czwartek, 9 lutego 2012

Osobny jak świecznik




O poezji Andrzeja Babińskiego



Ta poezja niczego nie buduje. Nie ma w niej nawet symptomów degradacji czegokolwiek. Ta poezja niepokoi, niekiedy prowadzi na myślowe rozdroża i szokuje tam mimo wszystko optymizmem, rozwiewając tym samym klimat bezradności towarzyszący poecie. Lektura wierszy, w ujęciu chronologicznym daje pełny obraz odczuć i doznań poety. Ten zadziwiający rejestr w czasie a raczej historyczny zapis przekonuje autentyzmem, choć nie ma w nim miejsca na fakty.
Babińskiego nigdy nie interesowały fakty. Wkraczał o wiele dalej, poza relacje w sferę osobistych refleksji, prokurując w ten sposób dialog z czytelnikiem, zwodniczo odciągając od dialogu nad treścią i formą. I to mu się zawsze udawało, ponieważ sam wątpił w wartości współczesnej sztuki, zwłaszcza poezji:
„ czy jest jednak sztuka, z którą nie rozdzielałby mnie czas”
ale czyni to w sposób nieprzekonywujący:
„ w od pioruna jasności pozachodniej złożyć swój błysk podpisu”
by w końcu stwierdzić:
„ inaczej chodzą innym tempem zegary zjawisk artystycznych”
wracając tym samym do ponadczasowej miary wartościowania sztuki.
Prawie każdy wiersz Babińskiego jest zniczem- tropem, wyrazistym, więc przekonywującym, tropem z jednej skrajności w drugą. Popada autor w obsesję i wychodzi z niej lekko, bez uszczerbku, a nawet z cennym ładunkiem doświadczeń:
„ po utracie wszystkiego jednak można pisać własną ręką”
Bo konfrontacja poety z rzeczywistością- tak twierdzi- to jedno wielkie pasmo niepowodzeń:
„ co wywalczę to stracę”
Walka ta, to posłannictwo, które autor czuje i pragnie spełnić, lecz nie zawsze wystarcza mu sił:
„ samym wyzwaniem, wiem nie zwyciężę, przeciąży mnie Ziemi
jedno ramię”
pozostaje, więc:
„ rzutem karnym wobec tego świata”
jak sądzę nieskutecznym.
Poezja Andrzeja Babińskiego spełnia się sama w sobie. Poza nią istnieje jednak rzeczywistość, od której poeta nie potrafi uciec. Więc trwa, choć wie, że żadnej miary kanon, nie spełni jego przymiaru do zastanej rzeczywistości. Wraca, więc poeta- nie mając, dokąd pójść- w przeszłość prosząc:
„ nie wypędzaj mnie z ruin starożytnych, gdy znam wygnanie
z królestwa kwiatów i nic już nie ma. Zostanę przeklętym
Prometeuszem”
Ale ten „powrót”, to „wygnanie” intruza. Poeta nie wierzy w schronienie, bo spełniona przeszłość w jego przypadku, znaczy tyle, co w przewidywaniach niespełniona przyszłość. I dlatego w przeciwieństwie do innych nie próbuje nawet otoczyć się złudnym płaszczem własnego świata, aby w ten sposób przetrwać. Skazuje się świadomie na los Prometeusza i chce być od tego wszystkiego: „ osobny jak świecznik”. Wzruszające wyznanie, jak cięcie, które kończy rozgrywkę. Bo poezja Babińskiego to nieustanna rozgrywka o należny mu życiowy status, rozgrywka, w której podmiot z góry skazany jest na przegraną: „słów własnych słucham- bom jest bez echa”.
Podmiot liryczny usytuowany w ramach świata funkcjonuje w konwencji przewidywań, a nawet niczym nie popartych twierdzeń. Odkrywa wszelkie reguły gry, prawie mitycznej prowadzonej w relacji, on (odosobniony) – świat ( ludzkość). Relacja ta, to stosunek podmiotu do destrukcyjnej funkcji, jaką kreśli ludzkość wobec uprzedmiotowionego świata, i która jednoczenie jest jego nieuprzedmiotowioną siłą twórczego działania.
Podmiot czynności twórczych zdecydowanie dominuje tutaj nad podmiotem lirycznym. Odsyła nas bez kamuflażu w sferę prywaty tożsamą z rzeczywistą świadomością poety, która przekonuje swym indywidualizmem.
Kreowanie z pozycji trzeciego, ( bo nie podmiot kreuje świat, i nie jest też przezeń kreowany) jakby z dystansu dowodzi, że świadomość podmiotu tworzy jakiś nowy, trudny do zidentyfikowania obszar, stanowiący granicę między podmiotem i światem.
W obszarze tym, prawa rządzące obiektywną rzeczywistością tracą swój sens, ponieważ nic nie jest w stanie zmienić świadomości podmiotu ani ona sama nie może mieć wpływu na panującą rzeczywistość. Klimat bezsilności, bezradność, zwątpienie. Stąd ta granica (powłoka ochronna) tak mozolnie kreowana przez podmiot. Stąd ten optymizm:
„ zostanie po mnie twórcze serce ziemi, lecz czyste”
Stąd niemal prorocze wyznanie:
„ absurdem jest iść dalej niż Ziemia sięga, wiem, że można
ale zabraknie sprawdzalności czytelniczej”
które określa postawę poety nie tylko wobec materii, ale i wobec słowa. Jest to nic innego jak, całkowita negacja formulizmu pojęciowego pokutującego w poezji współczesnej poecie. Sądzę, że taka postawa jest nadal aktualna, bowiem obserwuję gremialny pochód w tym kierunku większości młodej awangardy obecnie. Nie sądzę, aby Babiński był pod wpływem maksym Okhamy, bliżej jestem twierdzenia, że sam próbował wdrażać model poezji bazującej na fizycznym doświadczeniu świata uduchowionego, dla którego materia jest jedynie egzystencją o destrukcyjnym znaczeniu. Pojęcie dobra jest pojęciem jedynie filozoficznym i w konsekwencji, nieosiągalnym, jeśli chodzi o bezpieczny byt, nie tylko poety.

Od śmierci poety minęło ponad ćwierć wieku, okres ten niewiele przyniósł informacji na temat jego życia, ocen jego twórczości, poza nielicznymi wzmiankami w opracowaniach krytycznych, wspomnieniach kolegów i znajomych. Nikt też, nie pokusił się o gruntowną ocenę jego poezji. W połowie lat osiemdziesiątych, sam poeta, wiedza o nim nie zawsze prawdziwa, i tragiczna, zagadkowa śmierć – wszystko urosło do mitu, który jakby zamknął usta na wiele lat tym, którzy mogli cokolwiek powiedzieć o wartościach jego pisania. Trzeba także wziąć pod uwagę fakt, że poeta był rzadko publikowany, za życia. Zmowa milczenia, zamykane przed nim drzwi redakcji literackich, pomijanie ze względów politycznych i manifestowana wręcz niechęć do niego, wielu decydentów. Wszystko to miało wpływ na percepcję czytelniczą, wiedzę o autorze, a także uniemożliwiało dotarcie do jego publikacji. Dość powiedzieć, że Babiński debiutował bardzo późno, w cyklu Generacje, arkuszem pt. „Z całej siły” wydanym w niewielkim nakładzie. Podobnie „Znicze”, formalny debiut poety- miał niewielki nakład, który bez problemu rozszedł się w poznańskich księgarniach.

Niewątpliwie, czas i okres pojawiania się Babińskiego jako poety nie były mu sprzyjające. Przypomnę, że był to schyłek Orientacji, koniec lat sześćdziesiątych i początek Nowej Fali. Poezję symbolu i kodu wyparła poezja deklaracji wprost. Babiński bardziej zbliżony do Orientacji, napiętnowany romantyzmem, egzystował poza nurtem awangardy, minionej i mu współczesnej. Nie okrzyknięto go osobnym zjawiskiem, poza nielicznymi głosami, bowiem tolerowanie jego poezji było wyłamaniem się z powszechnej cezury, obowiązującej w redakcjach poważanych pism literackich. Niewątpliwie, wywarło to dodatkowe piętno na jego kruchej przecież psychice, stąd frustracja, demonstrowanie niechęci do liderów, prowokowne skandale w salonach, klubach itp. Tłumaczono to stanem jego zdrowia, ale w mojej ocenie, był to sprzeciw, wyrażony przez człowieka, który mówił wprost i był szczery aż do bólu.

Wrażliwość jako choroba? Te pytanie zadawałem sobie w przeszłości i zadaję dzisiaj. Po części odpowiedź znajduję w poezji pisanej przez Babińskiego, i nie tylko. W mrocznych czasach PRL-u wygodnie było tłumaczyć jego zachowanie, pomijać jako poetę i człowieka. Sądzę, że dzisiaj poeta miałby należne mu miejsce obok najwybitniejszych nazwisk, jednakże czas wymazał to wszystko, co było na tamten okres wybitne, lecz niewygodne, a przywrócenie tych pogrzebanych wartości wymagać będzie jeszcze wielu lat, zanim idee romantyzmu, kreacja bohatera przegranego na pozór, osobowość odpychająca – będą tolerowane z punktu widzenia ich genezy i deklarowania wartości uniwersalnych.


Czy Babiński był romantykiem? Myślę, że tak, ale nie do końca, jego podmiot liryczny zdradza cechy bohatera romantycznego, lecz nie jest to bohater uwikłany społecznie, nie jest to rycerz ani, nie jest to cierpiący Werter, jest to Bard dotknięty nieprzystosowaniem do rzeczywistości panującej, buntownik bez
adresu, dla którego domem jest ziemia, miejsce tragicznego ładu i pośmiertnego odrodzenia w jakikolwiek sposób. Odpowiedź znajduje się w poezji, dla której samo życie to za mało. Poemat Nike, i kilka innych wierszy , skłania mnie do tezy gloryfikującej Babińskiego jako romantyka. Bo w istocie, przypisywano mu te cechy, tłumacząc jego „bezimienność” stopniem trudności w percepcji czytelniczej. Pisano, że jego poezja jest trudna, piekielnie trudna i że można ją zrozumieć dopiero po wniknięciu w jego świat, samoudręczenia. Rimbaudowskie piętno, którego ja nie dostrzegam, nawet dzisiaj po latach, śledząc poczynania obecnej awangardy, sięgającej po znamiona poezji kodu, symbolu, a także szeroko pojmowanego formulizmu.


Poeta tragicznego ładu, utalentowany, stłamszony przez własną niedoskonałość, gotujący się na śmierć, zmierzający ku niej świadomie. Tu i ówdzie czytam podobne wywody, zasłyszane, przeinaczane, deformowane na pożytek mitu, sensacji i poczytności periodyku, portalu internetowego. Mit Babińskiego oscyluje pomiędzy prawdą i nieprawdą. Prawdę znają nieliczni żyjący z poetów, z bezpośredniego kontaktu, nieprawdę głosili ci, którym było ona wygodna, w tamtych czasach. Dzisiaj jest ona najczęściej powtarzana, powielana, szczególnie w Internecie. Co ciekawe, wpisy te traktują wyłącznie o życiu poety, jego kontaktach z otoczeniem, ciekawostki i sensacje, są także próby charakterystyki jego osobowości nacechowane piętnem choroby i nieprzystosowania. Mało się mówi i pisze o jego poezji, wzmiankowanie jedynie i to nie zawsze trafne. W tym dramacie niezwykle ważny jest okres po ukazaniu się Zniczy, tj od 1977 r. do śmierci w 1984 r. Lata te nie są już tak dokładnie udokumentowane, a przecież wiadomo, że właśnie w tym okresie, poeta doświadczył najwięcej. Ma rację Dariusz Tomasz Lebioda, który swego czasu pisał: ….Babiński nie został zrozumiany, że nie zadano sobie trudu by wszechstronnie opisać ten fenomen artystyczny i kulturowy. I ścieżka nie prowadzi tutaj przez kozetki psychoanalityków, raczej potrzebne są rzetelne analizy krytycznoliterackie- jakby introwersje do jego świata, jakby sondy zapuszczane w jego nicość i nijakość.
Nasuwa się pytanie; dlaczego nie zadano sobie trudu rzetelnej oceny poezji Babińskiego. Czy tylko, dlatego że zaistniała na marginesie ówczesnej awangardy, czy była niewygodna, stała w sprzeczności z obowiązującą linią polityczną, uderzała, podważała wartości moralne socjalizmu? Możliwe, ale trzeba także brać pod uwagę uwarunkowania społeczne, początek kryzysu socjalizmu, okres stanu wojennego, apogeum cenzury i trudności z publikowaniem nowych książek. Tego poeta nie mógł przezwyciężyć, miał tylko poezję, i nie zawsze- papierosy i herbatę, reszta dóbr nie miała dla niego znaczenia.


W ocenie poezji Babińskiego warto pójść tropem zdefiniowanym przez S. Chwina. Dostrzega on znaczenie Nowej Prywatności w reakcji na uschematyczniający się obraz zbiorowości w literaturze Nowej Fali. Przejawem tej reakcji jest mit „samotnego wędrowcy” , „model życia na przekór”, a przede wszystkim- „mit wielkiej przygody psychicznej, traktowanie literatury jako niemal zastępczej formy życia”. Nie była to jednak tendencja nowa, przyznaje Chwin i wskazuje na bohaterów Stachury, a także poezję Babińskiego nie pozostającą w sprzeczności do prototypu bohatera Andermana. Według Chwina, był to ukryty nurt rozpoczynający się na początku lat sześćdziesiątych, do którego zalicza W. Różańskiego i późniejszego debiutanta, W. Czerniawskiego. Proces powstania tego nurtu, Chwin wyprowadza z „obiektywnych procesów kultury”.
Sądzę, że tropem S. Chwina warto pójść, bowiem jak dotąd nie doczekaliśmy się gruntownej oceny poezji wspomnianych: Różańskiego, Czerniawskiego i Babińskiego, zatem można zaryzykować stwierdzenie, że Chwin miał rację mówiąc o ukrytym nurcie, który nie został okrzyknięty mianem generacji, czy deklaracji grupy, lub pokolenia. Dlatego nadal pokutuje termin: „poetów pominiętych” niedocenianych, a nawet „przeklętych”, za swoją odrębność w aureoli mitu osadzoną. Mity mają to do siebie, że ich wartość, zasięg i percepcja czasem są większe od wartości stworzonego dzieła. Lepiej je pozostawić historii, tak długo aż staną się zrozumiałe, w interpretowanym po czasie dziele, za sprawą kolejnych pokoleń.


Jerzy Beniamin Zimny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz