czwartek, 21 września 2017

List z Ursynowa



JBZ

Jerzy Beniamin Zimny urodził się w 1946 roku w Kargowej (daw. Unrugowo), której pierwszym właścicielem był Dzierżykraj. Na ziemi lubuskiej po raz pierwszy zakrztusił się powietrzem. Jest absolwentem Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Poeta, prozaik, krytyk literacki, laureat wielu konkursów literackich o zasięgu ogólnopolskim. Autor szczuplutkich tomików poetyckich (Biały goździk na śniegu, 1991) i grubych książek prozatorskich (Dzieci Norwida, 2016). To jest bardzo ciepły gość. Taki brat łata. Latami prowadził w Poznaniu firmę kamieniarską i dał się poznać z dobrej roboty. Po raz 1. się spotkaliśmy w latach 80. XX wieku. Pretekstem był Poznański Listopad Poetycki. Wylądowałem u Jerzego na ul. Kuźniczej, na 6. piętrze. W bloku z wielkiej płyty. To było jeszcze w jego okresie kamieniarskim. Piliśmy kawę, zaciągając się mocnym papierosem. „Myślę, że kawa rozwiąże języki i jeszcze co mocniejszego przyklepie na amen”, jak pisał. Rozmawialiśmy jak poeci. Używając jego słów: „Poezja mnie trapi codziennie za to moje kamieniarskie błoto i zmarnowany czas przy kamieniu. Kamień jest jak moje życie – chłodny i do tego twardy i taki niespolegliwy”. O kamieniu ma obrobione myśli: „jeździłem po sjenit przedborowski – niewiele ustępujący jakością granitom szwedzkim, sławniowice złociste – najpiękniejszy polski marmur, swoją strukturą przebija trawertyny alpejskie. W latach osiemdziesiątych w całości szedł na eksport i na krajowe zabytki. Dostać kilka metrów na posadzkę, to była sztuka nie lada. (…)”. Czasami wpada w malkontenctwo: „(…) nijak nie mogę się otrząsnąć ze skamieniałości. Może to lata nieodwzajemnionej miłości do kamieni. Możliwe. Jak wszystko inne, co się wlecze za mną nie proszone. (…)”.
Jerzy, jak przystało na literata, ma obsesje i tematy, które drąży i smakuje, jak jabłuszko upieczone w piekarniku. Używając dawnego określenia żeglarskiego, ma „różę wiatrów”, gdzie go gna (Poznań, Nadodrze, Ostrołęka).
Oto wypowiedź filumenistyczna, tj. dotycząca etykiet zapałczanych: „W drodze do Polanowa rozmyślam nad historią produkcji zapałek w Polsce. Bystrzyca Kłodzka, Sianów, Czechowice, Częstochowa, Błonie i Gdańsk. (…) Ilekroć zapalam znicze na cmentarzu przypomina mi się okres świetności tego przemysłu.”
Z gromnicą szukać kogoś, kto pisze o sobie: „(…) pamięć moja sięga połowy lat siedemdziesiątych, kiedy zacząłem realizować swoją pasję rejestrowania książek debiutanckich w obszarze poezji. Było to bardzo ciekawe zajęcie, pamiętam: Dom Książki usytuowany w pobliżu Okrąglaka (domu towarowego) w Poznaniu, raz w miesiącu dreptałem na drugie piętro, gdzie królowała poezja, regały z debiutami były miejscem moich penetracji. (…)”. Dzięki temu nabył praw smakosza wierszy. Jest specem od liryki. Konkretnie – życiopisania, gdzie wszelkie kryteria estetyczne zdają się psu na budę. Ponieważ od lat obraca się w poznańskim środowisku, więc się nie nudzi. Pisze sporo, bo taką ma strategię. Wolno się rozkręca i sypie garściami słów, dopiero kiedy zbliża się do pointy, łagodnieje, jakby zaklejał kopertę. Jego utwory są w zawieszeniu. Nie domyka ich za wszelką cenę. Nie czeka, żeby spłonął sad, żeby potem nachapać upieczonych owoców. To jest gawęda literacka, ni to felieton, ni to esej. Bez pouczania, ale… z zachwytem. Nieobecni znajomi go ożywiają, więc pisze z przytupem i nie przesadza. Potrafi skrobnąć tekst o drzwiach, że nie można wyjść z podziwu. Jest autorem błyskotliwego passusu o zapałkach. Urzeka mnie, że zajmuje się głównie tymi poetami, o których milczą pisma literackie i jurorzy nagród. Zachowuje się jak  „późny wnuk”, którego można nakryć, że czyta i głębiej zakopuje znaki zapytania. O takich drzewiej mawiano, że to mól książkowy. Nie wiem czy tym porównaniem się nie narażę, ale jak napisać inaczej o kimś, co budzi nas grzecznie?

Jerzy żyje na lewym brzegu Warty i pisze o Poznaniu, który jest nie do poznania. Ja mieszkam z Graszką na Ursynowie, po tej stronie, gdzie serce, które też ma swój rozum i bije nas. Przez całe życie. 


Czesław Mirosław Szczepniak  (Ursynów) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz