czwartek, 7 listopada 2013

Drzwi



Drzwi prześladują mnie odkąd zacząłem swobodnie chodzić. Bez drzwi nie ma niczego, jest przestrzeń, przelot, poczucie w sobie wiatru, brak czegoś, co zatrzyma, zaprosi, odeśle do diabła albo każe zaglądać, co jakiś czas. Bo drzwi są od tego, z klamką i zamkiem, dzwonek abym nie musiał ich wyważać, są na nich wizytówki, tabliczki z mianem i nazwiskiem kogoś ważnego, wreszcie zwykłe, bezimienne, adresujące sprawę lub sprawy do załatwienie za nimi. Od lat panują niepodzielnie na korytarzach i nie ma w tym nic dziwnego, że są otwarte lub zamknięte. Pojednane z czasem jak żaden inny przedmiot: określone godziny otwarcia, lub chwilowo z przyczyn niezależny od nich, zamknięte. Drzwi mogą być zaporą, wrotami otwartymi na przestrzał, lub uchylone, tajemniczo jakby zachęcały do wejścia lub budziły niepokój, że coś za nimi niezwykłego, strasznego a nawet śmiertelnie niebezpiecznego. Drzwiom nadano status pierwszorzędny i marginalny, w zależności od sytuacji panującej na zewnątrz. Przez drzwi można wylecieć jak ptak lub jak worek kartofli, drzwi można całować jeśli nie mają klamki, na drzwiach można wypisywać różne rzeczy, nad nimi bardziej sprecyzowane o znaczeniu religijnym lub historycznym. Drzwi, wrota nie uratowały Kartaginy, chociaż widniał nad nimi napis: żeglować jest koniecznie, a żyć niekoniecznie. Drzwi chronione były przez Trzech Króli, z czasem nadano im znaczenie obronne, poprzez obicie z blachy, zamki szyfrowe i alarmy.  Na drzwiach można pływać. Uniwersalność drzwi jest niepodważalna jak sposoby ich wyważania. Pierwsze pukanie związane z sercem, następne przyspieszają tętno, potem w grę wchodzi próg związany z przenoszeniem wybranki. Później próg jest świadkiem dramatów: walizki wystawiane, wyrzucanie różnych przedmiotów, przy skrzypiących zawiasach i protestach zamków. Bez Boga ani do proga, za progiem jest inny świat, nie witaj się w progu. Drzwi w takich przypadkach stanowią dowód na to, że coś się dzieje przed progiem i za progiem. Kult mleczny przeszedł do historii dlatego że drzwi o tę jedną czynność są obecnie rzadziej otwierane. Drzwi w wymiarze poetyckim też mają swoje zaszczytne miejsce.  Niebo poetów nie ma drzwi, bramy, tę na plecach niesiemy myśląc że to skrzydła - pisał Janusz Żernicki,  albo drzwi do Zakładu pracy chronionej Barbary Janas Dudek, znajdujące się wśród rekwizytów Teatru w Kaliszu. Nie byłoby Zakładu pracy chronionej bez drzwi, albo na odwrót, drzwi znalazły tam swoje miejsce i dobrze się poetce przysłużyły. Jest to trop ponadczasowy, analogia do bramy Kartaginy, i bramy Żernickiego . Myślę, że poetka z Chorzowa rozgrzeszy mnie za takie właśnie porównanie. Drzwi mogą  być uchylone, jak u Gabrieli Szubstarskiej, otwierane powoli ale nie do końca ponieważ skrywają ulotne wnętrze. Można też patrzeć w stronę drzwi, to ciekawe miejsce, jak to robi traszka Elżbiety Tylendy. Są też drzwi obwąchiwane przez psy, drzwi do piekieł, drzwi obite skórą od wewnątrz, za którymi wypaczano historię, drzwi gabinetowe, także drzwi w gabinetach cieni, drzwi sosnowe, z sękami. Drzwi, drzwi, przepierzenia, ofiary amfiladowe podczas wielkiego kryzysu, drzwi główne i w bocznych wejściach, od tyłu umieszczone i kuchenne. Kocham drzwi, za którymi ktoś na mnie czeka, kocham drzwi rodzinnego domu chociaż nikt tam już nie mieszka, uwielbiam zapach farby olejnej, uwielbiam słuchać jak skrzypią, bo to oznacza, że są jeszcze używane i że ktoś za nimi jeszcze żyje.
O drzwiach można długo i ciekawie opowiadać, w kontekście wydarzeń historycznych, własnego życiorysu i historii stolarstwa. Dzisiaj drzwi zaczynają nowe życie, wkroczyła do nich chemia z czego nie bardzo się cieszą. Dlatego protestują wyrażając słabość ludzkich ulepszeń, niewłaściwe stosowanie materiałów. Miały swój rodowód z natury, mają wątpliwe pochodzenie z procesów chemicznych. Co wymyśli drzwiom nowa epoka, poeci, użytkownicy. Nie wiem, może z wielu zastosowań pozostaną jedynie  cechy najgorsze, piękna i liryzmu nikt im nie przypisze, jedynie lekkość. Większość przywar zaginie bezpowrotnie, tradycja musi się pogodzić z napływem odpowiedników tego co zawsze było kojarzone z człowiekiem i jego naturą. Drzwi do wieczności, te się nie zmienią, bo nie wiadomo z czego są wytworzone, gdyby było wiadomo, wielu z nas już za żywota ustawiłaby się w kolejce, i jeszcze przepychało łokciami. Póki co, kolejki nie widać. Wychodzę frontowymi drzwiami wirtualnymi z nadzieją, że staną się  nie mniej ważne od tych, które codziennie otwieramy i zamykamy.


Jerzy Beniamin Zimny

wtorek, 5 listopada 2013

Poetka z Kuźniczej

Dagmara urodziła się pod znakiem Strzelca, trzy dni przed Wigilią, pamiętam, żartowano wtedy, że jest prezentem pod choinkę. Rozkrzyczany był to prezent ale z czasem wszystko toczyło się właściwym torem. Kiedy zaczęła chodzić samodzielnie, napisałem wiersz zatytułowany jej imieniem, wiersz ten przeleżał kilka lat, znalazł się potem w Almanachu Młodej Poezji Wielkopolskiej. Nie sądziłem że będzie kiedyś przywołany na łamy prasy w okolicznościach zgoła nieoczekiwanych. Na jednym z Listopadów Poetyckich w latach osiemdziesiątych, odwiedził mnie Czesław Mirosław Szczepaniak, poeta z Warszawy, prawie siłą zabrał ze sobą Dagmarę na Turniej Jednego Wiersza. No i dziewczyna,  wówczas piętnastoletnia wygrała ten turniej, pozostawiając w pobitym polu swoich dużo starszych kolegów i koleżanki. Radości było co niemiara, zachęcona sukcesem zaczęła systematycznie pisać wiersze. Kolejny sukces przyszedł podczas Turnieju Wierszy o Poznaniu w 1987 roku. Zdobyła pierwsza nagrodę a Włodek Braniecki w artykule przywołał mój wiersz sprzed czternastu lat na łamy Głosu Wielkopolskiego. 
   

     Dagmara czyta nagrodzony wiersz w Kawiarni Literackiej w Poznaniu. 


    Fragment artykułu Włodzimierza Branieckiego w Glosie Wielkopolskim


           Poczynania Dagmary z uwagą śledził Witek Różański, pamiętam przysłał list z gratulacjami zamieszczając w nim krótki wiersz, który odnalazłem w moim archiwum. Za namową Witka Dagmara wysłała zestaw wierszy do Jerzego Leszina Koperskiego, który redagował serię wydawniczą: Pokolenie które wstępuje. Niestety, odpowiedź była odmowna z uwagi na jej młody wiek, Leszin sugerował późniejsze terminy. Dagmara zawiedziona zaniechała pisania. Staraniem przyjaciół w 1990 r. ukazał się jej debiutancki arkusz poetycki pt. "Turniczka-Dzwonniczka" Od tego czasu zaprzestała pisania poezji. Ukończyła Wydział Prawa na UAM, wychowała i wykształciła córkę, obecnie jest w pełni dojrzałą kobietą i powoli, nieśmiało powraca do pisania. 

      
Wiersz Witka Różańskiego (gratulacyjny) za wygrany konkurs. Dwa ostatnie wersy brzmią             następująco:  
                       na twoim czole rosa wiosenna
                       zrób z niej użytek
mam nadzieję, że nadeszła najwłaściwsza pora, aby córka zrobiła użytek z rosy wiosennej na swoim czole, jak to przed laty zauważył wielki poeta Wincenty Różański.




    Dagmara Zimna



    Mama

   Wstaje wcześnie rano
    kiedy otwieram oczy
    jej latawce uśmiechu
    szybują pod moim niebem
    wszystkie niebezpieczne bramy
    przede mną zamyka
    w pochmurne dni
    otwiera parasol
    mówi że idzie po słońce
    a ja wiem że poza nią
    innego słońca nie ma

    xxx

    Różański mówi o Stedzie
    za oknem świat nie ten
    z Zagubinowa
    utkany kasztanowymi kolcami
    w Witkowym parku
    Słucham jego słów jak listowia
    deszcz drąży ciszę
    Witek życie

    Letnie zapiski

    Na Orlej Perci
    Bóg stwarza możliwości życia
    i śmierci

   Wspinać się na szczyty
    i tam na równinie życia

   Wiatr pastuch moich warkoczy

   Turniczki jak dzwonniczki

    Noc biegnie jasnym korytarzem
    w moim nieszczelnym śnie
    to góry wchłonęły na wieki
    poranek

    xxx

    Ojciec posiwiał mama posępniała
    i to ma być życie
    czas pobiera haracz
    pokryty pudrem i szminką
    wiersze ojca tak pełne
    optymizmu ja muszę pisać inaczej
    mama zerka z niedowierzaniem
    jest jak jest i jutro też
    tak bedzie
    wiersz cóż to samo co obiad
    coraz trudniej zebrać się razem
    przy stole pory nie jednakie
    mama czeka ojciec się spóźnia
    mijamy się w korytarzu

   (wiersze z arkusza poetyckiego pt Turniczka-Dzwonniczka 1990 r.)


    Jerzy Beniamin Zimny