Księga ucieczek
Oceniać
własną książkę, to posługiwać się tępym ostrzem przy goleniu.
Stoję
przed starym lustrem, które powiesiłem nad umywalką ćwierć wieku temu. Lustro
nie oddaje moich zmarszczek, nie widać w nim uśmiechu, skrzywione usta od bólu
- bo zarost jest coraz twardszy, a pianka zmiękcza jedynie skórę, która przypomina płatki zwiędłego kwiatu.
Tytułem
wstępu zahaczyłem o łazienkę, miejsce gdzie nigdy nie rodzą się moje wiersze.
Bo zmywanie brudu jest zajęciem codziennym, a poezja zawsze była i jest dla
mnie od święta. Wielkiego święta, przy rodzinnym stole, bez fanfar i
poklepywań, zwyczajna jak chleb ciężko wypracowany i szklanka czarnej herbaty,
nad która krążą liryczne słowa wypowiadane coraz częściej w próżnię.
Ucieczka pierwsza - od
młodości , Nie musiałem uciekać, jedynie w początkowej fazie to robiłem, z biegiem
lat przybywało wzniesień wraz z ubywaniem optymizmu mimo zniesionych z
powierzchni ziemi politycznych murów, W tym rozdziale dominuje miłość, która
bez młodości nie może się obejść. Jeśli ktoś wierzy w jej nieśmiertelność, ten
za życia spoczywa w pozycji woskowego wieszcza.
I poszukuje nowych inspiracji, zmienia swoją skórę, aż popada w bezruch i
śmierć nie musi zbytnio się nad nim trudzić.
Ucieczka druga - od
miłości. Jest najdłużej trwającą ucieczką, codzienną próbą charakteru, rozpatrywaniem ofert wyłapywanych przez
podświadomość. Oczy są ślepe, dotyk jest nieczuły, system nerwowy bez
zasilania, tylko kołatanie serca - w poezji
jest to odruch warunkowy, kreacja możliwej sytuacji, lecz zanim dojdzie
do zdarzenia, pojawiają się nowe obrazy, barwniejsze, zachęcające do dalszych
poszukiwań.
Miłość w mojej ostatniej książce jest wiecznie żywa i namiętna, taka od której trzeba uciekać, aby przeżyć, przełożyć na papier kolejne liryczne doświadczenia. Cielesność trafia jedynie do snu, lecz po przebudzeniu nie ma po niej nawet mokrej plamy.
Miłość w mojej ostatniej książce jest wiecznie żywa i namiętna, taka od której trzeba uciekać, aby przeżyć, przełożyć na papier kolejne liryczne doświadczenia. Cielesność trafia jedynie do snu, lecz po przebudzeniu nie ma po niej nawet mokrej plamy.
Miłość i poezja, nigdy nie idą w parze. Zawsze jedno z nich musi być
doskonalsze, kosztem drugiego, Dlatego
po równo - tyle miłości powierzchownej ile poezji doskonałej i na odwrót. Można
się z tym nie zgodzić, w książce zawarłem próbę odpowiedzi na to dręczące od
wieków poetów, pytanie.
Ucieczka trzecia - od
poezji. Wszelkie jej próby na nic się zdają. Dzisiaj zmianom uległy proporcje
między poezją wartościową a jej produktem masowym. Masowość wspierana przez
społeczne zaangażowanie środków. Jest tego bardzo dużo, społeczność martwi się
o wycinane lasy a nie dostrzega drzew w stosach poetyckiej makulatury. Jest też inna
ucieczka od poezji, moja ucieczka człowieka zjadanego przez żarłoczne metafory,
przez formaty języka, przez narrację nacechowaną obscenicznością, przez obowiązujące
kanony nie kolidujące z duchem
czasu, To, co jeszcze pozostało ze mnie,
oddam prozie, bo na to zasługuje, i młodym poetom, którzy muszą się przebić
przez zwały szmiry i tandety.
Ucieczka czwarta - od
samego siebie, od ludzi na ekranie, od myśli zakapturzonych jakąkolwiek ideą,
ucieczka do miasta, powrót do centrum, tramwajem, częste postoje na leśnym
parkingu w drodze do miejsc , które nie
przypominają Wieży Babel. Ucieczka od wieczornych spotkań w zadymionych
pomieszczeniach, gdzie jedynym punktem programu jest zgromadzenie wyrostków
robaczkowych, gdzie gitara brzmi po swojemu, a kawa smakuje bo musi. I tak
dalej.
Ucieczka
czwarta - adresowana jest do każdego poety bez względu na wiek. Aura, otoczka
własnej osobowości, niech ją wiatr rozwieje, dym przegoni sztuczne zapachy, deszcz
przemyje skórę. Jakim jesteś dzisiaj nie
musisz być jutro, jakim byłeś wczoraj - na pewno doskonalszym, bo z wiekiem się
wietrzeje jak wino w otwartej butelce, a słowa giną w powodzi bełkotu.
Ucieczka piąta - z tego świata, wspólnego – najpierw w azyl,
potem w jarzmo atmosfery jedności, a na końcu do sznura lub na tory. Jak
wszystko inne niemodne naśladownictwo, więc trzeba sobie wymyśleć oryginalny
koniec. Z poetyckim orszakiem, odpowiednią przemową, udawaniem ofiary. W moim przypadku śmierć poetycka będzie
bezkrwawa, zwyczajna jak wyjście z domu bez zamiaru powrotu.
Proszę nie
oczekiwać ode mnie świadectwa choroby, ani żółtych papierów. Można być zupełnie
normalnym aby budzić najgorsze podejrzenia. Z wierszy to wszystko wyczytacie,
swoje losy, to co się z nami stanie w przyszłości: // trzeba się pozbyć krwi,
aby napełnić świadomość pięknem. Ofiary wymaga jaskółka, tego samego pragnie
czysty strumień, krwi potrzebuje blada ściana i matowe biurko. Sytuacje
liryczne są różne, ale prowadzą w to
samo miejsce oznaczone czarnym punktem //.
Księga Wyjść,
Wydawnictwo Miejskie Posnania, 2017 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz