Kosmos podmiotu
Najnowsza
książka Janusza Koniusza. „ Po wyjściu z Arki” jest dla mnie
pretekstem do ukazania pełnego wizerunku lubuskiego poety, mając na
względzie, cały Jego dorobek, oraz trwałe miejsce w szeroko
rozumianej percepcji czytelniczej. Autor kilkunastu tomów poezji, i
kilku tomów prozy na stałe związany ze Środkowym Nadodrzem, tym
razem daje czytelnikowi swój nowy tom, z pełną świadomością
jego zawartości, która jest jakby lirycznym podsumowanie dorobku a
także swoistym testamentem, którego beneficjentem ma być
czytelnik. Śledząc drogę twórczości poetyckiej Koniusza,
dostrzegłem bardzo widoczny podział na dwa okresy, różniące się
od siebie, nie tyle tematyką, co stosunkiem podmiotu do przedmiotu
kreacji bądź postrzegania rzeczywistości. Pierwszy okres zamyka
zbiór wierszy pt: „ Z Kaina i Abla” wydany w 1988 r. przez
Wydawnictwo Poznańskie. Liryka tamtego okresu to nie tylko pojmowany
świat, ale przejrzysty i ciepły kosmos przedmiotów, w których
daje się zauważyć proces zanikania różnic pomiędzy elementami i
formami bytu. Ten otaczający świat przedmiotów, najpierw na
zasadzie partnerstwa z podmiotem powoli przeradza się w stosunek
dominacji nad nim. Przedmioty stają się posiadaczami pamięci i w
ten sposób nabywają cech samego podmiotu. Niewątpliwie, widać
tutaj cechy formulizmu pojęciowego, zdefiniowane przez Zbigniewa
Bieńkowskiego, a tak typowe dla nurtu poezji Orientacji. Chociaż
Koniusz w tamtym okresie daleki był od tych praktyk, tworząc na
uboczu swój własny hiatus.
Można, więc
zaryzykować stwierdzenie, że w tamtym okresie, podmiot Koniusza,
przesycony był pamięcią przedmiotów, dobrą i złą uciążliwą
i lekką, są także momenty jego całkowitego osaczenia, daremne
próby ucieczki w zewnętrzność, w świat pejzażu, bezradne jego
momenty w zawężonym polu widzenia, gdzie nieustannie dominują, ten
sam krajobraz, te same przedmioty. Autor zawsze zdawał sobie sprawę
z tego, że poszukiwanie nowych form wyrazu w poezji językiem
wielokształtnym, prowadzi do zmian proporcji rzeczywistości, także
do przewartościowania niektórych wartości. Rzeczywistość
poetycka oddala się od rzeczywistości konkretnej. Wówczas słowo
nie znajduje potwierdzenia w tym, co określa. Na tym właśnie
poległo pokolenie Orientacji. Przetrwanie Koniusza, jest zasługą
jego poezji, tworzył ją nieprzerwanie, pośród wielu deklaracji i
prądów, które w żaden sposób nie wywarły na nim piętna, pisał
więc jeden niekończący się tom mając świadomość tego
ostatniego wiersza, który nigdy w ostatecznym rozrachunku, nie był
ostatnim. W jednym z wierszy autor mówi wprost: nigdy się nie
powtórzysz jak stworzenie świata, i dalej:
Od dzieciństwa `mozolę się
nad tym nienapisanym wierszem
i tak mi życie przecieka
przez literatury palce.
Podsumowując
tamten okres twórczości, pod koniec lat osiemdziesiątych autor
wyznał: pragnę, aby pozostało na papierze to, co w jakimś
momencie mojego życia, wydaje się ważne, istotne, godne zapisu,
przekazane innym, zatrzymane, przypomniane. Jakże przedwczesne było
to wyznanie, i jakże przedwczesna próba rozliczenia i te słowa,
które wówczas padły z jego ust: Będzie jakby nigdy nas nie było,
wyschłe badyle liter nie zaskrzeczą nad tą szlachetna dziejów
pomyłką, może tylko ktoś tu ten ślad po mnie w płomień
przemieni. Dzisiaj po latach można powiedzieć, że ten ślad jest
jeszcze bardziej widoczny, bardziej dojrzały i został przemieniony
w płomień przez samego autora, czego dowodem jest najnowszy jego
tom.
Tak jak w
pierwszym okresie twórczości Koniusza dominowały przedmioty, tak w
drugim dominuje sam podmiot. I to jak? Koncepcji autorowi nie
zabrakło, bo oto w omawianym tomie, dostrzegamy dyskurs podmiotu z
otoczeniem, zarówno rzeczywistym jak i z przeszłością, do której
autor nieustannie powraca porównując obrazy, których już nie ma z
tymi, które dostrzega obecnie. Świat, dzieciństwa, świat
młodości, wcześniej kreowany, przypominany przez przedmioty, teraz
jest rozważany przez sam podmiot w kategoriach filozoficznych, jego
otoczka mistyczna, obrazowana archetypami, wprowadza czytelnika w
świat rozważań nad sensem bytu doczesnego, nad samą egzystencją
w połączeniu materii i ducha. Autor, posuwa się nawet do
wizjonerstwa, bo oto w wierszu; Napis na murze, czytamy: Ziemia
zapadnie się w ziemię/ woda się utopi/ ogień w ogniu spłonie/
proch się w proch rozsypie/ ukamienuje się kamień/ strach umrze w
strachu/ tylko śmierć się nie uśmierci. Wizja takiego końca,
jest jak najbardziej realna-, co potwierdzają inne wiersze Koniusza,
posadowione w pojęciach naukowego pojmowania wszechświata, ze
słońcem jak centrum i Ziemią jako pyłkiem, która istnieje tylko
w pojęciu życia i człowieka, który postrzega je poprzez
niedoskonałe ciało, i doskonałego ducha.
Bogactwo
poetyckiego przekazu, skondensowane w mistrzowski sposób, prostotą
przekazu, bez uciekania się do zawiłości językowych i
metaforycznych,
wykorzystanie
archetypów religijnych, retrospekcje do miejsc dzieciństwa, do
korzeni, i wspomnienie w formie rozmowy z matką. Odniosłem wrażenie
jakby autor, w tej jednej książce, z determinacją godną podziwu,
starał się pomieścić całe swoje życie, doświadczenia, nie
tylko literackie, a także przekazać to wszystko, co jego zdaniem
jest najważniejsze, czytelnikowi. Stąd wiersze o życiu, o
starości, o przemijaniu, a także o stworzeniu i końcu Ziemi. Są
także wątki historyczne, rodzinna Niwka koło Sosnowca, w
„trójkącie trzech cesarzy” gdzie zbiegały się granice trzech
zaborów. Rozmowa tam z matką, są odwiedziny rodzinnego miasta,
oraz bezwzględna samotność i rządząca starym człowiekiem-
fizjologia.
Prawie w
każdym wierszu można dostrzec pierwiastek rozrachunku, swoistego
podsumowania a nawet próby poetyckiego testamentu, w którym
literatura nie jest przedmiotem rozważań, z natury rzeczy
niezależna, dla Koniusza znaczy tyle ile słowo, które się uchowa
w świadomości dziedzictwa pokoleń, tak długo jak istnieć będzie
ludzkość. A więc, choć jedno słowo doskonałe, ponadczasowe,
warte całego pisania. To autor, wielokrotnie powtarza w swoich
książkach.
Ostatnim
słowem poety jest śmierć, czytamy w jednym z wierszy:
…. Po utracie łuski ciała
zatracisz się w złotym runie Ziemi,
To będzie twoje ostatnie słowo.
Nieco dalej,
autor dodaje, że będzie to śmierć bez konsekwencji. Jakich, można
tylko rozważać, bo w przesłaniu tym jest prawie wszystko, o czym
nie wiemy, a czego się dowiemy, tam? Tu autor jest świadom drogi
Hioba, a także spuścizny krzyża, na którym nawet łotry znajdują
swoje zbawienie, nie bez udziału człowieka, świadka życia i
śmierci. Zaiste, można równie dobrze zwątpić w to, co mówi
autor, i równie dobrze zaufać doświadczeniu, cienka linia
wszelkich rozważań staje się coraz bardziej wyraźna w momencie,
kiedy zaczynamy myśleć o ziemi, miejscu gdzie wszystko zaczyna się
i kończy w podobny sposób. :
…tylko ostatnia sosna Sosnowca
zatrzeszczy nade mną
jak stempel pod zawałem.
Twórczość
Janusza Koniusza, poety i prozaika, jednak bardziej poety, podzielić
można na dwa okresy. Nie są one determinowane czasem, zawodowym lub
literackim życiem, ale przemianami w świadomości samego poety.
Pierwszy okres, to okres penetracji obszarów wartych poezjowania,
istotnych dla podmiotu spraw i rzeczy, z których to przedmioty, są
sposobem kreowania świata, jaki poeta widzi lub chce pokazać
czytelnikowi. Drugi okres, poeta zamyka omawianą książką, i nie
jest to bynajmniej ostanie słowo, jak sugeruje, bo przy okazji tomu
„ z Kaina i Abla” miałem podobne odczucie czytając niektóre
pomieszczone tam wiersze. Kreacja życia, w równym stopniu kreacja
śmierci, uczyniły z poety swoistego niewolnika własnych wizji, bez
których nie może się obejść podkreślając to na każdym kroku.
Można tylko podziwiać przekonanie, z jakim autor trafia do
czytelnika, za każdym razem w podobny, lecz inny sposób, i ja to
odbieram jako swoistą grę ze śmiercią, bez konsekwencji, jak to
wyznaje w jednym z wierszy. Kokieteria prowadzona w mistrzowski
sposób, przy użyciu poetyckiego języka, w którym autor jest
mistrzem, bo nie trudno tutaj dostrzec szkoły Karpowiczowskiej. Na
koniec znajduję w tej poezji coś odkrywczego, wyrażone frazą;
trzeci stan skupienia. Znaczenia, semantyki tego”skupienia”
powinno się szukać w podręczniku fizyki, ale tak nie jest. Po
pierwsze skupienie jako poetycki stan, z którego rodzą się
wiersze, po drugie, skupienie prochów w ziemi- trzeci stan człowieka
we wszechświecie. A może trzeci stan skupienia to modlitwa,
ostatnia modlitwa i ostatnie słowo, które stanowi akt fizycznej
śmierci. Jednoznacznej interpretacji u Koniusza nie znajdujemy, więc
należy opowiedzieć sobie samemu na to retoryczne, acz metafizyczne
pytanie.
Przy
lekturze tej książki, czytelnik znajdzie wiele odpowiedzi na
odwieczne pytania dotyczące sensu życia jednostki w okazałym i
bezwzględnym świecie zjawisk, stosunków i determinantów z różnych
dziedzin. W szczególności czas, jest tutaj wyartykułowany
najbardziej, i to w sposób odbiegający od stosowanych powszechnie
miar. Autor uzmysławia pojęcie przemijania przy pomocy miejsc i
przedmiotów charakterystycznych dla każdego okresu życia pomiotu.
Widzimy tutaj przedmioty i narzędzia górnicze, obiekty a także
klimat towarzyszący wszystkiemu, co jest związane z procesem
poznawania, dojrzewania, wreszcie rozrachunku z tym wszystkim.
Charakterystyka jak i język są przekonywające do tego stopnia, że
jawi nam się obraz za obrazem, układają się one w zamkniętą
całość, i wyłania się klimat dramaturgii miejsca i czasu.
Biblijna
arka, nie jest tą arką, z której wyszli nasi protoplasci, aby
kontynuować egzystencję ludzkości po czasy dzisiejsze. Autor, co
dostrzegam, kreuje postać Noego w osobie każdego z nas, a arka to
nic innego jak życie dryfujące pośród różnorodnej doczesności,
a owe biblijne wyjście to nic innego jak wejście do wieczności, w
trzeci stan skupienia, tym razem niezniszczalny? Zatem książka jest
jedną wielką metaforą, w której jak w Arce, odbywa się mityczna
podróż pośród meandrów rzeczywistości aż do końca, który jak
mówi poeta jest równie mityczny, bo symbolizowany przez nicość.
Pozostają tylko słowa liryczne i to nie wszystkie, i to ostatnie
wyrażone przez śmierć.
Lektura
omawianego tomu wierszy, to niezwykła wędrówka po biografii
autora. Istotą tej wędrówki jest zmieniającą się świadomość
podmiotu w zależności od sytuacji lirycznej, i gromadzonych
doświadczeń. Wycieczka w czasie, ale nie exodus, doświadczanie
dobra i zła, radości i cierpienia, i mimo wszystko dostrzegalny,
optymizm- co dociera do czytelnika jaskrawo i dźwięcznie, a przede
wszystkim, wiarygodnie. Można odnieść wrażenie, że poeta pisze
jeden niekończący się wiersz, którego tematem jest historyczne
spojrzenie w ludzkość poprzez pryzmat osobistych doświadczeń,
poszukiwanie tożsamości, niekiedy mitologizowanie jej, w końcu
jakby rezygnacja i oddanie się w ręce stwórcy, z wiarą lub bez,
do wieczności lub w nicość z nadzieją, że nie wszystek umrę, bo
pozostanie, choć jedno żywe słowo, zachowane przez potomnych.
Janusz
Koniusz, „Po wyjściu z arki” wyd. Organon, 2007 r. Zielona
Góra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz