały krzyż, Kwiaty we włosach, Wróćmy na jeziora, Gdy Cię znów zawołam. 
ANDRZEJ BŁASZCZAK wspomniał o prywatnych nagrodach WODNIKA.15 lat temu w CK Zamek Krzysztof Wodniczak rozpoczął swoją wędrówkę po estradach i studiach nagraniowych, aby - jego zdaniem - uhonorować tych artystów, którzy wpłynęli na jego ubogacenie i wrażliwość muzyczną. Rodzina WODNIKÓW rozszerza się i dzisiaj do tej rodziny dołączą m.in. Maciej Wróblewski i Wojtek Szopka. Warto przypomnieć kto już jest posiadaczem statuetki WODNIKA autorstwa Kazimierza Rafalika. Farida. Chris Jagger, Krystyna Prońko. Halina Frąckowiak, Ewelina Rajchel, Halina Zimmermann, Piotr Kałużny, Wojciech Hoffmann, Grzegorz Tomczak,  Dionizy Piątkowski, Wojciech Korda, Grzegorz Kupczyk Marek Raduli, Krzysztof Scierańki, Janusz Musielak. ojciec polskiego rocka Franciszek Walicki ambasador Andrzej Byrt, senator Ryszard Sławiński, publicysta Andrzej Wilowski. rzezbiarz Kazimierz Rafalik, realizator programów muzycznych, dokumentalista Jan Pera.
Prowadzący koncert zaprosił ofiarodawcę  KRZYSZTOFA WODNICZAKA, który dokonał wręczenie rzezby Klucza Wiolinowego MACIEJOWI WRÓBLEWSKIEMU za konsekwentną popularyzacje ambitniejszego repertuaru Czesława Niemena Wydrzyckiego i Krzysztofa Klenczona oraz  i WOJCIECHOWI SZOPCE za umiejętne wprowadzanie elementów muzycznych, które stają się znakiem rozpoznawczym aranżera.
Zapowiedz kolejnej wykonawczyni czyli protegowanej Macieja Cybulskiego menadżena Klenczona z amerykańskiego okresu. NATIALIE ŻOŁĄDKIEWICZ zaśpiewała utwory z amerykańskiego okresu Klenczona. Wokalistka z Poznania studiującą muzykę popularną na Edinburgh Napier University w Edynburgu. Od dziecka marzyła o karierze muzycznej. Śpiewa głównie pop, indie i rock ale eksploruje też inne style muzyczne. Od najmłodszych lat brała udział w różnych wydarzeniach muzycznych w szkole. Po ukończeniu International School of Poznań zaczęła studia na kierunku kognitywistyka jednak szybko zdała sobie sprawę że to nie jej środowisko, że musi uwolnić swoją duszę artystyczną. Spróbowała swoich sił za granicą i obecnie studiuje muzykę popularną na Edinburgh Napier University w Edynburgu gdzie rozwija nie tylko umiejętności wokalne ale również uczy się korzystania z technologii muzycznych, kompozycji oraz technik występowania na estradzie. Swoją naukę rozpoczęła od poznania klasycznej emisji głosu, a obecnie uczy się technik wokalnych muzyki współczesnej oraz jazzowej u dwóch wokalistek szkockich, które występowały w halach koncertowych takich jak Usher's Hall w Edynburgu czy The Royal Albert Hall w Londynie. Pracuje nad swoimi autorskimi utworami. Wystąpiła  z Bartłomiej Żołądkiewiczem poznańskim  multiinstrumentalistą uczęszczającym do Technikum Ekonomicznego. Zamiłowanie muzyką pojawiło się u niego gdy miał jedenaście lat. Zaczął pobierać lekcje gry na gitarze i uczyć się obsługi programu Ableton. Chwilę później zafascynował go bas a następnie perkusja. Jego upodobania muzyczne to głównie rock i metal. Wiąże swoje plany na przyszłość z muzyką.
DUET JANUSZ MUSIELAK I WOYTEK WINO WINARSKI wykonał cztery utwory Port, Kwiaty we włosach, Wróćmy na jeziora i Natali.,. I było to najbardziej stylowe wykonanie tego wieczoru. Nie tylko wyczuł trzy okresy Klenczona ( Niebiesko czarni, Czerwone Gitary, Trzy Korony), a ze świeżością i upodobaniem zagrali ci wytrawni muzycy te utwory po swojemu .Następnie na estradzie pojawił się kwartet -ZESPÓŁ pod jednoznaczną nazwą CZERWONE KORONY, który kończył występ  i przypomniał, że mogliśmy sobie nucić, nucić, nucić. Były to ponadczasowe utwory takie jak  Gdy kiedyś znów zawołam cię, Historia jednej znajomości ,Nie zadzieraj nosa, Powiedz stary gdzieś Ty był i W stadninie koni.,.
Prowadzący ten urokliwy koncert H.KLENCZON I A. BŁASZCZAK  zaprosili wszystkich wykonawców , aby  raz jeszcze im podziękować za taką nostalgiczną nutę i klimat jaki stworzyli dzięki któremu mogliśmy dostosować się  nie po raz kolejny  do terminu Przeżyliśmy to jeszcze raz. Brawa należą się Karolowi Wyrębskiemu z Jeżyckiego Centrum Kultury i Krzysztofowi Wodniczakowi z Wielkopolskiego Porozumienia Dziennikarzy i Ryszardowi Bączkowskiemu ze Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. Dziennikarze i animatorzy górą, jako wspólny front medialno - muzyczny. Po raz pierwszy dokonali czegoś pożytecznego. Czekamy na ciąg dalszy. Oby nastąpił jak najprędzej.

  Krzysztof Wodniczak

 Zdjęcia Stanisław Wróblewski