Chcesz coś o sercu.
I to moim.
Ano kopci się. Jak ogarek
Cosik tam czasami zaboli
cosik tam czasami się rozjaśni
O kochaniu jednak nie mówi
może chciałoby
może nie ma wzajemności
może nie potrafi
nie wiem.
pisał 7 września 1962 roku Bruno do Jurka. Dzisiaj byłem na spacerze z psem, odkryłem obóz dwóch bezdomnych, wygrzewali się w słońcu siedząc przed namiotem z czarnej folii. Niecka nieopodal dużego osiedla stała się domem, dla dwóch nieszczęśników. Wracając ze spaceru postanowiłem porozmawiać z nimi. Nie byli zażenowani, zaskoczyła mnie swoboda i pewność siebie panów odzianych w dresy ze zrzutu. Siedzieli na drewnianych skrzynkach, pili herbatę zaparzoną w słoikach po dżemie. A co chce pan wiedzieć, zapytał jeden z nich. W odpowiedzi rzuciłem bez namysłu pytanie; kim są. Nie o personalia mi chodzi, raczej interesuje mnie skąd trafiliście tutaj. Starszy po zastanowieniu odpowiedział- z Polski jesteśmy. z miasta, dużego, tak dużego, że nas w nim nie widać. Pośród tysięcy głów, dwie głowy to jakby nic. Ale radzimy sobie, niech pan spojrzy ile tu śmieci ludzie nocami wywożą. Gdzie śmieci tam zawsze znajdą się tacy jak my. Ze śmieci można zbudować sobie dach nad głową, coś na siebie włożyć, wrzucić do ognia na chłody, a nawet do zjedzenia coś znaleźć. Tak bywa w życiu, że to, co jednemu niepotrzebne, drugiemu się przyda. Zagadnąłem o miejskie noclegownie, drugi młodszy bez namysłu przejął pałeczkę- a co nam da jedna noc? Pobudka i trzeba opuścić lokal, do wieczora, a co robić za dnia. Łazić po mieście, za czym, na pośmiewisko ludzi wystawiać się, nie ma takiego miejsca gdzie można za dnia normalnie żyć. Bez celu przebywać gdziekolwiek. Tu mamy swój namiot, a to przecież dom. Opuszczając obóz nieszczęśników przypomniałem sobie zdanie Bruna o sercu: Ano kopci się. Jak ogarek. Czasami zaboli, czasami się rozjaśni, o kochaniu jednak nie mówi. Analogia oczywista, pięćdziesiąt lat później, dwa serca nieznajomych kopcą jak ogarek, na śmietnisku gdzie niedaleko stąd szlak prowadzi na zachód, do wszystkich stolic zjednoczonej Europy. Jeszcze kopcą ale mało kto dostrzega ten dym, cena bezwzględnego rynku sięga już spracowanych dłoni, nikomu nie potrzebnych, ze względu na wiek, na odporność psychiczną. Jedynie co można ofiarować takim, to schronienie na noc. A serce, wielkie serce społeczne nie wszystkich jest w stanie przytulić.
Jerzy Beniamin Zimny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz