/..../ Na Kamiennej nie ma kamieni, na
szparagowej nie ma szparagów. Ktoś niewtajemniczony powie, że w gminie nie mają
pomysłu na nazewnictwo ulic. A co powiedzieć na ulicę "Bagienną", na której nigdy
nie było bagien. Wiele takich ulic znajduje się w aglomeracji poznańskiej.
Dzisiaj odkryłem, że na moim osiedlu jest ulica "Jaskiniowa". Wracam zatem do
epoki kamiennej, przez Skórzewo, Batorowo, Wysogotowo wracam. Spotykam łupki, i
głazy narzutowe, na turniowej podziwiam panoramę śmietników, zanim wejdę do
jaskini, posiedzę w schronie betonowym przy ulicy Bohaterów Westerplatte.
Sentymentalna podróż zaskakuje wytworami ludzkiej myśli, wiem, że taki jest
przekrój społeczny naszego homo sapiens, nic w tym względzie się nie zmieni. Od
liczydła poprzez kalkulatory do epoki
cyfrowej maszynerii, ludzie przestają myśleć racjonalnie. Kto inny za nich
myśli. Ktoś dobrze zorganizowany, znający mocne i słabe strony człowieka,
wychodzący daleko w przyszłość . Nie
wiem czym to się skończy? Wszystkie źródła energii, zasoby pokładów niezbędnych
do życia kiedyś się skończą. A z próżnego to i Salomon nie naleje. Wiara czyni
cuda, ale z materią niewiele ma wspólnego.
Przed północą usłyszałem na
korytarzu zamieszanie. Dziwne, o tej porze zwykle wszyscy śpią. Wyglądam na korytarz, nikogo nie ma, a
podniesione głosy dolatują bardzo wyraźnie od klatki schodowej. Idę się
rozejrzeć i nagle zgasło światło. Ciemność niespotykana, gęsta jak smoła
ogarnęła cały budynek. Po omacku wracam do pokoju, wyglądam na ulicę, jest
oświetlona i pusta. Budynki obok hotelu też są oświetlone. Co jest u licha z
moim światłem. Mroczną ciszę rozdziera
okrzyk: „Jezu”.
Cieniutki głos kobiecy tonuje w
dół, po chwili przechodzi w jęk, a na koniec dolatuje z końca korytarza: „Jak
miło, jak dobrze”. Nie wytrzymuję, jest mi niedobrze, ciemność i tajemnicze
krzyki. Nie da się tego wytłumaczyć, natychmiast. Zbieg okoliczności sprawił,
że zgasło światło w chwili uniesienia, w momencie ważnym dla kogoś, może ważnym
dla wielu osób. Ktoś coś stracił, żeby ktoś inny mógł zyskać.
Tak mi przyszło do głowy kiedy
nie mogłem niczego sensownego wymyślić.
Nasłuchując dalej, aż do kompletnej ciszy i nagłego pojawienia się
światła na korytarzu. Kiedy hotel całkowicie zastygł, wsunąłem się do łóżka, i
zasnąłem od razu.
Śniła mi się bliżej
niezidentyfikowana postać. W bieli z kapelusikiem na głowie, Bez wyrazu twarzy,
wyraźnych kształtów sylwetki, taka cudowna plama, z której można było sobie
wyobrazić znajomą w przeszłości kobietę. Może dziewczynę jeśli być w ocenie dokładnym,
a może starszą osobę po przejściach. Zjawa, tak ją nazwę, szła po drugiej
stronie ulicy Kamiennej, w moim kierunku z koszykiem szparagów. Zbliżaliśmy się
do siebie, już byliśmy prawie na styk, kiedy skądś wybiegły pieski, podobne do
naszych, i zatrzymały się między nami. Nie wiedziałem kogo przywitać pierwej,
osoba w bieli podała mi koszyk i poruszyła ustami, próbowałem odczytać z ruchu
warg jej przesłanie do mnie, ale pieski porwały koszyk i zniknęły mi z oczu,
dziewczyna, jednak dziewczyna, zanuciła cudowną piosenkę:
Pamiętasz, była zima, duży zamek pod basztami.
Pokój numer dwa i schody drewniane do nieba,
pamiętasz, tańczyliśmy walca wiedeńskiego,
nie było końca muzyki i końca miłowania.
Nie wiem, czy we śnie można
usłyszeć muzykę? Ja słyszałem, i sąsiad
śpiący obok słyszał, przysięgał to rano na swoją matkę.
Nie wiem czy obudził mnie ten
śpiew, czy dopiero rano odtworzyłem sobie ten sen. Niemożliwe, gdyby nawet, to
szczegóły snu nie byłyby tak wyraziste, tak barwne i dźwiękowe. Jedno jest
pewne, scenariuszem do snu stały się wypadki o północy, krzyki i jęki na
korytarzu, ciemność panująca przez kwadrans. Stan emocjonalny udzielił się we
śnie. Czy to możliwe.
Wychodząc do pracy zostawiłem
klucz do pokoju w recepcji. Dziewczyna spojrzała na mnie tajemniczo, obejrzała
mnie od stóp do głowy, pokręciła głową i wyrzekła:
- Podobno w nocy miał pan kogoś u siebie? Koleżanka z nocnej zmiany
mówiła, że słyszała muzykę w pańskim
pokoju, tańczył pan z kimś? Była
ciekawa, kto wyjdzie rano z hotelu, nikt nie wyszedł, więc ta pani pewnie
jeszcze śpi, w pańskim pokoju?
- Może pani zajrzeć – odrzekłem wskazując na klucze leżące na blacie –
niech pani zajrzy, może będą jakieś ślady nocnych libacji? Jeśli nie, to pójdę
dać na mszę, możliwe, że któraś z moich byłych dziewczyn prosi o modlitwę. Tak
mi się zdaje, albo któraś przyszła z zaświatów dokończyć romans.
- Ma pan fantazję, ale sprawdzę z ciekawości, różne rzeczy się zdarzają,
świat jest metafizyczny w przekazie, dla niektórych osób. Sztuka jest tego
wyrazem, jest pan artystą?
- W pewnym sensie – przypomniałem sobie nocne wydarzenia – nie mogłem
nie zapytać o to, co wydarzyło się przed północą, Dziewczyna wybuchła śmiechem,
zarysowała w powietrzu palcem serduszko, i westchnęła:
- Ktoś stracił w nocy cnotę, a ktoś
został mężczyzną. To też się panu śniło?
- Dwa sny jednej nocy, i jedno spotkanie o poranku. Dużo jak na moje
sterane serce, mogę wytrzymać czyjąś nagłą śmierć, mogę być przy narodzinach,
ale cudzych orgazmów nie zdzierżę. Chyba, że mają swój szczęśliwy koniec przy
ołtarzu. Po drodze wstąpię na plebanię i dam na mszę. Miłego dnia.
Medium ze mnie, nie od dziś to
czuję. O dzieciństwa nachodzą mnie przypadki trudne do wyjaśnienia. Zdolność
przewidywania rozwoju zdarzeń, wyprzedzanie pewnych faktów, szósty zmysł i predyspozycje
intuicyjne. Wyczuwam na odległość złego człowieka, złe zamiary inny ludzi, nie
raz wykluczam z mojego kręgu kogoś, kogo dotąd lubiłem. Mam z tego powodu wiele nieporozumień i
przykrości. W ostatecznym rozrachunku
okazuje się, że miałem rację. Hotel jak hotel,
wszystko może się w nim zdarzyć, nie zazdroszczę właścicielom tego
biznesu. Brudny biznes, brudne pieniądze, bo nie wiadomo skąd pochodzą. Zaraz
po upadku muru berlińskiego, ruszyła lawina chłopaków na zachód, po swoje jak
mówili, za krzywdy rodziców. Teraz kiedy opadły emocje, wszystko wróciło do
normy, życie toczy się innym torem. Innym korytem płyną rzeki przyjaźni. I
poezja stała się internacjonalna, a tak nie chciała być taką w socjalizmie?
Poeci wszystkich krajów łączcie się. Prozaicy nie musicie kłamać, nie trzeba
już ukrywać między wierszami prawdy. Żadnej władzy nie powinniście służyć, ani
żadnej idei. Wartości humanistyczne należy wynosić do rangi świętości.
Ekonomiści pracują nad tym samym, robią wszystko aby nikt nie chodził już
głodnym.
Przy okazji jakiegoś wydarzenia,
zawsze mam takie wywody, diabła warte, ale coś wnoszą do procesu pojmowania
sztuki, mimo że nie wiadomo, co jest nią dzisiaj. Jakie wartości liczą się
najbardziej /...../
fragment powieści, "Róże z Montreux"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz