Nic
nie ma. Jest tło różnobarwne, więcej
ciemnego
i postać, jakby nagle rzucona.
Dla
ożywienia, dla pewności, że jestem
dotykalny,
i nie rozpadnę się po pierwszym
uderzeniu
wiatru, kiedy ktoś otworzy drzwi.
W
takim stanie trwam od kilku dni, i nie
dopuszczam
świadomości do siebie. Nie chcę
przechodzić
w stan skupienia, bo to kamień
na
którym odkłada się zimno. Piekielny
mimo
to, pokryty mchem stworzenia.
Co
jeszcze może mnie okryć wielkiego,
Brookliński most?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz