poniedziałek, 23 lipca 2018

Poetycki weganizm





W jednym z numerów Protokołu Kulturalnego, znalazłem jak zawsze sporo wierszy. Ale bardzo mało dobrej poezji. Można przejść nad tym obojętnie, bo przecież nie ma przymusu czytania, ale pozostaje niesmak, kiedy czyta się absurdalne i zgrzebne figury stylistyczne. Kiedy widać jak na dłoni, że konkretny autor czy autorka niewiele mają do powiedzenia? I tak: bardzo popularna nie tylko w literaturze, „nostalgia” „jest pochylona w zaplątane smutki, z obolałym czasem”. A słońce może być „minutowe”. Są też wiersze wysoce ekologiczne: „rośliny krzyczą z bólu” a skoszona łąka pachnie zapachem kalectwa” ( weganizmu też należy zakazać, pozostaje do konsumpcji jedynie powietrze?).
W wierszu dedykowanym noblistce, Wisławie Szymborskiej, czytam: „jeśli nie umiesz się modlić słowem okrągłym kwadratowym, nie przebieraj szat, płaszcz w biegu dopnij warkoczem ciszy”. Innej poetce wieści o dawnej przyjaciółce „obijają się o oczy”. Jeszcze inna poetka „wrzasnęła z zachwytu albo przerażenia”. Nieco inaczej ma się z poetami Protokołu, sięgają po ambitniejsze tematy, bo oto czytam: „Nie poetą być jest ważne, A by serce biło w rytmie…” Drugi pan piszący z pasją, w swoim opublikowanym wierszu, bezustannie „się stroi, stroi nawet stroik, stroi strojnie, żeby starania przynosiły radość” O wertepach czasu też warto przy tym - strojeniu się - wspomnieć.

Poznań jest miastem poetów, po przełomie politycznym przybyło ich jeszcze więcej, ale w Poznaniu brakuje literackich wydawnictw. Myślałby kto, że te nieliczne są w komfortowej sytuacji, pod względem bogactwa materiałów nadsyłanych do druku?  Nic z tych rzeczy. I tak kółko się zamyka. Nie do wszystkich dociera świadomość, że poziom pisma literackiego wyznaczają teksty niskich lotów, w natłoku, których giną wartościowe publikacje.  Chyba, że komercja (sfinansowanie publikacji) w jakiś sposób usprawiedliwia wydawców. 

(JBZ)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz