poniedziałek, 25 grudnia 2023

Z punktu widzenia



Słupek rtęci

        Żona wysłała mnie po filet z kurczaka, dowiedziałem się o tym, jak przyniosłem kilogram karkówki i zamiast chleba, dwie paczki makaronu. Niby nic, a jednak coś ze mną nie tak, nie piję, nie oglądam kreskówek, nie nęci mnie materia spoza wymiaru moralności, zwyczajny facet, który często rozmyśla nad wszystkim co minęło. Coraz częściej łapie się na tym -  co zrobiłem a czego nie, mam wątpliwości dokonania lub nie, najgorzej z lekami, dla pewności rezygnuję z określonej dawki, bo nie pamiętam czy już wziąłem.

      Zima trzyma mnie w mieszkaniu, nie znoszę gipsu, białych kitli i piwonii w wazonie,  wprost odrzucam czekanie na cokolwiek, śnieg jest biały więc i jemu się dostaje, mróz sobie chodzi, nie wtrącam się do lodów, pod kołdrą jest ciepło i zawsze ktoś się gramoli w moim kierunku, czy taki świat nie jest cudowny?

     „Pierdolisz” usłyszałem w słuchawce, może i tak, z resztą czy ma to jakieś znaczenie, skoro wszystko gdzieś noszę od kilku lat, a ludzie zawsze mają coś do mnie, chociaż o nic nie proszę i nie pragnę kontaktu z nimi. Przyjaciele - byli, koledzy, raczej kolega, który mimo wszystko żyje. Co możemy jeszcze zdziałać? Kiedy jestem gotów on wychodzi z jednej ze swoich chorób. Dlatego robimy lekkostrawne potrawy przy akompaniamencie kociej muzyki.

     Proza życia, raczej życie w prozie. A poezja?  Zjadła już wszystko co miała do zjedzenia. Pozostał jej tylko własny ogon dla młodego pokolenia. Krztuszą się, parskają, zaklinają rzeczywistość uwikłani  w neoliberalizm. Prywatność to żadna, poza nielicznymi wyjątkami, kończą się na debiucie. Własna ścieżka nigdy nie prowadzi do stada, stada w którym formatowanie języka jest dyrektywą.

 

Alternatywy 

      Zawsze jest jakiś wybór, ale z wiekiem taka oferta się kurczy, ubożeje w przedmioty lub podmioty zainteresowania. Ale są wyjątki wśród ludzi doświadczonych nie tylko wiekiem. Mój kolega wyboru dokonał pół wieku temu, ma w swojej codzienności trzy utarte ścieżki, nie zbacza z nich, nie wymyśla nowych, nie wkłada na grzbiet ciężaru wątpliwego gatunku. Chyba, że jest to ciężar słodki.

O kim mowa? Jeszcze nie zdradzę bo osobnik ma się dobrze, nad wyraz i swój wiek, dobrze. Nie narzeka na krzyż i lędźwie, nie spieszy się i nie przyspiesza. Wychodzi z założenia, że noc jest długa i stan wniebowzięcia powinien być jak najdłuższy. Wtedy nie przyspiesza serce, nerki pracują rytmicznie, przysadka mózgowa w miarę swojej wydolności, produkuje materiał genetyczny. Jest jeszcze czas na wyrzucenie z siebie kilku strof, które bez oporu przyjmuje papier, nawet kredowy papier, dużej gramatury.

      Jak już jestem przy kredzie, to warto narysować koło, z początkiem promienia gdzieś w okolicy Wildy. Zasięg zmienny, raz do Pobiedzisk, innym razem w okolicę Wronek. I tak od półwieku krąży ten Obiekt zbudowany z miłości i szlachetnego wapienia. Kobiety pytają którędy On chadza, odpowiadam – tamtędy gdzie chylą się wierzby, gdzie otwierają usta kaczeńce, a dziewczęta wiją wianki, które bardzo szybko tracą.

      Poezja, Po/e /zjada co popadnie, byle się nie jąkać – ale powtarzać można niektóre słowa: jeszcze, jeszcze raz, bliżej, może jutro powtórka, a może trwanie jak przy furtce w roli wiernego psa. Wola Twoją niechaj będzie w każdym momencie.

      Zawojował świat teraz musi posprzątać po sobie: puste butelki, opatrunki, zapisane bruliony, chusteczki do nosa, wykałaczki, ołówki twarde i miękkie, fotografie niewiniątek, ofiary składane w lesie, na łące, i w innych miejscach przypadkiem. Poezja widziała dużo, ale nigdy nie szła i nie pójdzie za swoim autorem, świadoma wyrządzonej krzywdy, musi kłamać i milczeć w nie- których momentach, kiedy trafia z półki na nocny stolik. W snach się odradza, nic jej nie spopieli, tak samo jak uczucie – tli się i płonie nawet bez ognia. 

     Kolega twierdzi, że „jeszcze może”. Ale to „może” przypomina krótkotrwałe ocieplenie w krainie wiecznego lodu. Dalej opisuje dokładnie, jak ten „proces” przebiega. Z przyczyn obiektywnych przemilczę ten fragment, albowiem i mnie się zdarza dryfować pośród gór lodowych. Do końca nie jestem pewien, czy to ma miejsce we śnie, czy na jawie. Dla pewności unikam alkoholu, ponieważ ma właściwości rozpuszczalne i wtedy płynie moja wyobraźnia ku kędzierzawej przystani, wtedy moje dłonie przebierają w starych fotografiach, w poszukiwaniu obiektów zaniechań. I tak dalej, bez zatrzymania, można skręcić kark na pierwszej rafie, chroniące przyzwoite miejsca, przed barbarzyńcami.

     Kolega twierdzi, że łatwiej być upolowanym aniżeli samemu polować. Jeśli przyjrzeć się przedziałom wiekowym, to aż strach wyjść na ulicę, proporcja rośnie: na wiekowy Dąb przypadają trzy Akacje. No i zupełnie nie- podziewanie, dendrologia weszła do pojęć socjologicznych, ściślej do zagadnień  demografii.

     Łatwiej jest szukać w pamięci, tylko trudniej taki obiekt obecnie rozpoznać. Piękno przebrzmiewa, „uroda jak nagła pogoda” i jak „zima w La Paz”. Nawet lustro dzisiaj kłamie, chyba że jest antykiem z podkładem rtęciowym.  Pozostają sny, najdoskonalszy wehikuł czasu, potrafiący człowieka na kilka minut przenieść tam, gdzie dozna najwięcej wrażeń, bez uszczerbku na zdrowiu i kieszeni. 

     Zdjęcie rentgenowskie prawdę ci powie. Na kliszy, czy na płytce cyfrowej?  Wszystko kłamie, wszystko jest fikcją, odkąd ludzkość popadła w świat wirtualny. Czy prawdą jest to , co pisze przyjazna dusza. W jakim czasie pisze, czy jest w tym miejscu gdzie stoi na zdjęciu. Zmarłym składają życzenia   z okazji urodzin lub imienin, chorym życzą dużo zdrowia i udanych wakacji.

Retrospekcje urzeczywistniają, wtedy nie pozostaje takiemu nic innego, jak tylko unikać spotkania w realu. No, ksywki prowadzące do Sezamu, do tajemniczej krainy, gdzie źdźbło trawy musi zastąpić kawałek mięsa. Tolkien wysiada a Szewczyk Dratewka rozkłada ręce, widząc tatuaże na łydkach.          I Poezja musi to honorować, musi brać do adopcji każdy magiczny kamień.

Moja głowa w tym, aby mój świat nie zwariował.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz