/..../
Lato
przeleciało jak jaskółka. Czarny sztylecik z piosenki Stana Borysa, Z mojej
piosenki wylatują szpaki czerwonodziobe, awanturnicze jak mieszkańcy hotelu
robotniczego w Podjebradach.
To powiedzonko chodzi za mną od czasu pobytu w Czechach nad Łabą u szwagra, kiedy to port tam
budował, budował z niemałym skutkiem a my oboje z żoną, maluchem gnaliśmy z niesprawnym
sprzęgłem na wakacje. Tamte lato, z tym poznańskim wiele ma wspólnego - zrobiło
ze mnie turystę handlowego, bo gdziekolwiek teraz jeździmy z Jankiem, zaglądam
do swojej pamięci i doszukuję się związków w przeszłości z miejscowościami
leżącymi na trasie przejazdu. Jakoś na
naszych trasach handlowych zabrakło: Ciechocinka, Aleksandrowa Kujawskiego, chociaż
zaglądamy często do Włocławka. Nawet nie myślę o Łucji po tym, jak mnie
potraktowała, nie myślę o Stedzie, ale czytam, co jakiś czas "Całą
jaskrawość". Zachodzę w głowę,
jakim cudem Witek nigdy nie był w Zdroju? Tak pięknie umocowany w klimacie ciechocińskiej
warzelni soli. Sól jakby cukier w tej powieści, cukier zmieszany z mułem
wodnym i papierosowym dymem, znaczącym obecność poetów na tym padole. Podłym
jak talerz niskokalorycznej zupy podczas fizycznej pracy: w lesie, nad stawem,
na łące. Wszędzie gdzie poeta zarabia na życie, i gdzie tytułują go: "Pan
poeta", tak jak tytułują mieszkańcy Lasków Odrzańskich, Mietka Warszawskiego, "naszego
poetę, naszego pismaka", który pisze podania do urzędów lepiej od niejednego
prawnika.
Lato przeleciało jak migrena żony, bez znieczulenia, bez epitetów
politycznych, zwyczajnie jak poemat o kwitnących ogrodach, od wiosny aż do
jesieni. Tak żyją poeci, kwitnąc wielorako, wielobarwnie kwitną niezależnie od pory roku, ale na czarno
umierają, nic w tym względzie od wieków się nie zmieniło. Teraz, kiedy poznaliśmy
kapitalizm, wydaje nam się, że będziemy nieśmiertelni za ten nasz liryczny
socjalizm. Nasz socjalizm? A niby czyj miał być?
Wiara czyni
cuda, cuda zdarzają się bardzo rzadko. Mój cud tej jesieni ma postać wnuczki,
która wita mnie każdego dnia piosenką z mojego dzieciństwa. Rośnie jak sekwoja, dziewoja poznańska,
rośnie dla nas starych już ( tak mówi Janek) za każdym razem kiedy
przejeżdżamy przez Kargowę. Słodkie miasto jak moja wnuczka.
Czas ma swoje zalety, rozglądam się codziennie i dostrzegam zmiany, jak grzyby po deszczu wyrastają nowe obiekty. Sklepy, markety. W naszym domu remont za remontem, życie to jedna wielka budowa i targowisko próżności. Jeśli chodzi o poetów, mógłbym rzec - Rynek Jeżycki gdzie jeszcze królują starocie. Ale nowe przebija się coraz skuteczniej. Tylko patrzeć rewolucji technicznej, poleje się biała krew bezużytecznych przedmiotów.
Czas ma swoje zalety, rozglądam się codziennie i dostrzegam zmiany, jak grzyby po deszczu wyrastają nowe obiekty. Sklepy, markety. W naszym domu remont za remontem, życie to jedna wielka budowa i targowisko próżności. Jeśli chodzi o poetów, mógłbym rzec - Rynek Jeżycki gdzie jeszcze królują starocie. Ale nowe przebija się coraz skuteczniej. Tylko patrzeć rewolucji technicznej, poleje się biała krew bezużytecznych przedmiotów.
Nie wiem,
komu dziękować za demokrację. Janek mówi, że powinienem samemu sobie. Ale z tym
dziękowaniem trzeba uważać, wszystko jest względne, na początku piękne i ma ludzką
twarz, ale z czasem robi się szorstkie jak polerowana powierzchnia kamienia, który wietrzeje. Może właśnie, dlatego upadło w przeszłości tyle systemów
opartych na tradycjach wolnościowych. A systemy dyktatury, jedynowładztwa, całe
imperia monarchistyczne - też z czasem upadały. Czyżby każdy rozwój miał swój
nieuchronny koniec? Przyglądam się mojej cywilizacji opartej na tradycjach
patriotycznych, w jakim jest opłakanym stanie? Jeszcze z rozpędu wspominamy
naszych przodków, a już na horyzoncie pojawiają się inne wartości. Często
zastanawiam się kogo chciałbym jeszcze raz spotkać na swojej drodze? Wujek Michał, uczestnik dwóch wojen światowych. Nigdy nie rozmawiałem z nim dłużej jak
kwadrans, i to na tematy bieżące. Kiedy zamieszkał z żoną w "Domu Weterana" nie
odwiedzałem go zbyt często. Szkoda wielka dla mnie, tematy uciekły wraz z jego
śmiercią. Człowiek mądry po szkodzie, jeszcze mądrzejszy kiedy próbuje naprawić
błędy popełnione w przeszłości. Chciałbym jeszcze spotkać Alicję z krainy
czarów, czarnulę wyjętą żywcem z baśni, i Gustawa, który za Olzą bronił
socjalizmu aby proletariusze kilku krajów nie musieli się rozłączać. Chciałbym
raz jeszcze zobaczyć Zenka w mundurze górniczym spacerującego po Krośnie,
chciałbym mu zasalutować w mundurze pancerniaka. Chciałbym spotkać innego
górnika, Franka z Wałbrzycha. i zagrać z nim na gitarze: "zielone
pola". Jeszcze kogoś czystego jak pierwszy śnieg tej zimy. Płci obojętnej,
bo anioły nigdy nie grzeszą.
W mojej głowie na przemian burze i cisze gwałtowne. Czy cisza może być gwałtowna? Może, w poezji cisza jest najbardziej wymowna milczeniem. Jak miłość bez słów, nieoczekiwana jak śmierć nad ranem, i zmartwychwstanie dla samego siebie kiedy zawiodły wszelkie hamulce przyzwoitości lub rozsądku. To się zdarza poecie, to nie powinno się zdarzać nikomu, ponieważ rozum posiada szczególny dar przewidywania, chyba że jest karmiony używkami. Wtedy nawet rodzona matka nie pomoże. Jesteśmy jakimi nie chcemy być, albo nigdy nie będziemy sobą, nawet w lustrze.
W mojej głowie na przemian burze i cisze gwałtowne. Czy cisza może być gwałtowna? Może, w poezji cisza jest najbardziej wymowna milczeniem. Jak miłość bez słów, nieoczekiwana jak śmierć nad ranem, i zmartwychwstanie dla samego siebie kiedy zawiodły wszelkie hamulce przyzwoitości lub rozsądku. To się zdarza poecie, to nie powinno się zdarzać nikomu, ponieważ rozum posiada szczególny dar przewidywania, chyba że jest karmiony używkami. Wtedy nawet rodzona matka nie pomoże. Jesteśmy jakimi nie chcemy być, albo nigdy nie będziemy sobą, nawet w lustrze.
/......../
(fragment powieści pt. ( "Róże z Montreux" )
Chciałabym przeczytać całość. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcałość ukaże się w połowie roku. może po wakacjach 2018.
Usuńpozdrawiam. JBZ