O poezji Andrzeja Babińskiego
Ta poezja
niczego nie buduje. Nie ma w niej nawet symptomów degradacji
czegokolwiek. Ta poezja niepokoi, niekiedy prowadzi na myślowe
rozdroża i szokuje tam mimo wszystko optymizmem, rozwiewając tym
samym klimat bezradności towarzyszący poecie. Lektura wierszy, w
ujęciu chronologicznym daje pełny obraz odczuć i doznań poety.
Ten zadziwiający rejestr w czasie a raczej historyczny zapis
przekonuje autentyzmem, choć nie ma w nim miejsca na fakty.
Babińskiego
nigdy nie interesowały fakty. Wkraczał o wiele dalej, poza relacje
w sferę osobistych refleksji, prokurując w ten sposób dialog z
czytelnikiem, zwodniczo odciągając od dialogu nad treścią i
formą. I to mu się zawsze udawało, ponieważ sam wątpił w
wartości współczesnej sztuki, zwłaszcza poezji:
„
czy jest jednak sztuka, z którą nie rozdzielałby mnie
czas”
ale czyni to
w sposób nieprzekonywujący:
„ w
od pioruna jasności pozachodniej złożyć swój błysk podpisu”
by w końcu
stwierdzić:
„
inaczej chodzą innym tempem zegary zjawisk
artystycznych”
wracając
tym samym do ponadczasowej miary wartościowania sztuki.
Prawie każdy
wiersz Babińskiego jest zniczem- tropem, wyrazistym, więc
przekonywującym, tropem z jednej skrajności w drugą. Popada autor
w obsesję i wychodzi z niej lekko, bez uszczerbku, a nawet z cennym
ładunkiem doświadczeń:
„
po utracie wszystkiego jednak można pisać własną
ręką”
Bo
konfrontacja poety z rzeczywistością- tak twierdzi- to jedno
wielkie pasmo niepowodzeń:
„
co wywalczę to stracę”
Walka ta, to
posłannictwo, które autor czuje i pragnie spełnić, lecz nie
zawsze wystarcza mu sił:
„
samym wyzwaniem, wiem nie zwyciężę, przeciąży mnie
Ziemi
jedno ramię”
pozostaje,
więc:
„
rzutem karnym wobec tego świata”
jak sądzę
nieskutecznym.
Poezja
Andrzeja Babińskiego spełnia się sama w sobie. Poza nią istnieje
jednak rzeczywistość, od której poeta nie potrafi uciec. Więc
trwa, choć wie, że żadnej miary kanon, nie spełni jego przymiaru
do zastanej rzeczywistości. Wraca, więc poeta- nie mając, dokąd
pójść- w przeszłość prosząc:
„
nie wypędzaj mnie z ruin starożytnych, gdy znam
wygnanie
z
królestwa kwiatów i nic już nie ma. Zostanę przeklętym
Prometeuszem”
Ale ten
„powrót”, to „wygnanie” intruza. Poeta nie wierzy w
schronienie, bo spełniona przeszłość w jego przypadku, znaczy
tyle, co w przewidywaniach niespełniona przyszłość. I dlatego w
przeciwieństwie do innych nie próbuje nawet otoczyć się złudnym
płaszczem własnego świata, aby w ten sposób przetrwać. Skazuje
się świadomie na los Prometeusza i chce być od tego wszystkiego: „
osobny jak świecznik”. Wzruszające wyznanie, jak cięcie, które
kończy rozgrywkę. Bo poezja Babińskiego to nieustanna rozgrywka o
należny mu życiowy status, rozgrywka, w której podmiot z góry
skazany jest na przegraną: „słów własnych słucham- bom jest
bez echa”.
Podmiot
liryczny usytuowany w ramach świata funkcjonuje w konwencji
przewidywań, a nawet niczym nie popartych twierdzeń. Odkrywa
wszelkie reguły gry, prawie mitycznej prowadzonej w relacji, on
(odosobniony) – świat ( ludzkość). Relacja ta, to stosunek
podmiotu do destrukcyjnej funkcji, jaką kreśli ludzkość wobec
uprzedmiotowionego świata, i która jednoczenie jest jego
nieuprzedmiotowioną siłą twórczego działania.
Podmiot
czynności twórczych zdecydowanie dominuje tutaj nad podmiotem
lirycznym. Odsyła nas bez kamuflażu w sferę prywaty tożsamą z
rzeczywistą świadomością poety, która przekonuje swym
indywidualizmem.
Kreowanie z
pozycji trzeciego, ( bo nie podmiot kreuje świat, i nie jest też
przezeń kreowany) jakby z dystansu dowodzi, że świadomość
podmiotu tworzy jakiś nowy, trudny do zidentyfikowania obszar,
stanowiący granicę między podmiotem i światem.
W obszarze
tym, prawa rządzące obiektywną rzeczywistością tracą swój
sens, ponieważ nic nie jest w stanie zmienić świadomości podmiotu
ani ona sama nie może mieć wpływu na panującą rzeczywistość.
Klimat bezsilności, bezradność, zwątpienie. Stąd ta granica
(powłoka ochronna) tak mozolnie kreowana przez podmiot. Stąd ten
optymizm:
„
zostanie po mnie twórcze serce ziemi, lecz czyste”
Stąd niemal
prorocze wyznanie:
„
absurdem jest iść dalej niż Ziemia sięga, wiem, że
można
ale zabraknie sprawdzalności czytelniczej”
które
określa postawę poety nie tylko wobec materii, ale i wobec słowa.
Jest to nic innego jak, całkowita negacja formulizmu pojęciowego
pokutującego w poezji współczesnej poecie. Sądzę, że taka
postawa jest nadal aktualna, bowiem obserwuję gremialny pochód w
tym kierunku większości młodej awangardy obecnie. Nie sądzę, aby
Babiński był pod wpływem maksym Okhamy, bliżej jestem
twierdzenia, że sam próbował wdrażać model poezji bazującej na
fizycznym doświadczeniu świata uduchowionego, dla którego materia
jest jedynie egzystencją o destrukcyjnym znaczeniu. Pojęcie dobra
jest pojęciem jedynie filozoficznym i w konsekwencji, nieosiągalnym,
jeśli chodzi o bezpieczny byt, nie tylko poety.
Od śmierci
poety minęło ponad ćwierć wieku, okres ten niewiele przyniósł
informacji na temat jego życia, ocen jego twórczości, poza
nielicznymi wzmiankami w opracowaniach krytycznych, wspomnieniach
kolegów i znajomych. Nikt też, nie pokusił się o gruntowną ocenę
jego poezji. W połowie lat osiemdziesiątych, sam poeta, wiedza o
nim nie zawsze prawdziwa, i tragiczna, zagadkowa śmierć –
wszystko urosło do mitu, który jakby zamknął usta na wiele lat
tym, którzy mogli cokolwiek powiedzieć o wartościach jego pisania.
Trzeba także wziąć pod uwagę fakt, że poeta był rzadko
publikowany, za życia. Zmowa milczenia, zamykane przed nim drzwi
redakcji literackich, pomijanie ze względów politycznych i
manifestowana wręcz niechęć do niego, wielu decydentów. Wszystko
to miało wpływ na percepcję czytelniczą, wiedzę o autorze, a
także uniemożliwiało dotarcie do jego publikacji. Dość
powiedzieć, że Babiński debiutował bardzo późno, w cyklu
Generacje, arkuszem pt. „Z całej siły” wydanym w niewielkim
nakładzie. Podobnie „Znicze”, formalny debiut poety- miał
niewielki nakład, który bez problemu rozszedł się w poznańskich
księgarniach.
Niewątpliwie,
czas i okres pojawiania się Babińskiego jako poety nie były mu
sprzyjające. Przypomnę, że był to schyłek Orientacji, koniec lat
sześćdziesiątych i początek Nowej Fali. Poezję symbolu i kodu
wyparła poezja deklaracji wprost. Babiński bardziej zbliżony do
Orientacji, napiętnowany romantyzmem, egzystował poza nurtem
awangardy, minionej i mu współczesnej. Nie okrzyknięto go osobnym
zjawiskiem, poza nielicznymi głosami, bowiem tolerowanie jego poezji
było wyłamaniem się z powszechnej cezury, obowiązującej w
redakcjach poważanych pism literackich. Niewątpliwie, wywarło to
dodatkowe piętno na jego kruchej przecież psychice, stąd
frustracja, demonstrowanie niechęci do liderów, prowokowne skandale
w salonach, klubach itp. Tłumaczono to stanem jego zdrowia, ale w
mojej ocenie, był to sprzeciw, wyrażony przez człowieka, który
mówił wprost i był szczery aż do bólu.
Wrażliwość
jako choroba? Te pytanie zadawałem sobie w przeszłości i zadaję
dzisiaj. Po części odpowiedź znajduję w poezji pisanej przez
Babińskiego, i nie tylko. W mrocznych czasach PRL-u wygodnie było
tłumaczyć jego zachowanie, pomijać jako poetę i człowieka.
Sądzę, że dzisiaj poeta miałby należne mu miejsce obok
najwybitniejszych nazwisk, jednakże czas wymazał to wszystko, co
było na tamten okres wybitne, lecz niewygodne, a przywrócenie tych
pogrzebanych wartości wymagać będzie jeszcze wielu lat, zanim idee
romantyzmu, kreacja bohatera przegranego na pozór, osobowość
odpychająca – będą tolerowane z punktu widzenia ich genezy i
deklarowania wartości uniwersalnych.
Czy Babiński
był romantykiem? Myślę, że tak, ale nie do końca, jego podmiot
liryczny zdradza cechy bohatera romantycznego, lecz nie jest to
bohater uwikłany społecznie, nie jest to rycerz ani, nie jest to
cierpiący Werter, jest to Bard dotknięty nieprzystosowaniem do
rzeczywistości panującej, buntownik bez
adresu, dla
którego domem jest ziemia, miejsce tragicznego ładu i pośmiertnego
odrodzenia w jakikolwiek sposób. Odpowiedź znajduje się w poezji,
dla której samo życie to za mało. Poemat Nike, i kilka innych
wierszy , skłania mnie do tezy gloryfikującej Babińskiego jako
romantyka. Bo w istocie, przypisywano mu te cechy, tłumacząc jego
„bezimienność” stopniem trudności w percepcji czytelniczej.
Pisano, że jego poezja jest trudna, piekielnie trudna i że można
ją zrozumieć dopiero po wniknięciu w jego świat, samoudręczenia.
Rimbaudowskie piętno, którego ja nie dostrzegam, nawet dzisiaj po
latach, śledząc poczynania obecnej awangardy, sięgającej po
znamiona poezji kodu, symbolu, a także szeroko pojmowanego
formulizmu.
Poeta
tragicznego ładu, utalentowany, stłamszony przez własną
niedoskonałość, gotujący się na śmierć, zmierzający ku niej
świadomie. Tu i ówdzie czytam podobne wywody, zasłyszane,
przeinaczane, deformowane na pożytek mitu, sensacji i poczytności
periodyku, portalu internetowego. Mit Babińskiego oscyluje pomiędzy
prawdą i nieprawdą. Prawdę znają nieliczni żyjący z poetów, z
bezpośredniego kontaktu, nieprawdę głosili ci, którym było ona
wygodna, w tamtych czasach. Dzisiaj jest ona najczęściej
powtarzana, powielana, szczególnie w Internecie. Co ciekawe, wpisy
te traktują wyłącznie o życiu poety, jego kontaktach z
otoczeniem, ciekawostki i sensacje, są także próby charakterystyki
jego osobowości nacechowane piętnem choroby i nieprzystosowania.
Mało się mówi i pisze o jego poezji, wzmiankowanie jedynie i to
nie zawsze trafne. W tym dramacie niezwykle ważny jest okres po
ukazaniu się Zniczy, tj od 1977 r. do śmierci w 1984 r. Lata te
nie są już tak dokładnie udokumentowane, a przecież wiadomo, że
właśnie w tym okresie, poeta doświadczył najwięcej. Ma rację
Dariusz Tomasz Lebioda, który swego czasu pisał: ….Babiński nie
został zrozumiany, że nie zadano sobie trudu by wszechstronnie
opisać ten fenomen artystyczny i kulturowy. I ścieżka nie prowadzi
tutaj przez kozetki psychoanalityków, raczej potrzebne są rzetelne
analizy krytycznoliterackie- jakby introwersje do jego świata, jakby
sondy zapuszczane w jego nicość i nijakość.
Nasuwa się
pytanie; dlaczego nie zadano sobie trudu rzetelnej oceny poezji
Babińskiego. Czy tylko, dlatego że zaistniała na marginesie
ówczesnej awangardy, czy była niewygodna, stała w sprzeczności z
obowiązującą linią polityczną, uderzała, podważała wartości
moralne socjalizmu? Możliwe, ale trzeba także brać pod uwagę
uwarunkowania społeczne, początek kryzysu socjalizmu, okres stanu
wojennego, apogeum cenzury i trudności z publikowaniem nowych
książek. Tego poeta nie mógł przezwyciężyć, miał tylko
poezję, i nie zawsze- papierosy i herbatę, reszta dóbr nie miała
dla niego znaczenia.
W ocenie
poezji Babińskiego warto pójść tropem zdefiniowanym przez S.
Chwina. Dostrzega on znaczenie Nowej Prywatności w reakcji na
uschematyczniający się obraz zbiorowości w literaturze Nowej
Fali. Przejawem tej reakcji jest mit „samotnego wędrowcy” ,
„model życia na przekór”, a przede wszystkim- „mit wielkiej
przygody psychicznej, traktowanie literatury jako niemal zastępczej
formy życia”. Nie była to jednak tendencja nowa, przyznaje Chwin
i wskazuje na bohaterów Stachury, a także poezję Babińskiego nie
pozostającą w sprzeczności do prototypu bohatera Andermana. Według
Chwina, był to ukryty nurt rozpoczynający się na początku lat
sześćdziesiątych, do którego zalicza W. Różańskiego i
późniejszego debiutanta, W. Czerniawskiego. Proces powstania tego
nurtu, Chwin wyprowadza z „obiektywnych procesów kultury”.
Sądzę, że
tropem S. Chwina warto pójść, bowiem jak dotąd nie doczekaliśmy
się gruntownej oceny poezji wspomnianych: Różańskiego,
Czerniawskiego i Babińskiego, zatem można zaryzykować
stwierdzenie, że Chwin miał rację mówiąc o ukrytym nurcie, który
nie został okrzyknięty mianem generacji, czy deklaracji grupy, lub
pokolenia. Dlatego nadal pokutuje termin: „poetów pominiętych”
niedocenianych, a nawet „przeklętych”, za swoją odrębność w
aureoli mitu osadzoną. Mity mają to do siebie, że ich wartość,
zasięg i percepcja czasem są większe od wartości stworzonego
dzieła. Lepiej je pozostawić historii, tak długo aż staną się
zrozumiałe, w interpretowanym po czasie dziele, za sprawą kolejnych
pokoleń.
Jerzy
Beniamin Zimny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz