wtorek, 29 marca 2016

Recenzje rozproszone

 Tęsknota za koronkową chusteczką i zwykłym listem w niebieskiej kopercie.  To wyznanie może być hasłem przewodnim po tomiku wierszy poetki z Kujaw- Bożeny Nowakowskiej. Lektura proponowanej czytelnikowi książki nie sprawia kłopotu, liryka to czysta poprowadzona zrozumiałym językiem, metafory jeśli się pojawiają, mają w sobie klarowny komunikat. Poetka unika symboli i kodów, daleka jest od wybujałych kreacji, mówi w pierwszej osobie, nie posługuje się pomocniczo obcymi podmiotami, co daje w sumie autentyczne obrazy tego wszystkiego, co ją otacza, tego co czuje a także to, czego nie rozumie i nie jest w stanie pojąć, ze świata metafizyki lub jest tajemnicą ukrytą pod  polnym kamieniem. Przyroda Kujaw, słynne piachy niebywałe, Wisła niosąca krople Beskidu aż do Bałtyku, miejsca dorastania, miejsca szczęśliwości a także porażek. Trudno tak wielki bagaż opowiedzieć wprost, udźwignąć prostym słowem – dlatego poetka posłużyła się metaforycznym uniesieniem w stylu swoich wielkich poprzedników na Kujawach - wierszem powiem więcej -  inaczej  nie  potrafię wysłowić  nawet  najprostszych  spraw i zdarzeń, przyroda również, co na swój sposób dostrzega, jest inna wewnątrz, wymaga więc lirycznego przekazu. W istocie nawet martwe tutaj żyje, są również miejsca kultu, innego wyobrażenia jestestwa, nie zawsze adekwatnego do tożsamości. Pojawiają się zwierzęta i domownicy poetki, którzy wiedzą, że jeśli dotkną betlejemskiej gwiazdy znajdą swoją. Jest u Nowakowskiej także miłość,  jak  mówi:  nie  ma  żadnej  definicji,  takie nic  a  jednak   wszystko.  Z niczego coś wielkiego- drugie przesłanie poetki skierowane do czytelnika, to - nic banalne i wszechobecne- u Nowakowskiej jest punktem wyjścia do poetyckiego przekazu. Stara się nam uzmysłowić, że istnieje jakiś ukryty system wartościowania. Nie wszystko jasne, co się świeci, albo jest tak oczywiste, że  nie warto dalej  się  tym  zajmować. Zawsze  coś  odkrywamy w odkrytym, zawsze jest coś warte uwagi, mimo że jest tyle do zrobienia nowego.  Trzeba czasem wracać do miejsc zapomnianych, tam też jest pole lirycznych odkryć, jakby na nowo, tyle że dojrzały już podmiot inaczej postrzega z racji nabytych doświadczeń.
    Nie często sięgam po tomiki tzw. regionalnego obiegu. Nie jestem zwolennikiem poezji mającej swoje źródła w klasycznej formie i języku, jednak doceniam autorów, u których autentyzm jest niepodważalny w przekazie. Zwykle zabiegi językowe kończą się topornym nadrealizmem, tak często spotykanym w natłoku wydawnictw, zalewie rynku pozycjami niewiele mającymi wspólnego z poezją.  Tego zarzutu poetce z Włocławka postawić nie mogę,  ponieważ znalazłem wiele fraz, które bronią ten tomik. A to już dużo w myśl zasady – czasem warto przesiewać piasek, aby znaleźć to,   czego   szukamy.  Tak  jest  z  poezją.  Tutaj   przypomina   mi  się   dialog z pewnym poetą, który zwykł mawiać- jedna metafora może uczynić więcej aniżeli kilka tomów. Daleki jestem od przypisywania Nowakowskiej jakiegokolwiek szeregu, widzę jednak, że stoi na swoim własnym miejscu. Nie ważne czy to miejsce jest widoczne, jak sama mówi: przeznaczenie końca nie ma, więc wszystko może się zdarzyć. A w szczególności kilka wierszy, dla których warto żyć.