Kto mi podskoczy, kto głowę utnie.
Dzień zebrać się nie może, ulice
przykrótkie na maraton, w przecznicach
obozy tych, co wykwaterował trend,
może nie śmiertelny ale z zarazą.
Biegnie czyjś wzrok za reklamą na
burcie
wozu. Ktoś szuka miejsca tam, gdzie był
na wierzchu. Pod ziemią inny, jeszcze
wczoraj szlifował chodniki. Kobieta
ostatni bukiet sprzedała pro forma.
Tu się zdarzę z włócznią i
chlebem.
A wam nic do tego, szkoda słów, łzy
nie są na sprzedaż, serca nie
pierniki
głowa nie dzwon. Dłonie zawsze będą
jak pieczęcie na murze odporne na
ogień
15.02.2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz