sobota, 10 stycznia 2015

Rekordy cierpliwości.

Rekordy cierpliwości.

    
      Lubię Rafała Różewicza a jeszcze bardziej Konrada Górę. Za co? Nie wiem i nie chcę wiedzieć, sentyment bierze się z dystansu, a dystans zawsze jest skracany przez sztukę. W tym względzie poezja bije na łeb inne mazgajstwa, wybitne i te mniej. Rafał zapytuje o rekordowe skoki poetyckie, Konrad chroni przed desperackim skokami - głodnych, opuszczonych, przegranych społecznie. Rekord nierówny rekordowi, rekord absurdu przeciw normalce? 
     Prowokowanie jest dzisiaj powszechne jak wszelkie przejawy oszustwa. Skakałem w przeszłości. Rozmaicie skakałem, w górę, w dół, na bok, w powietrzu, do wody, skakałem do gardła hydrze przeróżnej maści, jednak moim rekordem jest siedzenie na tyłku, kiedy wysiaduję spokój i przelewam go na papier.  Ten spokój się buntuje, od dość dawna robi ze mnie innego człowieka, o czym później rozpowiadają ludzie, nadając mi miano niepasujące do mojego charakteru. No i dobrze, no i super, bo i tak kiedyś umrę nieświadomie podczas kolejnego skoku na rzeczywistość, która przypomina wiekowego sokoła pozbawionego lotnych piór. Umrę zaznawszy spokój wieczny, umrę ku chwale poezji oczyszczonej z wyrzutków takich jak ja. Tak, wyrzucono mnie kiedyś i zapomniano z powrotem wpuścić. Jak rojalistę w czasie rewolucji,  który po przywróceniu monarchii nadal musiał przebywać w miejscu odosobnienia? Takim miejscem jest poezja przepełniona człowiekiem, jak u Góry, bo on jak nikt potrafi obierać stosy kartofli i jeszcze na kartofliska zaglądać, podczas gdy inni rozlewają się po salonach.  
     Poetyckie rekordy? Rekord Tomasza Pietrzaka. Tak, to był rekord krajowy. Inne rekordy rozmyły się w pralni internetowej, z czym rozpoczął walkę Rafał Różewicz, Jabrzemski dosłownie i w przenośni pokazał lirycznemu bractwu - język, Mariusz Jagieło dał sygnał, że warto czasem przeczekać w brudnopisie barwną procesję.  Wiele nowych książek – osobistych rekordów, ale na skalę krajową jedynym rekordem mogą poszczycić się czytelnicy pełniący obecnie rolę cenzorów. Czego dowodem są antykwariaty?  I tak dalej można skakać począwszy od nowego roku.
      Idolem Rafała jest Robert Kranjec, moimi idolami są nadal: Zdzisław Hryniewiecki, skoczek, który pokonał własną niemoc po tragicznym skoku w 1960 roku.  Był najlepszym skoczkiem w okresie między Marusarzem a Małyszem. Drugim idolem jest Wojciech Fortuna człowiek, który boleśnie ukąsił narodową dumę Japonii urzeczywistniając mit fortuny, za co otrzymał nagrodę pieniężną w kwocie 150 dolarów?  Jego wyczyn był skokiem w XXI wiek, skok Hryniewieckiego można porównać do skoku Zbyszka Cybulskiego.  Byli zresztą przyjaciółmi, stali się niekwestionowanymi idolami mojego pokolenia.  I pozostają do dnia dzisiejszego.
    Idolem dla nas wszystkich powinien być Noriaki Kasai, z upływem lat jest coraz lepszy w tym, co robi. Gdyby nie „koalicja punktujących”, wygrałby turniej czterech skoczni. Skacze dłużej aniżeli Stefan Kraft żyje na tym świecie. Rekord nie do pobicia, i wzór do naśladowania. Siedem igrzysk olimpijskich, w których uczestniczył i medale na ostatnich (najstarszy medalista w dziejach igrzysk). Czapka z głowy to za mało. Myślę, że Kasai już sam postawił sobie pomnik. Na koniec przytoczę jego wypowiedź po igrzyskach w Soczi:          
       „Mam nadzieję, że moim medalem dodam innym odwagi. Nigdy nie wolno się poddawać. Wyznaczaj sobie cele. Rób to, co kochasz. Jeżeli tak żyjesz, wszystko jest możliwe i warto żyć”.
    Czy warto żyć dla poezji? Myślę, że warto, ale poświęcać się powinno dla ludzi, bowiem nie wszyscy znajdują w sobie dość sił, aby przetrwać. Skoro życie nie jest bajką to poezja winna być odzwierciedleniem wszystkich zjawisk, w które uwikłany jest człowiek.  Rekordy bez gratyfikacji, jak ten Fortuny, rekordy okupione zdrowiem- to są rekordy ludzi pióra. Nic nie wskazuje na to, aby w przyszłości coś zmieniło się na lepsze.  Życzę wszystkim pomyślności i zdrowia w kolejnym roku. I dalej.

Jerzy Beniamin Zimny


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz