Rodzinne fotografie
Już nie kluczę po Poznaniu w
poszukiwaniu miejsc, gdzie można usiąść i porozmawiać o sztuce, o tym co
najważniejsze, o tym, co powinno się robić, dokąd się udać z ciekawym
pomysłem.
Od kilka lat w środowisku
artystycznym /głównie wśród poetów/ panuje wszechobecne celebrowanie,
prezentacje wizerunków, merytoryka zeszła z planu, bo w większości przypadków
mamy do czynienia z
amatorszczyzną. Każdy kto zechce bierze mikrofon do ręki i pcha się na
ekran: smartfonu, laptopa, pragnie
krążyć jak bumerang w mediach społecznościowych. Dlatego panuje w nich totalny
chaos, nie wiadomo co jest przedmiotem prezentacji, autor czy jego dzieło. A
może nic, tylko samo przybycie się liczy, aby nie było pustych krzeseł, aby
było co sfotografować i rozdmuchać w sieci?
Prezentowanie życiorysów
artystycznych jest powielane przy każdej okazji, nawet przy publikacjach
zawartych w pismach, autorzy zabiegają o swój biogram, wyliczanie nagród i
osiągnięć jest na porządku dziennym. Nie szkodzi, że to już miało miejsce
kilkanaście razy, przy okazji każdego almanachu, każdego tomu wierszy. A
nagrody, z dyplomami włącznie, nie pominą dyplomów gminnych i osiedlowych,
jakby zaszczyty miały świadczyć o pozycji autora.
Te wszystkie osobliwości
najbardziej ogniskują się podczas niektórych festiwali literackich, tzw.
drugiego obiegu. Tutaj nie trzeba sugerować się datą wydarzenia, te same osoby
powtarzają się co roku. Towarzystwa wzajemnej adoracji wędrują po kraju, uczestniczą
w majówkach i nocach poetów. Nierzadko jest to jednodniowy spęd z
noclegiem. Liczy się sam fakt uczestnictwa i setki fotografii, zaśmiecających
Internet. Poezja schodzi na dalszy plan. Chociaż można mieć wątpliwości czy to
poeci się spotykają? Może faktycznie takie spotkania mają charakter zlotu
rodzinnego, czyż nie jest rodziną grupa wzajemnie się popierająca.
Demokracja dotarła do sztuki słowa. Kto komu może cokolwiek zabronić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz