poniedziałek, 27 lipca 2015

Ostrołęka Dionizje 2015

Wierni tradycji


   

   Młoda poezja każdego lata króluje w Ostrołęce. Na tegoroczny konkurs im. Dionizego Maliszewskiego napłynęło sporo znakomitych zestawów wierszy. Nic dziwnego skoro po zidentyfikowaniu nazwisk kryjących się pod godłami okazało się, że wyróżnieni autorzy należą do ścisłej czołówki krajowej poetów najmłodszej generacji. Zdecydowana większość zestawów wierszy prezentowała bardzo wysoki poziom literacki. Różnorodność poetyk, indywidualizm językowy i składniowy, szeroki zakres tematyczny, i warsztat w kilku przypadkach bardzo odrębny, daleki od obowiązujących norm, niekiedy obarczony ryzykiem, ale mieszczący się w logicznych ryzach. To wszystko złożyło się na trudności w dokonaniu właściwego wyboru. Jurorzy te właśnie wymienione powyżej walory, docenili najbardziej. Wśród laureatów znaleźli się poeci przed debiutem, autorzy jednej lub więcej książek, laureaci znaczących nagród literackich, takich jak Silesius przyznawany we Wrocławiu za najlepszy debiut poetycki w kraju, nagroda im Kazimiery Iłłakowiczówny w Poznaniu, konkurs im. Jacka Bierezina, a także wiele innych konkursów odbywanych na terenie Polski. Warto zwrócić uwagę na autorów z Ostrołęki, z każdą edycją konkursu coraz więcej nagradzanych zestawów dotyczy młodych twórców z tego miasta. Trudno się dziwić, w Ostrołęce jest znakomity klimat dla kultury a miejscowy klub literacki może się poszczycić niemałym dorobkiem.  Ostatnio odnotowano debiut Marcina Tomczaka, który znalazł się w piątce nominowanych poetów do nagrody "Dużego Formatu”.  Ubiegłorocznym laureatem tego konkursu został Radosław Sobotka, też ostrołęczanin. O przypadku nie może być mowy, Ostrołęka stała się kuźnią młodych talentów nie tylko w dziedzinie literatury. 
  Głównym laureatem tegorocznej edycji konkursu został Kacper Płusa z Pabianic. Poeta, który lubi przejeżdżać pociągami przez rzeki, hippis dwudziestego pierwszego wieku, kontynuator tradycji młodzieńczego protestu, poeta wyróżniający się rozpoznawalną własną dykcją. Przysłał na konkurs prozę poetycką. Jego spojrzenie na rzeczywistość ( w tym przypadku trzy listy do poetess maudits) znakomicie oddają frazy: „ w ziemi jest złożone najdłuższe twoje zdanie. czy przyjmie cię papier? zabierasz gram stuff-u do lufki. zbierasz się do wyjścia. wokół ciszej i ciemniej, niż w kinach. z okolicy oczu ścieka samotny piksel. zielony napis exit świeci tak bardzo krystalicznie”.  Czytając takie wersy zawsze zadaję sobie pytanie - skąd w młodym człowieku tyle dojrzałości empirycznej.  Kacper Plusa jest laureatem nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny w Poznaniu 2012 r.
    Karol Graczyk z Torunia, Laureat kilkudziesięciu konkursów literackich jest już znany w Ostrołęce. Wygrał XVII- tą edycję konkursu, kilka razy był wyróżniany. Do największych jego osiągnięć można zaliczyć Lubuski Wawrzyn Literacki, który otrzymał w 2008 r. W tym roku przysłał bardzo ciekawy zestaw wierszy, w ocenie jury kandydował do nagrody głównej.
     Piotr Przybyła z Karpacza jest poetą bardzo młodym, mniej znanym w Ostrołęce, ale posiada już sporo osiągnięć. w ubiegłym roku został laureatem konkursu im. Jacka Bierezina w Łodzi. To bardzo prestiżowy konkurs w zakresie debiutów. Nadesłane wiersze znamionują wielki talent poety z Karpacza, podobnie jak Płusa, charakteryzuje się niesamowita wyobraźnią, jego język zdradza cechy typowe dla wrocławskiej szkoły lingwistów.  Należy tylko żałować, że wymieniona trójka musiała ze sobą konkurować do nagrody głównej. 

    Ostrołęcki Konkurs Literacki im. Dionizego Maliszewskiego należy do najbardziej prestiżowych konkursów poetyckich w kraju. To już 23 edycja rywalizacji młodych poetów poszukujących swoich możliwości zaistnienia w gronie liczących się autorów w kraju.  Swoją kartę zapełnili w niej także młodzi ostrołęczanie. Każdego roku pojawiają się nowe nazwiska, Samsel, Sobotka, Tomczak - w tym dołączyli do nich: Piotr Grzymałowski oraz Marcin Dobrowolski. To już teraz interesujące, względnie dojrzałe dykcje poetyckie ( zwłaszcza Grzymałowskiego), a wraz z nimi - dwie osobowości literackie dobrze rokujące na przyszłość i dające ostrołęczanom nadzieję na to, że wkrótce w Polsce znów usłyszymy o poetach z Ostrołęki.

   




                                                               Kacper Płusa


                                                   dyr. Mieczysław Romanik


                     
                                                     v-ce dyr. Sabina Malinowska

                                                       
                                                               Karol Samsel



                                                  Piotr Grzymałowski z Ostrołęki


                                                              Karol Graczyk



                                                                                             foto: moja.ostrołęka.pl

  W bogatej i dramatycznej historii Ostrołęki  znaleźć można wiele ciekawych momentów, które uczyniły to miasto znanym w całej Europie. Od niedawna wiem, że Ostrołęka (napis) widnieje na Łuku Triumfalnym w Paryżu jako jedno z miejsc bitew napoleońskich. W Ostrołęce w 1995 wybudowano most im. Antoniego Madalińskiego, żołnierza, ułana, który dowodził Pułkiem Ułanów Wielkopolskich . Stąd z Ostrołęki udał się na południe początkując Insurekcję Kościuszkowską. Tutaj Kurpie stawili zwycięski opór Szwedom podczas Potopu. To tylko garstka informacji historycznych, świadczących o znaczącej roli regionu w wydarzeniach, które miały olbrzymi wpływ na losy narodu. Zwłaszcza Rozbiory Polski. Tyle moich osobistych refleksji z pobytu w Ostrołęce.
   Pragnę podziękować organizatorom "Dionizji" za gościnę, Podziękować za propagowanie młodej poezji polskiej, organizatorom konkursu. Także  dyrekcji Miejskiej Biblioteki w osobach - Sabiny Malinowskiej i Mieczysława Romanika - którzy kierują tą placówką od ponad 25 lat. Skutecznie z sukcesami kultywują tym samym, bogatą tradycję regionu, zwłaszcza dorobek literacki, bardzo znaczący nie tylko w Ostrołęce  Bez bazy i właściwego klimatu nie byłoby takich sukcesów. Pozdrawiam i życzę wiele osiągnięć w przyszłości.

JBZ
     



piątek, 24 lipca 2015

wakacyjne impresje wybujałe





wiersz znikąd

W moim prawym oku tonie kobieta z ulicy,
w południe kiedy można jeszcze spać w powolnym marszu.
Kobieta jest młoda, oko stare a ulica odnowiona.

Lato w pełni - więc jak już wpadła w oko muszę ją z niego wyjąć.
Zaczepnym słowem; że skądś panią znam, albo się poznamy
dla dobra tego dnia, który jest do rzeczy: w mojej poezj
i w jej oczach, skąd bardzo blisko do wymiany zdań.
W moich zamiarach nie bardzo oczywistych dla niej,
w jej reakcji tak samo wątpliwej jest znak równości.
Zatem bez pomocy kupidyna odsłoniłem tors - jedyne miejsce
na którym czas nie pozostawił znamion.

Resztę ogarnął mrok, wspaniały, okrywczy całych nas  aż do zdumienia;
że rola i pług potrafią niwelować czasowe przedziały do zera.

Dopóki nie nadejdzie poranek.




Poznań, 24 lipca 2015


niedziela, 12 lipca 2015

debiuty 2015


Rafał Rutkowski



Rafał Rutkowski, "Chodzę spać do rzeki"  Zeszyty Poetyckie, Gniezno 2015



Dominika Baraniecka






Młodziutka poetka z Pod
lasia, zadebiutowała niespełna rok po sukcesie, który odniosła podczas drugiej edycji Dużego Formatu w Warszawie. Wyrokowałem jej wczesny debiut i tak się stało. Dodam, że jest to bardzo dobry debiut, na miarę innych wcześniejszych debiutów, w latach 2013-2014. 

"Geometria i baśnie" pod redakcją znanego i cenionego krytyka Janusza Taranienki, to książka dopracowana, wiersze starannie dobrane względem myśli przewodniej, jaką kierowała się poetka, jej delikatnej osobowości. To wszystko emanuje w utworach "ubrane" w piękny liryczny język. Rzadko się zdarza aby wszystkie wiersze pomieszczone w tomie prezentowały równy, wysoki poziom. Niewątpliwie debiut Baranieckiej  jest debiutem znaczącym i mam nadzieję, że spotka się z przychylnymi ocenami. 

"Geometria i baśnie" Towarzystwo działań Twórczych "Talent" w Białymstoku, 2015.





Być jak Jane Eyre

mają wrażenie
że miasto to zwierzę
a okna domów szczęśliwych rodzin
to jego jasne duże ślepia
i że horyzont to linia demarkacyjna
dwóch światów - stąd
i stamtąd
nie ma wyjścia

czasem nocą słyszą płacz
- nie swój własny i dziwi je
cudzy smutek brak tajemnic
gardzą uśmiechami nieopierzonych
młodzieńców

i stygną nieprzeobrażone
jeszcze całe z czekania z wyschniętymi
łzami- śni im się na jawie


smutny pan Rochester


Kolejowy blues

Mam w pamięci srebrny peron , skuty
szadzią; wrażenie że czas się już wyczerpał.
Śnieg sypał z nieba jak piasek w klepsydrze,
a hamujący pociąg brzmiał podobnie
do krzyku pierwotnego lęku. Pamiętam
że nie mogłeś mi przenieś walizki
przez stopień, dziura pod nim lśniła
jak biblijna Otchłań. I pamiętam,
że siedząc w przedziale byliśmy jak mokre zapałki.
Otarliśmy się o siebie i nie zatliła się
nawet iskra.


To może być debiut roku?


( w dalszej kolejności przedstawię debiuty  Janiny Szołtysek z Mikołowa i Leszka Sobeczki z Rydułtowych,)

JBZ

                                                          Janina Szołtysek



Mieszkanka Mikołowa, polonistka, członek Sopockiego Klubu Pisarzy i Przyjaciół Książki im. Jerzego Tomaszkiewicza. Uczestniczka Portu Literackiego w Chorzowie. Wiersze publikuje od pięciu lat - na łamach pism literackich, regionalnych i krajowych. Publikuje także w Internecie, w tym na portalu Poezja Polska, z dużym powodzeniem. Dała się poznać jako autorka z dużym talentem, autorka dbająca o jakość publikowanych utworów, w krótkim okresie zdobyła szereg nagród i wyróżnień na konkursach poetyckich w kraju. Ambitna, pracowita bardzo długo kompletowała teksty do debiutu, co w sumie złożyło się na wartościową książkę, niewątpliwie znaczący debiut.  
Obszarem twórczych poszukiwań Janiny Szołtysek jest bezpośrednie otoczenie, przedmioty i związani z nimi ludzie. Uzależnienia, wyobcowanie a także więzi historyczne, nie mające zwiążku z korzeniami. Kulturowe podobieństwo w obszarze nieograniczonym, podróże a także wyobrażenia czegoś co leży poza zasiegiem oczu, co może mieć znaczenie uniwersalne. Poetka średniego pokolenia daje upust swojej wyobraźni podbudowanej empiryzmem. Dlatego w jej poezji podmiot ma dużo do powiedzenia, i nie jest to w żadnym wypadku fikcja, zdarzające się symptomy nadrealizmu znakomicie podbudowują lekką ,piękną narrację - tajemniczością.  Wiara, nadzieja i nieustanne pragnienie miłości. Nieustanne czekanie na śmierć w każdym miejscu, W końcu wizja "nieobecnej przyszłości"; przyjdą do ciebie wszyscy/ zamącą ci w głowie/ w sercu/ w gardle/ rozwiążą język na cztery strony świata/ zawiążą oczy na to co bliskie. 

Gratuluje udanego debiutu, czekam na kolejny tom - który z pewnością nie zawiedzie czytelników.
"Fuga Deamonum"MBP w Mikołowie, 2015., 


                                                   



kostera

pierwsze słowo daje nadzieję,
ostatnie sprowadza na ziemię.
pomiędzy: antrakt niewart czekania.
czas to puste kieszenie
i żadnych uczynków na drogę.
nie mówisz nic.
śpiewać  będziesz dopiero po śmierci,
poprowadzą cię inni, zawsze twarzą
do ramion otwartych tylko na krzyżu.
na polu walki pozostają przegrani.

koniec wart jest początku;
pierwsza karta sprowadza na ziemię,
ostatnia odbiera nadzieję.



                                        Leszek Sobeczko




Poeta z Rydułtowych, debiutant, drukowany w prasie, w almanachach, przy okazji Rybnickich Dni Literatury, w publikacjach pokonkursowych. Przez dwa lata pełnił funkcję redaktora poezji w serwisie literackim - www.portal-pisarski.pl  Swoje wiersze prezentował na antenie Polskiego Radia w Katowicach w audycji" Poczta Poetycka Macieja Szczawińskiego" W ubiegłym roku zdobył główna nagrodę XXX III edycji ogólnopolskiego konkursu artystycznego Konfrontacje 2014 w Lesznie.  Był członkiem grup literackich "Misterium" w Wodzisławiu Śląskim, grypy literackiej "RO" w Rybniku. Jest związany z Rydułtowską Grupa Literacką "Zwrotka" oraz współtworzy "Przewoźny Klub Literacki" w Rybniku.
Późny debiut Sobeczki może być początkiem Jego lirycznej ekspansji w kierunku poezji najwyższych lotów. Nie często to się zdarza, a jest wręcz regułą nijakość takich debiutów, zwłaszcza w ostatnich latach. Sobeczko moim zdaniem jest wyjątkiem, mimo że znajduję w Jego książce tak bardzo nie lubiane przez młodych krytyków "bieganie po podwórkach" nawiązywanie do przeszłości w poszukiwaniu tożsamości, odgrzebywanie staroci, nawiązywanie do własnej biografii w sposób oczywisty, Sobeczko takim oczywistościom (przedmiotom) nadaje inne właściwości: W starym Łuczniku klekoce dusza/, podobna do bociana/ z wygięta w łuk szyją/ (...) albo : (...) coraz zimniej/ muszę dołożyć do pieca/ idę na wojne z zimą/ podsycam odruch źreniczny/ przykładam się/ szukam w sobie krwi na bandaże/ nabieram szuflę/ znajduję fetor wiersza/. To najbardziej cechuje Sobeczkę- prosty komunikatywny język poszukujących nowych punktów odniesienia, Gratuluje debiutu.   

"Nieautoryzowane" Wydawnictwo Mamiko, Nowa Ruda 2015.





wieczna kanikuła z rozterkami

Snów się nie pamięta, czasami coś majaczy na dłużej.
Ale co tam sny,
                         cała przeszłość jest dziurawą konsekwencją.
W pustych miejscach rezyduje rzeczywistość, chociaż
weszła z butami na siłę, nie zostawia śladów
w cyfrowej postaci.
                          Trzeba płacić, poniekąd należy, najdroższy
sortyment - co łaska. Dłużników bowiem nie biorą
do nieba. Nawet tych w samych skarpetkach.
                                                                           Nago
i z pustymi rękami, to właściwa kategoria
                                                                  wniebowzięcia.

My, to

Być może ostatni raz piszę szadź,
śnię loft w sepii i białe podbrzusze
pierwszej miłości. Za oknem cień,

na pochmurnym niebie oczy.
To takie oczywiste. Chałwa mojego dzieciństwa
jest krucha. Nie zawsze miałem złotówkę

i po drodze obok wieży ciśnień, gdzie stała
zielona budka. Na religię chodziłem okrężną.

Zbyt biedny na myto nadal po niej idę.
Jestem ciągle młody, smak chałwy przede mną,
a za mną, wszystko.

piękne to wiersze, zajmująca wielce książka, być może debiut roku?

JBZ

sobota, 6 czerwca 2015

IV Konkurs o Trzos Króla Eryka

                                                   PROTOKÓŁ  z posiedzenia Jury


IV Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „O Trzos Króla Eryka” Darłowo 15 05 2015 r.

Komisja w składzie:
1. Maciej Melecki
2. Elżbieta Tylenda
3. Jerzy Beniamin Zimny
4. Arkadiusz Sip – sekretarz
po rozpatrzeniu zgłoszonych do konkursu zestawów wierszy postanowiła przyznać następujące nagrody i wyróżnienia:

Nagroda Główna i Trzos Króla Eryka:

Rafał Baron (Gdańsk) godło „Deska rozdzielcza snu”
Wyróżnienia:

1. Ela Galoch (Turek) godło „Aria na trzy kuranty”
2. Katarzyna Zychla (Sieniawa Żarska) godło „alt”
3. Jerzy Fryckowski (Dębnica Kaszubska) godło „Praga”

Nagroda Burmistrza Miasta, za wiersz o tematyce morskiej:

Katarzyna Zychla (Sieniawa Żarska) godło „alt” za wiersz „Absencja”

Wyróżnienia drukiem:

1. Kacper Płusa ( Łódż) godło „Wiatr od morza”
2. Miłosz Anabell (Warszawa) godło „wiele win”
3. Joanna Mogielska (Opole) godło „rabarbar”
4. Agnieszka Marek (Bielsko-Biała) godło „TIROSS”





                                 Rafał Baron 




                                          prezentacja twórczości Macieja Meleckiego

                                          Elżbieta Tylenda i Maciej Melecki

                                                   Dyrektor DOK  Arkadiusz Sip
                                                              "twórcza biesiada"

    W Darłowie poważne jest wszystko, dumny Zamek Książąt Pomorskich, Port z nowym terminalem odpraw pasażerskich, nade wszystko- mieszkańcy witający w sobotę Króla Eryka maszerującego w licznej asyście dworzan na Zamek. Czesław Kuriata pół wieku temu wydając poemat pt. „Powrót księcia Eryka”, nie przypuszczał, że legendarny monarcha stanie się w jakimś sensie turystyczną i medialną twarzą miasta? W istocie- tłumy turystów zza Odry i nie tylko- zmierzają do Darłowa w każdy weekend. W sobotę obserwowaliśmy najazd motocyklistów z Berlina. Darłowo staje się powoli stolicą środkowego wybrzeża, wiedzą o tym miejscowe władze realizując szereg inwestycji związanych z morzem i miastem.  Przykładem może być terminal pasażerski, centrum wolontariatu, nowy basen rybacki, rozpoczęta budowa mariny, i cały front robót drogowych, które trwają od kilku lat i dobiegają końca na drogach dojazdowych i wokół miasta. Wcześniej wybudowano nową drogę prowadząca z Koszalina.  Każdego roku odbywają się „Dni Darłowa” z bardzo bogatym programem imprez kulturalnych i sportowych.  Konkurs poetycki „ O Trzos Króla Eryka” tego roku zakończył cykl wspomnianych imprez.  

     Rafał Baron po raz drugi wygrał darłowski konkurs. Pozostali laureaci nie odstępowali poziomem, wiele dobrych zestawów nie zmieściło w finałowej puli nagród. Rośnie prestiż konkursu, doskonale wpisuje się w promocję miasta, zachęca miejscowych literatów do rywalizacji z krajowymi. Wydana w ubiegłym roku antologia darłowska przyczyniła się do popularyzacji twórczości ludzi zamieszkałych w Darłowie w okresie powojennym. Ludzi morza, pól bitewnych, odbudowy polskości na Pomorzu Zachodnim. Kilku z nich było obecnych podczas finału konkursu z Lidwiną Pawlak na czele. 

    Jaki był ten tegoroczny konkurs?  Przy piwie długo rozprawialiśmy w tercecie: Baron, Melecki, Zimny wspomagani przez Elżbietę Tylendę i Katarzynę Zychlę.  Do późnych godzin nocnych trwała liryczna „nasiadówka” przeplatana dymkiem z papierosa, wspomnieniami z niedalekiej przeszłości.  Melecki opowiadał o planach wydawniczych Instytutu Mikołowskiego, o wydanym niedawno zbiorze wierszy Macieja Niemca, poety niedocenianego?  „Geranium” zawiera wiersze nigdzie niepublikowane, wiersze znakomite, książka w ocenie młodej krytyki była najlepszym, najwartościowszym tytułem spośród wszystkich wydawnictw, jakie ukazały się w 2014 roku.  Wiele czasu poświęciliśmy Wojaczkowi, zwłaszcza ocenie filmu, którego współautorem jest Melecki.  Wojaczek w wydaniu Krzysztofa Siwczyka jest dla mnie bardziej przekonywający aniżeli zapamiętany w przeszłości tragiczny poeta z Mikołowa.  Nie wiem dlaczego, może przelotna znajomość zatarta przez czas - uległa magicznej kreacji Siwczyka?  Poezja Wojaczka krąży wśród nas, jest wiecznie żywa, odmładza się, co jakiś czas. W przeciwieństwie do tego, co wiemy i pamiętamy o jej autorze.  


  Dało się odczuć na darłowskim zamku brak nieodżałowanego Wacława Tylendy.  Czułem, że jest wśród nas, że uczestniczy w spotkaniu, że uwiecznia w cyfrze poszczególne osoby? Duch poezji nasycony duchem popularnego Saszy objawił się na zdjęciach. Niedoświetlonych, tajemniczych, i prześwietlonych - realizowanych już na drugi dzień podczas spaceru wzdłuż morskiego wybrzeża. Jakby dał mi do zrozumienia, że idzie z nami a prześwietlone zdjęcia są na to dowodem, jego obecności.  Nie mam wątpliwości, że tak było.  Nie pierwszy raz spotykam się z czymś podobnym. Duch poezji bierze się z duszy człowieka, czyż tak nie jest? 

Jerzy Beniamin  Zimny 

wtorek, 26 maja 2015

"Będziemy piękniejsi"

Być w Gorzowie Wlkp. „na zawietrznej” poetyckiej, to wielka przyjemność i jednocześnie niedosyt wynikający z ograniczonego czasu na ciekawe, oryginalne prezentacje. W miniony czwartek Gorzów był pierwszym moim przystankiem na trasie do Darłowa. Spędziłem tutaj udany wieczór w towarzystwie Krzysztofa Schodowskiego i poetów gorzowskich. Spotkanie z nowego cyklu „ Literat i jego rysownik” jest pomysłem Beaty Patrycji Klary- poetki gorzowskiej, animatorki, edytorki i jeszcze wielu profesji specjalistki, z których niewątpliwie na czoło wybija się poezja. Spotkanie miało charakter nietypowy, takie połączenie prezentacji twórczości z warsztatami, przeplatane dyskusją o poezji współczesnej, jej kanonach, stylach, dykcji - przede wszystkim akcentowana była rola i miejsce poety w szeroko pojmowanej sztuce.  Beata Patrycja Klary słynie z ciekawych pomysłów, nie ogranicza się do literatury, potrafi zazębić z sobą wiele twórczych dziedzin. Tym razem" przywołała do tablicy" znanego grafika z Warszawy - Krzysztofa Schodowskiego, który trzy lata temu „odział” moją ostatnią książkę w piękną, wymowną kreskę.  Jestem mu za to wdzięczny, żałuję jednak, że spotykamy się w biegu, okazyjnie, ponieważ Krzysztof pisze także poezję, dzięki czemu potrafi przygotować poecie rysunek pod ekfrazę, mając na względzie charakterystyczne cechy jego twórczości. Krzysztof czytał swoje najnowsze wiersze, opowiadał o pracach nad ilustrowaniem nowego tomu Kacpra Płusy.  Znając świat liryczny poety z Pabianic jestem pewien  bardzo udanego mariażu twórczego,  tych dwóch młodych artystów. 
    
   Nie wiem, nie pamiętam czy Wincenty Różański kiedykolwiek gościł w Gorzowie Wielkopolskim? Jeśli nie, to wirtualnie „odrobił” tą nieobecność w miniony czwartek w Klubie Lamus. Dzięki uprzejmości Tadeusza Żukowskiego, poznańskiego poety mogłem udostępnić gorzowianom Jego piękny film o Witku, zrealizowany w 1992 roku. Projekcja filmu była mocnym, pięknym akcentem kończącym nasze czwartkowe spotkanie.  Miałem też okazję poznać osobiście znaną prozaiczkę Iwonę Żytkowiak, mieszkankę pobliskiego Barlinka.  Jak zawsze kultową już postać Zenka Cichego, Marka Stachowiaka i wielu innych pasjonatów poezji w tym mieście. Dziękuję organizatorom za miłe przyjęcie.  

    Nazajutrz pożegnanie z Gorzowem, zrezygnowałem z "krajowej trójki" na rzecz przepięknej trasy wiodącej przez pojezierza lubuskie: Strzeleckie i Dobiegniewskie. Nigdy tędy nie podróżowałem, nie było takiej okazji, więc  skorzystałem i nie żałuję, bowiem krajobraz nasycony wiosennym słońcem przykuwał moją uwagę, inspirował do wynurzeń lirycznych. Strzelce Krajeńskie, Dobiegniew, Człopa, Stare Drawsko, Mirosławiec, Czaplinek,  Połczyn Zdrój- miejscowości wtopione w lasy i bory, mnóstwo zakrętów, jeziora i osady w których zatrzymał się czas, zabytkowe kościółki, zabudowania gospodarskie - wszystko jak z bajki kuszące tajemnicą. 

  Każda podróż prowadzi do wytyczonego celu,  moja podróż miała charakter małej improwizacji , było mi obojętne gdzie się zatrzymamy na noc.  Białogard, Biesiekierz, Mścice, dopiero w Mielnie zauważyłem, że "zgubiłem" po drodze Koszalin, miasto którego nie sposób ominąć w drodze nad Bałtyk?  A jednak.  Noc spędziliśmy z żoną w Dąbkach, dla nas - wiecznie tych samych od ponad czterdziestu lat, mimo widocznych tutaj zmian.  Prawie w tym samym miejscu gdzie bardzo dawno temu rozpoczęła sie nasza rodzinna elegia. 

Słońce przypiekało nie gorzej, niż w lipcu, plaża jakby węższa po wiosennych sztormach- poetyckich oddechów morza. 

  
  



                             z lewej Krzysztof Schodowski, obok niego Iwona Żytkowiak







                                                               poetki gorzowskie
                                                              Marek Stachowiak


Krzysztof Schodowski



                                             z Beatą o sprawach jakie nas nurtują obecnie


poniedziałek, 11 maja 2015

Forte w "Piano Bar"


  Szczecinek nie wymaga reklamy, miasto swoim wyglądem i atrakcjami kusi turystów i przybyszy z całej Europy.  Bywam tutaj bardzo często i zawsze dokonuję jakiegoś odkrycia? W połowie kwietnia miałem przyjemność zagościć na dłużej zaproszony przez tutejszy Klub Poetycki Opal i Samorządową Agencję Promocji i Kultury - ludzi związanych z literaturą, sztuką i kulturą szeroko rozumianą - zorganizowanych w sposób profesjonalny.  Przekonałem się, że praca organiczna znajduje tutaj w Szczecinku swoje odzwierciedlenie w najwyższym wymiarze. Z satysfakcją odnotowałem ten fakt weryfikując swoją wiedzę o nowe dokonania, jakie tutaj dostrzegłem. Nic dodać do tego, co zostało zrobione dotychczas, a plany na przyszłość wyrokują jeszcze wyższą pozycję miasta nie tylko w dziedzinie kultury. Kultura tutaj może być wzorem do naśladowania dla innych, większych miast, ma znaczny udział w promocji miasta, a działalność klubu literackiego nie ogranicza się do samej tylko nazwy i organizowania cyklicznych spotkań. Zrzeszeni literaci i adepci literatury pracują nad sobą bardzo skutecznie, przekonałem się o tym podczas warsztatów - przygotowanie do prezentacji twórczości poszczególnych członków klubu było profesjonalne, jak również wyposażenie sali wykładowej oraz organizacja spotkań, które się odbyły z moim udziałem. Jestem pod wrażeniem, gorąco dziękuję za miłe chwile, wymianę doświadczeń, spotkania z ludźmi nie tylko literatury, dziękuję za możliwość zwiedzania okolicznych atrakcji przyrodniczych i materialnych, z Bornym Sulinowem i Mysią Wyspą włącznie. 

  Członkowie Klubu Opal to liczna grupa utalentowanych twórców, wśród których wyróżniają się: Krystyna Mazur, Liliana i Piotr Prokopiak, Jadwiga Żonko – ubiegłoroczna „poetka regionu”, Małgorzata Góralska, Teresa Powęzka, Irena Otolska, Sylwia Brambor, Małgorzata Sanocka – nowa twarz poetycka na arenie krajowej, laureatka II nagrody w konkursie im. Haliny Poświatowskiej w Częstochowie- 2015, Leonard Jaworski, Zenon Sołtys, oraz „Cesarz” król clochardów, artysta rzeźbiarz, performancer, aktor uliczny. Miałem okazję obejrzeć niesamowitą galerię rzeźb "Cesarza", zapoznać się z technologią wypalania gliny, sposobem kształtowania profili w styropianie( tzw. kokile), poznałem też, niektóre tajniki tej trudnej sztuki.  Gawędziliśmy w sobotnie popołudnie dając upust fantazji i wiedzy. Cesarz snuł plany na najbliższą przyszłość nie szczędząc przy tym krytycznych uwag pod adresem odpowiedzialnych za stan polskiej kultury. 

  W Szczecinku miałem okazję zapoznać się z planami wydawniczymi niektórych członków klubu. Piotr Prokopiak wydał niedawno wybór swoich wierszy, pierwsze podsumowanie znaczącego dorobku. Twórczość tego poety trafnie ocenił Leszek Żuliński, przyznając mu status poety wyklętego. Nie jest to określenie na wyrost?  Prokopiak „jeszcze nieodkryty” dla poezji, ale jest bardzo blisko tego odkrycia ponieważ od początku swojej twórczości egzystuje z dala od utartych poetyckich szlaków i obowiązujących kanonów. Nie bywa poetą lecz nim jest.  Posiada w swoim dorobku bardzo ciekawą prozę.

  Krystyna Mazur przygotowuje dwie bardzo cenne (moim zdaniem) pozycje liryczne.  Poemat o Wołyniu na kanwie rodzinnych wydarzeń, historii Polaków tam żyjących począwszy od XVIII wieku do końca drugiej wojny światowej.  Druga książka poetycka ( nie zdradzę szczegółów), jest jakby z innego świata, nam obcego ale z przejawami zagadnień, z którymi się na co dzień zmagamy. W sumie bardzo ciekawe propozycje, które z pewnością wzbudzą zainteresowanie czytelników.  

  Zanosi się w Szczecinku na bardzo ciekawy debiut Magdaleny Sanockiej. Wiersze zaprezentowane podczas warsztatów bardzo mnie zainteresowały, sukces w Częstochowie nie oddaje do końca możliwości młodej poetki.  Rokuję jej świetlaną przyszłość artystyczną. I nie przesadzam, bowiem proponuje ona daleko idącą "odmienność" od tego, co obserwuję u większości debiutantów. Czas pokaże czy miałem rację. 

  Czekam również na kolejne książki, Małgorzaty Góralskiej i Jadwigi Żonko, poetek  które maja duży potencjał twórczy. Góralska sygnalizuje cezurę, odejście od dotychczasowej dykcji w kierunku dłuższej frazy. Jadwiga Żonko konsekwentnie hołduje zasadzie oszczędności  słów. Irena Otolska o której wypowiada się  klubowy kolega Piotra Prokopiak:  "Jest sobą, jedyną w swoim rodzaju, daleką od powielania „widzi mi się” nawet najbardziej uznanych autorytetów" Wiersze Otolskiej omawiane na warsztatach potwierdzają ten pogląd, bardzo to frapująca i tajemnicza osobowość liryczna, na którą zwrócił wcześniej uwagę Sławomir Płatek. W sumie Szczecinek jest wyraźnym punktem na mapie polskiej poezji. Oby tak dalej.  


Galeria z warsztatów poetyckich










Galeria ze spotkania autorskiego









niedziela, 3 maja 2015

Samsela znicze w Poznaniu


Wizyty Karola Samsela w Poznaniu mają pracowity charakter. Podczas poprzedniego pobytu omawialiśmy materiały dotyczące poznańskich poetów. Tego roku przedmiotem dywagacji była jego praca doktorska, która niebawem ukaże się w druku. Dyskutowaliśmy o poezji polskiej minionej dekady przygotowując się do cyklu spotkań na terenie kraju. Poprzedni cykl wzbudził duże zainteresowanie, liczymy więc na kolejne udane spotkania z miłośnikami poezji.  Jest, o czym rozprawiać, poezja polska w minionych latach przeszła okres przewartościowania, miała miejsce polaryzacja języka, jego wykorzystania w kierunku nowych odniesień. Rok 2013 był najbardziej owocny w udane debiuty, co skłoniło nas do pierwszych podsumowań. Ponadto zastanawialiśmy się nad kolejnym projektem dotyczącym seminariów naukowych poświęconych znanym poznańskim poetom z Andrzejem Bursą na czele, Karol zapoczątkował ten temat na łamach "Elewatora".  Sporo materiałów zgromadziliśmy w ramach projektu Artpub - literatura.

Już do tradycji należą "Samselowe znicze w Poznaniu" Tym razem Karol udał się na cmentarz Miłostowski oddać hołd nieodżałowanemu Saszy i Wincentemu Różańskiemu. Spoczywają niedaleko siebie: Sasza w Kwaterze Lotników, Witek w Alei Zasłużonych. Los sprawił tak a nie inaczej, los chciał, aby Lotnik z Darłowa spoczywał właśnie tutaj, a my- poeci, kierowali swe kroki w alejki, w których przebrzmiewa poezja pilotażu i pióra- kontynuowana na swój sposób przez gniazdujące tutaj ptaki i szum dalekobieżnych pociągów.



                                                       poetycki znicz dla Saszy



                                                     Karol Samsel w hołdzie dla Witka

Do późnych godzin nocnych przeciągała się nasza rozmowa. W atmosferze powagi i zadumy nad tym wszystkim co się wydarzyło w środowisku poznańskich poetów w ostatnich kilkunastu miesiącach. Trzeba się spieszyć z pracami, dawanie świadectwa minionemu jest naszym obowiązkiem. O czym przekonał się Karol na Ostrowie Tumskim zwiedzając podziemie katedry ze szczątkami naszych wielkich przodków.  Do zobaczenia za rok, jak Bóg da.  

środa, 29 kwietnia 2015

Poznańscy poeci



Helena Gordziej














List w zaświaty
do Camille Claudel


Byłaś z wiatru
gliny i kamienia
z dróg leśnych gąszczy deszczów biczowania
szalona ruchem nieokiełznanym
krzykiem łaknącym piękna
zanim ciebie zamknął w kleszczach sztuki
Paryż
a w nim Rodin – rudowłosy Hefajstos
płonący żarem pożądania

nie trzeba było wszystkiego stawiać
na szalę Mistrza
zachłanność nosił w sobie
spotęgowaną do ostrości kamienia
stałaś się bryłą w jego rękach
obróbka kosztowała drogo
ponad trzydzieści lat w zakładzie
za zamkniętymi drzwiami

Wiele z nas ma swojego Rodina
tyle że nasi Rodinowie nie znają się na sztuce kochania
Oni potrafią odkształcać nasze twarze
kaleczyć serca
ranić umysły
kraść światło wnętrz

Nie potrafię mówić do ciebie
językiem linii krzywizn ani punktów
które ujawniają duszę ludzi i rzeczy
ale zanim ptaki zimy rozdziobią moje życie
niosę radość trwania
twoich pięknych oczu
w których niegdyś brutalnie
zgaszono słońce



Helena Gordziej, laureatka Złotego Medalu „Labor Omnia Vincit” przyznawanego przez Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego, autorka z imponującym dorobkiem, "matka poetów" jak się ją określa w Poznaniu, ciepła serdeczna. Ikona środowiska literackiego. Jej życie i twórczość zawsze wypełniała praca. Przez 35 lat pracowała w administracji państwowej, przez 5 kadencji pełniła wzorowo funkcję sekretarza Poznańskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Była współorganizatorem kilkunastu edycji Międzynarodowego Listopada Poetyckiego. Przez kilka kadencji była sekretarzem Komisji Rewizyjnej Z.G ZLP w Warszawie, a w 1976 r. była współzałożycielem pierwszego w Polsce Stowarzyszenia Artystów Ochrony Środowiska, przemianowanego później na Ekologiczne Stowarzyszenie Środowisk Twórczych „Ekoart", 

Od wielu lat wspiera ludzi niepełnosprawnych, wspomagając Fundację Pomocy Dzieciom „Zdążyć z pomocą". Jej zaangażowanie w tą akcję zostało przedstawione w księdze pt. „Ludzie Wielkiego Umysłu, Talentu i Serca - Twórcy Wizerunku Polski".  Przyczyniła się  do wydania debiutanckich tomików wierszy przez 18 młodych poetów z kręgu Koła Mlodych i nie tylko, służąc swoją wiedzą warsztatową, Troje z debiutantów zostało członkami Związku Literatów Polskich, 
Mieszka w Poznaniu, nadal tworzy i uczestniczy w życiu literackim Poznania.

Jerzy Beniamin Zimny

wtorek, 21 kwietnia 2015

Ostatni patrol




 W takim momencie poeta płacze, płacze jak dziecko, albowiem są przyjaźnie które cementują mężczyzn raz na zawsze. Przyjaźnie nawiązane na etapie - jesieni życia. Tak było z nami (było - używam tego zwrotu jakbym przełykał nadmiar żałosnej śliny) z płaczu pochodzącej, z buntu przeciw śmierci. Nie mogę pojąć faktu, że w ostatnich latach tracę oddanych przyjaciół, z którymi moje życie było coraz ciekawsze. Czułem w nich oparcie w sposób niewytłumaczalny. W bezpośrednich kontaktach panowała spontaniczność, męskie granie na jednej strunie. Strunie brzmiącej jak dźwięki wszystkich tonacji?  W zależności od sytuacji, miejsca i powodu spotkań. W przypadku Wacława Tylendy reżyserką naszych spotkań była poezja? Poezja, dla której przemierzał z żoną Elżbietą cały kraj. Ale nie tylko. W początkowym okresie zbliżyło nas lotnictwo, Jego, pilota maszyn ponadźwiękowych - myśliwca - ze mną, który otarł się o  "ciche" latanie we wczesnej młodości, w późniejszym okresie - pracownika lotnictwa wojskowego. Była też przyroda i zwyczajne męskie przesiadywanie do późnych godzin nocnych. 

  Coraz częściej używam zwrotu- było, I to jest moim dramatem, dla którego nie ma wsparcia, pocieszenia? Samotność to brak ludzi z otoczenia, samotność to "przywilej" poety, lecz nie z powodu utraty kolegi, przyjaciela, brata,  Z tym nie mogę się pogodzić i nie przyjmuję do wiadomości, że Saszy już nie ma. Czas leczy rany, czas przywraca równowagę, czas pozwala żyć dalej. Ale tego czasu naszemu pokoleniu już niewiele pozostało.. Dlatego trzeba żyć z tą świadomością i pielęgnować pamięć o tych, co odchodzą od nas tak niespodziewanie. Jakby nie odeszli, jakby za moment mieli powrócić z ostatniego patrolu, z ostatniego wieczoru autorskiego, czy zwyczajnie z grzybobrania. albo znad morza z kolejną garścią bursztynów. 

   Żegnaj druhu, do zobaczenia tam gdzie loty są najwyższe, gdzie jest poezja jakiej nie ma na Ziemi, gdzie dociera miłość bliskich modlitwą lub pamięcią,  (...)

Jerzy.