czwartek, 16 stycznia 2014

In Memoriam Marka Kośmidra

Gmach Uniwersytetu w Poznaniu, Listopad Poetycki przed wejściem do auli rozmawiam z Markiem Kośmidrem, spotykamy się od czasu do czasu, trwa to od blisko czterdziestu lat. Marek jak zawsze pełen energii mimo, że porusza się o kulach, mówi o swojej nowej książce, wtrąca wyznanie: z moim zdrowiem jest źle, umrę w okrągłą rocznicę urodzin, siedemdziesiątka stuknie i do Pana odejdę. Nie daję wiary temu wyznaniu, ot jedna z informacji która obróci się w mit, Marek z tego słynie, typowy genetyczny poeta, z szóstym zmysłem, w środowisku w taki sposób akceptowany, i tak też przyjąłem jego wyznanie przed aulą. Podczas opłatka wigilijnego w Dąbrówce, Marek demonstruje swoje poruszanie bez kul - po raz pierwszy o własnych silach, czuję się lepiej, ale podtrzymuję to co powiedziałem wcześniej, to wydarzy się w lutym, po moich urodzinach. Uśmiecham się - jak nie w lutym to w maju, jak nie w maju to kiedyś - Marek spojrzał na mnie ostro - nie nie żartuję, w lutym was pożegnam. Przełamaliśmy się opłatkiem, nie pamiętam czego mu życzyłem, chyba zdrowia i weny twórczej, bo co innego?  I to było nasze ostatnie spotkanie. Wiadomość sprzed kilku dni postawiła mnie na nogi, dosłownie, to co traktowałem jako kolejny mit stało się dramatycznym faktem, kto mógł przypuszczać, że zostanie pochowany w dniu swoich siedemdziesiątych urodzin? Śmierć postanowiła zamknąć ziemski rozdział Marka bardzo precyzyjnie, w pełnym cyklu: siedem dekad?
Marka poznałem na początku lat siedemdziesiątych, aktywnie uczestniczył w Klubie Pałacowym, swoje wiersze czytał wszędzie, nawet na korytarzu pytając o zdanie kolegów. A było ich bez liku, znakomici poeci, na czele z Szatkowskim i Różańskim. W latach osiemdziesiątych wraz z Mariuszem Rosiakiem i Andrzejem Mendykiem byliśmy częstymi gośćmi Marka i jego żony Zofii. Mieszkali niedaleko Parku Kasprzaka (dzisiaj Wilsona, jak przed wojną), opowiadał o studenckim marcu i perypetiach z władzą ludową. Pamiętam, zawsze przed godziną milicyjną (wtedy już nie obowiązywała) wypraszał nas z mieszkania, nie chciał nas narażać - często w godzinach nocnych nękany był rewizjami przez służby polityczne. Dużo na temat Marka może powiedzieć Staszek Neumert, albowiem często go gościł w swoim gospodarstwie, Marek chętnie garnął się do prac w polu, zwłaszcza żniwa były jego ulubionym okresem. Sypiał w stodole na sianie, mimo że u Staszka komnat nie brakowało. Bardzo bogaty życiorys najkrócej Marek przedstawił w taki oto sposób:

Urodzono mnie  17.01.44. w  Lublinie..Wyjeżdżając do ojcowizny do Wągrowca, byłem świadkiem fragmentów walk na dworcu PKP w Poznaniu w dniu 28-29.06.1956.. Byłem na ponownym ślubie rodziców. Ukończyłem Liceum dla Pracujących w Wągrowcu.. Po dostaniu się na polonistykę UAM przyjąłem min do grupy „Próby” Staszka Barańczaka i Ryśka Krynickiego. W październiku 1963 grupę prezentował mgr Edward Balcerzan,w klubie „Bratniak” Po wstępie dr Jerzego Kmity w debiutanckim almanachu: „Imiona powinności”, „introwertycy” Barańczak i Krynicki  oddzielili się od pozostałych. Dwa lata byłem członkiem grupy „Wiry” Jerzego Szatkowskiego.  W marcu 1968 zbierałem postulaty studentów na cokole wieszcza.,,,malowałem plakat...; zostałem oskarżony na kolegium MO . Po 2 miesięcznym areszcie w Śremie, zostałem wydalony z V roku studiów z UAM. Pracowałem jako ambulansjer, bibliotekarz, nauczyciel. Nie mogąc drukować w oficjalnych pismach, brałem udział w konkursach, mam ponad 100 książek pokonkursowych. W 1994 wydałem książki:: „Syn Człowieczy" (ze wstępem Józefa .Ratajczaka), ,Swój Człowiek", "Arka Nienarodzonych", a w 1998: "Czyściec Miłości" i "Matka Ludzka" (ze wstępem Marianny Bocian) oraz w 2003:: "'Dziecko światła", ;Homo Viator", "Świadek epoki", "Człowiek do Ziemi", "Niebo Poetów" oraz wybory:  "Poeta, którego nie ma",. "Istota". Wydałem we własnym zakresie z numerami  ISBN, jako „BIBLIOTECZKA STOWARZYSZENIA UMARŁYCH POETÓW” Moje wiersze zamieszczone są  min.w  "Poezja polska. Antologia Tysiąclecia" ,IBIS. 2002..czy też: „ Cud który trwa”( Papieżowi Poecie – poeci)”. W dn. 8 marca br. otrzymałem od  Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzena Polski za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce oraz za aktywny udział w proteście studenckim w marcu 1968. w obronie praw człowieka. Od  10  lat opiekowałem się mamą,  chorowałem; nie publikowałem, nie brałem udziału w konkursach i spotkaniach, Choruję, obecnie o jednej kuli, o niepełnosprawności znacznej, (leg. 368/ 2011).; pomagają mi siostry zakonne mieszkające w pobliżu).
  Potwierdzam, że jestem autorem nie publikowanych jeszcze powyższych wierszy.. Oczywiście mam więcej tekstów „papieskich” i o pisarzach' i w ostatnim cyklu, ale ograniczony byłem do wyboru tylko 20. Wiem, że moje teksty są trudne, bo bliższa mi jest wieloznaczność przekazu. . Myślę, że może za pięćdziesiąt lat znajdę się choć w portalu www.poecipolscy.pl wśród listy poetów polskich.
                                                          
                                                                 Z serdecznością :

                                                                                       Marek Kośmider.

Sądzę, że zmarły poeta znajdzie się znacznie wcześniej na wspomnianym portalu, i nie tylko tam. Swoją twórczością zasłużył na najwyższe zaszczyty.
Na koniec pozwoliłem sobie umieścić jeden z niepublikowanych wierszy Marka:


PSALM  DO  ZBIGNIEWA  COGITO  HERBERTA
              ARCYMISTRZA  TRUDU  ISTNIENIA


Słowomistrzu uczuć i myśli. Kapłanie wiary
w Człowieka. . W kosmosie żywych elegii..
Gryzłeś trawę w różnych zawodach. Trzy
fakultety, doświadczałeś świat  na głodno.
Talent losu w Strunie wierszy,w świetle Hermesa, 
w studiach Napisu, otwierały zamykane  głowy...
Od  „Jaskiń filozofów”Rekonstrukcję poety”,  przez
lęki czasu  w „Lalku”,  w  „Drugim pokoju”, w „Mai”.
Dostałem temat o dramatach, Wiedziałem nie kochał Cię
 Władzio i Władza, 
                                   Zacząłem poznawać.
białą laską rozumu i serca. A tu marzec 68,
jak wiersze czytałem petycje. pod. Wieszczem.
„ Moczar na  dziady, ' Dziady na scenę, Wiadomo:
„Prasa kłamie” W pudle w Śremie siedziałem,
a kazali nam chodzić i stać. Kabaryna kochała nas,
„Wychodzimy, aniołowie zostają ciągnąc  za  sobą
cienie  r o g i  skrzydeł. „Więzienie, poezja i dramat
 konieczny wybór  j e s t   świadomą niewolną Wolnością.”

Z wilczym biletem w zębach po niebach
bibliotek, z nosem w głowie w Tobie.. Pisali:
 „Ślepy klasyk, wewnętrzny emigrant, uciekinier
 z utopii,zawsze pod prąd, niedoczytany cyklotymik.”
I obroniłem i Ciebie i siebie. Przyjąłeś mnie
w kwietniu 72 w mieszkaniu Artura M. Między
rzeczami: albumy, słowniki. „Dobrze pan wyczuł,
 że to w Augustowie. Może pan kiedyś wyznać,
słowa Matki w „Lalku” to jest żywa prawda. O,
widzi pan z listów, dawałem myślniki. Tak,
to prawdziwa literatura. Chłopaka zabił pono
przez pomyłkę nieznany milicjant.
                                                    Żona prze-
płynęła w pośpieszny obłoczek. W toalecie
słyszę: „Papier niech pan od środka. bo coś
zapisałem”. Czytałem Cogito: „nie wywijać kikutem/
nad głowami innych/ nie stukać białą laską/
w okna sytych”, „ stworzyć z materii cierpienia/
rzecz albo osobę”. O tekstach mych rzekł: „Niech
pan zostawi zabawki z językiem”. Została świętość
dedykacja z kwiatkiem  „za uczoną pracę”.


„Drugi pokój” nie wyszedł poza jeden spektakl.
Cóż, specjaliści, od Ciebie, Herberta. Ale „Maja”
grana w poznańskiej „Sekundzie” siedemnaście razy.
Przyznaję, były panie Cogito, co maglowały młodzież
Twoimi wierszami. Ja tylko chciałem, by Cię czuli
jak ogórek i rozumieli tak jak słowa pierwsze:
matka, woda, drzewo.  Łączyłeś kulturę i naturę,
przeszłość i rzeczywistość, mit i doświadczenie,
Zachód i Wschód, umysł i serce. Kiedy odszedłeś
Czytałem niewidomej: „ten świat, to właściwie tamten’’
Skoro tamten świat to ten
                                             s t a w a ł  s i ę  kolorem.
Ciekawym, czy spotkałeś bagna i łąki poetów,
nagi okrzyk Marsjasza, gdy bywa katem Apollo?
Czy filozofów, którzy przestali oswajać konieczność?
Czy siedzisz u wrót doliny, na dnie nieba, z córką Poezją
 i patrzysz na niebo Ziemi, jak przed zdobyciem na
Księżyc? Czy skoro „to co tamten świat/ tutaj”, czy
widzisz co się dalej dzieje z Człowiekiem? Jak ścina
zakładników mieczem własnej wiary? Jak siebie
topi w eksplozjach, zabijając istoty innych? Jak
twórcze dusze odchodzą od nas na amen?

W  Lascaux odczułeś: „jestem  obywatelem  Ziemi,
dziedzicem nie tylko Greków i Rzymian,  ale
nieskończoności”. Wieszczyłeś: „Ogień ziemię
wodę/ odżegna rozum”. Pocisk Cogito, który
wystrzeliłeś obiegł kulę ziemską i trafił  Cię
w plecy.  Może  TAM  zabliźnisz  się  z  bogami,
ocalisz nas  od nas samych, 
                                           wyślesz  salwy  cyklonów
przed  którymi  będziemy się  łączyć  w  ludzkość.?
Zabędą:  „w cieniu jednego heksametru?”
„Wilki i łania jastrząb i gołąb?”. „ A ogień
będzie rozmawiał  z wodą bez nienawiści.?”
                                            
                                                          (040925, 081707, 120327,)


 Jerzy Beniamin Zimny






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz