środa, 22 lutego 2012

Kosmos podmiotu


Kosmos podmiotu           



Najnowsza książka Janusza Koniusza. „ Po wyjściu z Arki” jest dla mnie pretekstem do ukazania pełnego wizerunku lubuskiego poety, mając na względzie, cały Jego dorobek, oraz trwałe miejsce w szeroko rozumianej percepcji czytelniczej. Autor kilkunastu tomów poezji, i kilku tomów prozy na stałe związany ze Środkowym Nadodrzem, tym razem daje czytelnikowi swój nowy tom, z pełną świadomością jego zawartości, która jest jakby lirycznym podsumowanie dorobku a także swoistym testamentem, którego beneficjentem ma być czytelnik. Śledząc drogę twórczości poetyckiej Koniusza, dostrzegłem bardzo widoczny podział na dwa okresy, różniące się od siebie, nie tyle tematyką, co stosunkiem podmiotu do przedmiotu kreacji bądź postrzegania rzeczywistości. Pierwszy okres zamyka zbiór wierszy pt: „ Z Kaina i Abla” wydany w 1988 r. przez Wydawnictwo Poznańskie. Liryka tamtego okresu to nie tylko pojmowany świat, ale przejrzysty i ciepły kosmos przedmiotów, w których daje się zauważyć proces zanikania różnic pomiędzy elementami i formami bytu. Ten otaczający świat przedmiotów, najpierw na zasadzie partnerstwa z podmiotem powoli przeradza się w stosunek dominacji nad nim. Przedmioty stają się posiadaczami pamięci i w ten sposób nabywają cech samego podmiotu. Niewątpliwie, widać tutaj cechy formulizmu pojęciowego, zdefiniowane przez Zbigniewa Bieńkowskiego, a tak typowe dla nurtu poezji Orientacji. Chociaż Koniusz w tamtym okresie daleki był od tych praktyk, tworząc na uboczu swój własny hiatus.
Można, więc zaryzykować stwierdzenie, że w tamtym okresie, podmiot Koniusza, przesycony był pamięcią przedmiotów, dobrą i złą uciążliwą i lekką, są także momenty jego całkowitego osaczenia, daremne próby ucieczki w zewnętrzność, w świat pejzażu, bezradne jego momenty w zawężonym polu widzenia, gdzie nieustannie dominują, ten sam krajobraz, te same przedmioty. Autor zawsze zdawał sobie sprawę z tego, że poszukiwanie nowych form wyrazu w poezji językiem wielokształtnym, prowadzi do zmian proporcji rzeczywistości, także do przewartościowania niektórych wartości. Rzeczywistość poetycka oddala się od rzeczywistości konkretnej. Wówczas słowo nie znajduje potwierdzenia w tym, co określa. Na tym właśnie poległo pokolenie Orientacji. Przetrwanie Koniusza, jest zasługą jego poezji, tworzył ją nieprzerwanie, pośród wielu deklaracji i prądów, które w żaden sposób nie wywarły na nim piętna, pisał więc jeden niekończący się tom mając świadomość tego ostatniego wiersza, który nigdy w ostatecznym rozrachunku, nie był ostatnim. W jednym z wierszy autor mówi wprost: nigdy się nie powtórzysz jak stworzenie świata, i dalej:
Od dzieciństwa `mozolę się
nad tym nienapisanym wierszem
i tak mi życie przecieka
przez literatury palce.


