W podstawówce miałem swojego bohatera,
chodził z pepeszą po Pradze, tam gdzie przed
wojną jego dziadek był szewcem. Mój ojciec
też szewcował, ale nie chodził w bryczesach
matka prała nad rzeką, a brat biegał boso, bo
nie było skór bydlęcych, gumy na obcasy.
Skolko ugodno mawiał oficer rezerwy, a życie
miało swój cennik, jak u rzeźnika. Podroby
były najtańsze, co szlachetniejsza tusza, budziła
respekt służby bezpieczeństwa, funkcjonariuszy.
Wkładam mundur żołnierza rezerwy. Od święta,
które muszę wymyśleć, przyklepać na murze,
Znalazłem bunkier przy rondzie, choć to beton
i nikomu już nie służy. Jedynie facetowi z grafitti
(czyta jakiś żurnal). Nocami przechodniów straszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz