Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o poezję. Tak określił obecną
sytuację liryki, jeden z moich przyjaciół. Zaskoczony wdałem się w spór, w moim
przekonaniu merytoryczny, wyszło jednak na jego ponieważ rzucił mi tyle argumentów,
że musiałem odpuścić. Facet czyta poezję od wielu lat, uczestniczy w
spotkaniach autorskich, bywa także na znaczących imprezach, których jak
twierdzi jest coraz mniej, i doszedł do
wniosku że trzeba będzie się z nimi pożegnać z uwagi na nudę, marazm, brak
profesjonalizmu w organizowaniu takich spotkań. Skrzypek czy pianista jako
przerywnik między wierszami to już prawie komedia
jeśli na sali znajduje się najczęściej kilka, a już rzadziej- kilkanaście osób.
Co jest tego powodem- pytam- stoisz z boku więc masz inne spojrzenie? Odnoszę
wrażenie- że najważniejsi są poeci,
natomiast poezja jest tylko pretekstem aby taki czy inny autor pokazał swoje nietuzinkowe
oblicze. Najczęściej to oblicze nie ma godnego uwagi wyrazu, a czytanie
wierszy nawet przez osobę utalentowaną głosowo przyprawia nielicznych
słuchających o błogi sen. Przez kraj przelewa się fala spotkań autorskich,
organizatorzy prześcigają się w wymyślaniu haseł i nazw, nawet kawiarnie wybierają o galaktycznych
nazwach, im bardziej tajemniczo brzmi, tym lepiej. Inna sprawa to nazwiska autorów, zachodzę w głowę skąd
tyle bezimiennego bractwa, są też tacy co nie wydali jeszcze książki a już
krążą po kraju w aureoli sławy, zdobywanej na portalach internetowych, w sposób natrętny i wyzywający. Śmiech na sali
czy płacz do rękawa w zaułku? Sam nie wiem jak to określić, i co z tego
wyniknie na przyszłość. W jednym z wierszy Natalii Zalesińskiej znalazłem taki
fragment: w empiku poezja graniczy z
działem humoru, a dotknięcie ramion jest po to, aby nie zabłądzić w lawinie ze śmiechu. Nie mogę
Natalii i przyjacielowi odmówić racji, tego roku uczestniczyłem w kilku
spotkaniach autorskich, najczęściej wieje nudą, organizacja prawie żadna, osoby
prowadzące spotkania nie posiadają odpowiedniego przygotowania, aparycji,
predyspozycji wymaganych, zanudzają widownię nie gorzej niż sam autor. Nie
rzadki jest też widok autora wtopionego w niski fotel, przestraszonego,
nieśmiałego. Te czynniki z góry skazują na porażkę całe przedsięwzięcie.
Zarówno prowadzący jak i autor odcinają się bezwiednie od widowni, najchętniej uciekliby
z sali. Takie odniosłem wrażenie, i nie jest to pojedynczy przypadek. Chcę
wierzyć że są miejsca gdzie to wszystko wygląda inaczej, ciekawiej i zachęca do
odwiedzin? Rozmawialiśmy także o
większych imprezach, typu festiwale. Tutaj jest zdecydowanie lepiej, co nie
znaczy, ze całkiem dobrze, pojawia się jednak profesjonalizm organizatorów, w
każdym elemencie, ale w końcowym obrachunku widać jak na dłoni charakter
towarzyski takich imprez. Nie jest tajemnicą, że o to właśnie chodzi. I dobrze,
bo gdzie poeci maja się integrować,
czytanie wierszy przy takim audytorium jakim jest środowisko poetów, to
splendor i zaszczyt. Chwała więc organizatorom i podziękowanie za wysiłek
organizacyjny. Inna sprawa to pokłosie takich spotkań? Wspólny almanach, może coś jeszcze
spektakularnego? To się okaże w praniu mówiąc potocznie. Nie byłem w Kaliszu,
mimo to wyrażam uznanie organizatorom festiwalu im. Wandy Karczewskiej. Tam
przynajmniej pokłosiem jest arcyważne wydawnictwo, hołd oddany pisarce przez
obecne pokolenie poetek z Kalisza i nie tylko. Piękna i potrzebna to książka,
praca w nią włożona jest jakby zadośćuczynieniem krzywd wyrządzonych pisarce w
przeszłości. W tym miejscu przytoczę jej słowa sprzed pięćdziesięciu sześciu
lat: Słuchajcie jak w tej sali brzmią
słowa zapomniane: sumienie, wina i kara, słowom tym przywraca się blask, jak
obrazom starych mistrzów- barwy, ścierając z nich brud i fałsz.
Ironia losu, czy sprawiedliwość dziejowa? Raczej to drugie, a ja skromnie przypisuję ten
szlachetny czyn, dziewczynom z Kalisza, autorom i wydawcom książki poświęconej Wandzie
Karczewskiej.
Jerzy Beniamin Zimny
Jerzy Beniamin Zimny
Dlatego dobrze się dzieje, że mnie niekt nie zaprasza i nie zanudzam ludzi gadaniem, którego tak naprawdę nikomu niepotrzeba. W końcu to do mnie dotarło. A w Kaliszu było pięknie :) Nie tylko z powodu pięknej, słonecznej pogody. No i miałam dla Pana klucze...
OdpowiedzUsuń