Podsumowując tamten okres twórczości, pod koniec lat osiemdziesiątych autor wyznał: pragnę, aby pozostało na papierze to, co w jakimś momencie mojego życia, wydaje się ważne, istotne, godne zapisu, przekazane innym, zatrzymane, przypomniane. Jakże przedwczesne było to wyznanie, i jakże przedwczesna próba rozliczenia i te słowa, które wówczas padły z jego ust: Będzie jakby nigdy nas nie było, wyschłe badyle liter nie zaskrzeczą nad tą szlachetna dziejów pomyłką, może tylko ktoś tu ten ślad po mnie w płomień przemieni. Dzisiaj po latach można powiedzieć, że ten ślad jest jeszcze bardziej widoczny, bardziej dojrzały i został przemieniony w płomień przez samego autora, czego dowodem jest najnowszy jego tom.
Tak jak w pierwszym okresie twórczości Koniusza dominowały przedmioty, tak w drugim dominuje sam podmiot. I to jak? Koncepcji autorowi nie zabrakło, bo oto w omawianym tomie, dostrzegamy dyskurs podmiotu z otoczeniem, zarówno rzeczywistym jak i z przeszłością, do której autor nieustannie powraca porównując obrazy, których już nie ma z tymi, które dostrzega obecnie. Świat, dzieciństwa, świat młodości, wcześniej kreowany, przypominany przez przedmioty, teraz jest rozważany przez sam podmiot w kategoriach filozoficznych, jego otoczka mistyczna, obrazowana archetypami, wprowadza czytelnika w świat rozważań nad sensem bytu doczesnego, nad samą egzystencją w połączeniu materii i ducha. Autor, posuwa się nawet do wizjonerstwa, bo oto w wierszu; Napis na murze, czytamy: Ziemia zapadnie się w ziemię/ woda się utopi/ ogień w ogniu spłonie/ proch się w proch rozsypie/ ukamienuje się kamień/ strach umrze w strachu/ tylko śmierć się nie uśmierci. Wizja takiego końca, jest jak najbardziej realna-, co potwierdzają inne wiersze Koniusza, posadowione w pojęciach naukowego pojmowania wszechświata, ze słońcem jak centrum i Ziemią jako pyłkiem, która istnieje tylko w pojęciu życia i człowieka, który postrzega je poprzez niedoskonałe ciało, i doskonałego ducha.
Bogactwo poetyckiego przekazu, skondensowane w mistrzowski sposób, prostotą przekazu, bez uciekania się do zawiłości językowych i metaforycznych,
wykorzystanie archetypów religijnych, retrospekcje do miejsc dzieciństwa, do korzeni, i wspomnienie w formie rozmowy z matką. Odniosłem wrażenie jakby autor, w tej jednej książce, z determinacją godną podziwu, starał się pomieścić całe swoje życie, doświadczenia, nie tylko literackie, a także przekazać to wszystko, co jego zdaniem jest najważniejsze, czytelnikowi. Stąd wiersze o życiu, o starości, o przemijaniu, a także o stworzeniu i końcu Ziemi. Są także wątki historyczne, rodzinna Niwka koło Sosnowca, w „trójkącie trzech cesarzy” gdzie zbiegały się granice trzech zaborów. Rozmowa tam z matką, są odwiedziny rodzinnego miasta, oraz bezwzględna samotność i rządząca starym człowiekiem- fizjologia.
Prawie w każdym wierszu można dostrzec pierwiastek rozrachunku, swoistego podsumowania a nawet próby poetyckiego testamentu, w którym literatura nie jest przedmiotem rozważań, z natury rzeczy niezależna, dla Koniusza znaczy tyle ile słowo, które się uchowa w świadomości dziedzictwa pokoleń, tak długo jak istnieć będzie ludzkość. A więc, choć jedno słowo doskonałe, ponadczasowe, warte całego pisania. To autor, wielokrotnie powtarza w swoich książkach.
Ostatnim słowem poety jest śmierć, czytamy w jednym z wierszy:
…. Po utracie łuski ciała
zatracisz się w złotym runie Ziemi,
To będzie twoje ostatnie słowo.
Nieco dalej, autor dodaje, że będzie to śmierć bez konsekwencji. Jakich, można tylko rozważać, bo w przesłaniu tym jest prawie wszystko, o czym nie wiemy, a czego się dowiemy, tam? Tu autor jest świadom drogi Hioba, a także spuścizny krzyża, na którym nawet łotry znajdują swoje zbawienie, nie bez udziału człowieka, świadka życia i śmierci. Zaiste, można równie dobrze zwątpić w to, co mówi autor, i równie dobrze zaufać doświadczeniu, cienka linia wszelkich rozważań staje się coraz bardziej wyraźna w momencie, kiedy zaczynamy myśleć o ziemi, miejscu gdzie wszystko zaczyna się i kończy w podobny sposób. :
…tylko ostatnia sosna Sosnowca
zatrzeszczy nade mną
jak stempel pod zawałem.
Twórczość Janusza Koniusza, poety i prozaika, jednak bardziej poety, podzielić można na dwa okresy. Nie są one determinowane czasem, zawodowym lub literackim życiem, ale przemianami w świadomości samego poety. Pierwszy okres, to okres penetracji obszarów wartych poezjowania, istotnych dla podmiotu spraw i rzeczy, z których to przedmioty, są sposobem kreowania świata, jaki poeta widzi lub chce pokazać czytelnikowi. Drugi okres, poeta zamyka omawianą książką, i nie jest to bynajmniej ostanie słowo, jak sugeruje, bo przy okazji tomu „ z Kaina i Abla” miałem podobne odczucie czytając niektóre pomieszczone tam wiersze. Kreacja życia, w równym stopniu kreacja śmierci, uczyniły z poety swoistego niewolnika własnych wizji, bez których nie może się obejść podkreślając to na każdym kroku. Można tylko podziwiać przekonanie, z jakim autor trafia do czytelnika, za każdym razem w podobny, lecz inny sposób, i ja to odbieram jako swoistą grę ze śmiercią, bez konsekwencji, jak to wyznaje w jednym z wierszy. Kokieteria prowadzona w mistrzowski sposób, przy użyciu poetyckiego języka, w którym autor jest mistrzem, bo nie trudno tutaj dostrzec szkoły Karpowiczowskiej. Na koniec znajduję w tej poezji coś odkrywczego, wyrażone frazą; trzeci stan skupienia. Znaczenia, semantyki tego”skupienia” powinno się szukać w podręczniku fizyki, ale tak nie jest. Po pierwsze skupienie jako poetycki stan, z którego rodzą się wiersze, po drugie, skupienie prochów w ziemi- trzeci stan człowieka we wszechświecie. A może trzeci stan skupienia to modlitwa, ostatnia modlitwa i ostatnie słowo, które stanowi akt fizycznej śmierci. Jednoznacznej interpretacji u Koniusza nie znajdujemy, więc należy opowiedzieć sobie samemu na to retoryczne, acz metafizyczne pytanie.
Przy lekturze tej książki, czytelnik znajdzie wiele odpowiedzi na odwieczne pytania dotyczące sensu życia jednostki w okazałym i bezwzględnym świecie zjawisk, stosunków i determinantów z różnych dziedzin. W szczególności czas, jest tutaj wyartykułowany najbardziej, i to w sposób odbiegający od stosowanych powszechnie miar. Autor uzmysławia pojęcie przemijania przy pomocy miejsc i przedmiotów charakterystycznych dla każdego okresu życia pomiotu. Widzimy tutaj przedmioty i narzędzia górnicze, obiekty a także klimat towarzyszący wszystkiemu, co jest związane z procesem poznawania, dojrzewania, wreszcie rozrachunku z tym wszystkim. Charakterystyka jak i język są przekonywające do tego stopnia, że jawi nam się obraz za obrazem, układają się one w zamkniętą całość, i wyłania się klimat dramaturgii miejsca i czasu.
Biblijna arka, nie jest tą arką, z której wyszli nasi protoplasci, aby kontynuować egzystencję ludzkości po czasy dzisiejsze. Autor, co dostrzegam, kreuje postać Noego w osobie każdego z nas, a arka to nic innego jak życie dryfujące pośród różnorodnej doczesności, a owe biblijne wyjście to nic innego jak wejście do wieczności, w trzeci stan skupienia, tym razem niezniszczalny? Zatem książka jest jedną wielką metaforą, w której jak w Arce, odbywa się mityczna podróż pośród meandrów rzeczywistości aż do końca, który jak mówi poeta jest równie mityczny, bo symbolizowany przez nicość. Pozostają tylko słowa liryczne i to nie wszystkie, i to ostatnie wyrażone przez śmierć.
Lektura omawianego tomu wierszy, to niezwykła wędrówka po biografii autora. Istotą tej wędrówki jest zmieniającą się świadomość podmiotu w zależności od sytuacji lirycznej, i gromadzonych doświadczeń. Wycieczka w czasie, ale nie exodus, doświadczanie dobra i zła, radości i cierpienia, i mimo wszystko dostrzegalny, optymizm- co dociera do czytelnika jaskrawo i dźwięcznie, a przede wszystkim, wiarygodnie. Można odnieść wrażenie, że poeta pisze jeden niekończący się wiersz, którego tematem jest historyczne spojrzenie w ludzkość poprzez pryzmat osobistych doświadczeń, poszukiwanie tożsamości, niekiedy mitologizowanie jej, w końcu jakby rezygnacja i oddanie się w ręce stwórcy, z wiarą lub bez, do wieczności lub w nicość z nadzieją, że nie wszystek umrę, bo pozostanie, choć jedno żywe słowo, zachowane przez potomnych.



Janusz Koniusz, „Po wyjściu z arki” wyd. Organon, 2007 r. Zielona Góra.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz