środa, 11 lipca 2012

z notatnika (7)

Trzykolne młyny. Bardzo często bywamy na terenie Rogalińskiego Parku Krajobrazowego,  a dopiero dzisiaj przyszło mi natknąć się na tą wieś. Kilka domów, nieopodal pradolina Warty, pola i lasy, kierunek Śrem z Rogalina i Kórnika. W dziewiętnastym wieku była to osada olęderska. Jakich wiele na terenie Wielkopolski. Przybywali osadnicy z Niemiec i Holandii, zasiedlać tereny wymagające kultywacji, tzw nieużytki i tereny bagniste. Słynni poznańscy Bambrzy, wiele wnieśli do kultury rolnej. Tyle wstępu. wymuszonego jakby za sprawą Trzykolnych młynów. W drodze telefon od Gabrysi, akurat staliśmy na skraju lasu, nieco odsapnąć od duchoty - Jesteśmy dzisiaj w Szklarskiej Porębie, bazę mamy w Sokołowcu, urlop iście kamieniarski, mąż zafundował mi wakacje pośród kamieni szlachetnych.- Gabrysia podniecona opowiada o opalach, chryzolitach, młotkiem je wydłubuje ze skał, których mnóstwo na posesji kamieniarza. Zazdroszczę Gabrysi wakacji w takiej scenerii. Znam te tereny doskonale,  do Piławy Dolnej jeździłem po sjenit przedborowski- niewiele ustępujący jakością granitom szwedzkim, sławniowice złociste- najpiękniejszy polski marmur, strukturą przebija trawertyny alpejskie. W latach osiemdziesiątych w całości szedł na eksport, i na krajowe zabytki. Dostać kilka metrów na posadzkę, to była sztuka nie lada. Dzisiaj rynek jest zawalony importem z Chin i Afryki. Kamień piękny ale z przewagą piaskowców, kruchy nie trzyma polerki. Ludzie kupują bo ładny? 


Dokąd można uciec aby zapomnieć, ukoić ból, zacząć żyć normalnie? Próbowałem wszystkiego, i nic, pustka wlecze się za mną z prędkością widoczną na liczniku pojazdu. Tempo nic nie znaczy, nie przynosi efektu, otoczenie nic nowego nie wnosi, a głowy w piasek schować się nie da. Nawet poezja jest nasiąknięta  dramatem ostatnich dni. Chyba pójdę w modlitwę. Czas rozliczeń, analiz wszelakich, czy cokolwiek było możliwe skutecznego, obraz końcowy pozostaje w oczach nawet we śnie dalej się toczy i trzeba wstrząsu psychicznego aby utrzymać się na nogach. Tomek Pułka dołączył do chłopaków z Gwiezdnego Szlaku, życie toczy się  dalej, poezja pozostaje na nogach, nieśmiertelna i wyniosła ponad wszelkie dobra. Duma czasem przebija wszelkie instynkty i zmysły, to co wynika ze słów znajduje potwierdzenie w rzeczywistości prędzej czy później, jest dokończeniem dzieła zniszczenia, któremu to jedynie poezja potrafi się oprzeć. mam w sobie tyle uszczerbku sił ile oddałem poezji, nie wiadomo na jak długo wystarczy, może przerwy, może jakaś odskocznia będzie tamą, jak by nie patrzeć, człowiek dostaje do ręki rachunek i musi płacić. Wtorek nieludzki, południe wyprostowane na baczność przed marudnym słońcem, wilgoć bo ziemia nie nadąża z poborem wody z nieba, na pozór zachwianie równowagi ale przyroda wyrównuje bilans, koryguje raczej, co jakiś czas niedobór składników krążących w mikrokosmosie, bo wymagają tego wszelkie formy życia. 


Jakby mało dramatu, kolejna smutna wiadomość: odszedł Andrzej Krzysztof Waśkiewicz, poeta, krytyk poezji, historyk literatury, wielki człowiek. Rozmawialiśmy niedawno o młodej poezji podczas obchodów pięćdziesiątej rocznicy Oddziału ZLP w Zielonej Górze, z uwagą wysłuchałem referatu na temat poezji powojennej. Wiele Mu  zawdzięczam, zwłaszcza kiedy stawiałem pierwsze kroki mając kontakt z Nadodrzem, w którym  pracował . Współczuję rodzinie, niech spoczywa w spokoju. 


Jerzy Beniamin Zimny  






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz