sobota, 30 czerwca 2018

Obrazy niezapisane Mariusza Rosiaka

Mariusz Rosiak



foto, obrazu Andrzeja Okińczyca :Portret Mariusza R. 1990 r.

Na końcu zegara


Na końcu zegara jak na końcu myśli
która otwiera myśl nową jak na końcu
języka gdzie czai się nowe słowo
: dzień jak dom w który przeprowadzimy się
przeprawiając przez morze czarne nocy
z całym balastem oczu dłoni i pamięci

Tam raz jeszcze wszystko zaczniemy
od początku albo zdołamy przeciągnąć dalej

X 78

Oryginał wiersza





Marszand, znawca sztuki polskiej, krytyk sztuki, animator kultury, poeta w pierwszej kolejności, były dyrektor BWA w Poznaniu.  Odszedł po heroicznej walce z nieuleczalną chorobą trzynaście lat temu, w wieku twórczego rozkwitu, mając zaledwie 47 lat. Wielka to była strata dla polskiego abstrakcjonizmu - kierunku, który Mariusz wylansował i doprowadził do rangi wiodącego i znaczącego nurtu w malarstwie. Jego wnikliwa analiza rynku sztuki współczesnej dokonana na początku lat dziewięćdziesiątych,  - sprawdziła się co do joty, wiedział doskonale w jakim kierunku będzie się rozwijać sztuka. Jego osobista historia, ma ścisły związek z  rozwojem sztuki w Poznaniu w dekadzie lat 90-tych. Bez Mariusza Rosiaka nie byłoby tego  w sztuce obecnie, co jest. Byłoby znacznie gorzej. 
Ci, którzy Go znali wiele mu zawdzięczają, jeśli chodzi o moje z nim kontakty - były one bardzo bliskie, mieliśmy do siebie pełne zaufanie, nadawaliśmy na tych samych falach, pragnienia materialne mieliśmy podobne. Po przemianach ustrojowych liczyliśmy jednak na więcej. Nie w naszą stronę to wszystko poszło, jednak bez narzekań, otworzyliśmy swoje nowe rozdziały artystyczne w  jakże odmiennych od dotychczasowych, uwarunkowaniach. 

Mariusz otworzył wydawnictwo Literackie „Kanwa”, był inicjatorem i założycielem pisma artystycznego : „Gazeta malarzy i poetów”,  organizował w Poznaniu wystawy dzieł i kolekcji sztuki, przez kilka lat kierował poznańską Galerią BWA. Jego Galeria R,  bardzo szybko uzyskała miano najbardziej prestiżowej galerii w kraju. Współpracował z wybitnymi twórcami sztuki w kraju i  zagranicą. Odbył słynną podróż na Antypody gdzie spędził kilka miesięcy, po powrocie nabył nowiutką Ładę Samarę i zabrał mnie w podróż po Polsce.  Niezwykłą podróż do miejsc rzadko odwiedzanych przez ludzi, do miejsc wstydliwych, ale dla poety wskazanych, bo czuł się niedowartościowany brzydotą, wszystkim co znika z widoku raz na zawsze. Dawał temu wyraz w swojej poezji nacechowanej olbrzymią dawką optymizmu, dokonując niezwykłej wiwisekcji na swojej świadomości, która w obcowaniu z ludźmi stanowiła doskonały kamuflaż, maskę pod którą kryła się wrażliwa osobowość.  Zdystansowany do wszystkiego, traktujący wszystko z żartem w środowisku miał opinię człowieka zagadkowego, nigdy nie wiadomo kiedy ktoś taki mówi prawdę a kiedy żartuje. Na serio rozmawialiśmy wyłącznie o interesach,  o poezji i sztuce bardzo rzadko ponieważ nasze zdania i poglądy pokrywały się w stu procentach. Dlatego środowisko poznańskie tak mało o nas wiedziało, jedynie to, co ukazywało się w prasie literackiej, formalny, jawny stosunek do przedmiotu i podmiotu rozważań,
Śmierć przerwała realizację Jego ambitnych planów, zamierzał otworzyć w Świnoujściu  Europejskie Centrum Sztuki, nabył w tym celu odpowiednie obiekty i przystąpił do pracy. Wiedziałem, że dopnie swego, nawet wtedy, kiedy chorował byłem pewien, że stanie na nogi i dokończy realizację tego dużego przedsięwzięcia. Dwa lata walki z chorobą poświęcił swojej ukochanej poezji, podkreślał zawsze, że nigdy nie przestał być poetą. Pracował do końca swoich dni, odrabiał poetyckie zaległości, nie narzekając na los. 
Nic więcej nie mogę z siebie wysupłać, więcej wspomnień zawarłem w moich dwóch książkach prozatorskich, Mariusz jest jednym z głównych bohaterów "Gromnicy",  wiele miejsca poświęciłem mu w "Różach z Montreux".  Wiersz, który mi dedykował 40 lat temu odnalazłem wczoraj w moich papierach, poruszyła mnie treść, jakże aktualna dzisiaj: "tam raz jeszcze wszystko zaczniemy od początku, albo zdołamy przeciągnąć dalej" Mariusz już zaczął wszystko od początku TAM, mnie udało się "przeciągnąć dalej", lecz w stosunku do wieczności jesteśmy w tym samym miejscu, ja jeszcze materią, On duchem. 
"Na końcu zegara", wiersz adresowany do mnie, wiersz  dojrzały. Przypomnę, Mariusz miał wtedy 20 lat. 

JBZ   

Przez całe życie zajmowałem się sztuką. Mogę więc śmiało powiedzieć, że zawsze kroczyłem tą samą drogą, nawet jeśli skręcałem w prawo lub w lewo, to zawsze wracałem rychło na obrany dukt. Zapewne nie raz i nie dwa wpadałem w ostry zakręt, skręciłem w ślepą uliczkę. Z wieloma ludźmi których spotykałem było mi po drodze. Z wieloma szedłem krótszy lub dłuższy czas, z wieloma przeszedłem - można powiedzieć - szmat drogi. Z wieloma również moje drogi rozchodziły się równie szybko, jak się zbiegały. Różnice charakterów, poglądów na sztukę i życie, różnice w skali oczekiwań tego, co chcemy poprzez wspólną wędrówkę osiągnąć.... Przez lata.

Mariusz Rosiak








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz