piątek, 12 października 2012

Na okoliczność Toci


Tokująca Toca



areszt


Komu potrzebne są wodne tortury? Taka bajka
bez słowika i dziewczyny. Szukać jej kolczyków
czy zagiąć parol na pierwszy śnieg.
Wybieraj. Moje tortury są nieskończone.
Upaprane w powidłach. Lecą żurawie nad miastem;
ostatni poetycki klangor tego roku. Podziemia
kompletów i portów. Inne oblicze. Stara bajka
na celowniku. Myślałem pięścią pod czyimś okiem.
tak długo aż zapanował grafit. Na niebie,
w piwnicy. Boże wypiekany na policzkach.
Aniele, tyle po tobie, co w wyschniętych kałamarzach.
Uciekam po liściach, i nie wiem dokąd.

12.10.2012








przesłuchanie




Smak podeszwy jest lepszy od smaku łyżki po powidłach.
Wklęsłe nasze dni, a na języku głodny skorupiak.

Alkoholowa toca poety z Wildy niedługo znajdzie sens

w ostatnim wierszu. Mówię o tym w poniedziałek, 
dzień jak każdy inny, ale o smaku palmowej niedzieli.

Odbija wysoko, aż pod sklepienie czaszki i milkną potwory.

Nie były dotąd w moim piekle, wierszowanym.   
  
  
22.10.2012






widzenie 



Nasz mały jubileusz przerodzi się jubel.
Jeszcze nie wiem gdzie staniemy w oko z witryną
za którą nasze marzenia obnoszą manekiny.

Świat gubi zelówki nie nadąża za nami,
miasta wytrzeszczają gały, jakby nasze światło
było inne, a jest przecież z piwnicy,
z podziemnego przejścia gdzie wiecznie ludzie
się szukają. Czas się w miłości rozpuścić.

To jest ta poranna kawa, albo kieliszek wódki na noc.

22.10.2012





gryps nr 1


Możebna jesień w futerale skrzypka.
Idziemy, taszczymy rdzawy nokturn,
jest jak modlitwa gwoździ i śrub.

Powiedz dziewczyno czy żyjesz.

Nie pytam o ciało tylko o sklepienie czaszki
Marność to rozrzedzenie krwi.
Wielkość to złośliwy guz. Idziesz rozbierać mur,
przy którym skrzypek twoje włosy zawłaszczył.

Aż przyszło lato i rozsypało koniczynę.
Wzięłaś sobie do serca jarzębiny sznur.
I wyszło z ukrycia szczęście. I było jasno.

23.10.2012





gryps nr 2


Nie będzie wiatru, będzie huragan,
weź się w garść poeto z Wildy, tam ci przyjdzie umrzeć.
Ale wcześniej opuścisz grób
z ogrodem i tarasem, wczesną czereśnią.

Malujemy park, aby jesień miała wkurw.
Wieszamy na drzewach wiersze.
A w alejkach pozostawimy smród.
niestrawności po agape szaleńców.

I git, i spocznij. Po nocce zaczepnej jak obrączka.
Rankiem ktoś wypluje ząb,
innemu zabraknie powietrza,
trzecim nie poruszy nawet wszechmogący Bóg
czwarty dopiero w wierszu poczuje obecność. 

23.10.2012




gryps 3


Nie mogę jeść, nie mogę spać dziwi mnie Odyseusz że dotarł.

Pijany przy murze żegluje na wznak, kruszy się beton.
Za długo jestem nękany przez słońce, oburącz wejść
można odwlekać, ale sposób na wysokie okno leży
i czeka, więc i choinka ma tak dużo odnóg. Wśród przyjaciół
lęk wiciokrzew i zwierzyna płowa, przeczekać. Krew
strugi moczu, wszystko płynne na ojczyźnie. Zabór nie ma
granic, otwórz mi perspektywę, jak się robi zwis, pyta
manekin Pierre Cardina. Co w urodzie dzisiaj na stanie.
Nie pytać. Odjazd zawsze będzie miał pożegnanie.

25.10.2012



gryps 4

Jestem z tobą koszerną, wyślę język.

Tanie buty wkładają nieboszczykom.
Zapiję się na żywot, to wiesz, tego unikasz.
A miłość pozostaje u siebie na odwyku.  




zeznanie świadka nr 1


To było wieczorem, staliśmy w bramie

adresu nie pamiętam, zresztą po wypiciu
wszystkie bramy są podobne, 
było ciemno jak po zamknięciu krypty,
a więc oddech i ciepło, jedyne dowody
jej obecności, w tym miejscu były.

Mogę przysiąc, lecz kto mi uwierzy.

Zawsze jest jakiś szczegół który wszystko
rozwala, potem się idzie głupcem albo
nazywają człowieka debilem. Ona nie 
jest taka, więc sobie pozwolę na bliskość
dla której sztuka nie znalazła określenia
i długo będzie szukać. Proszę o litość
jeślim skłamał, dla niej gotów jestem 
znaleźć się pośród poetyckich trupów. 
   
29.10.2012


zeznanie świadka nr 2



Nie muszę mówić, że jest stąd, to widać
po ścieżkach na jej twarzy, wędrowały
nimi mrówki faraona, wszystkie matki
szły po chleb, i chłopcy trzeciej zmiany

Łazarza. Nie muszę przekonywać nikogo.
Każdy ma swoje i każdemu coś zabrano.
Choćby w oczach miał dom w nogi wejdą
niedole. Przed nią zawsze zamykano drzwi,

dlatego okna w jej mieszkaniu mają podwójne
znaczenie. Co masz na grzbiecie tego
nie masz na sumieniu. Mówił poeta i za to
popadł w niełaskę. Nad ranem w drodze

do piekarni, pozdrowił go czarny anioł.

30.10.2012






zeznanie świadka nr 3 


Do centrum już mnie nie niesie, za dużo
tam hałasu, banalnego jak powitanie
sąsiadki: pan wstał dzisiaj? Nie, to mój
sobowtór taki napalony czyha na panią
od rana. Jest jesień i takie tam stroje
dla zadżumionych, dodałem. Wyszła z tego bez
szwanku, wiedząc, żem z pitawalu ,
miejscowej wylęgarni lumpów. Ta niegdyś

piękność pragnie mojej głowy, wie że nie   
pójdzie ta głowa za nią bez spodni. Cała
reszta i drobne na deser, wszystko przyjmie.

Co mi z przestróg, smród i gówno, może
zapach perfum przebije, ale ta mina później.

31.10.2012 


   



wyrok


Wobec braku dowodów, poszlakowo stwierdzam
jej alienację, niechęć do krzywd wyrządzania,
odporność na tortury i alkohol,
zakłócanie spokoju przez sąsiadów, kibiców
za oknem. Niech wraca do domu, do wanny
i dalej pierze z brudów swoje pokolenie.

Niech święty spokój ją ominie, bo inaczej umrze.

Chwała jest krucha a wieczność paruje.
Inaczej do grobu nie wejdzie bez tortur.
Kto cierpi nie za swoje jest święty. Nawet w piekle.
Komu za dużo schodów do domu, będzie
pośród bezdomnych w komnacie pierwszej.

Adam ma jeszcze jedno zapasowe żebro dla ciebie.

Wyrok jest prawomocny, jedynie kasacja przez poezję.








  





    




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz