Drzwi prześladują mnie odkąd zacząłem swobodnie
chodzić. Bez drzwi nie ma niczego, jest przestrzeń, przelot, poczucie w sobie
wiatru, brak czegoś, co zatrzyma, zaprosi, odeśle do diabła albo każe zaglądać,
co jakiś czas. Bo drzwi są od tego, z klamką i zamkiem, dzwonek abym nie musiał
ich wyważać, są na nich wizytówki, tabliczki z mianem i nazwiskiem kogoś
ważnego, wreszcie zwykłe, bezimienne, adresujące sprawę lub sprawy do
załatwienie za nimi. Od lat panują niepodzielnie na korytarzach i nie ma w tym
nic dziwnego, że są otwarte lub zamknięte. Pojednane z czasem jak żaden inny
przedmiot: określone godziny otwarcia, lub chwilowo z przyczyn niezależny od
nich, zamknięte. Drzwi mogą być zaporą, wrotami otwartymi na przestrzał, lub
uchylone, tajemniczo jakby zachęcały do wejścia lub budziły niepokój, że coś za
nimi niezwykłego, strasznego a nawet śmiertelnie niebezpiecznego. Drzwiom
nadano status pierwszorzędny i marginalny, w zależności od sytuacji panującej
na zewnątrz. Przez drzwi można wylecieć jak ptak lub jak worek kartofli, drzwi
można całować jeśli nie mają klamki, na drzwiach można wypisywać różne rzeczy,
nad nimi bardziej sprecyzowane o znaczeniu religijnym lub historycznym. Drzwi,
wrota nie uratowały Kartaginy, chociaż widniał nad nimi napis: żeglować jest koniecznie, a żyć
niekoniecznie. Drzwi chronione były przez Trzech Króli, z czasem nadano im
znaczenie obronne, poprzez obicie z blachy, zamki szyfrowe i alarmy. Na drzwiach można pływać. Uniwersalność drzwi
jest niepodważalna jak sposoby ich wyważania. Pierwsze pukanie związane z
sercem, następne przyspieszają tętno, potem w grę wchodzi próg związany z
przenoszeniem wybranki. Później próg jest świadkiem dramatów: walizki
wystawiane, wyrzucanie różnych przedmiotów, przy skrzypiących zawiasach i
protestach zamków. Bez Boga ani do proga,
za progiem jest inny świat, nie witaj się w progu. Drzwi w takich
przypadkach stanowią dowód na to, że coś się dzieje przed progiem i za progiem.
Kult mleczny przeszedł do historii dlatego że drzwi o tę jedną czynność są
obecnie rzadziej otwierane. Drzwi w wymiarze poetyckim też mają swoje
zaszczytne miejsce. Niebo poetów nie ma
drzwi, bramy, tę na plecach niesiemy myśląc że to skrzydła - pisał Janusz
Żernicki, albo drzwi do Zakładu pracy chronionej Barbary Janas
Dudek, znajdujące się wśród rekwizytów Teatru w Kaliszu. Nie byłoby Zakładu pracy chronionej bez drzwi, albo
na odwrót, drzwi znalazły tam swoje miejsce i dobrze się poetce przysłużyły.
Jest to trop ponadczasowy, analogia do bramy Kartaginy, i bramy Żernickiego .
Myślę, że poetka z Chorzowa rozgrzeszy mnie za takie właśnie porównanie. Drzwi
mogą być uchylone, jak u Gabrieli
Szubstarskiej, otwierane powoli ale nie do końca ponieważ skrywają ulotne
wnętrze. Można też patrzeć w stronę drzwi, to ciekawe miejsce, jak to robi traszka Elżbiety Tylendy. Są też drzwi obwąchiwane przez psy, drzwi do piekieł, drzwi obite skórą
od wewnątrz, za którymi wypaczano historię, drzwi gabinetowe, także drzwi w
gabinetach cieni, drzwi sosnowe, z sękami. Drzwi, drzwi, przepierzenia, ofiary
amfiladowe podczas wielkiego kryzysu, drzwi główne i w bocznych wejściach, od
tyłu umieszczone i kuchenne. Kocham drzwi, za którymi ktoś na mnie czeka,
kocham drzwi rodzinnego domu chociaż nikt tam już nie mieszka, uwielbiam zapach
farby olejnej, uwielbiam słuchać jak skrzypią, bo to oznacza, że są jeszcze
używane i że ktoś za nimi jeszcze żyje.
O drzwiach można długo i ciekawie opowiadać, w
kontekście wydarzeń historycznych, własnego życiorysu i historii stolarstwa.
Dzisiaj drzwi zaczynają nowe życie, wkroczyła do nich chemia z czego nie bardzo
się cieszą. Dlatego protestują wyrażając słabość ludzkich ulepszeń, niewłaściwe
stosowanie materiałów. Miały swój rodowód z natury, mają wątpliwe pochodzenie z
procesów chemicznych. Co wymyśli drzwiom nowa epoka, poeci, użytkownicy. Nie
wiem, może z wielu zastosowań pozostaną jedynie
cechy najgorsze, piękna i liryzmu nikt im nie przypisze, jedynie
lekkość. Większość przywar zaginie bezpowrotnie, tradycja musi się pogodzić z
napływem odpowiedników tego co zawsze było kojarzone z człowiekiem i jego
naturą. Drzwi do wieczności, te się nie zmienią, bo nie wiadomo z czego są
wytworzone, gdyby było wiadomo, wielu z nas już za żywota ustawiłaby się w
kolejce, i jeszcze przepychało łokciami. Póki co, kolejki nie widać. Wychodzę
frontowymi drzwiami wirtualnymi z nadzieją, że staną się nie mniej ważne od tych, które codziennie
otwieramy i zamykamy.
Jerzy Beniamin Zimny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz