czwartek, 18 sierpnia 2022

ZOFIA GRABOWSKA-ANDRIJEW

 

ZAPROSZENIE

DO ŚWIATA WYBITNEJ POETKI KRYSTYNY MIŁOBĘDZKIEJ

Wczoraj, tj. 10 czerwca 2022 roku Chodzież obchodziła 90. rocznicę urodzin swej Honorowej Obywatelki Krystyny Miłobędzkiej – wybitnej poetki i bardzo skromnego człowieka. Zbiegł się on z 5. rocznicą nadania jej tego tytułu.  Organizatorami uroczystości zatytułowanej  Życiu powiedziećtak   były trzy instytucje - Miejska Biblioteka Publiczna im. S. Michalskiego w Chodzieży, Urząd Miejski w  Chodzieży i Liceum Ogólnokształcące im. Św. Barbary w Chodzieży; jej  sprawnym gospodarzem – Biblioteka a bohaterem – Poezja.

Nie obyło się jak zwykle bez przemówień, ale nie były to mowy oficjalne a te „od serc  a”. Burmistrza Jacka Gursza, który wyrósł przecież wśród książek księgarni mamy, i tą księgarnią później jakiś czas zarządzał i Przewodniczącej RM Mirosławy Kutnik, polonistki, Margoninianki, pamiętającej poetkę ze swego dzieciństwa – jednej z inspiratorek zdarzenia.

Clou programu było wystąpienie dr Jarosława Borowca historyka literatury, od lat zaprzyjaźnionego z poetką, ostatnio wydawcy jej prac, który z pełną znajomością przedmiotu omówił „Kształt całości”,  ilustrując swe stwierdzenia twórczością Krystyny Miłobędzkiej . Zakończył krótkim filmem dokumentalnym, przybliżając licznie zebranym sylwetkę i dzieło nieobecnej poetki i wywołując wrażenie jej bliskości i uczestnictwa w spotkaniu.

Uczestnicy zdarzenia mieli okazję nabyć  „ jest / jestem”  – wiersze Krystyny Miłobędzkiej z lat 1960/2020 wybrane i opracowane przez Jarosława Borowca wydane   pięknie - jak wszystko, co wychodzi z młodego wydawnictwa Wolno. Projekt graficzny i kolorystyka doskonale korespondują z charakterem dzieła poetki a złocisty kolor wschodzi i zachodzi jak słońce przy każdym odwróceniu kolejnej strony. Opracowanie obejmuje wszystkie pojawiające się w sześćdziesięcioleciu tytuły od Anaglifów” po  „więcej nic” .

 Tym razem Poezja jubilatki wyszła do mieszkańców w plener i słońce. I tam już zostanie.

Słowami samej poetki przemówił z zewnętrznej ściany biblioteki, łączącej  ją z niedawno urządzonym parkiem „Odpoczywaj z kulturą”, nowiusieńki mural, prezentujący  króciutki tekst pełen znaczeń wpisanych pomiędzy słowa. To równoczesne „mam” i „mnie ma” odsłania ważną cechę jej poezji - przenikanie się światów - zewnętrznego i wewnętrznego oraz dążenie do otwarcia się na świat.

Czytasz go szybko, nawet biegnąc ulicą, długo rozmyślasz  –  uczestniczysz w procesie tworzenia.Krystyna  Miłobędzka zachęca do tego uczestnictwa na różne sposoby. Jeden z nich zaprezentowano w wierszu umieszczonym na skrzydełku programu uroczystości. Autorka, gwiazdkami w nawiasach, zaprasza czytelników, by sami sformułowali przypisy.  Zachęcam.

W jakim ty świecie żyjesz? / w pędzącym / prędzej widzę niż powiem / (prędzej powiem niż widzę ) / (****) / (***) / (*)

Napisałam : w wierszu. Wiersz? A może podzielony na wersy „wykonany” zapis jej głębokich egzystencjalnych doświadczeń i relacji ze światem? Miłobędzka przygląda się światu, usiłuje uchwycić to, co wymyka się wszelkim słowom. Niedowierza im. Poszukuje własnych. Używa ich bardzo oszczędnie. Pomiędzy nimi pozostaje to, co nienazwane, więc domaga się „przystającego” słowa. I ona  je tworzy, czasem znanym nadaje nowy sens. Potrafi być „współpłynna” z rzeką, pisać o swym nieustannym kłopocie : „jak by się tu wyjęzyczyć”, nawet uaktywnić czytelnika tym,  „ Co  milczę?”.  Właśnie w tym „niezapisanym” w magiczny sposób otwiera przed nami cały kosmos tworzenia własnych możliwości, które  nagle spostrzegamy, myśląc, że  są autorstwa Miłobędzkiej.

Porządek życia splata się u Krystyny Miłobędzkiej z porządkiem pisania, w którym chodzi o „przyleganie” języka do świata. Pisze o swej nieporadności : „nie potrafię” albo: „Te zapisy. No takie są, nie takie jakie bym chciała./ Zawsze słabsze od tego co właśnie jest.” Braki słów wypełnia poetka tworzeniem własnych, np. „te cości”, „wszystkowiersze”, „po / samo po zostanie”. Posiłkuje się metaforą, metonimią, anakolutami, przywoływaniem prawd potocznych. Unika wielosłowia, jej fraza sprawia wrażenie kalekiej, jest pocięta. Niezbędną czynnością w trakcie pisania przez nią wiersza jest skreślanie. Pozostają wyłącznie słowa niezbędne, by odsłonić prawdę istnienia, bo sam wiersz jest tylko przejściem z rzeczywistości do jej zapisu, a to wymaga nazwania. Właśnie stąd nieustanne zmagania Poetki ze słowem.

Tego świątecznego dla Chodzieżan dnia jej Honorowa Obywatelka jeszcze raz przemówiła własnymi słowami. Goście uroczystości i liczna publiczność w parku na żywo, a także za pomocą transmisji, obejrzeli piękne poetyckie widowisko „Jestem jednym z kolorów świata” zbudowane przez trzy nauczycielki LO : Marlenę Michnę, Izabelę Kostrzewę i Katarzynę Rybacką eksponujące nie tylko słowo, także ruch wpisany w tę poezję.

Mówiąca do nas wierszami Honorowa Obywatelka Miasta Chodzieży Krystyna Miłobędzka to Indywidualność – Poetka Osobna. W 90. urodziny życzymy jej deszczu wierszy takich, jak ten jej Wiersz doskonały co to

„sam z siebie się biorę

sam z siebie się piszę

sam z siebie się skreślam 

Zofia Grabowska-Andrijew




wtorek, 2 sierpnia 2022


 

Poeta jest wszędzie

Na Ziemi Lubuskiej w ostatnim ćwierćwieczu było ich dwóch, poetów spoza poetyckich salonów. Od trzech lat, pozostał jeden w roli wskazującego palca. Pierwszy postawił siebie w pozycji Persona non grata, drugi nie miał możliwości wyboru, ponieważ brał życie za pysk i stawał w szranki wszędzie, gdzie coś kurewskiego się dzialo, w obronie godności, w obronie zagrożonych wartości, pracowitszy od mitycznego Syzyfa. Głęboka prowincja, rzekłbym zadupie, było dla pierwszego poety codziennością, a wykonywane przez niego zawody, praca, stanowiły sporą listę czynności zarobkowych. W tym względzie Mieczysław Warszawski /ten pierwszy/ przebił swoich wielkich kolegów: Milczewskiego-Bruno i Edwarda Stachurę. Należeli oni do tych, których praca szuka sama, nie wybrzydzali, jedynym warunkiem jej akceptacji, były kontakty z ludźmi spoza środowisk dużych aglomeracji. Tam gdzie panuje jeszcze dziewiczość kulturowa, gdzie trzeba naginać karku aby podołać wyzwaniom rzeczywistości. Mieczysław Warszawski z Lasek Odrzańskich, potrafił w swoich wierszach lokować wartości uniwersalne i ponadczasowe, jego wieś była bardziej miejska, niż miasto Wincentego Różańskiego – takie lustrzane odbicia obu znakomitych poetów. Wierzbicki, poeta z Dłużka, małej wioski położonej nieopodal Lubska, potrafi interdyscyplinarnie ogarnąć wszystko dla swojego podmiotu lirycznego.  Dwie różne szkoły poetyckie, Warszawski bardzo przybosiowski, Wierzbicki bliski pomodernie, zafascynowany liryką Andrzeja Sosnowskiego, /mam wątpliwości czy jest tego świadomy?/. Jego osobowość twórcza kształtowała się przecież w minionym dwudziestoleciu, tak bardzo zdominowanym przez „sosnowszczyznę? /określenie Karola Maliszewskiego?, oraz przez  „szkołę Romana Honeta” /określenie moje/. 

Do niedawna sądziłem, że nurt „życiopisanie” /zdefiniowany swego czasu przez Stefana Chwina/, przeszedł do historii po śmierci Jerzego Szatkowskiego i Mieczysława Warszawskiego, tymczasem na Ziemi Lubuskiej zaistniał Adam Bolesław Wierzbicki, który najpierw powoli, a później z dużym przyspieszeniem wdarł się do grona „poetów przeklętych”, lecz z mniejszą dozą samozatracenia, i  z głębokimi korzeniami jestestwa. Odporny na życie i wolny za życia, w przeciwieństwie do swoich wielkich poprzedników.   Na czym więc polegała walka poety z tym, co nazywamy powszechnym ładem, z hipokryzją na usługach moralności, z ogładą towarzyską, z utartymi kanonami sztuki i „społecznego rzemiosła”, od kuchni do sypialni, z pominięciem wytwornych salonów, bez gierek towarzyskich pod publiczkę. Poeta Wierzbicki lubi świeże powietrze i świeżą krew prowincji, jak twierdzi jest po przejściach, ale nic nie mówi o swoich doświadczeniach, to pozostawia nam czytelnikom, zarówno w wierszach jak i w prozie, która jest jego mocną bronią w zmaganiu się z konkurencją literacką. Nie znam takiego drugiego, nie tylko w naszym środowisku, nie mam zamiaru szukać dla niego odpowiedników po piórze, chociaż byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, że jego „Chłopcy”, mogą być podobni do bohaterów Marka Hłaski. I co najważniejsze, Wierzbicki w swojej prozie odnalazł dla siebie wolność, otwarty, przestrzenny, szybki w wyrazie, bogaty w barwy codzienności. W poezji w jakimś stopniu zniewolony formą, składnią, co upatruję jako skutek uboczny licznych udziałów w konkursach poetyckich, gdzie jak wiadomo utarły się jakieś normy w zależności od specyfiki konkursów i preferencji Jurorów. Mam nadzieję, że poeta z Dłużka ten okres ma już za sobą, i wspólnie z żoną, Renatą Diaków, będą nas zaskakiwać ciekawą prozą. 

Jerzy Beniamin Zimny