środa, 10 października 2018

Dziewczyna ze snu




I tylko nasz wiatr 
codziennie tutaj przylatuje
i wraca uboższy o wilgoć
twoich ust.
Czuję ją o zachodzie słońca
pękają mi usta.

Poznań, 10.08.1970 r.



/.../ Przez otwarte okno dolatywało z daleka ujadanie psa, wilgotne ale niesamowicie duszne powietrze, nie pozwalało chłopcu zasnąć. Śniada twarz dziewczyny zstępowała powoli do snu i zaczęła niepodzielnie panować w królestwie Morfeusza. Dziewczyna uśmiecha się, jej długie krucze włosy ukrywają do połowy ten uśmiech, rozsuwa je delikatnie i odsłania szyję, na której lśnią krwiste korale. Otworzył szeroko oczy - dziewczyny nie było, zniknęła w jasnej smudze światła wdzierającego się do pokoju przez okno. Bielutka, przejrzysta firanka leciutko falowała, był pewien, że to Ona ją poruszyła opuszczając pokój, wcześniej - jego sen. 
Zamknął oczy - dziewczyna natychmiast powróciła. Taka sama jak wtedy w maleńkim pokoiku na poddaszu. Weszła cichutko i położyła swoją dłoń na jego ramieniu. Zwarci uściskiem trwali tak przez moment, dopóki on nie otworzył oczu. Zrobiło mu się żal, spojrzał na puste miejsce obok siebie, z trudem próbował zasnąć choć na krótką chwilę. W myślach liczył kilometry dzielące ich od siebie, liczył dni i tygodnie do następnego spotkania. Liczył uderzenia własnego serca, które biło dla niej/.../ 

(fragment opowiadania pt: Dziewczyna ze snu, lipiec 1970 r.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz