poniedziałek, 20 czerwca 2016

Trzos Króla Eryka (piąte rozdanie)



                                                  Admirał Komandora

   Piąty "trzos króla Eryka" powędrował do rąk Janusza Pyzińskiego w Dębicy, który był nieobecny podczas finału.  Głównego laureata godnie zastąpili : Czesław Markiewicz, Jacek Hohense, Bartosz Konstrant, prezentując swoje zdolności aktorskie na scenie Zamku Książąt Pomorskich, przy wsparciu artystów z Wrocławia pod artystycznym kierownictwem Janusza Kasprowicza. Dzielnie sekundował wokalistom Marek Stachowiak z Gorzowa Wlkp. W nagrodę za perkusyjne zapędy otrzymał szklanicę wysokoprocentowego płynu. Darłowski finał odbył się w ramach "Poetyckiej majówki" na którą złożyło się szereg imprez, począwszy od wizyty w Zielonej Dolinie w celu złożenia hołdu zmarłemu rok temu Saszy. Przybyli jak zawsze członkowie klubu Opal ze Szczecinka, goście z Gorzowa i Barlinka, oraz wiele "dusz towarzyszących" myślami bez uczynku. Przy ognisku przy dźwiękach akordeonu wspominaliśmy Saszę, nieodżałowanego znawcę naszej poezji, znawcę sztuki, kolekcjonera kamieni morskich i bursztynów.  Nazajutrz udaliśmy się do Biblioteki  Miejskiej na "Poetycką tacę", wypełnioną wierszami. Zadaniem każdego z uczestników było odgadywanie autorstwa poszczególnych tekstów.  Wieczorem w Karczmie Rzymskiej odbyła się dyskusja na temat: Kiedy poezja jest sztuką, przy udziale Lecha. M. Jakóba, Beaty Patrycji Klary, Jerzego Fryckowskiego i Jerzego B. Zimnego.  Dyskusja zakończyła się po północy, a mogła toczyć  się do rana gdyby nie sobotni terminarz kolejnych imprez.  Przed południem w miejscowej bibliotece miała miejsce promocja Gromnicy, powieści Jerzy B. Zimnego, prowadziła ją Elżbieta Tylenda, fragmenty książki czytała żona Jerzego, Bożena. Autor odpowiadał na pytania nie rzadko wprawiające go w zakłopotanie. Wybrnął jednak zachowując spokój potrzebny na popołudniowy finał piątej edycji konkursu darłowskiego. Na konkurs wpłynęło ponad sto zestawów wierszy,  poziom był bardzo wysoki, wyższy od poprzednich edycji, jurorzy  stanęli przed trudnym wyborem zwyciężcy.  Obecność Bartosza Konstrata, Czesława Markiewicza, Jacka Hohense uświetniła finał. Koncert zespołu Makart zakończył darłowską majówkę z poezją. 



Oficjalny komunikat organizatora konkursu:


"Jury V Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „O Trzos Króla Eryka” w składzie: Lech M. Jakób, Elżbieta Tylenda Jerzy Beniamin Zimny i Arkadiusz Sip – sekretarz po rozpatrzeniu wszystkich wierszy na swych posiedzeniach ostatecznie18 maja 2016 r. przyznało następujące nagrody i wyróżnienia: Nagrodę Główną i Trzos Króla Eryka otrzyma Janusz Pyziński z Dębicy. Wyróżnienia otrzymają: I- Jacek M. Hohensee z Warszawy, II- Czesław Markiewicz z Zielonej Góry, III- Edyta Wysocka z Miastka.  Nagrodę Burmistrza Miasta Darłowo za wiersz o tematyce morskiej otrzyma Ireneusz Jaskólnik z Warszawy. Wyróżniono następujące: drukiem wiersze: Beaty Kieras z Gdyni – „Niema”, „Bezpłodność”, Karola Graczyka z Torunia – „Eukarianty”, Macieja Filipka z Dęblina – „Bałtyk”, Małgorzaty Borzeszkowskiej z Lęborka – „Wrześniowe mgły”, Grzegorza Baczewskiego z Warszawy – „Dlaczego klasycy 2.0”, Agnieszki Marek z Bielska Białej „Trwanie”, „Inaczej”, Piotra Piątka z Kołobrzegu – „Chloroform”, „Laboratoria”, Doroty Ryst z Warszawy – „Lato w mieście”, „Burza”, Mirosława Kowalskiego z Mysłowic – „Minus 20”, „W miejscach niejasnych”, Marcina Królikowskiego z Warszawy – „Wanna mistrza Polikarpia”, „Medytacje z powidokiem fal”, Jerzego Fryckowskiego z Dębicy Kaszubskiej – „***”, Ostatni list do córki”, Anny Marii Wierzchuckiej z Warszawy – „Kiedy morska bryza przypomina bitą śmietanę”. Uroczysta Gala Poezji połączona z Koncertem- Projekt Volodia odbędzie się w Zamku Książąt pomorskich w Darłowie w sobotę 28 maja 2016 o godz.16.  Twórcom gratulujemy, a miłośników poezji i muzyki serdecznie zapraszamy".



                       Restauracja na rzece Wieprzy, pogoda dopisała, atmosfera liryczna jak widać.


                                 
                                   Na Zamku historyczny nastrój, czuje się oddech wieków.



                           Czesław Markiewicz, Jacek Hohense, Bartosz Konstrat, Arkadiusz Sip

                     
                        Marek Stachowiak, Janusz Kasprowicz, Jerzy Fryckowski wznoszą toast.



                                                Darłowo zmienia swoje oblicze


.


niedziela, 19 czerwca 2016

Dziennik byłego palacza







Dzieci Norwida  pukają do drzwi. Jeszcze kilka dni i udadzą się w Polskę świadczyć moje dobre intencje kierowane do rzeszy poetów polskich, z których większość już nie żyję, z których liczna gromada ma się dobrze, i ta część lirycznych głów, o których mogę powiedzieć, że dobrze rokują, 

Od Andermanna do Żernickiego, poeci poznańscy i warszawscy, laureaci prestiżowych nagród, autsajderzy i poeci na dorobku z rokowaniem, i bez. A także, ci którym nie starczyło życia na pisanie pięknej poezji. Zwykli zjadacze chleba, zamkięci w swoich pokojach o szumnej nazwie, "pracownia". 

Tak to sobie wyobrażałem trzy lata temu, zabierając sie do pracy nad książką. Czas przeleciał, nie zmarnowałem go za wiele, w rezultacie powstało dzieło w objętości ponad trzystu stron. Jedyny problem jaki się pojawił, to projekt okładki. I tutaj dokonałem istotnego odkrycia, mianowicie - że nikt tak dobrze nie wyczuwa graficznego obrazu, jak sam autor. Grafika musi bardzo skutecznie zmuszać czytelnika do pewnych refleksji nad książką.

Jest w książce rozdział poświęcony generacjom, nurtom i grupom poetyckim, Jest też rewizja wyroku wydanego na "Pokolenie Orientacji". Jest też ciekawy, bezwzględny dialog, z niektórym krytykami, którzy w latach siedemdziesiatych byli jeszcze pod wpływem socrealizmu. Brzmi to dzisiaj, po tylu latach nieprawdopodobnie. Jednak uważnemu historykowi pewne porównania i tezy stawiane przed laty, dzisiaj w nowych warunkach wydają się być anachroniczne, żeby nie powiedzieć absurdalne. Mam tutaj na uwadze ofiarę Stanclika i wymuszony przez możnych tamtych czasów, status Żernickiego. Mogę jeszcze wymienić Babińskiego, Ratonia, Czerniawskiego i Józefa Giello. Było ich wielu, ale w porównaniu z minionym ćwierćwieczem-  ich liczba wypada bardzo skromnie. Poezja też dokonała wielkiego skoku, Młodzi nie muszą czekać latami na debiut. Zachęcam do lektury.

13.10.2016
       



W Gorzowie zaprezentowałem się nieco lżejszy, z ostatnimi egzemplarzami Gromnicy. W przyszłym roku planuję drugie jej wydanie. Nie planuję natomiast kontynuacji zrzucania wagi, ale nie będę spożywał przetworów tłuszczowych i słodyczy, co w zupełności wystarczy do utrzymania wagi ciała na niezmiennym poziomie.  
To nowe moje doświadczenie i mogę służyć radą jak tego dokonać bez łykania środków farmakologicznych, suplementów diety oraz tzw. herbatek. Na środki wspomagające kurację nie wydałem ani grosza. Natomiast ilości warzyw, zwłaszcza: pomidorów, sałaty, ogórków i marchwi- spożyłem więcej aniżeli w ostatnim dwudziestoleciu! Horror, szok, niedowierzanie, że można rzucić palenie i skutecznie walczyć z nadwagą. Było minęło, i nie powtórzy się tzw efekt JOJO. 

W Gorzowie było bardzo roboczo. Pytania kierowane do mnie miały podłoże bardzo osobiste. Cóż książka jest spowiedzią starszego mężczyzny z grzechów dzieciństwa i młodości. Ile w niej prawdy, takie pytanie pada najczęściej podczas spotkań z czytelnikami. A prawdą jestem ja, jako autor, ani przez moment nie schodzący z kursu tego literackiego ekshibicjonizmu. 

Do późnej nocy roztrząsaliśmy w Ciecierzycach trzewia współczesnej literatury, przy znakomitym napoju z procentami sporządzonym przez Marka, noc minęła jakby jej nie było, Tylko w lesie rajcowały ptaki, jesienne ptaki. 

23 września 2016  












  Minął miesiąc a ja ani słowa w temacie. Obecne, codzienne menu stało się normalką po pięciu miesiącach korzystania z określonych potraw. I kolejne odkrycie- do wszystkiego można  przywyknąć, a to w końcowym efekcie wychodzi na zdrowie, 

  Zbliża się kolejna jesień, trzeba będzie zakończyć sezon literacki, Jeszcze tylko spotkania w Gorzowie Wlkp. oraz w Czarnkowie,  Potem "Biesiada poetów poznańskich" w bistro Cezar w Poznaniu, na którą zaprosiłem wszystkich żyjących jeszcze poetów, którzy debiutowali w latach 1960-1980: Andrzej Sikorski, Edward Popławski, Jerzy Grupiński, Tadeusz Wyrwa-Krzyżański, Jerzy Szatkowski, Maciej Porzycki, Piotr Bagiński, Marek Słomiak, Urszula Zybura, Paweł Kuszczyński. Spotkanie odbędzie się 3 listopada br. o godz. 18 00, w bistro Cezar na Osiedlu Chrobrego w Poznaniu.  W biesiadzie uczestniczyć będą wszyscy literaci zrzeszeni w naszym poznańskim oddziale, W programie wiele atrakcji, w tym turniej jednego wiersza i przyznanie nagrody w postaci wydania książki poetyckiej dla najbardziej niedocenianego poznańskiego poety lub poetki. Nie zabraknie słodyczy i dobrego wina. Zapraszamy wspólnie z Grupińskim. 

10 września, 2016


7 sierpnia 2016

Z obowiązku powiem tylko, że waga ciała spada coraz szybciej a Dzieci Norwida nabierają rumieńców. Tak jak odwykłem od tytoniu i alkoholu - zapominam o smaku wędlin surowych, wieprzowinie i słodkich napojach. Czyli jest tak, jak powinno być od wielu lat, kiedy puszczałem mimo uszu mądre rady starszych. Aż sam stałem się starszym i nie mam już kogo słuchać, dlatego zacząłem słuchać samego siebie.  

W Mławie Noc Poetów, w Ostrołęce Dionizje a w Poznaniu same kolizje. Zwłaszcza w nocy kiedy poeci śpią, Nie wiem jak jest z prozaikami, czy szukają inspiracji w pojedynkę, czy potrzebują wsparcia, podpórki. Tak mi się rymnęło zamiast rypło. Rypać każdy może zamiast spać. Albo rybka albo kajak, lub węgorz zamiast sznurowadła. Może być ciekawie rankiem w Mławie. Poeta głowa nie ta, poetka z poletkiem uprawnym. Cóż mi czynić na odległość, może wrzucę butelkę do Warty z życiowym wierszem. Może okaże się morzem w skali Beauforta. Może nie, innym razem, kiedy głowa będzie lekka. Nie moja na szczęście.  Każda inna jeśli ma uśmiech na ustach. 






30 lipca 2016

     Dobiega końca czwarty miesiąc diety:  1000 kalorii. I siódmy bez papierosa w ustach. Czy mam z czego się cieszyć? Od kilku dni dopieszczam szkice literackie, muszę je skończyć do końca września. Dzieci Norwida, taki tytuł będzie miało to obszerne "dzieło" pisane sukcesywnie przez kilka lat. Niewątpliwie najciekawszym jest rozdział poświęcony Mieczysławowi Stanclikowi - gwieździe Orientacji, brutalnie zgaszonej przez zwolenników Nowej Fali. Udało mi się dotrzeć do ciekawych materiałów historycznych, które teraz po latach rzucają cień na niektóre opracowania krytyczne dotyczące książek wydanych przez Stanclika na początku lat siedemdziesiątych. Dokonałem swoistej rewizji wyroku na Stancliku. W oparciu o publikacje z tamtego okresu wyłuskałem nieścisłości i polityczne zapędy niektórych krytyków. Czas wygładził pole widzenia, wtedy pagórkowate z pułapkami cenzury, lub wręcz z miejscami egzekucji niewygodnej dla określonego systemu, poezji. Dlatego, co jest zrozumiałe, pisano o Stancliku jako o poecie przegranym, poecie straconych szans. Dzisiaj brzmi to groźnie. Kuriozalna to ocena i w konsekwencji - niesprawiedliwy wyrok. 

O skutkach diety nie będę pisał, jaki jest koń wszyscy widzą, o totalnej abstynencji powiem tylko tyle, że nie dostaję zadyszki podczas wędrówek po mieście. mam jednak świadomość memento mori i może jeszcze zwracam uwagę na kalendarz przy wszelkich przymiarach i podejściach. Tyle dzisiaj w ostatnią  sobotę lipca. 

     





13 lipca, 2016


     Wczoraj obejrzałem "Człowieka z marmuru". Kolejny raz, z zaciekawieniem. Premiera tego filmu miała miejsce w kinie Wilda, w stylowym budynku, w sercu dzielnicy robotniczej.  Byłem tam z teściem.  Teścia już nie ma z nami od ponad dwudziestu lat, do kina Wilda wprowadziła się...Biedronka. Do Adrii, popularnego w Poznaniu lokalu nikt się nie wprowadził, tam gdzie chodziliśmy na "stare melodie" jest teraz "dziura w ziemi", natomiast  w kawiarni Marago gdzie miałem studniówkę, rezyduje obecnie bank, a na "Teatralce" nie ma już lustra, w którym obserwowałem jak przemija moja młodość. 

     Nie ma, nie ma, nie ma, śpiewała piosenkarka, ja śpiewam do ścian w domowym zaciszu, taka moja rola nie być już świadkiem przykrych rozbiórek obiektów, w których  bohaterowie "Gromnicy" odciskali swoje młodzieńcze piętno. Mateuszem Birkutem, mógł być syn gospodarzy ze Sławia, budował przecież Nową Hutę, jego prześladowcą mógł być sierżant, mój "książkowy" uczeń, którego podciągałem w języku rosyjskim. Mogło, mógł, mogli, być może,  - to nie zmienia faktów jakie miały miejsce w przeszłości. Jednym się wydaje, że autor podparł się fikcją, autor odpowiada prawdą, prawdą, bo po co zafałszowywać własny życiorys, swoje wzloty i upadki, miłości nieskonsumowane, miłości przepadłe za wiarołomstwo. 

   Na koniec pozytywne zaskoczenie:  otóż nie ma już drogi wylotowej z Poznania w kierunku Wągrowca, jest przebudowywana w sposób bardzo wygodny dla kierowców, nie ma też już przejazdu przez Murowaną Goślinę, jest nowa obwodnica, która skraca przejazd do Skoków o kwadrans.  A więc stare odeszło aby nowe wejść mogło, każde pokolenie ustępuje miejsca następnemu. I tak musi być. Nawet w poezji, kochani, trzeba mieć charakter. I zrozumienie dla zasadniczej funkcji czasu. 






7 lipca, 2016

     Jubileusze mają to do siebie, że człowiek trafia do jadłodajni, mimo że od wielu lat spożywa posiłki wyłącznie w domu.  Zwłaszcza w okresie zrzucania nadwagi, w trakcie totalnej abstynencji. W czwartek miałem obawy natury kulinarnej - jak się zachować w lokalu z bogatym menu potraw i napojów. Wypadło na grecką sałatkę, podczas gdy przyjaciele - Beata, Krystyna i Marek, nie wyłączając mojej żony-  nie oparli się zapachowi zupy gulaszowej, popijając tę pikantną potrawę piwem bezalkoholowym. Ja musiałem zadowolić się wodą mineralną z lodem i cytryną. Jak się okazało nazajutrz, opłaciło się przeżywać męki w lokalu - waga bez przerwy wykazuje spadek tłuszczu nagromadzonego w moim ciele - co napawa mnie nie tylko optymizmem, jestem w trudnym do zidentyfikowania raju, tutaj na ziemi.

    Piotr Prokopiak, poeta i prozaik od lat wzbudza moje zaciekawienie. Nie wiem czy to jego twórczość  ma na mnie taki wpływ, czy bogaty życiorys chłopaka z prowincji, który rusza w podróż tak często jak przysłowiowy domator. Złudzenie, błędny osąd, czy specyficzna osobowość poetycka, uderzająca prawdą aż do krwi. Chyba tak, z pewnością niepowtarzalna osobowość liryczna, przejawiająca się w życiopisaniu  tej najciemniejszej ze stron. Z przebłyskami słońca, które przynoszą mu określone zdarzenia i osoby, bardzo rzadko, ale bardzo istotne dla jego postawy życiowej. Piotrek osiadł za sprawą takiego "Słoneczka" w Bornym Sulinowie, i  są widocznie znaczne odmiany w jego zachowaniu, postępowaniu, także w jego twórczości. Sądzę, że wśród lasów dawnej osady żołnierskiej, Piotrek skutecznie "odespał swoją przeszłość", i rozpoczął spokojną, bez zawirowań wędrówkę ku wiecznemu słońcu. Tego mu życzę z całego serca, aby dotrwał do końca w takiej kondycji w jakiej jest obecnie i realizował życiowe cele. 




28 czerwca, 2016

     Wyrzeczenie, termin niemodny, wręcz niepożądany, a przecież tak istotny dla zdrowia, dla świętego spokoju, dla wielu spraw istotnych w życiu.  Wyrzeczenie wymaga od człowieka silnej woli, zdecydowania, czasem pokory dystansu do samego siebie.  Nie zdajemy sobie sprawy ile korzyści niesie ze sobą wyrzeczenie, tak wyrzeczenie. Zaspakajanie potrzeb często polega na ich ograniczaniu, bo w myśl zasady- wszystko co dobre, smakowite, kuszące i piękne- jest szkodliwe, przeważnie. Co się stanie jeśli człowiek nie wypije piwa, nie zje tłustego dania, podziękuje za smakowity kawałek tortu. Ktoś powie: czemu mam sobie odmawiać, i tak dalej, aż do dramatycznego zakończenia, kiedy jest już za późno.  Wystarczy zerkać w lustro,  odwiedzać przychodnie analityczne, badać swój organizm,  otyłość jest przyczyną większości chorób,  nadwaga ciała prowadzi do zwyrodnień stawów, serce musi pracować ze zdwojoną energia. ITD

         Od pół roku nie palę papierosów, w ślad za tym pojawił się wstręt do alkoholu, zmieniły się preferencje żywieniowe, na rezultaty nie musiałem długo czekać.  Rezultaty nie tylko związane z wagą ciała, owszem zmiana diety na beztłuszczową spowodowała spadek masy ciała o 8 kg w trzy miesiące, Dodatkowo, czego nie wiedziałem,  zaczęło obniżać się ciśnienie krwi, tętno które oscylowało między 88-92 uderzeń na minutę, spadło do 72-76. No i nie odczuwam już bóli stawów nóg - spada ciężar ciała zyskują na tym stawy. A sen, już bez pigułek, wstaję dużo wcześniej, podczas gdy paliłem nierzadko sypiałem do południa? Na koniec ruch, nie jest prawdą, że otyły człowiek musi się ruszać, biegając niszczy sobie stawy, najpierw odpowiednia dieta, dopiero potem systematycznie wchodzić w dystans. Od pół roku nie mam dolegliwości jelitowych,  a miałem prawie co tydzień. 

           Mam przeświadczenie, że efektów synergicznych abstynencji i wstrzemięźliwości jest znacznie więcej,  Nie będę przywoływał tutaj życia intymnego, ale tak jest. Od pół roku brak mi golonki, kiełbasy polskiej, pasztetów, metek wszelkiej maści, brak mi ziemniaków na rzecz kaszy, brak mi ciastek, mam za to w nadmiarze pomidorów, ogórków, pozostałych warzyw, sałatek, owoców,  niegazowanej wody, mięsa drobiowego i czasu do pracy - jeśli odeszły tzw przerwy na papierosa, albo ciężkie  dni po imprezach alkoholowych. Moja wola rozkazała mi :"cała na przód" słucham się jej, jak zdyscyplinowane dziecko, ja żołnierz rekrut.

    Pozdrawiam wszystkich palaczy, abstynentów i niezdecydowanych, tudzież ofiary wszelkich diet, własny organizm jest najlepszym doradcą. 



18 czerwca 2016

      Były palacz jest też byłym amatorem drinków, byłym smakoszem potraw z mięsa, słodyczy, wypieków cukierniczych, zwykłego cukru i niespodziewanych przekąsek - nawet latających, co ostatnio usłyszałem na temat natrętnych much. Były palacz jest lepszym kochankiem - kiedy nikotyna znika z żył i tętnic, w jej miejsce napiera testosteron. I nagle świat staje się pachnący, organizm łaknie ruchu, nic nie jest ciężkie chce się wszystkiego, słowem totalne odrodzenie.

    Trzeba wracać do miejsc z przeszłości, ponieważ zmiany następują w szybkim tempie, znaki rozpoznawcze, punkty odniesienia też znikają, trudno o prawidłową orientację w terenie. W Jasieniu nie byłem 17 lat, mój powrót tam w czwartek dla mnie był powrotem sentymentalnym, wzbogaconym spotkaniem z ludźmi, których znam od połowy lat siedemdziesiątych. Na miejscu zorientowałem się, że krótki pobyt to stanowczo za mało, że ludzie pragną czegoś więcej?Przyrzekam wrócić tutaj jak najprędzej, wstąpić w progi wielu mieszkań, podzielić się wiedzą praktyczną, wypić kilka kieliszków nalewki  i nie kończyć wizyty tylko wspomnieniami.  

    Trzeba wracać do miejsc szczególnych, osobistych owianych tajemnicą młodości. Dorastanie wiążę się z ekspansją emocjonalną, po latach na chłodno rozważam swoje zaniechania, przerosty niektórych działań czy brak zdecydowania przy podejmowaniu kroków na przyszłość. Przyszłość emeryta jest wielka, nie ma na niej tylu ograniczeń, nie wszystko czego się podejmie  skutkuje na przyszłość. W większości przypadków posiada charakter tymczasowy, jednodniowy, chwila zaledwie, a pamięć nie musi już tego rejestrować. Dlatego nie dałem się długo namawiać do udziału w "Bryczce Literackiej 2016". Słyszałem o tej imprezie dużo dobrego. W dziesiątej edycji zmieniono szlak, korowód bryczek ruszył z Kargowej, mojego rodzinnego miasta, stąd do Nowej Wsi gdzie znajduje się izba pamięci Eugeniusza Paukszty, dalej do Wojnowa, Starego i Nowego Kramska, a na koniec atrakcyjna biesiada w Podmoklach Wielkich. Tego roku organizatorzy gościli wirtuozów kobzy z Białorusi, Słowacji, Chorwacji, Szkocji i Ukrainy. Polskę reprezentowali soliści ze Zbąszynia i Stęszewa. Bardzo ciekawa i wartościowa impreza cykliczna:  folklor, przyroda, kulinaria regionalne (poza wszelką konkurencją)  i możliwość podziwiania uroków Babimojszczyzny, regionu który zapisał się w historii walki o polskość tych ziem - złotą zgłoską.  W sumie tydzień bardzo udany. 



15 czerwca 2016

Nie ma "Boże zmiłuj się", nie ma odpuść poezjo, trzeba się cieszyć z każdego dnia, obojętnie - słońce czy deszcz - droga jeszcze się nie kończy, końca żywota nie widać, nogi nie odmawiają posłuszeństwa. Polak potrafi, ale nie zawsze chce, ta maksyma brzmi jak ksywa, rym jest pomocny wszędzie, nawet kiedy człowiek szuka wyjścia z określonej sytuacji, jak mu się rymnie ukazują się "drzwi" a potem to już z górki. Moje "potrafienie" jest coraz mniej wykorzystywane przez innych, a przecież mam tyle nowatorskich opracowań z zakresu finansów, zarządzania majątkiem w produkcji. Może kiedyś przydadzą się moje arkusze kalkulacyjne, ekonomia to nie polityka, tutaj nie można łamać zasad rachunku ekonomicznego, bo jest jak podstawowe prawo fizyki, według którego możemy chodzić spokojnie po ziemi. 

Jutro trasa na zachód, przez Wolsztyn, Kargowę, Okunin, Sulechów, Zieloną Górę, dalej przez Nowogród Bobrzański do Jasienia, gdzie spotkam się z kolejnymi bohaterami Gromnicy. Będzie to niezwykłe spotkanie, bardzo obawiam się kontaktu z osobami, które pamiętają wiele faktów związanych z miejscową fabryką maszyn budowlanych. Spotkamy się w izbie pamięci, ponieważ po fabryce pozostały wspomnienia, i złoty okres wielu tutejszych rodzin. Czas nie zawsze działa na korzyść. W określonych miejscach wręcz przeciwnie, a takich miejsc na Ziemi Lubuskiej jest sporo. 


14 czerwca, 2016

Szósty miesiąc bez  papierosa, nie  mam  już zawirowań, nic mnie  nie ssie, kroki moje są  coraz wolniejsze- więc i tętno spada, spada apetyt na żarcie, widok ciastek, tłustych potraw odtrąca, no i co dziwne- alkohol - od świąt czuję wstręt do tego płynu, w każdej postaci. Nawet wino smakuje inaczej, piwoszem nigdy nie  byłem, dzisiaj  wchłaniam  jedynie  wodę  niegazowaną,  herbatę czerwoną,  wywar  z  czystka, z rzadka soki owocowe, jak już to własnej produkcji. A co z wagą? No właśnie, tutaj dzieją się dziwne rzeczy, bankowo każdy kto rzuca palenie przybiera na wadze, u mnie waga na początku poszła w górę, musiałem przejść na dietę beztłuszczową, ograniczyć węglowodany zwłaszcza pieczywo do zera, rzuciłem się na warzywa gotowane , surówki, kaszę, i na efekty nie trzeba było długo czekać - w okresie dwóch i pół miesiąca straciłem ok 6 kg. Nie jest to dużo ale lepiej tracić wagę systematycznie, bez uciekania się do radykalnych restrykcji żywieniowych. 

W czasie pobytu nad morzem odwiedziłem Koszalin, miasto szczególne dla mnie, dla moich letnich wojaży. Niedługo minie półwiecze odkąd zawitałem tutaj pierwszy raz, tym razem zaprosili mnie tutejsi poeci zaciekawieni  powieścią  Gromnica. Na  spotkanie przybył  (wyrwał się z pracy )  jeden z moich ulubionych poetów młodego pokolenia, Dominik Żyburtowicz, przyniósł dla mnie swój debiutancki tomik pt. Żaglowce. Bardzo dobry tomik, nagrodzony kilka dni później w Kutnie laurem: "Najlepszy debiut 2015 roku".  Cierpliwość młodego poety opłaciła się, wkroczył na najważniejszą arterię polskiej poezji współczesnej, a ja jestem z tego faktu rad albowiem nasze warsztatowe kontakty zapoczątkowane osiem lat temu na jednym z portali literackich zaowocowały w obu kierunkach.  Nie    ukrywam, że  od  młodych  też  można  się  wiele  nauczyć.  Choćby  cierpliwości i autokrytyki.  



piątek, 17 czerwca 2016

Miasteczko nad Lubszą

 


Fabryka domów

Miasteczko Gassen. Albo Jasień.
Obojętnie i tak nazwiesz po swojemu.
Bruk uliczny Hansa, cegielnię Franza
Wurziga. Fryzjera mają tutaj z Podola.

Lasy iglaste zamiast płotów.
Na zdjęciu stoimy obok pomnika,
szosy jeszcze nie ma. Daga ma w ręku
misia. Mały świat w dosłowności
fabrycznego portiera. I park już tak
nie uległy wiązom i cisom. Idę sam
za mną wszystkie oczy, nawet z okien.
Europę poznaję po ścieżce rowerowej.
i czerwonym bruku. W sklepach zeszyty
(idę jak oni na krechę). Przez środek jezdni,

południk, od którego zaczyna się strefa zero.

(z tomu, Rubinosa, 2011)



    Czwartek od rana słonecznie, wyruszamy na zachód, czeka mnie kolejne spotkanie z czytelnikami. Mam sporą tremę ponieważ miejscowość, do której zawitam dzisiaj jest szczególnie bliska rodzinie mojej żony, pochodzącej z południa Polski? Losy bohaterów Gromnicy były zadziwiająco nieprawdopodobne, tak jak moi rodzice trafili na zachód po wyzwoleniu, tak rodzice mojej żony z końcem lat 60-tych przenieśli się z Bielska Białej nad Lubszę. A wszystko za sprawą "bodźców ekonomicznych", które mój przyszły teść z ramienia resortu maszynowego wdrażał w miejscowej fabryce. Tak trafili do Jasienia w grudniu 1971 roku, w tym samym czasie kiedy my młodzi ( ja i ich córka) wzięliśmy ślub. Zbieżność faktów, zbieżność obecnych jubileuszy wywołane Gromnicą. Książka ta przyniosła już tyle dobrego, że powoli jako autor odsuwam się w cień. I tak być powinno. 

   Droga na zachód, od dziś jeszcze dalej na zachód od Sulechowa (tam zwykle kończyłem od kilku lat moje wojaże), mijamy Zieloną Górę przedłużoną obwodnicą, dalej przez Nowogród Bobrzański gdzie nadal działa legendarna stacja paliwowa, w której nabywaliśmy paliwo (przyjeżdżając z odległego Poznania) po znajomości w czasach "kartkowych". Bóbr płynie swoim tempem, zakole z piaszczystą łachą - niezmiennie, tylko wyszynku już nie ma, są za to nowe bloki mieszkaniowe, a miasteczko jest obecnie bardziej kolorowe i bardziej przyjazne. Udajemy się do Lubska gdzie osiadł na emeryturze drugi, najważniejszy bohater kamieniarskich szlaków. Przyjął nas po staropolsku, czasu mamy mało - czekają na nas mieszkańcy Jasienia,  niektórzy czytali już Gromnicę, pozostali chętni na lekturę czekają w kolejce? Ta informacja uderza we mnie jak fala rozgrzanego powietrza, słyszę opinię, że książki są do czytania, dla ludzi, nie dla znawców literatury:  "dał pan świadectwo czasów, nasze świadectwo, utożsamiamy się z tym wszystkim", na koniec okazuje się, że jeden karton książek to zbyt mało jak na kulturalny, rozczytany Jasień, i jeden egzemplarz prozy w bibliotece - to nie to samo co egzemplarz poezji. Padają pytania o moje dalsze plany wydawnicze, padają pytania o moją poezję, ponieważ na sali jest kilkoro osób piszących wiersze do szuflady. Odpowiadam i obiecuję wpadać tutaj częściej, ci co jeszcze żyją oddają się pracy społecznej: w miejscowej izbie pamięci, w Klubie Kresowiaków, w klubie sportowym. Mimo problemów finansowych kultura w Jasieniu funkcjonuje, starsi wspominają ówczesnego dyrektora fabryki, Mariana Szpaka, który swego czasu postawił na kulturę i szkolnictwo zawodowe, tradycja pozostała, pozostała też wśród mieszkańców świadomość znaczenia człowieka jako zasadniczego ogniwa w infrastrukturze, podziale dóbr materialnych i kulturalnych, zdrowia i oświaty. 

  Jestem jeszcze pod wrażeniem spotkania, dziękuje Pani  Urszuli Hryniewicz i jej zastępczyni, Irenie Ludwig, mieszkańcom miasta, przyjaciołom i znajomym za wspaniałe przyjęcie, dzisiaj w Jasieniu była jedna wielka rodzina sympatyków tego miasta, Gromnica stała się pretekstem do spotkania po wielu latach, to najlepszy sposób na utrzymywanie kontaktów, jest nas coraz mniej, i nie wszyscy są sprawiedliwie postrzegani, chociaż czas weryfikuje wszelkie osądy.