JBZ
Jerzy Beniamin Zimny urodził
się w 1946 roku w Kargowej (daw. Unrugowo),
której pierwszym właścicielem był Dzierżykraj. Na ziemi lubuskiej po raz
pierwszy zakrztusił się powietrzem. Jest absolwentem Akademii Ekonomicznej w
Poznaniu. Poeta, prozaik, krytyk literacki, laureat wielu konkursów literackich
o zasięgu ogólnopolskim. Autor szczuplutkich tomików poetyckich (Biały goździk na śniegu, 1991) i grubych
książek prozatorskich (Dzieci Norwida,
2016). To jest bardzo ciepły gość. Taki brat łata. Latami prowadził w Poznaniu
firmę kamieniarską i dał się poznać z dobrej roboty. Po raz 1. się spotkaliśmy
w latach 80. XX wieku. Pretekstem był Poznański Listopad Poetycki. Wylądowałem
u Jerzego na ul. Kuźniczej, na 6. piętrze. W bloku z wielkiej płyty. To było
jeszcze w jego okresie kamieniarskim. Piliśmy kawę, zaciągając się mocnym
papierosem. „Myślę, że kawa rozwiąże języki i jeszcze co mocniejszego
przyklepie na amen”, jak pisał. Rozmawialiśmy jak poeci. Używając jego słów:
„Poezja mnie trapi codziennie za to moje kamieniarskie błoto i zmarnowany czas
przy kamieniu. Kamień jest jak moje życie – chłodny i do tego twardy i taki
niespolegliwy”. O kamieniu ma obrobione myśli: „jeździłem po sjenit
przedborowski – niewiele ustępujący jakością granitom szwedzkim, sławniowice
złociste – najpiękniejszy polski marmur, swoją strukturą przebija trawertyny
alpejskie. W latach osiemdziesiątych w całości szedł na eksport i na krajowe
zabytki. Dostać kilka metrów na posadzkę, to była sztuka nie lada. (…)”.
Czasami wpada w malkontenctwo: „(…) nijak nie mogę się otrząsnąć ze
skamieniałości. Może to lata nieodwzajemnionej miłości do kamieni. Możliwe. Jak
wszystko inne, co się wlecze za mną nie proszone. (…)”.
Jerzy, jak przystało na
literata, ma obsesje i tematy, które drąży i smakuje, jak jabłuszko upieczone w
piekarniku. Używając dawnego określenia żeglarskiego, ma „różę wiatrów”, gdzie
go gna (Poznań, Nadodrze, Ostrołęka).
Oto wypowiedź
filumenistyczna, tj. dotycząca etykiet zapałczanych: „W drodze do Polanowa
rozmyślam nad historią produkcji zapałek w Polsce. Bystrzyca Kłodzka, Sianów,
Czechowice, Częstochowa, Błonie i Gdańsk. (…) Ilekroć zapalam znicze na
cmentarzu przypomina mi się okres świetności tego przemysłu.”
Z gromnicą szukać kogoś, kto
pisze o sobie: „(…) pamięć moja sięga połowy lat siedemdziesiątych, kiedy
zacząłem realizować swoją pasję rejestrowania książek debiutanckich w obszarze
poezji. Było to bardzo ciekawe zajęcie, pamiętam: Dom Książki usytuowany w
pobliżu Okrąglaka (domu towarowego) w Poznaniu, raz w miesiącu dreptałem na
drugie piętro, gdzie królowała poezja, regały z debiutami były miejscem moich
penetracji. (…)”. Dzięki temu nabył praw smakosza wierszy. Jest specem od
liryki. Konkretnie – życiopisania, gdzie wszelkie kryteria estetyczne zdają się
psu na budę. Ponieważ od lat obraca się w poznańskim środowisku, więc się nie
nudzi. Pisze sporo, bo taką ma strategię. Wolno się rozkręca i sypie garściami
słów, dopiero kiedy zbliża się do pointy, łagodnieje, jakby zaklejał kopertę.
Jego utwory są w zawieszeniu. Nie domyka ich za wszelką cenę. Nie czeka, żeby
spłonął sad, żeby potem nachapać upieczonych owoców. To jest gawęda literacka,
ni to felieton, ni to esej. Bez pouczania, ale… z zachwytem. Nieobecni znajomi
go ożywiają, więc pisze z przytupem i nie przesadza. Potrafi skrobnąć tekst o
drzwiach, że nie można wyjść z podziwu. Jest autorem błyskotliwego passusu o
zapałkach. Urzeka mnie, że zajmuje się głównie tymi poetami, o których milczą
pisma literackie i jurorzy nagród. Zachowuje się jak „późny wnuk”, którego można nakryć, że czyta
i głębiej zakopuje znaki zapytania. O takich drzewiej mawiano, że to mól
książkowy. Nie wiem czy tym porównaniem się nie narażę, ale jak napisać inaczej
o kimś, co budzi nas grzecznie?
Jerzy żyje na lewym brzegu
Warty i pisze o Poznaniu, który jest nie do poznania. Ja mieszkam z Graszką na Ursynowie, po tej stronie,
gdzie serce, które też ma swój rozum i bije nas. Przez całe życie.
Czesław Mirosław Szczepniak (Ursynów)
Czesław Mirosław Szczepniak (Ursynów)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz