Inaczej nie mogę oflagować
najnowszej książki Beaty Patrycji Klary. Mam póki, co problem natury
erudycyjnej. Jednak jest coś uniwersalnego w tym niespotykanym produkcie,
produkcie wszech artystycznych rzemiosł (określenie
nieujmujące artyzmu warsztatowego) zawierającym
wszystko, co potrafi zagrać, uderzyć w zmysły, pobudzając je do uczestnictwa w
misteriach. Misteriach wyniesionych z dalekiej przeszłości na scenę nie tylko
poetycką. Czuję się jak uczeń Diabła nauczany przez Boga i odwrotnie, przy czym
memento mori - nie jest tutaj cytatem,
maksymą, raczej propozycją nowej maksymy sugerującej śmierć, jako początek życia,
koniec końców, początek początków, z trawiącym duszę soliterem, ale nie
zabójcą. Książka Klary jest wyzwaniem,
rękawicą rzuconą wszystkim możnym poetyckiego światka. Pod każdym względem -
treści, formy, a nawet dowolności przekazu (odejście od obowiązujących kanonów)
przy czym szkic, esej, proza poetycka, wreszcie sama poezja – nakładają się
tutaj w jeden językowy obraz, nie czyniąc z tego powodu żadnych ujemnych
konsekwencji. Nie wiem, jaki będzie
odbiór książki, na pewno zasada włożenia kija w mrowisko – jest stwierdzeniem
nie bez pokrycia, póki, co jestem pod wrażeniem tego, co czytam. I czekam na
to, co będzie się działo dalej. Książka budzi wiele kontrowersji, z pewnością
nie należy do tych pozycji, które nic nie wnoszą. Przeciwnie. Aż nadto.
Jerzy Beniamin Zimny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz