poniedziałek, 10 lutego 2014

Z dziennika (17)



Od kilku dni nie wychodzę z domu, mrozu się nie obawiam, ale nie mam powodu ani chęci na spacer, zima nigdy nie była moim sprzymierzeńcem, dlatego teraz mogę wyrazić niechęć do niej, w sytuacji, kiedy już nie jestem obarczony żadnym obowiązkiem. Ludzie podróżują i marzną na peronach, w wagonach, na przystankach, jeśli muszą to zrozumiałe, jeśli nie, to z przyzwoitości mogę tylko współczuć, magnes popularności przyciąga, jest jednak drabinka tej popularności a szczebelkami są dobre książki i obrazy. Styczeń zapisał się dramatem - dzień po dniu odeszli z naszego grona wybitni poeci, trzynastego zmarł Marek Kośmider, dzień później Tadeusz Stirmer. Kośmider poeta natchniony pisał piękną lirykę a w szczególności psalmy, w przeszłości mocno związany z Herbertem, pisał pracę dyplomową na jego temat, pisał długo, ponieważ po studenckim marcu 1968 został usunięty z Uniwersytetu. Moje kontakty z Markiem miały charakter okazjonalny, stąd moja wiedza była do pewnego czasu ograniczona, kilka lat temu spotkaliśmy się w Poznaniu, wręczył mi swoje tomy poezji z minionego okresu. Uzupełniłem sobie wiedzę o tym nietuzinkowym poecie. Nie byłem na pogrzebach, bo nie mogłem, dzień po śmierci Tadeusza w klinice okulistycznej przeszedłem rutynowy zabieg usunięcia zaćmy. Z rutynowego do komplikacji podczas wszczepiania sztucznej soczewki, operacja trwała godzinę i była wyczerpująca. Przez pięć dni brak widzenia, na szósty pierwsze objawy poprawy potem z dnia na dzień zacząłem dostrzegać przedmioty, faszerowany lekami dochodzę do stanu, powiedzmy dobrego. Nie pierwszy to raz choroba pozbawia mnie uczestnictwa w ważnym wydarzeniu. Życie to nie bajka, albo, kto powiedział, że jest łatwe. To opinia sąsiadki, którą szanuję za to, że potrafi zmagać się z problemami nie gorzej od mężczyzn.

Z kraju napływają niepokojące sygnały o trudnościach finansowych organizatorów konkursów. Znikają z mapy prestiżowe imprezy literackie, i nie tylko. Gdzie leży problem takiego stanu rzeczy, wiadomo, ale nie sądzę, że jest to klasyczne zaciskanie pasa w budżetach lokalnych. Owszem, środki na kulturę zawsze były po za priorytetem wydatków, ale były, obecnie nastąpił jakiś globalny przełom podyktowany wyliczeniami korzyści, jakie przynosi każda wydana złotówka. Promocja miasta, regionu to cel nadrzędny, zainteresowanie poezją tylko w kręgach piszących, o masowości trudno mówić, lecz masowość powinna być rozumiana nie, jako uczestnictwo w imprezie, jej zasięg dzięki internetowi jest nieograniczony, kojarzenie z miastem jest bezdyskusyjne. Jak wiadomo, każda władza ma swoją linię polityczną kształtowania świadomości społecznej, zwłaszcza kultura jest pod lupą, edukacja, media itd. Od pewnego czasu dobre jest to, co kiedyś było niepożądane, im więcej zamętu tym więcej pobłażania, przeszłość ma trafić raz na zawsze na śmietnik historii, w tym także idole przeszłości, tacy jak np. Ratoń.

Na koniec  trochę optymizmu,  mróz odpuścił więc ruszyłem w miasto tam gdzie dawno nie byłem – okolice Ławicy i Wysogotowa.  Wiele się tam zmieniło w ostatnich latach, nie ma już pól, zwłaszcza słynnego pola szparagowego. Olbrzymie magazyny, zabudowy przemysłowe i zachodnia obwodnica miasta, okalająca wioskę Skórzewo.  Z wioski zrobiło się osiedle, rolniczy charakter tych terenów całkowicie zniknął.  Polne ścieżki otrzymały status ulic, i tak szparagi przyczyniły się do nazwy Szparagowa, a  niegdysiejszy zakład kamieniarski stoi nadal pod innym szyldem ale przy ulicy Kamiennej.   Spędziłem tutaj   kilka ładnych lat na świeżym powietrzu,  podziwiając pole szparagowe a także dojrzewające nieopodal zboże.  To były ciężkie lata, ale niezwykle ciekawe,  praca, praca, realizacja wielu ciekawych pomysłów,  choćby słynna macewa – dzieło życia z granitu szwedzkiego, wykonane na zamówienie pewnego biznesmena  z Berlina Zachodniego. Stąd chłopaki wyjeżdżali na kontrakty stulecia – Wiedeń, Graz, Seszele,  Karlove Vary.  Polskie rzemiosło było cenione w świecie, szczególnie przy konserwacji zabytkowych obiektów.  Wspomnieniami  żyć  nie wystarczy,  jest granica takich emocji,  jak wszystko inne  ulega weryfikacji czasowej. Unikam takich stwierdzeń jak: za naszych czasów było inaczej, lepiej itd.  To samo słyszałem z ust moich rodziców, wcześniej dziadków. Nie mniej jednak niektóre miasta czasy świetności mają za sobą.  To widać na historycznych zdjęciach.  Mam na myśli znaczenie tych miast w przeszłości  a zwłaszcza  położenie geograficzne,  przemysł, tradycja i kultura.  Postęp prowadzi do migracji, granice emigracji są coraz dalej, społeczeństwa zmieniają swoją mentalność,  wszystko jest dostępne dla młodych, pojawiają się coraz to nowe szanse.  z których trzeba korzystać. 

Coraz cieplej,  coraz więcej słońca, dzisiaj zauważyłem biedronkę, krzewy puszczają pąki,  a najwięcej wiosny w Mlawie, za sprawą Jarosława Trześniewskiego.  Od pewnego czasu zaprasza poetów z najwyższej półki.  Zaczęło się od Piotrka Gajdy,  a skończy zapewne na Dyckim?  Na razie do Mławy zawita Dariusz Dziurzyński, świetny poeta z Warszawy. Ostatnio był tam Kacper Płusa.  Dzięki Ci Jarek za NOWE w Mławie.