poniedziałek, 17 grudnia 2012

W galaktyce poezji



Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o poezję. Tak określił obecną sytuację liryki, jeden z moich przyjaciół. Zaskoczony wdałem się w spór, w moim przekonaniu merytoryczny, wyszło jednak na jego ponieważ rzucił mi tyle argumentów, że musiałem odpuścić. Facet czyta poezję od wielu lat, uczestniczy w spotkaniach autorskich, bywa także na znaczących imprezach, których jak twierdzi jest  coraz mniej, i doszedł do wniosku że trzeba będzie się z nimi pożegnać z uwagi na nudę, marazm, brak profesjonalizmu w organizowaniu takich spotkań. Skrzypek czy pianista jako przerywnik między wierszami to już prawie komedia jeśli na sali znajduje się najczęściej kilka, a już rzadziej- kilkanaście osób. Co jest tego powodem- pytam- stoisz z boku więc masz inne spojrzenie? Odnoszę wrażenie-  że najważniejsi są poeci, natomiast poezja jest tylko pretekstem aby taki czy inny autor pokazał swoje  nietuzinkowe oblicze. Najczęściej to oblicze  nie ma godnego uwagi wyrazu, a czytanie wierszy nawet przez osobę utalentowaną głosowo przyprawia nielicznych słuchających o błogi sen. Przez kraj przelewa się fala spotkań autorskich, organizatorzy prześcigają się w wymyślaniu haseł i nazw,  nawet kawiarnie wybierają o galaktycznych nazwach, im bardziej tajemniczo brzmi, tym lepiej. Inna sprawa  to nazwiska autorów, zachodzę w głowę skąd tyle bezimiennego bractwa, są też tacy co nie wydali jeszcze książki a już krążą po kraju w aureoli sławy, zdobywanej na portalach internetowych,  w sposób natrętny i wyzywający. Śmiech na sali czy płacz do rękawa w zaułku? Sam nie wiem jak to określić, i co z tego wyniknie na przyszłość. W jednym z wierszy Natalii Zalesińskiej znalazłem taki fragment: w empiku poezja graniczy z działem humoru, a dotknięcie ramion jest po to, aby nie zabłądzić w lawinie ze śmiechu. Nie mogę Natalii i przyjacielowi odmówić racji, tego roku uczestniczyłem w kilku spotkaniach autorskich, najczęściej wieje nudą, organizacja prawie żadna, osoby prowadzące spotkania nie posiadają odpowiedniego przygotowania, aparycji, predyspozycji wymaganych, zanudzają widownię nie gorzej niż sam autor. Nie rzadki jest też widok autora wtopionego w niski fotel, przestraszonego, nieśmiałego. Te czynniki z góry skazują na porażkę całe przedsięwzięcie. Zarówno prowadzący jak i autor odcinają się bezwiednie od widowni, najchętniej uciekliby z sali. Takie odniosłem wrażenie, i nie jest to pojedynczy przypadek. Chcę wierzyć że są miejsca gdzie to wszystko wygląda inaczej, ciekawiej i zachęca do odwiedzin?  Rozmawialiśmy także o większych imprezach, typu festiwale. Tutaj jest zdecydowanie lepiej, co nie znaczy, ze całkiem dobrze, pojawia się jednak profesjonalizm organizatorów, w każdym elemencie, ale w końcowym obrachunku widać jak na dłoni charakter towarzyski takich imprez. Nie jest tajemnicą, że o to właśnie chodzi. I dobrze, bo gdzie poeci maja się integrować,  czytanie wierszy przy takim audytorium jakim jest środowisko poetów, to splendor i zaszczyt. Chwała więc organizatorom i podziękowanie za wysiłek organizacyjny. Inna sprawa to pokłosie takich spotkań?  Wspólny almanach, może coś jeszcze spektakularnego? To się okaże w praniu mówiąc potocznie. Nie byłem w Kaliszu, mimo to wyrażam uznanie organizatorom festiwalu im. Wandy Karczewskiej. Tam przynajmniej pokłosiem jest arcyważne wydawnictwo, hołd oddany pisarce przez obecne pokolenie poetek z Kalisza i nie tylko. Piękna i potrzebna to książka, praca w nią włożona jest jakby zadośćuczynieniem krzywd wyrządzonych pisarce w przeszłości. W tym miejscu przytoczę jej słowa sprzed pięćdziesięciu sześciu lat: Słuchajcie jak w tej sali brzmią słowa zapomniane: sumienie, wina i kara, słowom tym przywraca się blask, jak obrazom starych mistrzów- barwy, ścierając z nich brud i fałsz.  Ironia losu, czy sprawiedliwość dziejowa?  Raczej to drugie, a ja skromnie przypisuję ten szlachetny czyn, dziewczynom z Kalisza,  autorom i wydawcom książki poświęconej Wandzie Karczewskiej.  

Jerzy Beniamin Zimny


1 komentarz:

  1. Dlatego dobrze się dzieje, że mnie niekt nie zaprasza i nie zanudzam ludzi gadaniem, którego tak naprawdę nikomu niepotrzeba. W końcu to do mnie dotarło. A w Kaliszu było pięknie :) Nie tylko z powodu pięknej, słonecznej pogody. No i miałam dla Pana klucze...

    OdpowiedzUsuń