wtorek, 3 kwietnia 2012

Z notatnika (1)

Chandra była zawsze moim: Tu właściwie nie wiem co palnąć. Bo i na dobre dybała i na złe. /.../ I teraz sztuderuję poetykę stosowaną. Ciężko mi ale się pcham. Czuję, że mam w sobie tę odrobinę kosmosu, którą warto szlifować. Że trudno to przychodzi, bo warsztat słaby- deski nieoheblowane, ale bierze się za strug i się gładzi i wio i wio tam i z powrotem. A gdy ręce bolą to się pędzluje na płótnie albo na innym kawałku i też tam i z powrotem. A i do czytania się najbardziej palę, zwłaszcza gdy mury gdzieś blisko. Chyba że Paganini, no wtedy to dudy aż bolą i książka na bok i... Wtedy do poezji się wtykam. Byle jak ale szczerze. I, że chcę różnym chudopachołkom mordy obrzezać nie wieloma ale jednym dobrym wierszem /.../  Tyle Bruno w jednym z listów do Jurka Szatkowskiego.

Nie wieloma, ale jednym dobrym tekstem w oczy zaświecić. Pisze poeta który jest już ukształtowany, w pełni. 
Bez komentarza.

Wczoraj wspominaliśmy Łucję Danielewską, w Domu Literatury przy Wronieckiej. Po wielu latach znów rozmawiałem z Markiem Kośmidrem, poetą z Wągrowca, który jest założycielem Stowarzyszenia Umarłych Poetów. Pytam czy stowarzyszenie jeszcze istnieje, odpowiedź- umrze wraz ze mną. Zatem skąd umarłych? Ano nie przystosowanych, osobnych, piszących na marginesie po za nurtami. Ta definicja mnie nie zadowala, ponieważ w Zielonej Górze funkcjonuje Stowarzyszenie Jeszcze Żyjących Poetów. Kaprys Marka dawno przestał mnie dziwić, znamy się bez mała czterdzieści lat. Słyszałem o jego wyczynach marcowych pod pomnikiem Mickiewicza w 1968 r. byłem świadkiem jego problemów w latach osiemdziesiątych kiedy trafił  na tzw. indeks. Poświęcił temu okresowi cykl swoich wierszy pt. Nasz człowiek. Dzisiaj mówi o sobie- klasyk, i pisze psalmy.  W domu Literatury swoje nagrodzone wiersze czytała Hanna Dikta, poetka z Piekar Śląskich, był młody poeta z Bielska Białej, bardzo utalentowany. Mariusz Kusion. I tyle z obowiązku reportera. Czas zająć się rozwinięciem motta zaczerpniętego od Bruna. A więc chandra, czy jest moim sprzymierzeńcem w pisaniu? Raczej nie,  albo inaczej, zależy co jest jej powodem? Coraz częściej  dopada mnie jako czytelnika, oczywiście, mogę czytać wybiórczo, ale wtedy nie będzie mojej reakcji na to, co należy ocenić negatywnie, bo nie może być tak, że mechanizmy wartościowania przestaną istnieć. Ostatnio dużo czytałem debiutów, niektóre sprzed kilku lat, choćby świetny debiut Natalii Zalesińskiej, będący efektem konkursu im. Iwaniuka. Czytałem też Pęknięcia Katarzyny Zając, również debiut pokonkursowy. Obie panie nie dały mi odpowiedzi na zasadnicze pytanie, czy to już jest osobowość, czy tylko uwieńczenie pewnego okresu twórczości, który przypadł na okres publikacji w necie, a także uczestnictwo w licznych konkursach gdzie jak wiadomo, pisze się jakby osobnym piórem, przeznaczonym do takich właśnie celów. Czekam na kolejne książki obu pań i mam nadzieję, że będę mógł powiedzieć- jest poetka, która coś nowego wnosi do poezji współczesnej, już wzbogaconej ostatnimi czasy, wartościami dotyczącymi głównie języka, z podkreśleniem składni, a także ciekawa w penetrowanych obszarach. Przynajmniej na takim poziomie jaki prezentuje Teresa Rudowicz, odkrycie minionego roku. Przynajmniej dla mnie.


Jerzy Beniamin Zimny  

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz