Co można powiedzieć o młodziutkiej poetce, która wygrała prestiżowy konkurs na debiut i została okrzyknięta mianem wschodzącej planety poetyckiej w Ełku, na Mazurach? Ano tylko tyle, że nie jest to ocena na wyrost. I ta ocena nie jest zachętą na przyszłość, raczej dyrektywą od której poetka nie może odejść. Fakt, dojrzałość widzenia podmiotu lirycznego mimo, iż jest dzieckiem, podlotkiem- przerasta widzenie dojrzałego człowieka, przy czym Kulbacka nie bawi się w kreacje, mówi tak jakby wszystkiego doświadczyła, ujrzała w wiadomym jej świetle, jakże innym od powszechnej akceptacji.../od najmłodszego uczono, że z niektórymi darami nie wolno się obnosić, bo skrzypią w cudzych oczach, dlatego w tej ziemi siedzi się cicho, tu stróżuje język./ Tak, język Kulbackiej jest czujnym stróżem, w dodatku dozgonnym Zda się, nigdy nie zasypia, penetruje każdy rewir gdzie coś zaskrzypi, upadnie prawie bezgłośnie, a nawet śmierć w nim dobrze ukryta - nie ma szans na anonimowość./... nasze ciała- kołyski mrozu, to tu wylęga się śnieg, po którym można pisać popiołem ze spalonych koników, błyskotek, przez tę zimę mamy wieczne zakłócenia w dostawach, a w kanałach komunikacyjnych zalega gruz: tony gruzu, którego wywózka pochłonie kilkuset bogów.../ Te kilka fraz pozwolę sobie określić mianem creda poetki. I w takim przeświadczeniu będę czekał na Jej kolejny tom. Zachęcam do lektury tej książki choćby dlatego, że nie często zdarza się tak dojrzały debiut, autora który dopiero wkracza w świat dorosłych.
Urszula Kulbacka, "rdzenni mieszkańcy" SPP Oddz..w Łodzi, SFK-Dom Literatury w Łodzi, 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz