Bocella
wszędzie. Czarny. Dokąd droga, do
kuchni
na balkon. W pokoju kilka ścieżek
martwych
trzeba obszukać, znaleźć tą
śmiertelną
ale jej tu nie ma, jest w głowie, może
w tym
wierszu. Mondo cane. Albo pieski świat
obwąchu. Bliski poecie za biurkiem,
kiedy
oczy bezużyteczne, szukam miejsca aby
umieścić wers statecznik. Prowadzi
tam
gdzie skóra jest zmysłem. Jeszcze
czuje
ale jutro? Może pazur- broń
ostateczna.
Sobota, ostatni dzień czerwca. Duchota ducha, skóry i gardła. Pozamykane żaluzje, w pokoju półmrok, w oczach jeszcze większy. Nie próbuję protestować, ten który kieruje wszystkim ma świadomość początku i kresu. I nie wyznacza terminu, w każdym momencie taki punkt może się pojawić. I to jest sedno życia, nie inne wartości, bo wszystko jest względne, dobro i zło, radość i smutek. Uniesienie i rozpacz. Poszukiwanie wieczne, ucieczka od czegoś, czasem nie dopuszczanie do siebie myśli. Pozytywne podejście do tego co wokół. Tak nas nauczają, ale najważniejszym nauczycielem jest życie, zrozumieć siebie, to zrozumieć innych. Pojąć to co się nie mieści w głowie. wszystko musi się zmieścić. Wybiórczość jest pozorem, w istocie to niewidzialna siła wybiera za nas, a nam się wydaje, że jesteśmy niezależni. Sobota kotwica, niedziela czy coś zmieni. Trzeba ufać intuicji, kiedy już tylko ona pozostaje. Jak psi pazur kiedy już zawodzą wszystkie zmysły.
30. czerwca 2012
Musimy się rozstać ale nie na długo;
najpierw miseczka, poduszka, smycz i karma.
Nie wiem co zrobię dnia następnego.
Dni będą długie noce jeszcze dłuższe.
Dlaczego wszystko jest takie kruche,
I może jedynie ostać się w wierszu.
Będę szukał śladów w ogrodzie, świeżych
z łaski Boga, zatartych przez deszcze.
I tych jak zadra bo już są w pamięci.
Jutro pójdę na spacer drogą najdłuższą.
03.07.2012
Tadeusz Stirmer
Pamięci Rokiego
Puste miejsce pod cisem
Trzy tygodnie minęło, a obraz jest wczorajszy
Mówią minie, uleci może przepadnie.
23.07.2012
Tuje do nieba
Po pięciu tygodniach nic się nie zmieniło
W wierszach coraz zimniej,
Świat jakby w słoiku
Szukam piątego kąta w pokoju
07.08.2012
siedem letnich tygodni już
Wtorek, oczko sierpnia rzucone dłonią
z kości. Pierwszy raz szczęście;
można tak nazwać uśmiech na twarzy
albo pierwsze oznaki wiosny w wierszu.
To dobrze bo jesienią będzie dużo
deszczu, mniej ptaków i liści,
chociaż mirabela nie zgubi już żadnego.
Wyciąć nie tylko gałęzie, coś mi podpowiada
ale tuje niech stoją, pamiętają jeszcze.
21.08.2012
Musimy się rozstać ale nie na długo;
najpierw miseczka, poduszka, smycz i karma.
Nie wiem co zrobię dnia następnego.
Dni będą długie noce jeszcze dłuższe.
Dlaczego wszystko jest takie kruche,
I może jedynie ostać się w wierszu.
Będę szukał śladów w ogrodzie, świeżych
z łaski Boga, zatartych przez deszcze.
I tych jak zadra bo już są w pamięci.
Jutro pójdę na spacer drogą najdłuższą.
03.07.2012
Tadeusz Stirmer
Pamięci Rokiego
Jerzemu Beniaminowi Zimnemu
Jesień za oknem jak Paryż
znowu rozkwitły drzewa
zdurniałe pindrzą się w środku miasta
jak kapelusze pań u pobliskich wód
gdy krwi recitativo
i mroczny zapach korzeni
rodzą czuły zmierzch
Wrzesień -
przepływają ludzie i ptaki
już dwie przeszłe wiosny
smycz waruje u progu
zabliźnia się miejsce w domu
i pamięć jak ząb mądrości
Psy jak poeci
idą wprost do nieba
Bóg jest rodzaju ludzkiego;
wrócił i merda ogonem
Ciechocinek
Puste miejsce pod cisem
Trzy tygodnie minęło, a obraz jest wczorajszy
świeża rana, nie wiem czy się zabliźni.
Nie było słów tylko gesty, bardziej wymowne
od poezji, dlatego będę milczał, w dłoniach
nosił ciężar nawet we śnie
i na ulicy, jakby zamkniętej od trzech tygodni.
Mówią minie, uleci może przepadnie.
Nie każdemu to samo słońce,
wiatr warkoczem a deszcz ulgą.
Przyjdzie jesień i jeszcze to wzmocni.
Zima nawet bielą nie okryje tej czerni.
23.07.2012
Tuje do nieba
Po pięciu tygodniach nic się nie zmieniło
wysychają tylko gałęzie na stercie
dwa razy kosiłem trawę
ani razu nie byłem w mieście
W wierszach coraz zimniej,
nie można domknąć drzwi
pozamykać okien, klucze wiszą na kołku.
Świat jakby w słoiku
na wierzchu z pleśnią.
Szukam piątego kąta w pokoju
Nic nie jest już takie proste.
07.08.2012
siedem letnich tygodni już
Wtorek, oczko sierpnia rzucone dłonią
z kości. Pierwszy raz szczęście;
można tak nazwać uśmiech na twarzy
albo pierwsze oznaki wiosny w wierszu.
To dobrze bo jesienią będzie dużo
deszczu, mniej ptaków i liści,
chociaż mirabela nie zgubi już żadnego.
Wyciąć nie tylko gałęzie, coś mi podpowiada
ale tuje niech stoją, pamiętają jeszcze.
21.08.2012
133 dni
Śniłem zęby,
ruszały się aż wypadły,
kilka dni
później mętną wodę.
Dużo znaków
jak na jedną śmierć
także w
wierszu lutowym
czaiła się
wiedźma, pisałem w notesie
że będą
straty tego roku.
Jest teraz
jesień pozbawiona liści
z mirabeli.
I wiatr nie roznosi sierści
a pewnie chciałby
się przytulić, do
mnie lgnie
jedynie tęsknota
wiedziona
instynktem mojego psa,
jeszcze jej
ogon nie znieruchomiał,
a ja wiecznie
skulony jakbym się
obawiał, że
mój pan mnie opuścił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz