piątek, 26 października 2012

Samsela Znicze w Poznaniu

spójrz jak ostrożnie martwe ciała lgną do przychodzących je opłakiwać...nie jestem pielgrzymem lecz spadkobiercą bólu, nieprzespanych nocy, pukań do drzwi, chodzących za mną cieni, i tej z jaskółek, która przypadkiem rozbiła się w moim oknie, zakratowanym, bądź mi ziemio matką, która byłaś suką.   
Znaleźć to czego szukasz. Może nawet przypadkiem w południe jesienią, na krótko przed wszechogarniającym chłodem, wszystko ciepłe jeszcze a już tak kamienne. Czy można opłakiwać brata, który sam był płaczem... Jeśli cię z twoich domów każdy dom przekreślił. A wśród bandy złodziei dość masz życia dłużej. Glob majakiem się staje widmem śmierci. Utwierdza w wyzwoleniu bruk. Utwierdza się myśl, że jest wyzwoleńcza zemsta. Utwierdza się o zemstę myśl o wyzwoleńczej zemście. Drugie miasto wyzwala z miasta labiryntów. W drugim mieście nie ma błądzenia, tutaj zmierzają wszystkie drogi doczesne aby spośród zakrętów, wybrać ten jeden właściwy... Jestestwo czy egzystencja, odpowiedź na to pytanie znajduje poezja. Nieśmiertelna.




są ci których wzywasz- między szkłem a skałą- i ci, których gubisz... nie słyszeć, nie iść, być jakby nie czuć tego, oswaja się z tobą kamień, bez wiary droga, patrzenie - skała z której tryśnie życiodajna woda, sens pożółkłego liścia, w dymie. Co jest na czole wypisane, kiedy nic innego nie wyróżnia. Jestem stąd a będę nigdzie. Czaszka przyjaciela patrzy na mnie jakby chciała rzec parę dobrych słów...tam na pustym balkonie. Jeszcze nam liście dopowiedzą lato. Idziemy jednak za innym szelestem, co z widoku, może poranne wyprawy do piekarni po chleb za wiersze, cichaczem skradanie do budki z piwem. Jest poruszony obecnością dwóch szaleńców... nie idźcie za mną, może i z was wagonowi kołodzieje, czasy wasze inne, z naszych podbojów jeśli co pozostało, weźcie, ale to co krwawe niech dalej wsiąka w ziemię...Wszystko przekazałem śmierci i nawet obcym mówię: krótkie są moje dni chwiejne jest moje serce, tyle niemądrych baśni, z których przecież mogły narodzić się elegie... Znika południe nagle, jak niepokój.





a pejzaż bez przyjaciela zaczął wirować, po przebudzeniu zapisałem to co śniłem, i zapłonąłem czymś z rodzaju reportażu ze snu, i wrócił do mnie ten co mnie usynowił, i poszedłem przodem do Zagubinowa....Park Górczyński. Ostrobramska, nieco dalej ulica Kuźnicza. Linia numer sześć, dziewczyna o szóstej rano.... Pamięć jest bezlitosna, przenika do wersów jak kurz, wykarmiona patosem nie dopuszcza rewolucyjnego myślenia. Pragniemy być nośnikiem dramatu a jesteśmy izolatorem, który chroni innych przed szaleństwem.  W każdym momencie jest ostrze zwrócone ku tobie, każda minuta wymaga poświęceń, dla nich warto zatrzymać się na ulicy. W tłumie. Tyrada czwartkowa, w alejce junikowskiej wygłoszona, niczego nie zmieni. Z tematu pośmiertnego jedynie Ptak jawi się, inne wartości pogrzebane wraz z Tobą. Historia jeszcze nie zatoczyła koła, to tylko pozory ruchu, a zamknięcie nastąpi kiedy obudzi się Nike, Twoja zwycięska. Powrót dwóch pokoleń z drugiego miasta bez odpowiedzi na dręczące pytania, bez wytycznych, jakby w tym samym miejscu stoi nadal cały korowód reformatorów, słowo zapomniane, bardziej ludzkie. Nie mamy złudzeń, Na stole banknot dziesięciozłotowy, do przeżycia sławy jeszcze zostanie, czy dla naszej miłości na ostatek. 

1 komentarz:

  1. Pragniemy być nośnikiem dramatu, a jesteśmy izolatorem, który chroni innych przed szaleństwem. Od tego zaczniemy kiedyś pisać razem, Jerzy. W Twoim ogrodzie.

    OdpowiedzUsuń