sobota, 3 listopada 2012

Triada egzystencjalna




Memoriał

Opowiem ci o poecie z czystym sumieniem
i brudem w życiorysie. Więc on nie wiedział
że pisze źle, o życiu tam za firaną dalej stąd,
o panach i piedestałach. Słowem zabrano mu

wszystko a przecież nie miał nic.  Podobnie
żyję w trawie, tak nazwany jest mój dom.
Dniami tylko pośród ptaków mam uznanie.
Wiedz, że będę niedługo niemową, niedługo

po mnie tylko krwawy ślad pozostanie.

Czy oczy są zawsze otwarte i dłoń podawana
czule. Niczego już nie opowiem martwy słowem.
 


Noc zadusznych

W moich snach wielkie poruszenie idą, coś zbierają
wynoszą, wskakują na moje plecy, nieszczęśnicy.

Nie otworzę oczu, nawet nad ranem, pięknie jest
przebywać pośród niezbawionych,  ciułaczy obcych
pacierzy, pięknie jest patrzeć jak pokornie czekają,
na coś, co nie zwiędnie, a tylko inaczej znaczy.

Gdyby im dać parę groszy, moje ubranie i buty
a także pisanie, odejdą i nie wrócą, zapomną nawet
że byli. Skromnie mi dzisiaj, wytracam bagaż  aby
przejść lekko. Z pustą dłonią przed bramą, na klucze.



Pewność

Świece już tak nie dymią, kwiaty się nie żalą
skrzypek wybiera temat ostrożnie,
sterty śmieci wielokolorowe, głowy ubrane.

Nekropolia to pamięć, która znika za bramą,
wychodzimy bez śmierci, wychodzimy z modlitwy.

Moje kroki nie moja ulica,
mój dzień nie moje godziny,
mój wieczór, gdyby był prawdziwy.

Chcę dotknąć granicy, sprawdzić ukryte tętno
W glebie serce inaczej żyje.
W mroku jest inne światło.

Byłem, bo piasku w szkle już niewiele.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz