Któremu wmawiano wieczną drogę i cierpliwość
wylizuje garnki, filetuje śledzie.
Zawsze ma czas stojącej ryby w dzień upalny.
Widoczne znaki sporyszu na grzbiecie.
Bierze garść ryżu, karmi wylęknione oczy.
I nie wyszedł spod ręki snycerza, ani rozsadzony
jak kocioł. Zbieracze złomu mówią, że rozbiorą
całą dzielnicę. Spokojny o śmierć głaszcze kota.
W sprawach spornych wyjmuje nóż.
Łatają go siostry zakonne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz