Poetka i Recenzent
Małgorzata Osuch z mężem Wojciechem i córką Katarzyną Osuch-Leniec
Poetka z Gołańczy, Małgorzata Osuch
wydała swoją trzecią książkę poetycką pod znamienitym tytułem Bilety czasu. Dwa
rzeczowniki powiązane ze sobą nicią życia.
Czas jak wiadomo promuje, czas rozdaje bilety na wielki spektakl
egzystencjalny, podczas którego rodzą się wielkości artystyczne, polityczne,
społeczne a także na miarę odkryć wiekopomnych. Czas wystawia również rachunki
i prowokuje nekrologi, weryfikuje ludzką pamięć, zatrzymuje na jakiś okres w
zdumiewającej stopklatce, albo szybko przechodzi do swoich „zajęć”.
To wszystko odczytuję w wierszach
Małgorzaty Osuch, które są jakby przedłużeniem cyklu dobrej poezji
zapoczątkowanej przez Jolantę Nowak-Węklarową, której podmiot liryczny można
utożsamiać z własnym ego poetki. Natomiast podmiot liryczny Małgorzaty Osuch
wychodzi naprzeciw wszystkiemu, dostrzega jego charakterystyczne związki z
otoczeniem, ludźmi – więc jest uniwersalny – i tak należy go rozpatrywać w
dalszych rozważaniach nad tą poezją.
Poszczególne rozdziały książki to
niezwykłe bilety – czasu, jak przekonuje nas poetka, bilety do wspomnień,
bilety na spektakl o nazwie życie, bilety-nekrologi, bilety a raczej rachunki
za wszystko dobre, co ją spotkało, teraz próbuje się odpłacić nie tylko dobrym
wierszem. Stąd w omawianym tomie jest tyle wierszy poświęconych ludziom, którzy
byli, lub są obecnie, bardzo blisko
poetki. Nie tylko w środowisku literackim.
Poezja dedykowana, poezja o kimś lub
dla kogoś, poezja w podzięce za coś, za konkret, lub zwykła sympatia wyrażona w
strofach, które muszą tworzyć artystyczną formę, kolidującą z prozaicznym
wyznaniem nie zawsze budzącym zachwyt. Dla większości poetów jest to przeszkoda
nie do pokonania, zwłaszcza w warunkach długiego obcowania z określoną osobą, w
dłuższym okresie czasu. Więzi w tym przypadku kumulują pewne przeżycia i
doznania, które poeta zapamiętuję i w konsekwencji, stają się kanwą utworu
poetyckiego. Różnorodność więzi rodzi bogactwo wyrażonego przekazu, amplituda
uniesień, wzruszeń i wyznań jest bardzo szeroka, poetka buduje „liryczny dom” w
którym czytelnik znajduje bliskie mu osoby, niezależnie od wszelkich
uwarunkowań teraźniejszości. Dlatego Bilety czasu należy oceniać podług
reguł wyznaczonych przez Allena Ginsberga i po części przez Tadeusza Peipera?
Autorka tych wymownych biletów musiała przeżyć, doświadczyć to wszystko, co
czytelnik znajdzie w jej wierszach. Ile wierszy tyle konkretnych, prawdziwych
podmiotów lirycznych, stanowiących „zawartość tej książki” nierzadko z bogatym
inwentarzem ich dokonań. W pewnym sensie konfesyjność tej poezji, ma związek z
doświadczeniem materialnym, a więc czymś żywym, w myśl: czego nie dotknę to nie
doświadczę, pewien rodzaj neopozytywizmu ale w ryzach Paiperowskich dyrektyw o
nieograniczonych możliwościach języka. Tutaj miejscowię poezję zawartą z Biletach
czasu?
Możliwe że jest to bardzo odważna
ocena, ale daleki jestem od szufladkowania poezji, dlatego pozostaję przy
swojej tezie, którą potwierdzi sama poetka, w najbliższej przyszłości. Albo nie.
W każdej poetyckiej książce próbuję
coś odkryć /odkrywczego/ coś, czego dotąd nie spotkałem w minionym półwieczu.
Tak półwieczu, a więc można przypuszczać że w mojej percepcji wszystko już
było. Fakt. Ale poezja, zwłaszcza język poetycki, ulegają ciągłemu rozwoju, a
co za tym idzie, zmianom ulega składnia i sposoby budowania metafor. Metafora
musi komponować z treścią, nie może być oderwana od składni, co obserwujemy w
utworach początkujących autorów. W tomie Małgorzaty Osuch znalazłem jedną, ale
jakże wartościową i odkrywczą metaforę sytuacyjną, pozwolę sobie zacytować:
/../ten dzień nie przebiegł
na drugą stronę ulicy
czarną dziurę przygwoździł do
nocy bez snu
kobieta kawałki zbłąkanych
promieni próbuje
skleić w ramach okna bez
widoków na jutro/../
/Okno bez widoku/
Takich fragmentów liryki najwyższych
lotów w tomie Bilety czasu jest więcej:
widziałam jak miłość
zmienia dom
w zgliszcza./…/
/Odcienie miłości/
na brzegu chmur wiatr
wszystkich
złych i dobrych zdarzeń
ona i on objęci z ostatnim
biletem czasu w dłoniach
/nie/powracają do domu.
/Wizja/
Granice mojego języka są
granicami mojego świata. A więc, tyle światów ile poetyckich
osobowości, tysiące światów z których tych największych jest bardzo mało,
albowiem tylko nieliczni przechodzą do historii swoimi frazami, wersami, całymi
utworami. Ale pośród tych mniejszych można mnożyć doskonałości, bez których ten
wielki świat poezji nie mógłby istnieć.
Do takich należą lokalne społeczności gdzie rodzą się poeci ugruntowani
bogactwem kulturowym, duchowym i historycznym: Zaosie, Nowogródek, Krzemieniec,
Głuchy, Kórnik, Mosina, czy Wągrowiec, Damasławek, Gołańcz, Kuźnica
Czarnkowska.
Ale jest jeszcze coś, co niezależnie
od determinizmu środowiskowego, wyróżnia poetę. Jego wyobraźnia, z której
potrafi wydobyć własne spojrzenie na rzeczywistość i przeobrazić językiem na
własny utwór odróżniający się od innych, poeta widzi to samo, ale nie to samo
co widzą inni, nawet gdy narzuca sobie temat w znacznym stopniu utrudniający
pisanie liryki, stąd wniosek, że poeci piszą książkę poetycką albo piszą
wiersze, a nawet jeden niekończący się wiersz, jak to obserwujemy u Różańskiego
i Tkaczyszyna-Dyckiego. Jest oczywiste,
że znacznie trudniej jest napisać książkę poetycką, jednolitą tematycznie albo
różnorodną, taką są Bilety czasu. Trudność w napisaniu książki powoduje,
że większość dzieł przepada pomimo, że stanowią spójną całość. Gdy zetknąłem
się z tomem Małgorzaty Osuch wiedziałem, że poetka podjęła się trudnego
zadania, wyszła jednak z tego obronną
ręką, zaprzęgając język do pracy w sposób pozbawiony ograniczeń, wynikających
ze słownictwa, utartych zasad frazeologicznych, stylistyki sztucznej, a i
kanony dobrych praktyk poetka opatrzyła nieufnością, co przyniosło znakomity
skutek w ostatecznym rozrachunku.
Utartym znaczeniom nadała nowy sens, w książce jest takich momentów
bardzo dużo. Dlatego warto je cytować w osobnym miejscu, przedłużać ich żywot,
tak jak to robili poeci w każdej epoce literackiej i przedstawiciele większości
nurtów.
Na koniec pragnę uzmysłowić czytelnikom,
także poetce z Gołańczy, że przyszła na nią kolej aby na stałe zaistnieć,
niekoniecznie jako spadkobierczyni dokonań swoich starszych kolegów i
koleżanek, którzy wznieśli Pałuki do rangi regionu poezjo-twórczego. Bo
potencjał twórczy Pani Małgorzata ma bardzo duży, i już teraz skutecznie
deklaruje swoją odrębność twórczą pozwalającą jej wyjść daleko poza własne
środowisko. Życzę dalszych sukcesów, kolejnych tomów poezji i przede wszystkim
zdrowia, bo zawsze jest coś do zrobienia, twórczość jest dziedziną życia, w
której można się spełnić dla życia, dla najbliższych, dla społeczności szeroko
pojmowanej.
JBZ, Poznań, 14 listopada 2022