czwartek, 24 stycznia 2013

Święty z Promna

Jerzy Grupiński debiutował  na łamach Głosu Wielkopolskiego w 1963 roku. Należy do pokolenia 60, biorąc pod uwagę dekadę debiutu, a więc zaistniał w okresie panowania Orientacji.  Nie poszedł jednak szlakiem tego nurtu, od początku usadowił się w obszarze trudnym do zidentyfikowania, albowiem jest to obszar bardzo złożony, nikt dotąd (przez blisko pięćdziesiąt lat) spośród poetów nie znalazł się tam, nawet w pobliżu tego obszaru; połączenia klasycznego poetyckiego obrazowania , antycznego świata i echa antycznego metrum oraz wspaniałej erudycji z przebłyskami współczesności i delikatną wręcz nieśmiałą obecnością podmiotu lirycznego w tle. Nierzadko bardzo oddalony to podmiot, co jeszcze bardziej uwypukla liryczny kunszt Grupińskiego. Wiesław Myśliwski oceniając debiutancki tom pt. Kształt fali, zauważył odrębność poety na tle dekady, Grupiński według niego jest na najlepszej drodze do znalezienia samodzielnego, poetyckiego wyrazu dla swojej osobowości. I tak się stało, i nie zmieniło do dnia dzisiejszego. Grupiński oparł się wszystkim nurtom przez pięć dekad swojego pisania, w tym roku minie okrągła rocznica jego drogi artystycznej usłanej osiągnięciami,  tytaniczną pracą dla dobra poezji nie tylko poznańskiej, Wronczanin cały swój żywot spędza na poznańskiej Wildzie, często wypuszczając się na jeziora ze swoją ulubioną wędką.  Obdarzony stoickim spokojem, typowym dla wędkarza nie tylko nad wodą, odkąd mam z nim kontakty nigdy nie widziałem Jerzego pod wpływem jakichkolwiek emocji, nawet o sensacji potrafi mówić tak jakby się nic nie wydarzyło. A powodów było co niemiara, zwłaszcza w burzliwych dla środowiska poznańskiego latach siedemdziesiątych. Spotkania w Zamku nie zawsze przebiegały w stoickiej atmosferze, ścierały się tutaj  wybitne osobowości poetyckie, zaryzykuję stwierdzenie, że klub literacki prowadzony przez Grupińskiego był miejscem polaryzacji poezji poznańskiej, tutaj działał przysłowiowy papierek lakmusowy, stąd wychodziły w miasto wszelkie opinie, informacje, tutaj rodziła się sława wielu poetów. Choćby Babińskiego, Szatkowskiego, i wielu innych. Dzisiaj nie widzę takiego miejsca w Poznaniu, te które od czasu do czasu funkcjonują nie mają już takiego charakteru, społeczeństwo poetyckie integruje się w internecie, ale to już nie to samo.

Trzynasty tom poezji Grupińskiego jest tomem jubileuszowym. Pięćdziesiąt lat pracy twórczej, upoważnia poetę do świętokradztwa (moje  określenie) stąd tytuł: Kuszenie świętego Poetego. Kto lub co kusi  Grupińskiego w obecnych czasach? Pytam, ponieważ nie widzę w tym tytule fikcji, konotacji lub zapożyczenia. Otóż- Grupiński  swoim charakterem predysponuje do miana świętej osoby za żywota. Nie mnie jednak ci, co go znają bliżej, wiedzą że Jurek nie chce być świętym, godzi się na kuszenie, tylko kto lub co ma go kusić? Oto jest pytanie na miarę słynnego dramatu, zachodzę w głowę i szukam odpowiedzi:  facet w czapeczce z wędką na łodzi, facet zmierzający w kierunku słynnej Pestki aby udać się do Dąbrówki,  czy facet z Promna, zakorzeniony tam nie gorzej od cisów, obcujący z przyrodą jak  św Franciszek? W mojej pamięci zawsze bez papierosa i bez kieliszka w ręce. Czy te oczywistości nie cechują świętego?  Jak najbardziej. Ale zawsze jest jakieś ale, i zawsze znajdą się tacy, którzy doświadczyli innego Grupińskiego, choćby z wysp Greckich gdzie pisał swój poemat na czyjeś zamówienie. Być w Grecji i nie napić się wina z amfory? Oczywiście- antyczna Grecja jest bliższa Grupińskiemu aniżeli domowe pielesze. Kto zna jego twórczość ten nie musi jechać do Grecji, wystarczy udać się do Promna i posłuchać opowieści poety przy kominku. Własnoręcznie postawił domek, z typowym dla siebie luzackim usposobieniem, erudycją niespotykaną i sposobem postrzegania otoczenia wyjętym z mitów i baśni.  Ale codzienność Grupińskiego to chodzenie po ziemi, aktywność zawodowa, społeczna, towarzyska, mimo wieku w którym się nie mieści, w obowiązującym schemacie człowieka wiecznego odpoczynku, odpoczynek pojmuje czynnie, czego mu bardzo zazdroszczę, a jest przecież starszy ode mnie. Tytułowy wiersz nawiązuje do kuszenia, które o dziwo, trwa prawie pięćdziesiąt lat, i dopiero teraz poeta zważywszy na swój wiek odważył się na ten przydomek, dając wybór czytelnikowi między Grupińskim a Horacym. Oboje zresztą korzenie mają uwikłane w antycznym świecie.

Gaśnie twój palec
ale przez sen czuję jak znów
budzi się język
Czujny niespokojny się staję
bo słyszę "Ty jak oni to robili właściwie
No ci starożytni - mi czytałeś"

Na dobranoc w pół snu
broniąc się anegdotę intonuję mówię
A gdy uparcie gdy o krok znów jesteś
zamykam w pointę uczoną
dając dużo do myślenia na długo
" I goły twój tyłek jak solniczka" cytat
Ale widzisz kochanie gdyby Horacy
lingwistą lub Polakiem był
czytała byś  "jak pieprzniczka świeci" 

Świecąca pieprzniczka, dwuznaczność podmiotu i funkcji, trochę zadrwił sobie poeta z nas czytelników, ale nie zwiódł do końca, przynajmniej ja rozumiem  funkcję tego przedmiotu, w odniesieniu do pewnych sytuacji, lecz zamilczę, mamy jeszcze przed sobą trochę chodzenia po Poznaniu, łączy nas Wilda, nie może dzielić ciekawość  naszych słabostek, a takich u Jerzego multum, chociaż tego nie widać na zewnątrz i w poezji potrafi ukryć to, co chce. Nie mniej jednak kształt fali do dziś zmienia się nieustannie, to też świadczy o tym jaką drogę wyznaczył sobie poeta na samym początku, mieszkał w pogodzie, w kalendarzu, tworzył świat rezygnując z siebie, ważąc słowa jak kruszec przed okazaniem ich wartości publicznie. Na jubileusz sprawił sobie i czytelnikom, ucztę słowną. Czytałem i polecam nawet najbardziej wybrednym erudytom, miłośnikom poezji wybiórczej, nie natrętnej.

Jerzy Grupiński, Kuszenie świętego Poetego, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, 2012






;         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz