siła najniższa
Syty czeka głodu,
nie czuje bólu ból.
Jest z nim duch
czasu, trwania, ciał
pogrzebanych, jest udobruchany
Bóg.
Nie będzie żołądka
dla chleba i mięsa
z ubitych saren,
będzie komin z dymem
do nieba, rozmiękła
glina, garnek krwi,
pierze i skrawki
skór zimowych.
Milczenie upomni
się o język, który
oprawi jagnię,
ozdobi bramę Kartaginy.
Idzie głód jawnie a
tylko tajemne jego
podziemie, niesie
ślinę dla krwi, a ta
dalej płynie i
płynie. Jej lustro podnosi
się tak wysoko, że widać
w nim Ziemię.
Puszka landrynek
Od MIkołaja dostałem samolot, wyjął z worka zimą
zaraz po wyjeździe z kraju Armii Czerwonej,
furażerkę dał mi oficer, nagana znalazłem w kanapie,
a swastyka wciśnięta była za kominem na strychu.
Zupa mleczna, mamałyga i tran z Unrry, konie rozdano
weteranom, ojciec szył buty na miarę. Cudowne lata
chałwy i landrynek trwały aż do czerwca, wtedy na placu
poznałem oblicze kraju, flagi i transparenty, butelki
litrowe z czerwoną kartką, galareta była jeszcze w drodze,
domowa od święta mniej się trzęsła i bardziej nadziana,
jak wiadomości w głośniku: tylko marsze i kapela
z Opoczna. O poetach nie mówiono, dlatego pisać
wiersze zacząłem kiedy ojciec kupił radio, z Diory,
piękne, obszywane samodziałem. Fale krótkie trzeszczały,
obce języki za bardzo obce, więc ruski był na świeczniku.
I tak zostało aż do Gierka. Dzisiaj przydałby się nagan,
furażerka z gwiazdką czerwoną i tamta galareta,
byłbym z tymi rekwizytami na wierzchu, w centrali.
Może nawet ktoś by sobie przypomniał chłopca
,w krótkich spodniach z lufą wymierzoną w lustro.
W nim nie ma już tego, co nie miał oporów, żadnych
ograniczeń, okryty chwałą na wieki wieków.
(w dniu św. Jerzego 23.04.2013)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz