Słodycz ust potruła maliny
List Melanii
Fogelbaum
Ogromnym przeżyciem
jest pisać o młodej poetce, pięknej kobiecie, którą los potraktował okrutnie.
Przyczynkiem jest poezja mojego z nią "spotkania" ściślej zeszyt z
wierszami odnaleziony wśród gruzów Łódzkiego Getta, wydany w formie książkowej przez
Wydawnictwo Sonar Literacki w Gorzowie Wlkp. Myślę, że jest to hołd oddany
poetce, o której przez lata nikt nie słyszał, mało, kto wymieniał je imię i
trudno pojąć, dlaczego dopiero teraz jej wiersze ujrzały światło dzienne? Tym
większe jest uznanie dla wydawców, ludzi pióra zaangażowanych w projekt.
Melania Fogelbaum, próbuję wejść w atmosferę tamtych koszmarnych lat, zgłębić
tajemnice, które zabrała ze sobą na tamten świat, rejestr zdarzeń możliwy do
uchwycenia w tekstach przez nią napisanych, i stosunek jej, jako człowieka
niezależnie od nacji, do działań prześladowców.
Spróbuję zajrzeć do jej wnętrza przy pomocy tekstów nieprawdopodobnie
metaforycznych, że aż odczuwalny jest w nich surrealizm, w pierwszym kontakcie
tak pojmowany, ale po lekturze wierszy wyłania się taki a nie inny obraz getta,
taka właśnie panowała tam codzienna atmosfera. I te same, powtarzające się
sceny z tymi samymi rekwizytami. Dlatego tak często powtarzające się w
wierszach. Zadałem sobie trud przekładania
słów na obrazy i doznałem wstrząsającego odkrycia, z którego wynika, że wiersze
zostały napisane w gettcie, w stosunkowo krótkim okresie. Można zaryzykować
stwierdzenie, że ołówek i zeszyt były w gettcie jedynymi dostępnymi środkami
artystycznego przekazu dla tej niezwykle uzdolnionej kobiety.
Jest, to coś więcej aniżeli zbiór utworów
poetyckich, jest to w pewnym sensie dokument zawierający fakty, przekładane
przez poetkę za pomocą obrazowych i sytuacyjnych metafor, na poetycki obraz.
Tak obraz, jakby odwrócone ekfrazy tyczące nie płócien a widoków z okna
kamienicy w gettcie. Ulica jest tutaj jakby płótnem, na którym jawią się
zapamiętane i odbierane na żywo dramatyczne sceny. Tamten czas, tamte duże i
małe tragedie jakże trudne do wyobrażenia dzisiaj po tylu latach. Empatia,
nawet najbardziej czuła nie jest wstanie oddać tego, co przeżywała Melania
Fogelbaum, będąc w środku dramatu, czując się ofiarą, przeczuwając nieuchronnie
swój koniec. Sposób, w jaki to oddaje jest nieprawdopodobnie zaskakujący.
Celowo nie szukam odniesień, zwłaszcza analogii z innymi tragicznymi postaciami
poetów tamtego okresu. Nawet gdybym to uczynił, nie znajdę wspólnego
mianownika, ponieważ Melania Fogelbaum w swoich szkicach (mam na myśli zeszyt,
w którym pisała na bieżąco) zawarła jakby stenogram scen i wydarzeń, rzecz
jasna w poetyckim języku, co czyni jej wiersze, autentycznymi, bez konotacji,
bez kreowania czegoś, czego nie przeżyła, są co prawda retrospekcje, porównania
stanów i uniesień do obszarów spoza getta. Jest to zrozumiałe, jeśli w wierszach
zawarte są elementy tęsknoty, nostalgii za wolnym, niczym niedławionym
światem. Z tego co wiadomo, Melania
Fogelbaum nie miała dorobku literackiego, wiadomo tylko że pisała poezję,
szkice i eseje, jednak więcej malowała.
Teksty zawarte w zeszycie stanowią tę część dorobku która ocalała
podczas likwidacji getta, czy było
jeszcze coś więcej, nie wiadomo.
Z tomu wierszy
wybrałem kilkanaście wersów i fraz, ułożyłem z nich sekwencje, i jawi się obraz getta bardzo czytelny, mimo
nadmiaru metafor, niby nadrealne, całkiem obce semantycznie, a jednak mówię to
z przekonaniem, że takie było życie w gettcie. Niektóre zwroty krążą jak sępy w
głowie poetki, uderza też optymizm i bije w mroku światło jak jutrzenka: nie tracić nadziei, na zgliszczach jasny i
twardy dzień budować.
Kroki w obcość ulic i w oknie nie moim,
serce obłąkany więzień, w białym domu wilcze dni wyją ulicami i w skorupie
zatętni serce. Przekształt, bezwymiar, rozszelest brudna getta wśród drutów
północna riviera, dni jak słoma zmierzwiona w zawszonym legowisku. Żebrała o
trzask karabinu, rozwiał się na wietrze i krwawił miłości buntu ptak, mysz
przegryza szlesty a wiatr młody ciagle na nowo. I pełno po piętrach zmeczonego
padła, w wargach szukam mojego boga. Na zgliszczach tych nocy twardy i jasny
dzień budować, boże nieistny krzyku, niewyrywany milion umarłych bezdzietnie,
na szybach mgła ostatnich oddechów. Wilgocią płacze fotografia, ze zgniłych
sieni wypełzły po życie trupy, raz dziesięć raz sto na dzień chłepczą kopyta
otępiałych szkap. Bezdnomrok, krawędź dachu zatrzymać księżyc i miłość. Ptak
drewniany czarny, karawan rozłupiemy noc na słoneczne ulice, będą stać nie słów
lecz tej krwi uporem, jeszcze nie pora na siemię snów czarnych. Z gruzów uparta
rzucam pieśń.
Przesłanie Melanii Foglebaum skierowane do
przyszłych pokoleń jest najbardziej dramatycznym apelem jaki miał miejsce w
minionym stuleciu. Nie ma w nim zrezygnowania, fatalizmu jaki wyrokował T.
Borowski: "zostanie po nas złom żelazny i pusty drwiący śmiech
pokoleń" nie ma w nim bezradności w warunkach totalnego zniewolenia, jest
olbrzymi optymizm trudny do zrozumienia w warunkach getta. Jeśli "poezja
nie wyzwala narodów oraz ludu" to czym jest pojedyncze wyzwolenie od
strachu, nieuniknionego przeznaczenia do zagłady? Nie jest to pogodzenie z
losem, jest to zwycięski bunt poetki wyrażony nieśmiertelnym słowem: niekiedy
słowem ułomnym adekwatnym do sytuacji, mocnym w przekazie zła, w aurze mrocznej
z powtarzającymi się rekwizytami, kojarzonymi ze śmiercią. Nieuchronność - z
drugiej strony nieśmiertelność dumy i słów, bo to co napisane pod wpływem
uniesienia, strachu jest odporne na wszystko. Czas nie odegrał tutaj funkcji
zapomnienia, odnalezienie rękopisów nie jest jak sądzę dziełem przypadku,
ponieważ są dokumentem tego co się działo w odizolowaniu, za murem getta, które
również uległo zagładzie. Rękopis odnaleziony w gruzach, za sprawą ludzi dobrej
woli, odradza poetkę jak feniks z popiołów. Wraca do nas cała i nienaruszona,
zaczyna mówić lirycznym słowem, mówi że wszystko wymaga ofiar aby ludzkość
nigdy więcej nie dopuściła do
bestialstw, wobec których (jak w tym przypadku) poezja się oparła, skutecznie.
Jakby na potwierdzenie tego, że sztuka jest nieśmiertelna i nie można jej
upodlić tak jak człowieka.
Melania Fogelbaum urodziła
się w 1911 r. Nie wiadomo, kiedy trafiła do łódzkiego getta. Wiadomo natomiast, że w dniu 1 sierpnia 1944
r została wywieziona do Auschwitz i w dniu przyjazdu zginęła w komorze
gazowej. Dzień 2 sierpnia był drugim
dniem Powstania Warszawskiego, w którym zginęła inna poetka, Krystyna
Krahelska, autorka tekstu słynnego marszu „hej chłopcy bagnet na broń”,
trzykrotnie trafiona w pierś niosąc pomoc rannemu koledze jako sanitariuszka.
Przed wojną Krahelska „oddała swoją twarz warszawskiej Syrenie”, przeszła do
historii literatury z niewielkim dorobkiem, ale jakże znaczącym historycznie.
Melania Fogelbaum zginęła w innej walce, walce o godność w warunkach upodlenia,
nie miała możliwości walczyć z bronią w ręku, jej bronią był ołówek i świadomość
dobra, które zwycięża zło.
Staraniem dawnych przyjaciół opublikowano w 2004 roku „Zeszyt z Getta w
Łodzi” w którym zawarto dwadzieścia
cztery utwory poetki, które udało się przetłumaczyć. Osiem lat później Markowi
Piechockiemu udało się odczytać wszystkie wiersze z „zeszytu” i opublikować w
zbiorze pt. "Drzwi otwarte na nicość”.
Jerzy Beniamin
Zimny
List Melanii
Fogelbaum
Iza Fietkiewicz-Paszek
dla M.P.
Więcej
już nie wypiszę, choć nic przecież nie jest skończone i wciąż rodzą się słowa.
Czuję
się słabo, jadę do mamy, na Waikiki. Zeszyt ukryłam bezpiecznie.
Musi
minąć zawierucha, sny kamienne i wiele
lat, musisz się narodzić,
spojrzeć
w żużle
moich oczu, pojąć, że jeszcze
się ze mnie nie wyziera śmierć,
chociaż
nie zmienię już żadnej puenty,
wszystko
przesądzone. Mam 33 lata, mam niedokończone wiersze, mam umrzeć.
Ty
masz się pokaleczyć odgarniając gruzy.
Jestem
tu w samym środku lata i w środku mojego miasta, nie mogę napisać,
że
jestem w środku życia. Mogę tylko liczyć na to, że mnie odnajdziesz, uwolnisz
wszystkie
niewypowiedziane słowa;
poza
nimi nie będzie już nic. Może kilka zdjęć, ważnych dla czułości, dla snów,
dla
chwili, w której stracisz wiarę, a ja nie będę umiała ci jej przywrócić
ruchem
zasłonki, skrzypieniem schodów.
A
może to wszystko jest w zgodzie z planem? Każdy koniec, moje gruzy, twoje
przeczucia,
nieskończoność wierszy? Może naprawdę muszę już jechać,
żebyś
mógł przejść przez te drzwi, nie wrócić.
6/8 stycznia 2013
Dodam jako ciekawostkę,że wiersze Melanii Fogelbaum były czytane podczas VII Mławskiej Nocy Poetów. Recytowała z najwyższym artyzmem Adrianna Janota -Słocińska.
OdpowiedzUsuń