środa, 29 kwietnia 2015

Poznańscy poeci



Helena Gordziej














List w zaświaty
do Camille Claudel


Byłaś z wiatru
gliny i kamienia
z dróg leśnych gąszczy deszczów biczowania
szalona ruchem nieokiełznanym
krzykiem łaknącym piękna
zanim ciebie zamknął w kleszczach sztuki
Paryż
a w nim Rodin – rudowłosy Hefajstos
płonący żarem pożądania

nie trzeba było wszystkiego stawiać
na szalę Mistrza
zachłanność nosił w sobie
spotęgowaną do ostrości kamienia
stałaś się bryłą w jego rękach
obróbka kosztowała drogo
ponad trzydzieści lat w zakładzie
za zamkniętymi drzwiami

Wiele z nas ma swojego Rodina
tyle że nasi Rodinowie nie znają się na sztuce kochania
Oni potrafią odkształcać nasze twarze
kaleczyć serca
ranić umysły
kraść światło wnętrz

Nie potrafię mówić do ciebie
językiem linii krzywizn ani punktów
które ujawniają duszę ludzi i rzeczy
ale zanim ptaki zimy rozdziobią moje życie
niosę radość trwania
twoich pięknych oczu
w których niegdyś brutalnie
zgaszono słońce



Helena Gordziej, laureatka Złotego Medalu „Labor Omnia Vincit” przyznawanego przez Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego, autorka z imponującym dorobkiem, "matka poetów" jak się ją określa w Poznaniu, ciepła serdeczna. Ikona środowiska literackiego. Jej życie i twórczość zawsze wypełniała praca. Przez 35 lat pracowała w administracji państwowej, przez 5 kadencji pełniła wzorowo funkcję sekretarza Poznańskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Była współorganizatorem kilkunastu edycji Międzynarodowego Listopada Poetyckiego. Przez kilka kadencji była sekretarzem Komisji Rewizyjnej Z.G ZLP w Warszawie, a w 1976 r. była współzałożycielem pierwszego w Polsce Stowarzyszenia Artystów Ochrony Środowiska, przemianowanego później na Ekologiczne Stowarzyszenie Środowisk Twórczych „Ekoart", 

Od wielu lat wspiera ludzi niepełnosprawnych, wspomagając Fundację Pomocy Dzieciom „Zdążyć z pomocą". Jej zaangażowanie w tą akcję zostało przedstawione w księdze pt. „Ludzie Wielkiego Umysłu, Talentu i Serca - Twórcy Wizerunku Polski".  Przyczyniła się  do wydania debiutanckich tomików wierszy przez 18 młodych poetów z kręgu Koła Mlodych i nie tylko, służąc swoją wiedzą warsztatową, Troje z debiutantów zostało członkami Związku Literatów Polskich, 
Mieszka w Poznaniu, nadal tworzy i uczestniczy w życiu literackim Poznania.

Jerzy Beniamin Zimny

wtorek, 21 kwietnia 2015

Ostatni patrol




 W takim momencie poeta płacze, płacze jak dziecko, albowiem są przyjaźnie które cementują mężczyzn raz na zawsze. Przyjaźnie nawiązane na etapie - jesieni życia. Tak było z nami (było - używam tego zwrotu jakbym przełykał nadmiar żałosnej śliny) z płaczu pochodzącej, z buntu przeciw śmierci. Nie mogę pojąć faktu, że w ostatnich latach tracę oddanych przyjaciół, z którymi moje życie było coraz ciekawsze. Czułem w nich oparcie w sposób niewytłumaczalny. W bezpośrednich kontaktach panowała spontaniczność, męskie granie na jednej strunie. Strunie brzmiącej jak dźwięki wszystkich tonacji?  W zależności od sytuacji, miejsca i powodu spotkań. W przypadku Wacława Tylendy reżyserką naszych spotkań była poezja? Poezja, dla której przemierzał z żoną Elżbietą cały kraj. Ale nie tylko. W początkowym okresie zbliżyło nas lotnictwo, Jego, pilota maszyn ponadźwiękowych - myśliwca - ze mną, który otarł się o  "ciche" latanie we wczesnej młodości, w późniejszym okresie - pracownika lotnictwa wojskowego. Była też przyroda i zwyczajne męskie przesiadywanie do późnych godzin nocnych. 

  Coraz częściej używam zwrotu- było, I to jest moim dramatem, dla którego nie ma wsparcia, pocieszenia? Samotność to brak ludzi z otoczenia, samotność to "przywilej" poety, lecz nie z powodu utraty kolegi, przyjaciela, brata,  Z tym nie mogę się pogodzić i nie przyjmuję do wiadomości, że Saszy już nie ma. Czas leczy rany, czas przywraca równowagę, czas pozwala żyć dalej. Ale tego czasu naszemu pokoleniu już niewiele pozostało.. Dlatego trzeba żyć z tą świadomością i pielęgnować pamięć o tych, co odchodzą od nas tak niespodziewanie. Jakby nie odeszli, jakby za moment mieli powrócić z ostatniego patrolu, z ostatniego wieczoru autorskiego, czy zwyczajnie z grzybobrania. albo znad morza z kolejną garścią bursztynów. 

   Żegnaj druhu, do zobaczenia tam gdzie loty są najwyższe, gdzie jest poezja jakiej nie ma na Ziemi, gdzie dociera miłość bliskich modlitwą lub pamięcią,  (...)

Jerzy.